wtorek, 30 grudnia 2014
Rozdział III cz.I
~~~Przetarłam oczy, lecz to nic nie zmieniło, nadal nic nie widziałam~~~
Tik tak, tik tak- obudziło mnie miarowe tykanie zegara. Podniosłam się marząc o tym by móc spędzić w łóżku jeszcze chociaż chwilę. Zasłony były zasłonięte, nie przebijały się przez nie żadne promyki słońca. Poczułam zimny dreszcz rozchodzący się po moim ciele, gdy nagle rozbrzmiał huk tak wielki, jakby miał zamiar zniszczyć cały dom. O szybę z ogromną siłą zaczęły stukać krople deszczu. W pokoju panował półmrok, lecz ja wiedziałam, że jeśli zaraz nie wstanę spóźnię się do szkoły. Rozpoczęcie roku szkolnego jest jutro, ale dzisiaj wszyscy chętni uczniowie mają się zgromadzić i wspólnymi siłami wszystko przystroić. Chętnie bym sobie to odpuściła, lecz gdy zaproponowałam to Nadii, za nic nie chciała się zgodzić. Uważała, że to świetny pomysł, poznam kogoś i jutro nie będę już taka samotna. A w ogóle co to za tradycja by uczniowie organizowali rozpoczęcie, pierwszy raz spoktykam się z czymś takim. Nadia mówiła, że to jest tylko przykrywka a naprawdę, wszyscy się tam spotykają i super bawią. W końcu odpuściłam, bo co mi szkodzi, może rzeczywiście kogoś poznam.
Od wczoraj Nadia zachowuje się dziwnie. Gdy wczoraj otrząsnęłam się z szoku, jakimś cudem udało mi się znaleźć drogę do domu. Jak wróciłam pod nasze umówione miejsce, trzymając w ręce jej torebkę ona już na mnie czekała. Nie chciała mi wyjawić co od niej chciała ta kobieta, powiedziała mi tylko, że obie musiały coś załatwić, ale to nie było nic ważnego. Niby niedługo ma przyjechać jej dawna przyjaciółka ze stanów, a to była jej matka. Widziałam po niej, że coś ukrywa, do tego do końca dnia chodziła jakaś przybita i zamyślona. Też nie miałam najlepszego humoru, cały czas myślałam o tym co spotkało mnie w lesie. To było bardzo dziwne, chwilami zastanawiam się czy mi się to nie przyśniło. Ten chłopak pojawił się nagle i równie nagle zniknął. Przerażało mnie to, że to on mi się śnił od paru miesięcy. Chociaż może mi się zdawało, w końcu wcale tak dokładnie go nie widziałam. Nie, to musiał być on. I jeszcze się tak dziwnie zachowywał, jak on zniknął w tak szybkim czasie, w końcu chyba nie jest duchem. Chociaż..
- Caro!! Wstawaj!!- usłyszałam wrzask Nadii, który jakimś cudem przebił się przez harmider na polu.
- Już wstaję!- próbowałam jej odkrzyczeć, lecz z marnym skutkiem, nie mam jakichś wyjątkowo wielkich płuc. Postawiłam stopy na zimnej podłodze i od razu miałam znowu ochotę wskoczyć pod kołdrę. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam do łazienki. Tym razem powinnam sama trafić. Na razie zamierzam posłuchać Nadii i nie wchodzić do tego pokoju, który nazwałam biblioteką. Po tym co mnie wczoraj spotkało w łazience, niezatrzaśnięcie się tam było prawie niemożliwe. Przejrzałam się w lustrze, wyglądałam okropnie. Ubrałam na siebie białe rurki i luźny beżowy sweter. Przeciągnęłam po rzęsach lekko tuszem i byłam gotowa. Posmarowałam jeszcze usta bezbarwną pomadką i rozczesałam włosy. Za oknem znowu walnęło, skryłam głowę bojąc się, że sufit się zawali. Jak ja mam dojść do szkoły w taką pogodę. Byłam ją wczoraj z Nadią obejrzeć z zewnątrz i wiem, że droga zajmie mi minimum dziesięć minut. Dlaczego nie mam auta.. albo chociaż prawa jazdy, w tej chwili nawet by mnie rower ucieszył. Chwyciłam za klamkę zastanawiając się czy drzwi ustąpią. Na szczęście tak. Zeszłam na dół i zobaczyłam Nadię nakładającą na talerzę jajecznicę. Przywitałam się z uśmiechem i usiadłam na jednym z krzeseł. Jak ona to robi, że tak wcześnie wstaje?
- A tak właściwie, to ty gdzieś pracujesz?-spytałam zadając pytanie, które od dawna mnie ciekawiło, czyli w sumie od kilku godzin.
- Mhm.-mruknęła dokańczając posiłek-tak, ale do jutra mam jeszcze wolne, pomagam zajmować się pierwszakami pani Wilson.
- Kto to pani Wilson? To nie jest ta kobieta, którą wczoraj spotkałyśmy?- nie mogłam się powstrzymać, muszę się nauczyć trzymać język za zębami.
- Hmm.. tak- na jej twarzy pojawiło się wyraźne zaskoczenie- a skąd wiesz, nie mówiłam ci chyba jak się nazywa?
- Yyy.. no nie, tak jakoś, przyszło mi do głowy, widziałam, że się przyjaźnicie-nie chciałam jej mówić, że podsłuchałam jej rozmowę przez telefon. Była dziwna. Nadia rozmawiała z jakimś facetem, mówiła mu że już niedługo, czy coś w tym stylu, podejrzane. W każdym razie nie zamierzałam się przyznać do podsłuchiwania
- Nie tyle, że przyjaźnimy, tylko razem pracujemy. Jest matką mojej przyjaciółki, tej która wyjechała.
- Aha. Fajnie, że przyjedzie, chciałabym ją poznać- Nadia nie odpowiedziała uparcie patrzyła się na punkt nad moją głową.
- Ubieraj się już, musisz zająć najlepsze miejsce. Radzę ci najlepiej zajmij się przystrajaniem, są tam super ludzie.
Wzięłam kurtkę i pobiegłam jeszcze na górę, przypominając sobie o moim naszyjniku, przyda mi się na szczęście. Nie znazłwszy go spytałam kuzynkę czy go nie widziała. Mruknęła coś w odpowiedzi, co chyba znaczyło nie, naprawdę zaczęłam się martwić był dla mnie bardzo ważny. Nie mogę go tak po prostu zgubić. Ale trudno poszukam go jak wrócę, westchnęłam wzięłam torbę i wyszłam na zewnątrz trzaskając lekko drzwiami.
Więc tak III rozdział, na razie bez Harry'ego, ale w następnym będzie go prawdopodobnie bardzo dużo. Zapraszam do komentowania i do czytania :)
czwartek, 11 grudnia 2014
Rozdział II
Obudziło mnie jasne światło, wpadające przez szparę w oknie. Obejrzałam się po pokoju. Zaraz gdzie ja jestem? Zwinnym ruchem wstałam z łóżka i ruszyłam w kierunku drzwi. Nic nie pamiętam, może to wszystko mi się śni. Moim oczom ukazał się szeroki korytarz. Nie wiedząc w którym kierunku iść, zdałam się na intuicję i skierowałam się w lewo. Trafiłam na długie drewniane schody, ostrożnie stanęłam na jednym z nich, a do moich uszu dobiegło głośne trzaśnięcie. Nie mówcie mi, że podłoga się wali! Na szczęście nic takiego się nie stało. Moje serce zaczęło jeszcze mocniej bić, gdy z dołu usłyszałam cichą muzykę. Z każdym moim krokiem stawała się coraz głośniejsza, a ja podążałam wytrwale w jej kierunku. Przede mną rozpostarły się stare drewniane drzwi, usłyszałam ciche skrzypnięcię. Teraz już byłam pewna, tą muzykę wywoływały jakiś stary instrument. Słyszałam już wyraźnie, melodia była bardzo delikatna i cicha, lecz po chwili została przerwana głośnym hukiem. Obróciłam się a za mną stał on..
Obudziłam się zlana potem, rozejrzałam się po pokoju, na pewno nie jest mój, więc gdzie ja jestem? W pewnym momencie usłyszałam głośną muzykę i w tym samym czasie przypomniał mi się mój sen. Był taki dziwny i tajemniczy i ta osoba, jakbym ją skądś kojarzyła. W pewnym momencie drzwi otwarły się z hukiem, a w drzwiach stanęła moja.. kuzynka??
-Ohh- krzyknęła- jak wydoroślałaś!! Jak cię ostatnio widziałam byłaś taka mała.. No i jak ci się podoba twój nowy pokój? Nie chcieliśmy cię wczoraj budzić, tak słodko spałaś, ale teraz chodź na dół. Zrobiłam ci piękne powitalne śniadanie, mam nadzieję, że ci będzie smakować, wiesz nie jestem najlepszą kucharką, ale idzie mi coraz lepiej! Smażę włąśnie naleśniki.. cholera chyba coś się pali... Zaraz wracam.- nie czekając na moją odpowiedź wybiegła za drzwi. Rozejrzałam się po pokoju, był bardzo duży, jego ściany były białe, lecz trochę poniszczone. Jakby ktoś w pośpiechu coś z nich zrywał, jakieś plakaty czy coś. Z mojej prawej strony stała duża szafa, a obok niej pokaźne białe biurko. Trochę pusto.. Wstałam szukając wzrokiem mojej torby, lecz nigdzie jej nie widziałam. Zajrzałam pod łóżko, gdy miałam już wstać nagle coś zamajaczyło w jego ciemnościach. Wpełzłam pod nie i wyciągnęłam rękę, gdy już prawie miałam to coś usłyszałam krzyk i z całej siły walnęłam głową o drewno. Na pewno będę miała siniaka, dlaczego zawsze ja mam takiego pecha? Usłyszałam kroki na schodach i rozmasowując obolałe miejsce wyszłam spod łóżka. W chwilę później znowu ujrzałam Nadię, stała z moją torbą trzumając ją jedną ręką.
-Masz, ubierz się, zapomniałam ci jej wczoraj przynieść. Coś się stało?-zapytała z wyraźnym zaniepokojeniem na twarzy. Mimo tego, że długo jej nie widziałam i prawie jej nie znam już ją lubię, może nie będzie tutaj tak najgorzej..
-Nie, walnęłam się lekko w głowę, dzięki że przyniosłaś torbę właśnie jej szukałam- wzięłam ją od niej z wielkim trudem, uginając się pod jej ciężarem. Jak ona to mogła trzymać w jednej ręce?-Jak tam naleśniki?-spytałam
-Hmm.. trcohę się spaliły, ale wiesz poleję je syropem czekoladowym i będą jak nowe- odpowiedziała z uśmiechem- a teraz się szybko ubieraj, jedz i idziemy na wycieczkę.
Gdy zostałam sama w pokoju, zaniechałam ponownego wchodzenia pod łóżko, już chyba na zawsze. Otworzyłam torbę i wyciągnęłam z niej proste czarne rurki i białą bluzkę z ćwiekami na kołnierzu. Wzięłam jeszcze kosmetyczkę i wyszłam na korytarz w poszukiwaniu łazienki. Rozejrzałam się po holu, był bardzo starodawnie urządzowny,w odróżnieniu od mojego pokoju. Pod moimi nogami zaskrzypiała podłoga, a po chwili przede mną otwarły się drzwi. Weszłam do środka i zdziwiłam się tym co zobaczyłam. W pomieszczeniu było czuć zapach starych książek, a każdą ścianę, zajmował regał, nie było na nim ani jednego wolnego miejsca. Ten pokój zapierał dech w piersiach, był taki.. Poczułam na plecach lekki przeciąg, odwróciłam się i ujrzałam Nadię. Nawet nie zauważyłam, że drzwi się zamknęły.
-Hej- na jej ustach widniał uśmiech, lecz widziałam, że była spięta- szukasz łazienki? Chodź zaprowadzę cię, naleśniki stygną.-Wyszła z pokoju, a ja ruszyłam za nią, chcąc dorównać jej kroku. Nagle usłyszałam, że znowu coś mówi- Wiesz, chyba nie powinnać tam wchodzić, te drzwi są już stare, same się zamykają, otwierają, nie chcę żebyś się kiedyś zatrzasnęła-Nie odpowiedziałam, widziałam, że coś jej chodzi po głowie. Po chwili byłam już w łazience. Rozejrzałam się, łazienka jak łazienka, nic wyjątkowego, po chwili zaczęłam się odświeżać. Gdy byłam już gotowa, usłyszałam trzask i szybko chwyciłam klamkę, drzwi były zamknięte. Zaczęłam panikować. Może Nadia miała rację, ale przecież nic nie mówiła o łazience. Z mocno bijącym sercem spróbowałam jeszcze raz, co interesujące tym razem drzwi ustąpiły. Dziwne. Prędko zeszłam na dół i niewiele myśląc kierując się zapachem trafiłam do kuchni. Przystanęłam czując nagły przypływ wspomnień. Zobaczyłam pewną starą już kobietę, krążyła ona zdenerwowana po pokoju, trzymając na rękach małego chłopca..
-Hej! Słyszysz mnie? Siadaj jedz, mam nadzieję że ci będzie smakować, zaraz wychodzimy.- głos Nadii wyrwał mnie z osłupienia.
Szybko zjadłam naleśniki, które nie były takie najgorsze, rzeczywiście czekolada zamaskowała smak spalenizny. Czułam że kuzynka coś mówi, lecz ja się wyłączyłam, to całe miejsce jest jakeś dziwne, znajome, choć wiem, że przecież nigdy tu nie byłam.
Odniosłam talerz do zlewu i usłyszałam ponaglający głos Nadii, bym się pośpieszyła, widocznie nie może się doczekać by mi wszystko pokazać. Ubrałam cienki czarny płaszcz, bo jednak nie było tak ciepło, i niskie kozaczki i wyszłam razem z Nadią przed dom.
-Zobaczysz spodoba ci się, tu jest tak pięknie.. Te lasy, jeziora, słuchaj, możemy iść najpierw do sklepu, przy drugiej ulicy, muszę coś kupić na obiad, co ty na to?- w odpowiedzi pokiwałam głową, a ona znowu zajęła się rozmową, ja jakoś nie miałam na to ochoty- Jutro pójdziesz do szkoły, jest już wszystko załatwione, tam jest naprawdę wspaniale, wysoki poziom, ale co tam na pewno poznasz wspaniałych ludzi. Ja sama tam chodziłam i zapamiętam te czasy do końca życia..- uśmiech zniknął z jej twarzy, a ona zamilkła, nie pytałam. Szłyśmy w przyjemnym milczeniu. Po pięciu minutach ujrzałam mały sklepik otoczony niskimi domami z przpięknymi ogrodami. To wszystko wydawało się takie znajome i kojące, chciałabym zrobić zdjęcie, szkoda, że nie wzięłam aparatu.Spojrzałam na Nadię, która stała z niespokojnym uśmiechem- Słuchaj zapomniałam portfela, musimy się wrócić, bardzo cię przepraszam, chyba, że chcesz teraz pozwiedzać, a ja sama wstąpię tu popołudniu?
-Nie szkodzi, możemy się wrócić- powiedziałam z uśmiechem
-No jak chcesz, tylko potem nie miej mi tego za złe- odpowiedziała mi tym samym. Gdy powoli ruszyłyśmy z powrotem, nagle usłyszałam jak ktoś woła Nadię. Obróciłam się i ujrzałam starszą kobietę, która szybko zrównała się z nami.
-Nadia, słuchaj musisz iść ze mną to ważne, muszę ci coś powiedzieć- powiedziała zdyszana i zdezorientowanym wzrokiem obejrzała się na mnie
-Miło mi jestem Caroline, kuzynka Nadii- wyciągnęłam rękę w kierunku kobiety, nie odpowiedziała mi tym samym, tylko spojrzała na Nadię- To ważne.
-Co się stało? No dobrze, wpadnę do ciebie za pół godziny, bo miałam właśnie..- spróbowała wytłumaczyć Nadia
-Nie, teraz. Nie możemy czekać
-No dobrze ale, Care może iść z nami?-spytała. Kobieta popatrzyła na mnie z zaciekawieniem i niecierpliwością, i pokręciła głową. Co jest takie ważne i czemu nic nie mogę o tym wiedzieć?
-Okay Nadia, może będzie szybciej jak ty pójdziesz po te pieniądze. Masz klucz, spotkamy się tu za piętnaście minut, nie będziesz zła?- Szybko pokiwałam głową i uśmiechnęłam się- Nie, mi to nawet pasuje, przejdę się trochę może sama popatrzę gdzieniegdzie, spotkajmy się tu za pół godziny.- Wzięłam od niej klucze i nie patrząc już na tą dziwną kobietę, obróciłam się na pięcie, i ruszyłam w drogę powrotną. Obejrzałam się i zobaczyłam jak Nadia z tą kobietą szybko gdzieś pędziły, wyraźnie o czymś dyskutując. Szłam ciesząc się widokiem, postanowiłam przed pójściem po pieniądze jeszcze się gdzieś przejść. Może to było nierozsądne, ale czułam się w tym miejscu jak w domu. W pewnym momencie usłyszałam za sobą kroki, rozejrzałam się i zrozumiałam, że nie wiem , gdzie jestem. Otaczał mnie tylko las. Jeszcze raz przejechałam wzrokiem po krajobrazie i w pewnym momencie moje serce stanęło, zza drzew wyszedł chłopak. Spotkaliśmy się spojrzeniem, a on ironicznie się uśmiechnął. Może nie byłoby to nic takiego, gdyby to nie był ten chłopak, który śni mi się od pewnego czasu prawie co noc, nigdy nie widziałam go wyraźnie, ale po prostu to czułam. Jego loki były w lekkim nieładzie, miał na sobie mundurek szkolny, który był lekko poszarpany. Stanął w miejscu a ja znowu spotkałam się z jego zimnym spojrzeniem. Mimo, że chciałam nie mogłam się ruszyć, ale może wcale tego nie chciałam. Prawdę mówiąc byłam ciekawa co z tego wyniknie. Przejechałam po nim wzrokiem, posyłając mu kpiący uśmiech. Zanim jego twarz znowu przybrała kamienną maskę, na moment zabawiło na niej zaskoczenie, czy zdezorientowanie nie byłam pewna. Mierzyliśmy się wzrokiem tworząc pewnego rodzaju walkę. Której nie zamierzałam przegrać. Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu, nie wiedziałam o co chodzi, po chwili do moich uszu doszedł dzwonek telefonu. Zmuszając się do przerwania tego wszystkiego ześlizgnęłam wzrokiem na ekran, to jest jakaś dziecinada w którą nie zamierzam się bawić. Na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany mi numer. To pewnie Nadia. Zerkając znowu w kierunku lasu, zrozumiałam, że jestem sama, ani śladu chłopaka. Nie wiedzieć czemu usłyszałam ciche 'do zobaczenia', ale pewnie mi się zdawało, go już od jakiegoś czasu tu nie było..
2 komentarze=nowy rozdział
Obudziłam się zlana potem, rozejrzałam się po pokoju, na pewno nie jest mój, więc gdzie ja jestem? W pewnym momencie usłyszałam głośną muzykę i w tym samym czasie przypomniał mi się mój sen. Był taki dziwny i tajemniczy i ta osoba, jakbym ją skądś kojarzyła. W pewnym momencie drzwi otwarły się z hukiem, a w drzwiach stanęła moja.. kuzynka??
-Ohh- krzyknęła- jak wydoroślałaś!! Jak cię ostatnio widziałam byłaś taka mała.. No i jak ci się podoba twój nowy pokój? Nie chcieliśmy cię wczoraj budzić, tak słodko spałaś, ale teraz chodź na dół. Zrobiłam ci piękne powitalne śniadanie, mam nadzieję, że ci będzie smakować, wiesz nie jestem najlepszą kucharką, ale idzie mi coraz lepiej! Smażę włąśnie naleśniki.. cholera chyba coś się pali... Zaraz wracam.- nie czekając na moją odpowiedź wybiegła za drzwi. Rozejrzałam się po pokoju, był bardzo duży, jego ściany były białe, lecz trochę poniszczone. Jakby ktoś w pośpiechu coś z nich zrywał, jakieś plakaty czy coś. Z mojej prawej strony stała duża szafa, a obok niej pokaźne białe biurko. Trochę pusto.. Wstałam szukając wzrokiem mojej torby, lecz nigdzie jej nie widziałam. Zajrzałam pod łóżko, gdy miałam już wstać nagle coś zamajaczyło w jego ciemnościach. Wpełzłam pod nie i wyciągnęłam rękę, gdy już prawie miałam to coś usłyszałam krzyk i z całej siły walnęłam głową o drewno. Na pewno będę miała siniaka, dlaczego zawsze ja mam takiego pecha? Usłyszałam kroki na schodach i rozmasowując obolałe miejsce wyszłam spod łóżka. W chwilę później znowu ujrzałam Nadię, stała z moją torbą trzumając ją jedną ręką.
-Masz, ubierz się, zapomniałam ci jej wczoraj przynieść. Coś się stało?-zapytała z wyraźnym zaniepokojeniem na twarzy. Mimo tego, że długo jej nie widziałam i prawie jej nie znam już ją lubię, może nie będzie tutaj tak najgorzej..
-Nie, walnęłam się lekko w głowę, dzięki że przyniosłaś torbę właśnie jej szukałam- wzięłam ją od niej z wielkim trudem, uginając się pod jej ciężarem. Jak ona to mogła trzymać w jednej ręce?-Jak tam naleśniki?-spytałam
-Hmm.. trcohę się spaliły, ale wiesz poleję je syropem czekoladowym i będą jak nowe- odpowiedziała z uśmiechem- a teraz się szybko ubieraj, jedz i idziemy na wycieczkę.
Gdy zostałam sama w pokoju, zaniechałam ponownego wchodzenia pod łóżko, już chyba na zawsze. Otworzyłam torbę i wyciągnęłam z niej proste czarne rurki i białą bluzkę z ćwiekami na kołnierzu. Wzięłam jeszcze kosmetyczkę i wyszłam na korytarz w poszukiwaniu łazienki. Rozejrzałam się po holu, był bardzo starodawnie urządzowny,w odróżnieniu od mojego pokoju. Pod moimi nogami zaskrzypiała podłoga, a po chwili przede mną otwarły się drzwi. Weszłam do środka i zdziwiłam się tym co zobaczyłam. W pomieszczeniu było czuć zapach starych książek, a każdą ścianę, zajmował regał, nie było na nim ani jednego wolnego miejsca. Ten pokój zapierał dech w piersiach, był taki.. Poczułam na plecach lekki przeciąg, odwróciłam się i ujrzałam Nadię. Nawet nie zauważyłam, że drzwi się zamknęły.
-Hej- na jej ustach widniał uśmiech, lecz widziałam, że była spięta- szukasz łazienki? Chodź zaprowadzę cię, naleśniki stygną.-Wyszła z pokoju, a ja ruszyłam za nią, chcąc dorównać jej kroku. Nagle usłyszałam, że znowu coś mówi- Wiesz, chyba nie powinnać tam wchodzić, te drzwi są już stare, same się zamykają, otwierają, nie chcę żebyś się kiedyś zatrzasnęła-Nie odpowiedziałam, widziałam, że coś jej chodzi po głowie. Po chwili byłam już w łazience. Rozejrzałam się, łazienka jak łazienka, nic wyjątkowego, po chwili zaczęłam się odświeżać. Gdy byłam już gotowa, usłyszałam trzask i szybko chwyciłam klamkę, drzwi były zamknięte. Zaczęłam panikować. Może Nadia miała rację, ale przecież nic nie mówiła o łazience. Z mocno bijącym sercem spróbowałam jeszcze raz, co interesujące tym razem drzwi ustąpiły. Dziwne. Prędko zeszłam na dół i niewiele myśląc kierując się zapachem trafiłam do kuchni. Przystanęłam czując nagły przypływ wspomnień. Zobaczyłam pewną starą już kobietę, krążyła ona zdenerwowana po pokoju, trzymając na rękach małego chłopca..
-Hej! Słyszysz mnie? Siadaj jedz, mam nadzieję że ci będzie smakować, zaraz wychodzimy.- głos Nadii wyrwał mnie z osłupienia.
Szybko zjadłam naleśniki, które nie były takie najgorsze, rzeczywiście czekolada zamaskowała smak spalenizny. Czułam że kuzynka coś mówi, lecz ja się wyłączyłam, to całe miejsce jest jakeś dziwne, znajome, choć wiem, że przecież nigdy tu nie byłam.
Odniosłam talerz do zlewu i usłyszałam ponaglający głos Nadii, bym się pośpieszyła, widocznie nie może się doczekać by mi wszystko pokazać. Ubrałam cienki czarny płaszcz, bo jednak nie było tak ciepło, i niskie kozaczki i wyszłam razem z Nadią przed dom.
-Zobaczysz spodoba ci się, tu jest tak pięknie.. Te lasy, jeziora, słuchaj, możemy iść najpierw do sklepu, przy drugiej ulicy, muszę coś kupić na obiad, co ty na to?- w odpowiedzi pokiwałam głową, a ona znowu zajęła się rozmową, ja jakoś nie miałam na to ochoty- Jutro pójdziesz do szkoły, jest już wszystko załatwione, tam jest naprawdę wspaniale, wysoki poziom, ale co tam na pewno poznasz wspaniałych ludzi. Ja sama tam chodziłam i zapamiętam te czasy do końca życia..- uśmiech zniknął z jej twarzy, a ona zamilkła, nie pytałam. Szłyśmy w przyjemnym milczeniu. Po pięciu minutach ujrzałam mały sklepik otoczony niskimi domami z przpięknymi ogrodami. To wszystko wydawało się takie znajome i kojące, chciałabym zrobić zdjęcie, szkoda, że nie wzięłam aparatu.Spojrzałam na Nadię, która stała z niespokojnym uśmiechem- Słuchaj zapomniałam portfela, musimy się wrócić, bardzo cię przepraszam, chyba, że chcesz teraz pozwiedzać, a ja sama wstąpię tu popołudniu?
-Nie szkodzi, możemy się wrócić- powiedziałam z uśmiechem
-No jak chcesz, tylko potem nie miej mi tego za złe- odpowiedziała mi tym samym. Gdy powoli ruszyłyśmy z powrotem, nagle usłyszałam jak ktoś woła Nadię. Obróciłam się i ujrzałam starszą kobietę, która szybko zrównała się z nami.
-Nadia, słuchaj musisz iść ze mną to ważne, muszę ci coś powiedzieć- powiedziała zdyszana i zdezorientowanym wzrokiem obejrzała się na mnie
-Miło mi jestem Caroline, kuzynka Nadii- wyciągnęłam rękę w kierunku kobiety, nie odpowiedziała mi tym samym, tylko spojrzała na Nadię- To ważne.
-Co się stało? No dobrze, wpadnę do ciebie za pół godziny, bo miałam właśnie..- spróbowała wytłumaczyć Nadia
-Nie, teraz. Nie możemy czekać
-No dobrze ale, Care może iść z nami?-spytała. Kobieta popatrzyła na mnie z zaciekawieniem i niecierpliwością, i pokręciła głową. Co jest takie ważne i czemu nic nie mogę o tym wiedzieć?
-Okay Nadia, może będzie szybciej jak ty pójdziesz po te pieniądze. Masz klucz, spotkamy się tu za piętnaście minut, nie będziesz zła?- Szybko pokiwałam głową i uśmiechnęłam się- Nie, mi to nawet pasuje, przejdę się trochę może sama popatrzę gdzieniegdzie, spotkajmy się tu za pół godziny.- Wzięłam od niej klucze i nie patrząc już na tą dziwną kobietę, obróciłam się na pięcie, i ruszyłam w drogę powrotną. Obejrzałam się i zobaczyłam jak Nadia z tą kobietą szybko gdzieś pędziły, wyraźnie o czymś dyskutując. Szłam ciesząc się widokiem, postanowiłam przed pójściem po pieniądze jeszcze się gdzieś przejść. Może to było nierozsądne, ale czułam się w tym miejscu jak w domu. W pewnym momencie usłyszałam za sobą kroki, rozejrzałam się i zrozumiałam, że nie wiem , gdzie jestem. Otaczał mnie tylko las. Jeszcze raz przejechałam wzrokiem po krajobrazie i w pewnym momencie moje serce stanęło, zza drzew wyszedł chłopak. Spotkaliśmy się spojrzeniem, a on ironicznie się uśmiechnął. Może nie byłoby to nic takiego, gdyby to nie był ten chłopak, który śni mi się od pewnego czasu prawie co noc, nigdy nie widziałam go wyraźnie, ale po prostu to czułam. Jego loki były w lekkim nieładzie, miał na sobie mundurek szkolny, który był lekko poszarpany. Stanął w miejscu a ja znowu spotkałam się z jego zimnym spojrzeniem. Mimo, że chciałam nie mogłam się ruszyć, ale może wcale tego nie chciałam. Prawdę mówiąc byłam ciekawa co z tego wyniknie. Przejechałam po nim wzrokiem, posyłając mu kpiący uśmiech. Zanim jego twarz znowu przybrała kamienną maskę, na moment zabawiło na niej zaskoczenie, czy zdezorientowanie nie byłam pewna. Mierzyliśmy się wzrokiem tworząc pewnego rodzaju walkę. Której nie zamierzałam przegrać. Muszę się dowiedzieć o co chodzi. Jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu, nie wiedziałam o co chodzi, po chwili do moich uszu doszedł dzwonek telefonu. Zmuszając się do przerwania tego wszystkiego ześlizgnęłam wzrokiem na ekran, to jest jakaś dziecinada w którą nie zamierzam się bawić. Na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany mi numer. To pewnie Nadia. Zerkając znowu w kierunku lasu, zrozumiałam, że jestem sama, ani śladu chłopaka. Nie wiedzieć czemu usłyszałam ciche 'do zobaczenia', ale pewnie mi się zdawało, go już od jakiegoś czasu tu nie było..
2 komentarze=nowy rozdział
poniedziałek, 17 listopada 2014
Rozdział I
Obudziły mnie promienie wpadające przez okno, znowu zapomniałam zasunąć rolety. Kolejny raz od jakiegoś czasu śnił mi się ten sam chłopak, nigdy nie widziałam jego twarzy, zaślepiało mnie wtedy zawsze jakieś światło, wiem tylko, że był wysoki i miał bujne loki. Co dziwne za każdym razem były inaczej ułożone. Zaprzestałam rozmyśleń i postanowiłam wstać. Dzisiejszy dzień miał zmienić moje życie, za tydzień kończą się wakacje a ja dzisiaj się przeprowadzam. Niecały tydzień temu moi rodzice oznajmili mi, że muszę wyjechać, nie powiedzieli z jakiego powodu, uważali, że mają trochę spraw do załatwienia i, że trzecią klasę liceum dokończę na końcu kraju u mojej kuzynki. Trochę byłam smutna z tego powodu, ale już się przyzwyczaiłam, chociaż nigdy nie podejrzewałam, że wyrzucą mnie z domu. Może mnie nie wyrzucili, ale trochę to tak wygląda.. Przeciągnęłam się i ruszyłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic i ubrałam zwykłe czarne rurki i białą bluzkę, nie lubię zbytnio się stroić. Po tym umyłam zęby i pomalowałam rzęsy, byłam gotowa. Włożyłam jeszcze parę ciuchów do walizki. I ciągnąc ją za sobą zeszłam na dół. Miałam małą nadzieję, że rodzice będą w domu i się ze mną pożegnają, niestety nie zastałam ich, co typowe. Zawsze tak jest, ale chociaż dzisiaj mogli zostać. Rozejrzałam się po domu, dzisiaj ostatni raz tutaj jestem, prawdopodobnie dopiero tu wrócę na święta. Salon jest bardzo duży i przestronny, tak samo jak inne pomieszczenia, ściany są koloru białego, co pasuje do nowoczesnego wystroju mieszkania. Skierowałam się do kuchni, z nadzieję że znajdę w lodówce coś dobrego. Nie zdziwiło mnie, gdy zobaczyłam przy stole siedzącego Billego. Jest to szofer moich rodziców, nie mieszka z nami, ale prawie cały czas jest w naszym domu. Bardzo go lubię, jest z nami od dawna, jako jedyny się ze mną bawił, gdy byłam mała, moi rodzice nie tracili czasu na takie 'bzdety'. Od zawsze woleli siedzieć w swojej firmie lub jeździć na różne spotkania. Nigdy mnie nigdzie nie zabierali, zawsze musiałam siedzieć albo w domu, albo w szkole. W sumie to się cieszę, że zmieniam szkołę, tam nikt nie będzie mnie znał, tak jak ja nie będę znała nikogo, zero fałszywych przyjaciół, tam nikt nie będzie leciał na kasę moich rodziców.
- Cześć Billy, kiedy wyjeżdżamy?- przywitałam się, będę za nim tęsknić
- Witaj Caro, powinniśmy za pół godziny wyjechać, przed nami długa droga. Jak się czujesz?- widziałam po nim, że robił dobrą minę do złej gry.
- Nawet dobrze, jestem strasznie głodna. W sumie nie mogę się już doczekać, w końcu zacznę nowe życie- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i wzięłam jedną z kanapek.
Po zjedzeniu śniadania i doprawieniu wszystkiego na ostatni guzik, byłam gotowa do drogi. Wzięłam walizkę i zaczęłam kierować się ku wyjściu, ostatni raz odwróciłam się i zerknęłam na dom.. Odruchowo sięgnęłam ręką do mojego naszyjnika. Znieruchomiałam, gdy zauważyłam jego brak. Zerkając w stronę samochodu, szybko podałam rzeczy Billemu i pobiegłam szybko do mojego może i już byłego pokoju. Rozglądając się po pustym pomieszczeniu zrozumiałam, że będę za nim tęsknić. Niektóre z moich wspomnień były piękne. Jak jeszcze moi rodzice nie byli tak zajęci pracą, zajmowali się mną i spędzali tu dużo czasu, na zabawach, lub śmiali się z historii, które zawsze im opowiadałam. Po tym jak tata dostał w pracy awans, to wszystko się skończyło. Nagle usłyszałam ciche stuknięcie czegoś o ziemię. Odwróciłam się zaskoczona. Wzięłam naszyjnik i obróciłam go w dłoni. Był bardzo stary, znalazłam go lata temu na strychu, jeszcze w starym domu. Od tamtej pory miałam go zawsze przy sobie, fascynował mnie, był wyjątkowy. Na długim łańcuszku wisiał pozłacany wisiorek. Nadrążony na nim był rysunek, ledwo widocznej już korony, wokół niej gromadziło się wiele rys. Pamiętam, że gdy pokazałam go mamie jakiś czas później wściekła się. Po moim napadzie histerii na szczęście pozwoliła mi go zatrzymać. Czasem mi się wydawało, że da się go otworzyć, że ma coś w środku, lecz po długich próbach otwarcia go zaprzestałam myślenia o tym. Włożyłam go przez głowę i od razu poczułam się pewnie, pędem nie oglądając się za siebie ruszyłam do samochodu.
Droga ciągnie mi się w nie skączoność, domy powoli zaczęły się zamieniać w lasy i łąki, nie mogłam się na nie napatrzeć.
-Daleko jeszcze?- spytałam patrząc się w horyzont
-Nie, już dojeżdżamy- powiedział Billy z lekkim smutkiem w głosie, nie wiem jak bez niego przeżyję, czy sobie poradzę, czy dogadam się z kuzynką, podobno mieszka sama. Zaprzestałam rozmyśleń, gdy ujrzałam znak informujący o tym, że przekroczyliśmy granicę Holmes Chapel, 'Witaj mój nowy domu' pomyślałam.. Ostatnie co pamiętam to widok znaku, a potem już tylko widzę te tajemnicze zielone oczy i burzę loków... zasypiam.
- Cześć Billy, kiedy wyjeżdżamy?- przywitałam się, będę za nim tęsknić
- Witaj Caro, powinniśmy za pół godziny wyjechać, przed nami długa droga. Jak się czujesz?- widziałam po nim, że robił dobrą minę do złej gry.
- Nawet dobrze, jestem strasznie głodna. W sumie nie mogę się już doczekać, w końcu zacznę nowe życie- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i wzięłam jedną z kanapek.
Po zjedzeniu śniadania i doprawieniu wszystkiego na ostatni guzik, byłam gotowa do drogi. Wzięłam walizkę i zaczęłam kierować się ku wyjściu, ostatni raz odwróciłam się i zerknęłam na dom.. Odruchowo sięgnęłam ręką do mojego naszyjnika. Znieruchomiałam, gdy zauważyłam jego brak. Zerkając w stronę samochodu, szybko podałam rzeczy Billemu i pobiegłam szybko do mojego może i już byłego pokoju. Rozglądając się po pustym pomieszczeniu zrozumiałam, że będę za nim tęsknić. Niektóre z moich wspomnień były piękne. Jak jeszcze moi rodzice nie byli tak zajęci pracą, zajmowali się mną i spędzali tu dużo czasu, na zabawach, lub śmiali się z historii, które zawsze im opowiadałam. Po tym jak tata dostał w pracy awans, to wszystko się skończyło. Nagle usłyszałam ciche stuknięcie czegoś o ziemię. Odwróciłam się zaskoczona. Wzięłam naszyjnik i obróciłam go w dłoni. Był bardzo stary, znalazłam go lata temu na strychu, jeszcze w starym domu. Od tamtej pory miałam go zawsze przy sobie, fascynował mnie, był wyjątkowy. Na długim łańcuszku wisiał pozłacany wisiorek. Nadrążony na nim był rysunek, ledwo widocznej już korony, wokół niej gromadziło się wiele rys. Pamiętam, że gdy pokazałam go mamie jakiś czas później wściekła się. Po moim napadzie histerii na szczęście pozwoliła mi go zatrzymać. Czasem mi się wydawało, że da się go otworzyć, że ma coś w środku, lecz po długich próbach otwarcia go zaprzestałam myślenia o tym. Włożyłam go przez głowę i od razu poczułam się pewnie, pędem nie oglądając się za siebie ruszyłam do samochodu.
Droga ciągnie mi się w nie skączoność, domy powoli zaczęły się zamieniać w lasy i łąki, nie mogłam się na nie napatrzeć.
-Daleko jeszcze?- spytałam patrząc się w horyzont
-Nie, już dojeżdżamy- powiedział Billy z lekkim smutkiem w głosie, nie wiem jak bez niego przeżyję, czy sobie poradzę, czy dogadam się z kuzynką, podobno mieszka sama. Zaprzestałam rozmyśleń, gdy ujrzałam znak informujący o tym, że przekroczyliśmy granicę Holmes Chapel, 'Witaj mój nowy domu' pomyślałam.. Ostatnie co pamiętam to widok znaku, a potem już tylko widzę te tajemnicze zielone oczy i burzę loków... zasypiam.
niedziela, 16 listopada 2014
Prolog
Może nigdy nie byłam grzeczną córusią, może nigdy nie byłam przykładem dla innych dzieci, może nigdy nie zadowalałam moich rodziców. Nigdy nie byłam grzecznym, poważnym i dobrze uczącym się dzieckiem, zawsze byłam inna: pełna życia i miałam niewyparzony język, nie pasowałam na córkę sławnych prawników, może dlatego postanowili wysłać mnie na koniec świata do mojej kuzynki i o mnie zapomnieć, może nigdy im na mnie nie zależało.. nie jestem ideałem i nigdy nie będę, lecz nic z tych rzeczy nie wyjaśnia tego czemu mnie zostawili, i czemu nagle wszystko zaczęło się zmieniać. Nowe miejsce, nowi ludzi, nowe sekrety i tajemnice i .. on. A ja się dowiem o co w tym wszystkim chodzi.
Więc tak to byłby na razie prolog, niedługo powinien pojawić się pierwszy rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba, bo nie będzie to tylko płytka historia o miłości, będzie to domieszka romansu z tajemnicą, która może wszystko zniszczyć..
Więc tak to byłby na razie prolog, niedługo powinien pojawić się pierwszy rozdział, mam nadzieję, że wam się spodoba, bo nie będzie to tylko płytka historia o miłości, będzie to domieszka romansu z tajemnicą, która może wszystko zniszczyć..
Bohaterowie:
Caroline Black 18 lat
Całe życie żyłam w przekonaniu, że wiem kim jestem, że kimś zostanę, że znajdę sobie męża i będę miała dwoje dzieci. Wraz z nowym miejscem straciłam szansę na to wszystko..
Harry Styles 19 lat
Myśleli, że nic nie pamiętam. Po pewnym czasie wspomnienia wróciły. Ja im nie zaufałem i będę sobie za to wdzięczny do końca życia.
Nadia Oliver 27 lat
Od dziecka byłam sama, zawsze czułam pustkę, nigdy obok siebie nie widziałam innego cienia.. Potem coś się stało, wszystko było piękne a nagle pękło, a ja zrozumiałam, że nikomu nie można ufać. Nigdy sobie nie przebaczę, że złamałam tą decyzję.
Allys Bloom 19 lat
Miałam piękne życie, lecz od dawna nic nie czułam. Potrzebowałam tego czegoś. Gdy moje marzenie się spełniło obiecałam sobie, że wskoczę za nie w ogień
Mackenzie Rebecka Bloom 11 lat
11 lat życia. 11 lat samotności. 11 lat bez wypowiedzenia ani jednego słowa. 11 lat bez najmniejszego uśmiechu na mojej twarzy. Po 11 latach to się zmieniło. Byłam szczęśliwa, lecz nawet to zostało mi odebrane.
Zayn Malik 20 lat
To był już koniec.. Poprosiła mnie, nie mogłem odmówić. I zrobię wszystko by dotrzymać obietnicy.
Madison Clark 16 lat
Zostawiłeś mnie i nigdy nie wróciłeś. Nie spytałeś co u mnie, nawet nie zadzwoniłeś.. Trochę się pozmieniało braciszku, teraz Stoimy po przeciwnych stronach barykady.
Jason Danell Birmingham 19 lat
Minęło wiele lat, pewnie mnie nie pamiętasz. To nawet dobrze. To nie twoja wina. Po prosty już taki jestem. Nigdy nie odpuszczam.
Chanell Reymond 18 lat
Dostąpił mnie wielki zaszczyt, ale chyba go sobie odpuszczę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)