wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział III cz.I

                       
                    ~~~Przetarłam oczy, lecz to nic nie zmieniło, nadal nic nie widziałam~~~

Tik tak, tik tak- obudziło mnie miarowe tykanie zegara. Podniosłam się marząc o tym by móc spędzić w łóżku jeszcze chociaż chwilę. Zasłony były zasłonięte, nie przebijały się przez nie żadne promyki słońca. Poczułam zimny dreszcz rozchodzący się po moim ciele, gdy nagle rozbrzmiał huk tak wielki, jakby miał zamiar zniszczyć cały dom. O szybę z ogromną siłą zaczęły stukać krople deszczu. W pokoju panował półmrok, lecz ja wiedziałam, że jeśli zaraz nie wstanę spóźnię się do szkoły. Rozpoczęcie roku szkolnego jest jutro, ale dzisiaj wszyscy chętni uczniowie mają się zgromadzić i wspólnymi siłami wszystko przystroić. Chętnie bym sobie to odpuściła, lecz gdy zaproponowałam to Nadii, za nic nie chciała się zgodzić. Uważała, że to świetny pomysł, poznam kogoś i jutro nie będę już taka samotna. A w ogóle co to za tradycja by uczniowie organizowali rozpoczęcie, pierwszy raz spoktykam się z czymś takim. Nadia mówiła, że to jest tylko przykrywka a naprawdę, wszyscy się tam spotykają i super bawią. W końcu odpuściłam, bo co mi szkodzi, może rzeczywiście kogoś poznam.

   Od wczoraj Nadia zachowuje się dziwnie. Gdy wczoraj otrząsnęłam się z szoku, jakimś cudem udało mi się znaleźć drogę do domu. Jak wróciłam pod nasze umówione miejsce, trzymając w ręce jej torebkę ona już na mnie czekała. Nie chciała mi wyjawić co od niej chciała ta kobieta, powiedziała mi tylko, że obie musiały coś załatwić, ale to nie było nic ważnego. Niby niedługo ma przyjechać jej dawna przyjaciółka ze stanów, a to była jej matka. Widziałam po niej, że coś ukrywa, do tego do końca dnia chodziła jakaś przybita i zamyślona. Też nie miałam najlepszego humoru, cały czas myślałam o tym co spotkało mnie w lesie. To było bardzo dziwne, chwilami zastanawiam się czy mi się to nie przyśniło. Ten chłopak pojawił się nagle i równie nagle zniknął. Przerażało mnie to, że to on mi się śnił od paru miesięcy. Chociaż może mi się zdawało, w końcu wcale tak dokładnie go nie widziałam. Nie, to musiał być on. I jeszcze się tak dziwnie zachowywał, jak on zniknął w tak szybkim czasie, w końcu chyba nie jest duchem. Chociaż..
- Caro!! Wstawaj!!- usłyszałam wrzask Nadii, który jakimś cudem przebił się przez harmider na polu.
- Już wstaję!- próbowałam jej odkrzyczeć, lecz z marnym skutkiem, nie mam jakichś wyjątkowo wielkich płuc. Postawiłam stopy na zimnej podłodze i od razu miałam znowu ochotę wskoczyć pod kołdrę. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyłam do łazienki. Tym razem powinnam sama trafić. Na razie zamierzam posłuchać Nadii i nie wchodzić do tego pokoju, który nazwałam biblioteką. Po tym co mnie wczoraj spotkało w łazience, niezatrzaśnięcie się tam było prawie niemożliwe. Przejrzałam się w lustrze, wyglądałam okropnie. Ubrałam na siebie białe rurki i luźny beżowy sweter. Przeciągnęłam po rzęsach lekko tuszem i byłam gotowa. Posmarowałam jeszcze usta bezbarwną pomadką i rozczesałam włosy. Za oknem znowu walnęło, skryłam głowę bojąc się, że sufit się zawali. Jak ja mam dojść do szkoły w taką pogodę. Byłam ją wczoraj z Nadią obejrzeć z zewnątrz i wiem, że droga zajmie mi minimum dziesięć minut. Dlaczego nie mam auta.. albo chociaż prawa jazdy, w tej chwili nawet by mnie rower ucieszył. Chwyciłam za klamkę zastanawiając się czy drzwi ustąpią. Na szczęście tak. Zeszłam na dół i zobaczyłam Nadię nakładającą na talerzę jajecznicę. Przywitałam się z uśmiechem i usiadłam na jednym z krzeseł. Jak ona to robi, że tak wcześnie wstaje?
- A tak właściwie, to ty gdzieś pracujesz?-spytałam zadając pytanie, które od dawna mnie ciekawiło, czyli  w sumie od kilku godzin.
- Mhm.-mruknęła dokańczając posiłek-tak, ale do jutra mam jeszcze wolne, pomagam zajmować się pierwszakami pani Wilson.
- Kto to pani Wilson? To nie jest ta kobieta, którą wczoraj spotkałyśmy?- nie mogłam się powstrzymać, muszę się nauczyć trzymać język za zębami.
- Hmm.. tak- na jej twarzy pojawiło się wyraźne zaskoczenie- a skąd wiesz, nie mówiłam ci chyba jak się nazywa?
- Yyy.. no nie, tak jakoś, przyszło mi do głowy, widziałam, że się przyjaźnicie-nie chciałam jej mówić, że podsłuchałam jej rozmowę przez telefon. Była dziwna. Nadia rozmawiała z jakimś facetem, mówiła mu że już niedługo, czy coś w tym stylu, podejrzane. W każdym razie nie zamierzałam się przyznać do podsłuchiwania
- Nie tyle, że przyjaźnimy, tylko razem pracujemy. Jest matką mojej przyjaciółki, tej która wyjechała.
- Aha. Fajnie, że przyjedzie, chciałabym ją poznać- Nadia nie odpowiedziała uparcie patrzyła się na punkt nad moją głową.
- Ubieraj się już, musisz zająć najlepsze miejsce. Radzę ci najlepiej zajmij się przystrajaniem, są tam super ludzie.
Wzięłam kurtkę i pobiegłam jeszcze na górę, przypominając sobie o moim naszyjniku, przyda mi się na szczęście. Nie znazłwszy go spytałam kuzynkę czy go nie widziała. Mruknęła coś w odpowiedzi, co chyba znaczyło nie, naprawdę zaczęłam się martwić był dla mnie bardzo ważny. Nie mogę go tak po prostu zgubić. Ale trudno poszukam go jak wrócę, westchnęłam wzięłam torbę i wyszłam na zewnątrz trzaskając lekko drzwiami.


Więc tak III rozdział, na razie bez Harry'ego, ale w następnym będzie go prawdopodobnie bardzo dużo. Zapraszam do komentowania i do czytania :)

3 komentarze:

  1. Super rozdział
    Ciekawi mnie o co chodzi z tą całą Panią Wilson, podejrzana sprawa
    Dużo Harry'ego - już nie mogę się doczekać
    Życzę weny ;)
    Buziaki :* @Mrs_Hazza94

    OdpowiedzUsuń
  2. LBa Gratki :* :*
    http://isabellaandlouis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń