poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział XX

Obudził mnie natarczywy dzwonek telefonu, który jakimś cudem znalazł się tuż obok mnie. Przetarłam oczy i zasłoniłam się ręką przed jasnym światłem. Na ekranie pojawiło się imię Alyss. Szczęśliwa, że nic się jej nie stało odebrałam natychmiast.
-Hej.-powiedziałam ziewając.
-Hej!-zapiszczała mi do ucha-Nie uwierzysz co się stało..-podniosłam wzrok i napotkałam Harry'ego opierającego się o poręcz schodów. Był już ubrany, a na jego ustach widniał delikatny uśmiech.
-Śniadanie.-szepnął cicho i na migi wskazał bym zeszła na dół. Pokiwałam głową i wróciłam do rozmowy z przyjaciółką. Nie mogłam się skupić.
-Ty mnie w ogóle słuchasz?-spytała po chwili.
-Co? Ee.. tak. Muszę coś załatwić, oddzwonię do ciebie później, ok?.-rozłączyłam się zanim zdążyła zaprotestować. Rozejrzałam się wokół siebie jednocześnie przypominając sobie zdarzenia sprzed paru godzin. Natychmiast na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Postarałam się zepchnąć wszystkie myśli na bok i powoli zeszłam na dół. Weszłam do łazienki przypominając sobie, że nie mam się w co ubrać. Z nadzieją, że może nie jest tak najgorzej chwyciłam spodnie i przejechałam po nich palcami. Zeschnięte błoto oderwało się zostawiając suche plamy. Przemyłam twarz i lekko przeczesałam włosy. Spojrzałam w lustro i zdziwiłam się, że nie wyglądam tak najgorzej. Chyba jeszcze nigdy w życiu się tak dobrze nie wyspałam.. Co ja gadam? Wciągnęłam rurki postanawiając jak najszybciej znaleźć się w domu by móc je zmienić. Na szczęście bluzka była prawie czysta, więc chociaż z tym nie było problemu. Pojawił się dopiero, gdy zeszłam na dół i stanęłam w przeciągu, chłód owionął mi nagie ramiona. Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do kuchni. Na stole leżał stos kolorowych kanapek, a Harry właśnie kończył robić herbatę. Obrócił się w moim kierunku z uśmiechem na ustach.
-Siadaj i jedz. Zaraz powinniśmy wyjechać.-zrobiłam to o co prosił i usiadłam częstując się jedną z kanapek. W kuchni zapadła nerwowa cisza.Gdy byłam bliska jej przerwania chłopak usiadł przy stole i wziął do ręki kubek z herbatą. Zajęłam się jedzeniem, lecz czując na sobie jego wzrok podniosłam głową. Zauważając to natychmiast się obrócił, ale i tak zdążyłam zobaczyć na jego ustach uśmiech. Oczy mu błyszczały i wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem, popatrzyłam na niego pytająco. Nagle poderwał się i odniósł pełny talerz do zlewu. Zmierzał w kierunku wyjścia. W końcu postanowiłam postawić sprawę jasno. Od rana ciążyła mi na sercu.
-Harry.. ja-przerwałam-To co wczoraj..
-Jasne, nie przejmuj się.. Każdemu się zdarza.
-Ale.. co?-spytałam nic nie rozumiejąc.
-Przygotuj się, zaraz wyjeżdżamy.-powiedział i puścił mi oko. Wyszedł z pokoju z poważną miną, lecz zaraz dobiegł mnie jego śmiech. Jest taki dziwny. Miałam ochotę czymś w niego rzucić. Zrozumiałam, że to co się wczoraj stało nic dla niego nie znaczyło. Sama też postanowiłam o tym zapomnieć.. taak już nawet nie pamiętam.. Wstałam od stołu i odniosłam talerz do zlewu. Wyszłam na dwór i od razu na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Słońce ledwo wznosiło się nad lasem. Było chłodno i było czuć zapach zbliżającej się zimy, mimo, że to dopiero początek października. Zauważyłam chłopaka majstrującego coś przy aucie i podeszłam do niego.
-Co robisz?-spytałam widząc jak intensywnie nad czymś myśli.
-Chyba nie działa..
-Co?
-Samochód..-na mojej twarzy wymalował się strach. Jak my teraz wrócimy do domu?
-Żartuję.. masz, ubierz.-wyciągnął w moim kierunku jakąś bluzę.
-Jak mogłeś?-syknęłam i oparłam się o maskę ignorując go.
-Tak jakoś.. lubię cię złościć.-uśmiechnął się, a na jego policzkach pojawiły się dołeczki.
-Naprawdę fajne hobby..-odparłam sarkastycznie.
-A teraz mogłabyś się przesunąć, bo naprawdę jak chcesz wrócić do domu, to muszę go naprawić.
-Co?!
-To co słyszałaś.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`

Od tamtego dnia minęły dwa tygodnie, po trzech godzinach udało nam się szczęśliwie wrócić do domu nie po zabijając się. Oczywiście nie obyło się bez dogryzania i wszechobecnych iluzji głównie ze strony chłopaka. W każdym razie od tamtego czasu mam spokój, ani razu nie pojawił się w szkole. Carter mówił, że podobno jest chory, chociaż chyba sam w to nie wierzył. Co dziwne, bo wydawało mi się, że są przyjaciółmi. Allys zaczęła się już oficjalnie spotykać z Zaynem, przez co cały czas jest nieobecna duchem. Ogólnie trochę dziwnie się zachowuje, ale ani razu nie chciała mi tego wyjaśnić. Gdy o to pytałam zawsze się wkurzała i zmieniała temat. Dom miałam przez cały tydzień tylko dla siebie, Nadia wyjechała w sobie tylko znanych sprawach zawodowych. Jedynym plusem jest to, że postanowiłam wziąć się za siebie i codziennie rano biegałam po okolicy. Pozwalało mi to nie myśleć, co bardzo mi pasowało. Przynosiło chwile wytchnienia. Teraz szłam do szkoły szczelnie zakrywając się szalikiem, od paru dni nastąpiło silne zepsucie pogody i nieprzerwanie trwa wichura. Drzewa, które do tej pory nie pozbyły się liści, są już kompletnie nagie. W oddali zamigotał mi stary ceglany budynek, a ja szczęśliwa odetchnęłam z ulgą. Już jutro jedziemy do Londynu. Nie cieszę się tylko z powodu czekających nas wrażeń, ale również dlatego, że może uda mi się wyrwać i spotkać z rodzicami. Ciężka nauka się opłaciła, trochę szkoda, że Alyss nie będzie razem ze mną, ale trudno. Za chwilę miało się zacząć ostatnie spotkanie informacyjne, na którym mamy dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Rano obudziło mnie wołanie Nadii, która wczoraj wieczorem wróciła do domu. Pomogła mi się spakować i życzyła powodzenia. Nawet nie zdziwiło mnie to, że na początku nie chciała mi nawet pozwolić jechać. Potem ktoś do niej zadzwonił i nagle zmieniła zdanie. Zbiegłam na dół i szybko pochłonęłam całe śniadanie. Buchałam entuzjazmem. Dokończyłam ostatnie przygotowania i pół godziny później stałam przed autobusem, czekając na pojawienie się reszty uczniów. Na początku myślałam, że jestem sama, lecz po chwili z autobusu wyłonił się młody mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Był wysoki, z czarnymi włosami i co niepokojące z tego samego koloru oczami. Popatrzył na mnie przez zmrużone powieki, lecz po chwili jakby dostając olśnienia posłał mi delikatny uśmiech.
-Dzień dobry-powiedziałam nie pewnie.-Pan jest jednym z opiekunów?-spytałam cicho, na co pokiwał głową.
-Tak, i nie mogę się już doczekać, jak będziemy na miejscu. Pierwszy raz sam zająłem się zorganizowaniem tego wszystkiego.
-Pan nie uczył w naszej szkole?
-Nie, ale..-przerwał mu kierowca, który właśnie wysiadł z autobusu.-Przepraszam cię na chwilę-powiedział i odszedł w jego kierunku. Powoli uczniowie zaczęli się schodzić, a ja w końcu skorzystałam z okazji i podeszłam do mojego wcześniejszego rozmówcy.
-Ja chciałam zapytać..Na planie nie było to zapisane, ale czy będzie możliwość wyjścia z hotelu? Chciałabym odwiedzić koleżankę.-spytałam, rezygnując z mówienia o moim prawdziwym celu. Coś w środku podpowiadało mi, że to nie byłby najlepszy pomysł. Mężczyzna zamyślił się i spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Mieszkałaś wcześniej w Londynie, tak?-pokiwałam głową-Zobaczę co da się zrobić.-odpowiedział i niepokojąco szybko zniknął w tłumie ludzi. Po piętnastu minutach zajęliśmy miejsca, powoli ruszając. Serce biło mi nadzwyczajnie szybko. Koło mnie usiadła jakaś dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam. Spróbowałam się przywitać, lecz mnie zignorowała. Westchnęłam i wzięłam się za czytanie dawno kupionej już książki. Po chwili odłożyłam ją, bo i tak nic z niej nie zrozumiałam. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Nagle pojazd zatrzymał się a ja gwałtownie wstałam o mało nie skręcając kostki. Na dworze było już ciemno, musiałam usnąć. Ale.. zaraz.. droga miała trwać góra trzy godziny.. jak to.. jak to możliwe, że nastała już noc?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Autobus zatrzymał się, a ja wszedłem do środka próbując nie przewrócić się w ciemnościach. Nawet nie starałem się być cicho, wiedziałem , że nikt mnie nie zauważy. To niemożliwe. Podszedłem do jednego z chłopaków zwalając mu czapkę, nawet się nie ruszył. Roześmiałem się. W końcu w ciemnościach zamajaczył mi mój cel. Podszedłem do śpiącej dziewczyny i wyciągnąłem rękę w kierunku jej szyi. Nagle jej oczy otworzyły się, a ona spojrzała na mnie oczami pełnymi strachu. Cholera.

___________________________________________________________________________
Heeej, jak na razie podoba wam się ta historia? Zapraszam do komentowania i wyrażania opinii :))) Wow.. już dwadzieścia rozdziałów.. :**

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział XIX

        Na twarzy chłopaka pojawił się niepewny uśmiech, lecz widziałam ile myśli kłębi się w jego głowie. Niepewna rozejrzałam się wokół siebie, a moje serce zabiło mocniej. Zanim zdążyłam bardziej się zastanowić, moje ciało zareagowało i delikatnie dotknęłam jego wystawionej dłoni. Pociągnął mnie lekko w swoim kierunku, a ja starając się najdalej jak to możliwe od niego umościłam się na łóżku. Przez chwilę okręcałam się na różne strony, aż w końcu chłopak wybuchł śmiechem.
-Wstań.-zrobiłam to o co prosił, a on w tym czasie odciągnął kołdrę na bok robiąc mi tym samym miejsce-Teraz chodź.-usiadłam i delikatnie położyłam się obok jednocześnie przykrywając pościelą. Spróbowałam zamknąć oczy, jednocześnie nie oglądając się na chłopaka. Wręcz czułam jego uśmiech. W tym samym momencie poczułam jego zimne ręce oplatające się wokół mojej talii. Pociągnął mnie do siebie i po chwili leżałam oparta na jego torsie, a jego ręka spoczywała na moim ramieniu.
-Tak będzie nam cieplej.-powiedział uśmiechając się szeroko. Wcześniej nie zauważyłam, że w pokoju nie ma ogrzewania. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Wiedziałam, że policzki mam całe czerwone.
-Możesz zgasić światło?-powiedziałam z nadzieją nie patrząc na Harry'ego. Znowu się zaśmiał.
-No nie wiem, nie wiem.-odburknął sarkastycznie, lecz po chwili spełnił moją prośbę.
Przymknęłam powieki, wsłuchując się w ciche bicie jego serca. Gdy byłam na granicy snu i jawy poczułam na włosach czyjąś rękę, słyszałam jakieś niewyraźne szmery. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka. Szybko wziął ode mnie dłoń i udawał, że śpi. Westchnęłam i zrobiłam to samo.
Obudziło mnie poruszenie pode mną. Zmrużyłam powieki i oglądnęłam się wokół siebie. Nadal panowała ciemność, a ja przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem.
-Nie śpisz?-usłyszałam głos Harry'ego przy swoim uchu i podskoczyłam zaskoczona. Co dziwne nie zaśmiał się, tylko nadal wpatrywał się we mnie poważnym wzrokiem. Podniósł dłoń, lecz zaraz ją opuścił. Jego oczy świeciły w ciemnościach. W końcu chwycił mnie delikatnie i pociągnął znowu do siebie. Jego serce biło teraz w szybszym tempie. Spróbowałam oddychać spokojnie. W pewnym momencie jego dłoń spotkała się z moją. Uraczyło mnie bijące od niej ciepło. Niepewnie splótł nasze palce.
-Możesz mi powiedzieć dlaczego płakałaś?-jego delikatny głos przeciął ciszę, wzdrygnęłam się. Pogładził mnie po ręce. Spojrzałam na niego wystraszona.
-Jak.. jak wróciłam od ciebie poszłam od razu do domu.. Gdy miałam już wejść, usłyszałam jakieś głosy..Na..Nadia mówiła, że.. że nie mam do czego wracać..i..-Harry przysunął mnie jeszcze bliżej siebie i delikatnie pogładził po włosach.-I ja.. mi się wydaje.. Boję się, że coś im się stało.-nawet nie zauważyłam, kiedy w moich oczach pojawiły łzy-Nigdy.. nigdy nie miałam z nimi naj..najlepszego kontaktu.. ale, ale.. jak sobie pomyślę, że..-chłopak delikatnie starł łzy z mojej twarzy i przytulił mnie do swojego boku. Kompletnie rozklejona płakałam w jego nagie ciało.-Ja.. ja ich kocham.-powiedziałam drżącym głosem.
-Wiem.. wiem.. Cii.-powiedział tuż przy moim uchu. Nie pewnie pocałował mnie w czoło i spojrzał przed siebie coś mrucząc do siebie. Zbliżył twarz do mojej głowy i dodał jakby nie mówiąc do mnie.
-Pomogę.. pomogę ci ich znaleźć.-powiedział, a ja chrząkając lekko pokiwałam głową. Potem jakby myślał, że już śpię dodał cichym głosem.
-Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.-obiecał pełnym wrażeń głosem.-Nikomu.-dodał głośniej.
-Harry?-podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka mokrymi oczami.-Dziękuję.-powiedziałam i wtuliłam się bardziej wciągając jego zapach. Mieszanka wody kolońskiej i czegoś, czego nie mogłam rozpoznać.
-Nie ma za co mała..-drgnęłam na to jak do mnie powiedział, lecz on jakby tego nie zauważył-Nie ma za co..-westchnął i wziął moją twarz w swoje wielkie dłonie.-Ale musisz mi coś obiecać.-pokiwałam głową.-Obiecaj mi, że nie wmieszasz się w kłopoty.. a także że będziesz na siebie uważać..obiecaj też, że jak gdyby coś.. zawsze do mnie przyjdziesz.. A na koniec najważniejsze obiecaj, że mi zaufasz.-podniósł moją twarz tak, że teraz znajdowała się na równym poziomie z jego. Z mocno bijącym sercem lekko kiwnęłam głową.
-Obiecaj.-powiedział ostrzej i starł ostatnie łzy pałętające się po mojej twarzy.
-Obiecuję.-powiedziałam najwyraźniej jak mogłam, jednocześnie zaglądając w jego oczy. Tęczówki miał wyraźnie powiększone. Chłopak przełknął głośno ślinę. Po uczuciach malujących się na jego twarzy, wiedziałam, że toczy jakąś wewnętrzną walkę.
-Możesz..-przerwałam, a on nie tracąc ani chwili przycisnął swoje usta do moich. W pierwszej chwili odskoczyłam zaskoczona, lecz po chwili lekko rozchylając wargi oddałam pocałunek. Harry westchnął uszczęśliwiony uśmiechając się. Wplotłam dłonie w jego włosy i lekko pociągnęłam. Chłopak wzmocnił pocałunek i w jednej chwili przewinął nas tak, że teraz ja znajdowałam się pod nim. Bałam się, że serce wyskoczy mi z piersi. Wtem jego usta przeniosły się na moją szyję, a ja mocno wciągnęłam powietrze.
Nagle poczułam pieczenie, a on zjechał niżej pozostawiając na ramieniu mokre ślady. Po chwili znowu natrafił na moje usta, lekko przygryzając mi wargę. Pocałunki stały się czulsze, a on dłońmi badał moją twarz. Nie mogłam się nadziwić miękkości jego ust i pragnęłam więcej. Pocałował mnie ostatni raz i biorąc mnie w ramiona tulił do siebie. Delikatnie głaskał mnie po włosach, oboje oddychaliśmy ciężko, lecz po chwili zaczęłam się uspokajać. Nie wiem ile trwaliśmy w tej pozycji, gdy z dołu dobiegły jakieś hałasy. Zanim zdążyłam zareagować usnęłam w ramionach Harry'ego szczęśliwa jak nigdy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Alyss~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Położyłam ostatnią miskę na stole przyglądając się temu wszystkiemu z zadowoleniem. Ciężka praca się opłaciła. Kolacja mieniła się kolorami i już wiedziałam, że będzie świetnie smakować.
Dzisiejszy dzień spędziłam z Zaynem i nawet nie wiedziałam, że może być tak świetnie. Chłopak był bardzo zabawny i opiekuńczy. Jestem mu bardzo wdzięczna za to co dla mnie zrobił. Z tego co opowiadał zobaczył mnie na imprezie i wziął do siebie. Nic nie pamiętam, lecz bardzo się cieszę, że tam był, bo po pijanemu to wszystko mogło się źle skończyć. Jedynie martwię się o Caroline, od wczoraj jej nie widziałam.. Zayn powiedział, że podobno Nadia po nią przyjechała, lecz niezbyt w to wierzyłam. Z tego co mówił Carter widział, ją ostatni raz w barze, jak po chwili odjeżdżała z Harrym. Nie wiedziałam komu wierzyć.. ta druga opcja wydawała mi się nie możliwa. Z tego co zauważyłam nie darzą się zbytnią przyjaźnią.. chociaż w sumie przeciwieństwa się przyciągają.  W każdym razie straciłam na telefony do niej minimum połowę pieniędzy na koncie. Poprawiłam sukienkę, którą chłopak nie tak dawno podarował mi w prezencie i najciszej jak umiałam weszłam po schodach na drugie piętro. Miałam nadzieję, że uda mi się go wystraszyć. Bez problemu trafiłam do jego pokoju. Otworzyłam lekko drzwi, mając nadzieję, że nie zaskrzypią i zamarłam z uśmiechem na ustach. Zayn nerwowo chodził po pokoju rozmawiając z kimś przez telefon.
-Jak to?-prawie krzyknął-Miałeś jej pilnować, do cholery.. Co z nią?-przysiadł na łóżku kręcąc głową.
Na słowa usłyszane w słuchawce wciągnął powietrze.
-Gdzie?-powiedział twardo. Po chwili wziął długopis i zapisał coś na kartce.
-Zaraz tam będę. Przyrzekam, jeśli coś pójdzie nie tak, to nie chcę być w twojej skórze.-chłopak podszedł do wentylatora i oderwał pokrywę. Wyjął coś z niej podchodząc do szafy. Nie zdążyłam zatkać ust, zanim wydostał się z nich krzyk. Zayn obrócił się w moim kierunku z bronią w dłoni.



______________________________________________________________

Hejka.. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Muszę przyznać się na początku miał być kompletnie inny lecz mnie troszeczkę poniosło.. ;))) Każdego kto to czyta proszę o komentarz, bardzo motywują do pisania xx

środa, 18 marca 2015

Rozdział XVIII

Nagle z dołu dobiegł czyjś krzyk, a ja z wielką siłą uderzyłam w głowę Harry'ego. Czułam, że powoli na moje policzki wpływa rumieniec i skarciłam się za to w myślach. Chłopak stał przede mną z zakłopotaną miną, lecz w jednej chwili jakby się otrząsnął.
-Chodź, zaprowadzę cię do pokoju.. Przebierz się, a ja sprawdzę co się dzieje.-właśnie w tym momencie zauważyłam, że jestem cała w błocie. Wzięłam od niego torbę z rzeczami i ruszyłam za nim do pokoju. Przepuścił mnie w drzwiach, a sam zszedł schodami na dół. Dopiero teraz doszło do mnie to, co prawie stało się w łazience. Walnęłam się otwartą dłonią w czoło, jak mogę być taka głupia, dopiero co gonił nas jakiś..
-Wow..-tylko tyle udało mi się z siebie wydusić. Stałam w wielkiej sypialni, trzy razy większej od tej, którą jeszcze miałam w starym domu. Ściany pomalowane na czarno idealnie kontrastowały z wielkim łożem położonym w centralnym miejscu pokoju. Po drugiej stronie znajdowała się tego samego koloru komoda, a obok niej półka wypełniona książkami. Przyjrzałam się jej z bliska, i westchnęłam nie rozpoznając żadnego z tytułów. Naprzeciwko wielkiego okna znajdowały się drzwi, które niestety były zamknięte. Położyłam na łóżku torbę i wysypałam wszystkie jej wnętrzności na pościel. Nie znajdując niczego w "swoim rozmiarze" zrezygnowana postanowiłam sprawdzić w szafie. Ubrania zdążyły mi już przemoknąć. Pociągnęłam za uchwyt, lecz za nic nie chciał mi ulec. Obróciłam się w kierunku łóżka i wzdychając sięgnęłam po jeden z podkoszulków. Po oględzinach stwierdziłam, że może nie będzie taki najgorszy. Ruszyłam w kierunku łazienki w drzwiach o mało nie wpadając na chłopaka. Spojrzał na mnie zakłopotany. Staliśmy przez chwilę w ciszy, a Harry wpatrywał się w moją twarz w zamyśleniu. W końcu postanowiłam to przerwać.
-I?-spytałam
-Co?
-Byłeś..
-A tak, tak.. Nie martw się wszystko w porządku. Jakiś pies pałętał się pod domem.-przerwał mi
-Chociaż to..-chrząknęłam zerkając na chłopaka-Przepuścisz mnie?-posłał mi niepewny uśmiech i odsunął się. Intuicyjnie skierowałam się do najbliższych drzwi, mając nadzieję, że znajdę tam łazienkę. Gdy dotykałam klamki za mną rozległ się głos Harry'ego.
-Wykąp się i przyjdź na dół. Zrobię coś do jedzenia.-pokiwałam głową i weszłam do środka. Przyjrzałam się w lustrze swojej twarzy i otworzyłam najbliższą szafkę oczekując, że znajdę coś co będę mogła wykorzystać do zrobienia opatrunku. Osratecznie w jakimś zakurzonym pódełku zobaczyłam coś na wzór plastra. Przykleiłam w miejscu przecięcia wcześniej obmywając je wodą. Ściągnęłam przemoczone ubrania i weszłam pod prowizoryczny prysznic. Po paru minutach w końcu udało mi się ustawić go na dobrą temperaturę. Odpuściłam sobie mycie włosów. Po kąpieli wyszłam i przetarłam się jednym z ręczników, nie zwracając uwagi na jego niezbyt przyjemny zapach. Ubrałam bieliznę i koszulkę od chłopaka. Czarny podkoszulek sięgał mi do połowy ud. Sięgnęłam po moje dżinsy przejeżdżając po nich ręką. Na dłoniach zostały mi kawałki wilgotnego błota. Zerknęłam w swoje odbicie, wyglądałam okropnie. Przeczesałam włosy ręką i uważając na schodach, cicho weszłam do salonu. Z drzwi znajdujących się za mną dochodziły brzęki naczyń, ruszyłam w ich kierunku. Z całej siły popchnęłam je i o mało nie upadając znalazłam się w kuchni. Stanęłam na zimnych płytkach i rozejrzałam się po wnętrzu. W końcu zauważyłam stojącego w kącie Harry'ego, który kroił coś przy blacie. Obrócił się w moją stronę mierząc mnie wzrokiem, nie przestawał jednocześnie wykonywania swojego zajęcia. Nagle do moich uszu dobiegł syk, a jego palec powędrował do ust. Podeszłam do niego zerkając mu przez ramię.
-Sorry, nie zostałem uprzedzony, że będę musiał zabrać cię ze sobą.-zerknął wymownie na mój strój
-Było mnie nie śledzić-odbąknęłam i oparłam się o blat. Chłopak odwrócił się i podał mi talerze. Postawiłam je na stole. Nagle doszedł do mnie smakowity zapach jajecznicy, która już po chwili była gotowa. Co zadziwiające wyglądała znakomicie.
-Nie zatrułeś jej?-spytałam pół żartem
-Nie-uciął-Jedz, a ja idę wziąć prysznic.-Harry skierował się ku wyjściu.
-A ty.. nie jesz?
-Nie jestem głodny, zjem później.
Zostałam w kuchni sama i ostrożnie zbliżyłam do ust widelec. Zamrugałam zdziwiona, nie będąc pewna czy ona serio jest taka pyszna, czy tylko mi się wydaje. W parę sekund całkowicie ją pochłonęłam. Siedziałam bezmyślnie kiwając się na krześle i myśląc nad swoim życiem. Za każdym razem, gdy próbowałam zapomnieć o tym wszystkim, pojawiało się coś co mi na to nie pozwalało. Od czasu, do czasu też zastanawiam się nad powrotem do Londynu, lecz jakaś tajemnicza siła nie chciała mnie stąd wypuścić. Czuję się czasem, jakby całe moje wcześniejsze życie było kłamstwem.. jakby gdzieś.. gdzieś blisko mnie czaiło się coś niezwykłego, czy magicznego.
-Caroline?-Harry stanął nade mną i przypatrywał się wyżłobieniu nad moją głową. Po jego ciele spływały krople wody, a włosy potargane były na wszystkie strony. Nie miał koszulki, a jedynie szare spodnie od dresu. Na moje nieszczęście chyba zauważył, że się w niego wpatruję, bo odwrócił moją uwagę cicho chrząkając. Moja twarz spłynęła rumieńcem, na co odwróciłam głowę w stronę ściany. Niestety co musiałam przyznać wyglądał bardzo seksownie.. Nie myśląc pacnęłam się z całej siły w czoło. Przeklnęłam czując ostry ból. Jeśli nie przed chwilą, to teraz już na pewno byłam czerwona jak burak. Chłopak zaśmiał się cicho jeszcze bardziej mnie wkurzając. Wysiliłam się na uśmiech.
-Ta jajecznica była wyśmienita. Kto nauczył cię tak gotować?-spytałam próbując odwrócić od siebie jego uwagę.
-Queris..em.. ciotka.-przerwał i odwrócił się zakłopotany. Gdy miałam go spytać, czy coś się stało spojrzał na mnie chłodno.
-Jest już późno. Powinnaś iść spać, jutro czeka nas długa droga.
-Długa?-powtórzyłam machinalnie
-Wiesz, gdzie masz pokój? Ja muszę coś jeszcze załatwić.
-Co?-powiedziałam zaciekawiona, lecz już go nie było. Dziwne. Włożyłam naczynia do zlewu i ziewając weszłam po schodach na górę. Nie zwracałam uwagi na nic co działo się wokół mnie weszłam do pokoju. Zrobiłam się strasznie senna i nie zawracając sobie głowy gaszeniem światła padłam na łóżko.


Obudziłam się nie zdając sobie sprawy, gdzie jestem. Wokół mnie panował mrok. W końcu zrozumiałam co przerwało mój sen. Z bliżej nieokreślonego kierunku dobiegały czyjeś krzyki. Zerwałam się z łóżka wystraszona jednocześnie przypominając sobie o miejscu mojego pobytu. W ciemnościach wymacałam klamkę i wyszłam na korytarz. Strach przejął kontrolę nad moim umysłem. Usłyszałam trzask upadającego szkła. Niewidzialna siła popchnęła mnie w kierunku drzwi, z których dobiegały hałasy. Gdy dotknęłam klucza, przez moje ciało przepłynął prąd. Momentalnie odskoczyłam minimum metr do tyłu. Rozejrzałam się wokół siebie, lecz nie zauważając nic niepokojącego ponowiłam próbę. Tym razem przekroczyłam próg bez żadnych przeszkód. Znalazłam się w pokoju, który pogrążony był w egipskich ciemnościach. Nie mogłam wyróżnić żadnego ze kształtów. Asekurując się rękami wpadłam na coś co przypominało schody. Ostrożnie weszłam na pierwszy stopień, a niepokojące odgłosy uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Przemogłam strach i znalazłam się w pokoju ze zniżonym sufitem, z początku przypominającym strych. Zapełniony był różnymi papierami i porozrzucanymi ciuchami. Dopiero po chwili zauważyłam miotającego się na łóżku Harry'ego. Z moich ust wydobył się cichy pisk. Ostrożnie podeszłam do miejsca, obok którego lekko świeciła się mała lampka nocna.
-Nie.. nie idź...nie zostawiaj mnie.-z ust chłopaka zaczęły wydobywać się pojedyncze słowa, a mnie zmroziło. Nie wiedząc co zrobić cicho do niego podeszłam i zaczęłam potrząsać nim za ramię. Po jego czole spływały stróżki potu, a on zaczął krzyczeć coś niezrozumiale. Krzyknęłam głośno jego imię, i pociągnęłam z całej siły za ramię. Ciężko oddychając jego oczy otworzyły się ukazując mocno powiększone tęczówki. Patrzył na mnie przerażony. Usiadłam obok niego ostrożnie go obejmując mając nadzieję, że to go uspokoi. Z jego twarzy zaczął znikać strach. Popchnęłam go każąc mu się położyć. A sama usadowiłam się obok niego. Nie obchodziło mnie co ktokolwiek może sobie pomyśleć, w tej chwili obchodził mnie tylko on i strach, który powoli ustępował niedowierzaniu. Zastanawiałam się co mogło to wszystko spowodować. Jego oddech powoli unormował się i spojrzał na mnie pytająco.
-Chcesz o tym porozmawiać?-spytałam, nie wiedząc co innego mogłabym powiedzieć. Spojrzał na mnie kpiąco i obrócił się kończąc to wszystko.-Jak chcesz.-powiedziałam i wstałam z łóżka kierując się ku wyjściu. Skłamałabym nie mówiąc, że trochę się zawiodłam. Nagle poczułam na mojej dłoni delikatny dotyk. Obróciłam się, a usta chłopaka ułożyły się w jedno słowo.
-Zostań-powiedział cicho. Nie będąc pewna czy się nie przesłyszałam spojrzałam na twarz pełną sprzecznych emocji. Rozdarta obróciłam się w kierunku schodów. Podświadomie czułam,  że moja zgoda oznaczałaby o wiele więcej, a od tego jednego wyrazu zależały całe nasze życie.



_________________________________________________________________________________
Heeeejka :* Jak się podobał rozdział? Zapraszam do komentowania. :)))

środa, 11 marca 2015

Rozdział XVII

__________________________________8 lat temu_______________________________________
Obudziła mnie cicha rozmowa z pokoju obok. Przytuliłam bardziej misia i zamknęłam oczy, starając się nie podsłuchiwać. Wsłuchałam się w tykanie wskazówek zegara. Gdy doliczyłam do stu, drzwi do mojego pokoju otwarły się i stanęła w nich moja mama. W jej oczach lśniły łzy. Bardzo rzadko zdarzało się by płakała, dlatego od razu wiedziałam, że stało się coś strasznego. Trzymając misia wstałam z łóżka, a ona wzięła mnie w ramiona.
-Reb..kochanie-słyszałam jak szepcze przy moim uchu, głos jej drżał. Odsunęła mnie od siebie i popatrzyła w oczy.-Pamiętasz ciocię Natalie?-pokiwałam lekko głową-A pamiętasz jej córeczkę? Tak świetnie się razem bawiłyście. Teraz zostawię cię z wujkiem i razem pojedziecie do cioci.-spojrzałam na nią, a w moich oczach pojawiły się łzy, które moja mama wytarła opuszkami palców. Po chwili znowu wzięła mnie w ramiona.
-Już czas.-za nami rozległ się męski głos, którego nigdy dotąd nie słyszałam.
-Znajdę cię, rozumiesz? Niedługo się zobaczymy. Wtedy..wtedy ja, ty.. i.. będziemy razem. Wszyscy będziemy razem.- kolejny raz jej ciałem wstrząsnął szloch i w tym samym czasie poczułam dojmującą pustkę. Ostatni raz spojrzałam w jej oczy. Zniknęła, a ja już nic nie czułam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Caroline, obudź się.-z ciemności wyłowiła się twarz kobiety, miała długie brązowe włosy i oczy z których biło naturalne ciepło. Uśmiechnęła się i wyciągnęła w moim kierunku dłoń. Zrobiłam to samo i, gdy do zetknięcia brakowały już milimetry poczułam jak ktoś ciągnie mnie w drugą stronę.
-Słyszysz mnie? Wstawaj.-otworzyłam oczy do połowy i zamknęłam je natychmiast czując wielki ból. Moja głowa rozpadała się na tysiące kawałeczków. Poczułam koło siebie czyjąś obecność i momentalnie podniosłam się napotykając na swojej drodze twardą przeszkodę.
-Leż.-usłyszałam przy swoim uchu głos Harry'ego. Podskoczyłam waląc głową w coś twardego. Obróciłam się i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że znajduje się na tylnym siedzeniu samochodu.
-Co? Gdzie ja jestem? Co się stało?-z moich ust wyleciał potok słów, wystraszona sięgnęłam do drzwi, ale były zamknięte. Na twarzy chłopaka pojawił się cień uśmiechu, który znikł natychmiast po zerknięciu nad moje ramię.
-Cholera-Harry obrócił się i przeklinając uruchomił samochód. Auto ruszyło z głośnym piskiem, zdenerwowana obróciłam się za siebie. Był to idealny moment by zauważyć czarny pojazd wyjeżdżający zza zakrętu. Z trudem wyprostowałam się na siedzeniu, a wtedy prędkość wbiła mnie w siedzenia.
-Zapnij pasy.-krzyknął chłopak w moim kierunku, zrobiłam co kazał i spojrzałam w tylną szybę. Czarny samochód z każdą sekundą niebezpiecznie zbliżał się do nas. Wytężyłam wzrok próbując dojrzeć twarz kierowcy. Niestety na nic. W  głowie czułam pustkę, nie wiedziałam co się stało. Harry przeklinając sięgnął pod siedzenie i wyciągnął spod niej broń. Wydałam z siebie cichy krzyk, czując przypływ wspomnień. Złapałam się siedzenia i spróbowałam spokojnie oddychać, samochód był już tylko parę metrów za nami. Chłopak otworzył okno siłując się z kierownicą. Nagle nastąpił głośny huk i poczułam jak coś wali w nas z wielką siłą. Nagle poleciałam do przodu waląc głową w przednie siedzenie.
Przez chwilę zupełnie nic nie widziałam, lecz gdy znikły mroczki poczułam silny ból w okolicach czoła. Złapałam się za nie ręką i pisnęłam widząc na palcach krew. Harry oddychał ciężko, znad maski unosił się dym. Obrócił się do mnie i popatrzył ze strachem na twarzy. Ból nasilił się ze zdwojoną siłą, a ja zatopiłam się w mroku.
Gdy się obudziłam nie wiedziałam gdzie jestem. W ciemnościach rozpoznałam zarysy samochodu. Przypominając sobie powoli zdarzenia, które miały miejsce poderwałam się i rozejrzałam za drogą ucieczki. Moje ciało pulsowało od bólu, a ja uświadomiłam sobie, że jestem sama. Sięgnęłam do klamki mając wielką nadzieję, że będzie otwarta. Niestety nie.
-Cholera-rozglądnęłam się szukając czegoś, czym można by rozbić szybę, gdy usłyszałam zbliżające się kroki. Nie zastanawiając się co zrobić przymknęłam oczy. Ktoś otworzył drzwi i do środka wleciało zimne i orzeźwiające powietrze. Poczułam jak ktoś mnie łapie w talii i wyciąga z samochodu. Widząc szansę ucieczki natychmiast otwarłam oczy i zaczęłam się wyrywać.
-Nie ruszaj się-usłyszałam przy swojej twarzy ochrypły głos  Harry'ego, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
-Puść mnie.-krzyknęłam i spróbowałam sama stanąć no nogach.
-Uspokój się, nic ci nie zrobię-powiedział opuszczając mnie na ziemię. Odsunął się dając mi miejsce do ucieczki, lecz nie wiedzieć czemu dalej stałam w miejscu wpatrując się w niego.
-Po co ci broń?-spytałam, patrząc na niego spod zmrużonych powiek
-Bardzo dobre pytanie. Jak widzisz się przydała, a teraz chodź.-pociągnął mnie za ramię w swoją stronę.
-Gdzie?-chłopak wskazał na znajdujący się za nim budynek, który ledwo wyróżniał się w ciemnościach. Szerze to bardziej przypominał ruinę, niż dom. Na jednej ścian widniał napis "Grozi zawaleniem, nie zbliżać się". Harry jakby wiedząc na co patrzę dodał-Nie, to tak tylko, by nikt się tu nie kręcił.
-Nigdzie nie idę.-powiedziałam stanowczo kręcąc głową.
-Posłuchaj: albo pójdziesz ze mną i zostaniesz tu do rana, albo czeka cię całonocna wędrówka na piechotę do domu.-słysząc to popatrzyłam na niego i z dumnie uniesioną głową ruszyłam w kierunku drogi. Dobiegł mnie śmiech Harry'ego.
-Wiesz, że idziesz w złą stronę?-powiedział ze śmiechem. Fuknęłam na niego i odwróciłam się wdeptując w coś miękkiego, po chwili leżałam na ziemi próbując powstrzymać się przed rzuceniem na chłopaka. Podszedł do mnie powolnym krokiem i ominął kierując się do samochodu. Wstałam trzymając się za głowę.
-Au.. gdzie idziesz?-spytałam chłopaka ziewając, nagle zachciało mi się spać. Harry uśmiechnął się.
-Po rzeczy.-otworzył bagażnik i wyciągnął z niego jakąś torbę.-Idziemy?
-Nie. Nie dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnisz.-powiedziałam stanowczo i zatrzymałam się.
-A co chcesz wiedzieć?
-Najpierw co to był za facet.
-Em.. były kolega.
-To chyba zbytnio się  nie lubicie.-powiedziałam sarkastycznie.
-No nie.-Harry odwrócił się i zniknął w ciemnościach. Zastanawiałam się, czy serio mówił o odległości dzielącej nas od domu. Wahając się ruszyłam za nim, nic się przecież nie stanie, a może się czegoś dowiem. Stanęłam przy budynku i czekałam, aż chłopak w końcu otworzy drzwi. Przepuścił mnie i weszłam do środka. Po chwili pomieszczenie wypełniło  się światłem.
-Witamy w naszych skromnych progach.-powiedział, a ja rozejrzałam się po wnętrzu
-Wow..-tylko tyle udało mi się wykrztusić. Staliśmy w wielkim salonie, podłoga była przyozdobiona wielkim dywanem, a na każdej ze ścian wisiało parę gitar. W samym centrum znajdował się plazmowy telewizor, a obok niego stół do bilardu. Obok były drzwi jak podejrzewam do kuchni.
-Ty tu mieszkasz?-spytałam
-Nie, to dom mojego kolegi.. Często go nie ma, więc jest to taki hotel tymczasowy.-Harry podniósł wzrok i spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem-Chodź, trzeba to przemyć.-właśnie w tej chwili poczułam piekące pulsowanie. Ruszył w kierunku drzwi, a ja nie wiedząc co zrobić podążyłam za nim. Trochę się pomyliłam, bo zamiast kuchni zastałam duży hol, na którego końcu mieściły się już trochę nadużyte schody.
-Jesteś pewny, że się nie zawalą?-spytałam niepewnie.
-Oczywiście, że nie.-Harry dla udowodnienia chwycił za wystający koniec barierki i zaczął nim potrząsać-Widzisz nic się nie stało-powiedział i popatrzył na mnie dziwnie, gdy ja w tym czasie zwijałam się ze śmiechu. Wskazałam na jego rękę, w której pozostał kawałek drewna. Harry roześmiał się, a na jego twarzy pojawiły się dołeczki. Pierwszy raz widzę by śmiał się tak naprawdę, a nie sztucznie jak zwykle. Minęłam go i z wysoko uniesioną górę zaczęłam się piąć po schodach. Z moich ust wydostał się krzyk, a ja wylądowałam w ramionach Harry'ego z cudem unikając zderzenia z ziemią.
-Mówiłeś, że są bezpieczne-powiedziałam z wyrzutem.
-Nie przypominam sobie..-pomimo moich sprzeciwów wziął mnie na ręce i wniósł na górę. Znaleźliśmy się w długim i ciemnym korytarzu. Harry błądząc otworzył któreś ze drzwi i posadził mnie na blacie. Rozejrzałam się, choć tak jak myślałam znaleźliśmy się w łazience. Chociaż, nie jestem pewna, czy można ją tak nazwać.. Nagle poczułam ostre pieczenie i odskoczyłam na bok. Harry z gazikiem w ręce popatrzył na mnie jakbym była dzieckiem i teatralnie westchnął. Przejrzałam się w lustrze i szybko odwróciłam wzrok, po prawej stronie czoła widniała okropna rana, z której na szczęście już nie sączyła się krew.
-Siadaj.-powiedział Harry. Zrobiłam co prosił, lecz gdy jego ręka zbliżyła się do rany odepchnęłam go.
-Co?-spytał
-Daj, sama to zrobię.-powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu.
-Nie.
-Tak. Daj mi to.-rozkazałam i wstałam próbując mu wyrwać wacik. Podniósł go do góry, a ja prychnęłam wkurzona.
-Proszę cię, usiądź.-westchnęłam i przystanęłam kiwając głową. Na jego twarzy zagościł uśmiech ulgi.
Na przekór jemu, gdy przyłożył gazik do rany, pociągnęłam go za rękę wyrywając jej zawartość. Nagle jego twarz znalazła się milimetry od mojej. Czułam na ustach jego ciepły oddech Spojrzałam w górę i napotkałam duże zielone oczy, w których znajdowały się białe plamki, których wcześniej nie zauważyłam. Moje serce zaczęło szybciej bić, gdy jego usta niebezpiecznie zbliżyły się do moich.


___________________________________________________________________________

Heeej <3 Jak się podobał rozdział ? :)) Zapraszam do komentowania :}}

Liebster Award

Bardzo dziękuję za nominację autorce: http://one-love-mrshazza.blogspot.com/

Pytania:
1.Jak masz na imię?
Kasia :))
2.Należysz do jakiś fandomów?
Directione
3.Ulubiony serial?
Pretty Little Liars
4.Ulubiona książka?
Hm.. chyba wszystkie części ,,Dotyku Julii" i ,,Czerwona królowa''
5.Ulubiona piosenka?
Nie wiem, trochę trudny wybór.
 6.Masz jakieś zwierzątko?
 2 psy i kota :-)
7.Co lubisz robić w wolnym czasie?
Czytać książki, pisać, słuchać muzyki, wyjść coś porobić na dwór, czy na miasto
8.Czy masz swoje ulubione opowiadanie/fanfiction?
Bardzo dużo mi się podoba, ale takie ulubione to chyba ''Who am I''
9.Masz jakiś ulubiony cytat? Jaki?
 Ludzie śmieją się ze mnie, że jestem inna, a ja śmieję się z ludzi, bo są tacy sami :)
10.Co zainspirowało Cię do napisania opowiadania?
Dziwne seriale, jakie oglądałam jak byłam mała.
11.Mandarynki czy pomarańcze?
Chyba mandarynki
Nominowane blogi:
http://nelly-louis-hope.blogspot.com/
http://burn-harry-styles.blogspot.com/
http://would-you-know-my-name-1d.blogspot.com/

Pytania:
1. Należysz do jakichś fandomów?
2. Co lubisz robić w wolnym czasie?
3.Ulubiony film?
4.Co inspiruje cię do pisania?
5.Cecha, którą najbardziej cenisz w ludziach?
6.Gdybyś mogła mieć jakąś super moc, co by to było?
7.Gdzie chciałabyś pojechać na wakacje?
8.Co sprawia ci największą radość?
9.Chciałabyś by historia twoich bohaterów stała się w twoim życiu?
10.Ulubiona piosenka?
11.Ulubiona książka?

czwartek, 5 marca 2015

Rozdział XVI

Chłopak stał przede mną. Jego pierś unosiła się i opadała w szybkim tempie. Z jego twarzy dało się wyczytać wiele sprzecznych emocji. Popatrzył na mnie jakby się czegoś obawiał, a ja podążyłam wzrokiem do jego dłoni. Odskoczyłam do tyłu widząc w niej broń. Moje serce zaczęło szybciej bić, lecz nie mogłam się ruszyć. Harry ruszył w moją stronę, a ja szybko się ocknęłam i jak najszybciej umiałam zbiegłam po schodach, i o mało nie wpadając na drzwi wybiegłam na dwór. Wciągnęłam powietrze słysząc, że chłopak mnie woła. Rozejrzałam się wokół siebie. Jak mogłam być taka głupia, od początku był jakiś podejrzany, od momentu kiedy go pierwszy raz zobaczyłam wiedziałam, że jest niebezpieczny. Przewidywałam, że zaraz pojawi się obok mnie i wtedy już nie będę miała szansy na ucieczkę. Moim jednymym wyjściem było gdzieś się ukryć. Choć raz biegi przejałowe z ubiegłej szkoły się przydały. Zanim Harry zdążył jeszcze przekroczyć drzwi, a przynajmniej mam taką nadzieję znajdowałam się już z tyłu domu szukając jakiegoś schronienia. Przyjrzałam się siatce wychodzącej na czyjeś pole. W jednym miejscu była mała przerwa. Z całej siły pociągnęłam za rozerwane miejsce. Nagle poczułam w ręce ostry ból, nie wiedziałam co się stało dopóki nie zobaczyłam cieczy spływającej mi po ręce. Wydałam z siebie zduszony krzyk. Usłyszałam huk zamykanych drzwi i wiedząc, że nie zostało mi dużo czasu, starając się nie urazić ręki na czworakach przeszłam pod siatką. Usłyszałam jak Harry mnie woła, był już blisko. Nie wahając się chwili dłużej wbiegłam w mieszaninę pełną splątanych drzew i krzewów. W moich oczach pojawiły się co dopiero wyschnięte łzy. Ręka nie przestawała krwawić, przez całą jej szerokość przebiegała krwawa rana. Próbując uspokoić oddech chwyciłam z ziemi duży liść i przyłożyłam do ręki mając nadzieję, że to choć trochę zatamuje krwotok. Oglądnęłam się za siebie, na szczęście nigdzie nie zauważyłam Harry'ego, może dał sobie spokój.. Wstałam i zaczęłam przedzierać się przez gałęzie, które co raz waliły mnie po twarzy. Nie wiem ile tak szłam, gdy zobaczyłam zbliżające się burzowe chmury. Las wyglądał jakby nie miał końca, a ja po kolejny raz rozważałam zboczenie w stronę majaczących w oddali budynków. Spojrzałam na dłoń, rana wyglądała okropnie, lecz przynajmniej przestała krwawić. Teraz moim jedynym celem było dotarcie do domu Alyss, i nadzieja, że ją tam zastanę. Cały czas rozglądałam się mając nadzieję zobaczyć ścieżkę prowadzącą do jej ogrodu. Nagle zrobiło mi się słabo, obraz zaczął mi się zamazywać przed oczami. Wymacałam jakiś kamień i przysiadłam opierając się o zimną korę drzewa. Wciągnęłam powietrze próbując się uspokoić.
-Coś nie tak dziecko?-obróciłam się i znieruchomiałam widząc przed sobą starą kobietę. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie, w ręce trzymała laskę, którą się podpierała. W głowie zaczęło mi szumieć, zawroty powróciły, oparłam się o drzewo by się nie przewrócić. Uświadomiłam sobie, że skądś ją kojarzę.. to u niej Harry był razem z Rebecką. Z trudem otworzyłam oczy i przyjrzałam się jej, nagle czując coś dziwnego. Uczucie jakbym nie widziała jej wtedy po raz pierwszy, jakby.. Pokręciłam głową.
-Tak, już wszystko dobrze.-posłałam jej lekki uśmiech i zdrową ręką sięgnęłam do naszyjnika, jego obecność dodawała mi otuchy. W tym momencie twarz kobiety zmieniła się, najpierw pojawiło się na niej niedowierzanie, a w jej oczach zalśniły łzy, lecz w tym samym momencie zarysowało się na niej zaniepokojenie.
-Co ci się stało w rękę?-spytała i podeszła do mnie, biorąc moją dłoń i oglądając ranę.
-Nic takiego. Zachaczyłam o siatkę.-postanowiłam w tej sprawie powiedzieć prawdę.
-Nie jesteś stąd?-pokręciłam głową-Chodź, pójdziemy do mnie do domu i opatrzę ci dłoń.
-Ale.. nie trzeba. Jestem już..
-Trzeba, trzeba. Tylko tego by brakowało by wdało się zakażenie.-kobieta nie czekając na moją odpowiedź pociągnęła mnie w stronę ścieżki, której wcześniej nie zauważyłam. Zdziwiłam się, gdy po niecałej minucie przed nami pojawiła się znajoma mi już chatka. Nie zmieniła się od ostatniego razu, chociaż może była trochę bardziej zniszczona. Usłyszałam w oddali grzmot, miałam rację, że zapowiadało się na deszcz. Mimo wszystko ucieszyłam się, bo to oznaczało, że jestem już blisko domu Alyss. Kobieta przepuściła mnie w drzwiach i weszłyśmy do środka. Domek był większy niż mi się wydawało. W jednym pomieszczeniu znajdowała się jakaś prowizoryczna kuchnia z półkami pełnymi jakichś dziwnych rzeczy, kompotów i przypraw. Za to z drugiej strony była stara kanapa, a obok niej duży stół, który zawalony był papierami i książkami. Mimo powierzchownego bałaganu, wszystko wydawało się mieć tu swoje miejsce. Najbardziej zdziwiło mnie to, gdy uświadomiłam sobie, że nie ma tu prądu. Podłogę przykrywał staroświecki dywan, który mimo wszystko nadawał pomieszczeniu wiele uroku. W powietrzu unosił się zapach kurzu i dziwnej nutki, jakiegoś znajomego zioła, lecz za nic nie mogłam sobie go przypomnieć.
-Kaminek-kobieta uśmiechnęła się i pokiwała głową, odpowiedziałam jej tym samym, lecz nigdy o czymś takim nie słyszałam.-Usiądź tutaj.-wskazała na kanapę i zaczęła przeszukiwać szafki. Zrobiłam co mówiła, lecz nie mogłam się powstrzymać przed zerkaniem we wnętrza otwartych półek. Posłała mi znaczący uśmiech. Odwróciła się plecami i otworzyła jeden ze słoików. Rozniósł się nieprzyjemny zapach. Mimowolnie skrzywiłam się.-Może nie pachnie najlepiej.. ale zaraz po twojej ranie nie będzie ani śladu.-pokiwałam głową i patrzyłam jak wyciąga jakąś puszkę. Podeszła do mnie i wzięła moją dłoń.-Teraz może trochę zaboleć, ale za parę sekund zobaczysz- ręka będzie jak nowa. Nałożyła na palec coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na maść. Może nie zrobiłam dobrze, przychodząc tutaj? Zanim zdążyłam zaprotestować nałożyła szarą maź na moją ranę, a ja poczułam niewyobrażalny ból. Chciałam wyrwać dłoń, lecz trzymała ją bardzo mocno. Czułam się jakby moją rękę rozrywano na tysiące kawałeczków. Spojrzałam na nią, bojąc się co zobaczę. Co dziwne maść wyglądała jakby wchłaniała się w skórę, po chwili ból przeszedł w przyjemny chłód. Rana zaczęła się zakrzepiać, a ja wydałam zduszony krzyk widząc powoli znikające rozcięcie. Zanim zdążyłam cokolwiek więcej dojrzeć położyła mi na niej jakiś dziwny opatrunek. Wyglądał jakby..
-Co robiłaś w lesie? Gdy się go nie zna, bardzo łatwo się zagubić, wyglądałaś na przestraszoną.
-To przez to wszystko-wskazałam na dłoń, kobieta pokiwała głową, lecz widziałam po jej twarzy, że nie do końca mi wierzy.
-Twój naszyjnik.. jest bardzo ładny. Wydaje mi się, że widziałam gdzieś już podobny, moja córka..-starsza pani przerwała, wpatrując się na drzewa kołysające się za oknem. Zbliżała się burza.
-Z daleka się tu przeprowadziłaś?-spytała zamyślona
-Z Londynu-opowiedziałam i podskoczyłam słysząc za oknem kolejny grzmot-Ja już powinnam iść, zaraz rozpęta się całkiem rozpada. To już tylko parę minut-dodałam, starsza pani nie patrząc na mnie pokiwała głową i spojrzała na swoje dłonie intensywnie się nad czymś zastanawiając. Gdy dotknęłam klamki usłyszałam za plecami głos.
-Do widzenia, Caroline.
-Do zobaczenia-odpowiedziałam i wyszłam na dwór. Od razu poczułam na skórze silne podmuchy wiatru, gałęzie latały jak szalone, zaczynało kropić. Co dziwne, ale czasem uwielbiam taką pogodę. Po burzy świat wyglądał jakby od nowa odradzał się do życia.. a ja razem z nim. Jest tak świeżo i rześko. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam kobietę przyglądającą mi się zza okna. Natychmiast zniknęła w głębi domu. Do głowy uderzyła mi to co powiedziała chwilę temu. Skąd ona wiedziała jak mam na imię? Przeszedł mnie dreszcz.. na pewno jej się nie przedstawiałam, a przynajmniej nie przypominam sobie. Nie oglądając się już ruszyłam w drogę powrotną- ścieżką, którą przechodziłam jakiś czas temu. Gdy w oddali zamajaczył mi dach domu Alyss, nagle zerwał się jeszcze większy wiatr, a niebo przecięła błyskawica. Mimowolnie zakryłam głowę rękami. Zrobiłam parę kroków, lecz przystanęłam czując dziwnie mrowienie na plecach. Obejrzałam się za siebie, nie zauważając nic podejrzanego. Szum wiatru, ptaki wylutające z między drzew by znaleźć schronienie, łamane gałęzie, jakiś cień.. Obróciłam się i nagle poczułam jak ktoś mocno łapie mnie za ręce i zasłania usta. Potem pamiętam tylko jakiś dziwny zapach i mrok zapadający zaraz po nim.


_______________________________________________________________________________


Heej, jak się podoba rozdział? Na blogu pojawił się nowy szablon, mi osobiście bardzo się podoba. Zapraszam wszystkich, którzy to czytają do komentowania. :)))