Obudziły mnie promienie wpadające przez okno, znowu zapomniałam zasunąć rolety. Kolejny raz od jakiegoś czasu śnił mi się ten sam chłopak, nigdy nie widziałam jego twarzy, zaślepiało mnie wtedy zawsze jakieś światło, wiem tylko, że był wysoki i miał bujne loki. Co dziwne za każdym razem były inaczej ułożone. Zaprzestałam rozmyśleń i postanowiłam wstać. Dzisiejszy dzień miał zmienić moje życie, za tydzień kończą się wakacje a ja dzisiaj się przeprowadzam. Niecały tydzień temu moi rodzice oznajmili mi, że muszę wyjechać, nie powiedzieli z jakiego powodu, uważali, że mają trochę spraw do załatwienia i, że trzecią klasę liceum dokończę na końcu kraju u mojej kuzynki. Trochę byłam smutna z tego powodu, ale już się przyzwyczaiłam, chociaż nigdy nie podejrzewałam, że wyrzucą mnie z domu. Może mnie nie wyrzucili, ale trochę to tak wygląda.. Przeciągnęłam się i ruszyłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic i ubrałam zwykłe czarne rurki i białą bluzkę, nie lubię zbytnio się stroić. Po tym umyłam zęby i pomalowałam rzęsy, byłam gotowa. Włożyłam jeszcze parę ciuchów do walizki. I ciągnąc ją za sobą zeszłam na dół. Miałam małą nadzieję, że rodzice będą w domu i się ze mną pożegnają, niestety nie zastałam ich, co typowe. Zawsze tak jest, ale chociaż dzisiaj mogli zostać. Rozejrzałam się po domu, dzisiaj ostatni raz tutaj jestem, prawdopodobnie dopiero tu wrócę na święta. Salon jest bardzo duży i przestronny, tak samo jak inne pomieszczenia, ściany są koloru białego, co pasuje do nowoczesnego wystroju mieszkania. Skierowałam się do kuchni, z nadzieję że znajdę w lodówce coś dobrego. Nie zdziwiło mnie, gdy zobaczyłam przy stole siedzącego Billego. Jest to szofer moich rodziców, nie mieszka z nami, ale prawie cały czas jest w naszym domu. Bardzo go lubię, jest z nami od dawna, jako jedyny się ze mną bawił, gdy byłam mała, moi rodzice nie tracili czasu na takie 'bzdety'. Od zawsze woleli siedzieć w swojej firmie lub jeździć na różne spotkania. Nigdy mnie nigdzie nie zabierali, zawsze musiałam siedzieć albo w domu, albo w szkole. W sumie to się cieszę, że zmieniam szkołę, tam nikt nie będzie mnie znał, tak jak ja nie będę znała nikogo, zero fałszywych przyjaciół, tam nikt nie będzie leciał na kasę moich rodziców.
- Cześć Billy, kiedy wyjeżdżamy?- przywitałam się, będę za nim tęsknić
- Witaj Caro, powinniśmy za pół godziny wyjechać, przed nami długa droga. Jak się czujesz?- widziałam po nim, że robił dobrą minę do złej gry.
- Nawet dobrze, jestem strasznie głodna. W sumie nie mogę się już doczekać, w końcu zacznę nowe życie- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i wzięłam jedną z kanapek.
Po zjedzeniu śniadania i doprawieniu wszystkiego na ostatni guzik, byłam gotowa do drogi. Wzięłam walizkę i zaczęłam kierować się ku wyjściu, ostatni raz odwróciłam się i zerknęłam na dom.. Odruchowo sięgnęłam ręką do mojego naszyjnika. Znieruchomiałam, gdy zauważyłam jego brak. Zerkając w stronę samochodu, szybko podałam rzeczy Billemu i pobiegłam szybko do mojego może i już byłego pokoju. Rozglądając się po pustym pomieszczeniu zrozumiałam, że będę za nim tęsknić. Niektóre z moich wspomnień były piękne. Jak jeszcze moi rodzice nie byli tak zajęci pracą, zajmowali się mną i spędzali tu dużo czasu, na zabawach, lub śmiali się z historii, które zawsze im opowiadałam. Po tym jak tata dostał w pracy awans, to wszystko się skończyło. Nagle usłyszałam ciche stuknięcie czegoś o ziemię. Odwróciłam się zaskoczona. Wzięłam naszyjnik i obróciłam go w dłoni. Był bardzo stary, znalazłam go lata temu na strychu, jeszcze w starym domu. Od tamtej pory miałam go zawsze przy sobie, fascynował mnie, był wyjątkowy. Na długim łańcuszku wisiał pozłacany wisiorek. Nadrążony na nim był rysunek, ledwo widocznej już korony, wokół niej gromadziło się wiele rys. Pamiętam, że gdy pokazałam go mamie jakiś czas później wściekła się. Po moim napadzie histerii na szczęście pozwoliła mi go zatrzymać. Czasem mi się wydawało, że da się go otworzyć, że ma coś w środku, lecz po długich próbach otwarcia go zaprzestałam myślenia o tym. Włożyłam go przez głowę i od razu poczułam się pewnie, pędem nie oglądając się za siebie ruszyłam do samochodu.
Droga ciągnie mi się w nie skączoność, domy powoli zaczęły się zamieniać w lasy i łąki, nie mogłam się na nie napatrzeć.
-Daleko jeszcze?- spytałam patrząc się w horyzont
-Nie, już dojeżdżamy- powiedział Billy z lekkim smutkiem w głosie, nie wiem jak bez niego przeżyję, czy sobie poradzę, czy dogadam się z kuzynką, podobno mieszka sama. Zaprzestałam rozmyśleń, gdy ujrzałam znak informujący o tym, że przekroczyliśmy granicę Holmes Chapel, 'Witaj mój nowy domu' pomyślałam.. Ostatnie co pamiętam to widok znaku, a potem już tylko widzę te tajemnicze zielone oczy i burzę loków... zasypiam.
Moje niezawodne przeczucie mówi mi, że twoje opowiadanie będzie świetne ;)
OdpowiedzUsuńJuż jest super, a jeszcze się nie rozktęciło :)
Harry ❤
Bardzo fajnie piszesz :)
Współczuję Caro rodziców :(
Myślę, że ta przeprowadzka wyjdzie jej na dobre
@Mrs_Hazza94