-Hej.-powiedziałam ziewając.
-Hej!-zapiszczała mi do ucha-Nie uwierzysz co się stało..-podniosłam wzrok i napotkałam Harry'ego opierającego się o poręcz schodów. Był już ubrany, a na jego ustach widniał delikatny uśmiech.
-Śniadanie.-szepnął cicho i na migi wskazał bym zeszła na dół. Pokiwałam głową i wróciłam do rozmowy z przyjaciółką. Nie mogłam się skupić.
-Ty mnie w ogóle słuchasz?-spytała po chwili.
-Co? Ee.. tak. Muszę coś załatwić, oddzwonię do ciebie później, ok?.-rozłączyłam się zanim zdążyła zaprotestować. Rozejrzałam się wokół siebie jednocześnie przypominając sobie zdarzenia sprzed paru godzin. Natychmiast na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Postarałam się zepchnąć wszystkie myśli na bok i powoli zeszłam na dół. Weszłam do łazienki przypominając sobie, że nie mam się w co ubrać. Z nadzieją, że może nie jest tak najgorzej chwyciłam spodnie i przejechałam po nich palcami. Zeschnięte błoto oderwało się zostawiając suche plamy. Przemyłam twarz i lekko przeczesałam włosy. Spojrzałam w lustro i zdziwiłam się, że nie wyglądam tak najgorzej. Chyba jeszcze nigdy w życiu się tak dobrze nie wyspałam.. Co ja gadam? Wciągnęłam rurki postanawiając jak najszybciej znaleźć się w domu by móc je zmienić. Na szczęście bluzka była prawie czysta, więc chociaż z tym nie było problemu. Pojawił się dopiero, gdy zeszłam na dół i stanęłam w przeciągu, chłód owionął mi nagie ramiona. Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do kuchni. Na stole leżał stos kolorowych kanapek, a Harry właśnie kończył robić herbatę. Obrócił się w moim kierunku z uśmiechem na ustach.
-Siadaj i jedz. Zaraz powinniśmy wyjechać.-zrobiłam to o co prosił i usiadłam częstując się jedną z kanapek. W kuchni zapadła nerwowa cisza.Gdy byłam bliska jej przerwania chłopak usiadł przy stole i wziął do ręki kubek z herbatą. Zajęłam się jedzeniem, lecz czując na sobie jego wzrok podniosłam głową. Zauważając to natychmiast się obrócił, ale i tak zdążyłam zobaczyć na jego ustach uśmiech. Oczy mu błyszczały i wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem, popatrzyłam na niego pytająco. Nagle poderwał się i odniósł pełny talerz do zlewu. Zmierzał w kierunku wyjścia. W końcu postanowiłam postawić sprawę jasno. Od rana ciążyła mi na sercu.
-Harry.. ja-przerwałam-To co wczoraj..
-Jasne, nie przejmuj się.. Każdemu się zdarza.
-Ale.. co?-spytałam nic nie rozumiejąc.
-Przygotuj się, zaraz wyjeżdżamy.-powiedział i puścił mi oko. Wyszedł z pokoju z poważną miną, lecz zaraz dobiegł mnie jego śmiech. Jest taki dziwny. Miałam ochotę czymś w niego rzucić. Zrozumiałam, że to co się wczoraj stało nic dla niego nie znaczyło. Sama też postanowiłam o tym zapomnieć.. taak już nawet nie pamiętam.. Wstałam od stołu i odniosłam talerz do zlewu. Wyszłam na dwór i od razu na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Słońce ledwo wznosiło się nad lasem. Było chłodno i było czuć zapach zbliżającej się zimy, mimo, że to dopiero początek października. Zauważyłam chłopaka majstrującego coś przy aucie i podeszłam do niego.
-Co robisz?-spytałam widząc jak intensywnie nad czymś myśli.
-Chyba nie działa..
-Co?
-Samochód..-na mojej twarzy wymalował się strach. Jak my teraz wrócimy do domu?
-Żartuję.. masz, ubierz.-wyciągnął w moim kierunku jakąś bluzę.
-Jak mogłeś?-syknęłam i oparłam się o maskę ignorując go.
-Tak jakoś.. lubię cię złościć.-uśmiechnął się, a na jego policzkach pojawiły się dołeczki.
-Naprawdę fajne hobby..-odparłam sarkastycznie.
-A teraz mogłabyś się przesunąć, bo naprawdę jak chcesz wrócić do domu, to muszę go naprawić.
-Co?!
-To co słyszałaś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Od tamtego dnia minęły dwa tygodnie, po trzech godzinach udało nam się szczęśliwie wrócić do domu nie po zabijając się. Oczywiście nie obyło się bez dogryzania i wszechobecnych iluzji głównie ze strony chłopaka. W każdym razie od tamtego czasu mam spokój, ani razu nie pojawił się w szkole. Carter mówił, że podobno jest chory, chociaż chyba sam w to nie wierzył. Co dziwne, bo wydawało mi się, że są przyjaciółmi. Allys zaczęła się już oficjalnie spotykać z Zaynem, przez co cały czas jest nieobecna duchem. Ogólnie trochę dziwnie się zachowuje, ale ani razu nie chciała mi tego wyjaśnić. Gdy o to pytałam zawsze się wkurzała i zmieniała temat. Dom miałam przez cały tydzień tylko dla siebie, Nadia wyjechała w sobie tylko znanych sprawach zawodowych. Jedynym plusem jest to, że postanowiłam wziąć się za siebie i codziennie rano biegałam po okolicy. Pozwalało mi to nie myśleć, co bardzo mi pasowało. Przynosiło chwile wytchnienia. Teraz szłam do szkoły szczelnie zakrywając się szalikiem, od paru dni nastąpiło silne zepsucie pogody i nieprzerwanie trwa wichura. Drzewa, które do tej pory nie pozbyły się liści, są już kompletnie nagie. W oddali zamigotał mi stary ceglany budynek, a ja szczęśliwa odetchnęłam z ulgą. Już jutro jedziemy do Londynu. Nie cieszę się tylko z powodu czekających nas wrażeń, ale również dlatego, że może uda mi się wyrwać i spotkać z rodzicami. Ciężka nauka się opłaciła, trochę szkoda, że Alyss nie będzie razem ze mną, ale trudno. Za chwilę miało się zacząć ostatnie spotkanie informacyjne, na którym mamy dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Rano obudziło mnie wołanie Nadii, która wczoraj wieczorem wróciła do domu. Pomogła mi się spakować i życzyła powodzenia. Nawet nie zdziwiło mnie to, że na początku nie chciała mi nawet pozwolić jechać. Potem ktoś do niej zadzwonił i nagle zmieniła zdanie. Zbiegłam na dół i szybko pochłonęłam całe śniadanie. Buchałam entuzjazmem. Dokończyłam ostatnie przygotowania i pół godziny później stałam przed autobusem, czekając na pojawienie się reszty uczniów. Na początku myślałam, że jestem sama, lecz po chwili z autobusu wyłonił się młody mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Był wysoki, z czarnymi włosami i co niepokojące z tego samego koloru oczami. Popatrzył na mnie przez zmrużone powieki, lecz po chwili jakby dostając olśnienia posłał mi delikatny uśmiech.
-Dzień dobry-powiedziałam nie pewnie.-Pan jest jednym z opiekunów?-spytałam cicho, na co pokiwał głową.
-Tak, i nie mogę się już doczekać, jak będziemy na miejscu. Pierwszy raz sam zająłem się zorganizowaniem tego wszystkiego.
-Pan nie uczył w naszej szkole?
-Nie, ale..-przerwał mu kierowca, który właśnie wysiadł z autobusu.-Przepraszam cię na chwilę-powiedział i odszedł w jego kierunku. Powoli uczniowie zaczęli się schodzić, a ja w końcu skorzystałam z okazji i podeszłam do mojego wcześniejszego rozmówcy.
-Ja chciałam zapytać..Na planie nie było to zapisane, ale czy będzie możliwość wyjścia z hotelu? Chciałabym odwiedzić koleżankę.-spytałam, rezygnując z mówienia o moim prawdziwym celu. Coś w środku podpowiadało mi, że to nie byłby najlepszy pomysł. Mężczyzna zamyślił się i spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Mieszkałaś wcześniej w Londynie, tak?-pokiwałam głową-Zobaczę co da się zrobić.-odpowiedział i niepokojąco szybko zniknął w tłumie ludzi. Po piętnastu minutach zajęliśmy miejsca, powoli ruszając. Serce biło mi nadzwyczajnie szybko. Koło mnie usiadła jakaś dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam. Spróbowałam się przywitać, lecz mnie zignorowała. Westchnęłam i wzięłam się za czytanie dawno kupionej już książki. Po chwili odłożyłam ją, bo i tak nic z niej nie zrozumiałam. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Nagle pojazd zatrzymał się a ja gwałtownie wstałam o mało nie skręcając kostki. Na dworze było już ciemno, musiałam usnąć. Ale.. zaraz.. droga miała trwać góra trzy godziny.. jak to.. jak to możliwe, że nastała już noc?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Autobus zatrzymał się, a ja wszedłem do środka próbując nie przewrócić się w ciemnościach. Nawet nie starałem się być cicho, wiedziałem , że nikt mnie nie zauważy. To niemożliwe. Podszedłem do jednego z chłopaków zwalając mu czapkę, nawet się nie ruszył. Roześmiałem się. W końcu w ciemnościach zamajaczył mi mój cel. Podszedłem do śpiącej dziewczyny i wyciągnąłem rękę w kierunku jej szyi. Nagle jej oczy otworzyły się, a ona spojrzała na mnie oczami pełnymi strachu. Cholera.
___________________________________________________________________________
Heeej, jak na razie podoba wam się ta historia? Zapraszam do komentowania i wyrażania opinii :))) Wow.. już dwadzieścia rozdziałów.. :**
-Harry.. ja-przerwałam-To co wczoraj..
-Jasne, nie przejmuj się.. Każdemu się zdarza.
-Ale.. co?-spytałam nic nie rozumiejąc.
-Przygotuj się, zaraz wyjeżdżamy.-powiedział i puścił mi oko. Wyszedł z pokoju z poważną miną, lecz zaraz dobiegł mnie jego śmiech. Jest taki dziwny. Miałam ochotę czymś w niego rzucić. Zrozumiałam, że to co się wczoraj stało nic dla niego nie znaczyło. Sama też postanowiłam o tym zapomnieć.. taak już nawet nie pamiętam.. Wstałam od stołu i odniosłam talerz do zlewu. Wyszłam na dwór i od razu na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Słońce ledwo wznosiło się nad lasem. Było chłodno i było czuć zapach zbliżającej się zimy, mimo, że to dopiero początek października. Zauważyłam chłopaka majstrującego coś przy aucie i podeszłam do niego.
-Co robisz?-spytałam widząc jak intensywnie nad czymś myśli.
-Chyba nie działa..
-Co?
-Samochód..-na mojej twarzy wymalował się strach. Jak my teraz wrócimy do domu?
-Żartuję.. masz, ubierz.-wyciągnął w moim kierunku jakąś bluzę.
-Jak mogłeś?-syknęłam i oparłam się o maskę ignorując go.
-Tak jakoś.. lubię cię złościć.-uśmiechnął się, a na jego policzkach pojawiły się dołeczki.
-Naprawdę fajne hobby..-odparłam sarkastycznie.
-A teraz mogłabyś się przesunąć, bo naprawdę jak chcesz wrócić do domu, to muszę go naprawić.
-Co?!
-To co słyszałaś.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Od tamtego dnia minęły dwa tygodnie, po trzech godzinach udało nam się szczęśliwie wrócić do domu nie po zabijając się. Oczywiście nie obyło się bez dogryzania i wszechobecnych iluzji głównie ze strony chłopaka. W każdym razie od tamtego czasu mam spokój, ani razu nie pojawił się w szkole. Carter mówił, że podobno jest chory, chociaż chyba sam w to nie wierzył. Co dziwne, bo wydawało mi się, że są przyjaciółmi. Allys zaczęła się już oficjalnie spotykać z Zaynem, przez co cały czas jest nieobecna duchem. Ogólnie trochę dziwnie się zachowuje, ale ani razu nie chciała mi tego wyjaśnić. Gdy o to pytałam zawsze się wkurzała i zmieniała temat. Dom miałam przez cały tydzień tylko dla siebie, Nadia wyjechała w sobie tylko znanych sprawach zawodowych. Jedynym plusem jest to, że postanowiłam wziąć się za siebie i codziennie rano biegałam po okolicy. Pozwalało mi to nie myśleć, co bardzo mi pasowało. Przynosiło chwile wytchnienia. Teraz szłam do szkoły szczelnie zakrywając się szalikiem, od paru dni nastąpiło silne zepsucie pogody i nieprzerwanie trwa wichura. Drzewa, które do tej pory nie pozbyły się liści, są już kompletnie nagie. W oddali zamigotał mi stary ceglany budynek, a ja szczęśliwa odetchnęłam z ulgą. Już jutro jedziemy do Londynu. Nie cieszę się tylko z powodu czekających nas wrażeń, ale również dlatego, że może uda mi się wyrwać i spotkać z rodzicami. Ciężka nauka się opłaciła, trochę szkoda, że Alyss nie będzie razem ze mną, ale trudno. Za chwilę miało się zacząć ostatnie spotkanie informacyjne, na którym mamy dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Rano obudziło mnie wołanie Nadii, która wczoraj wieczorem wróciła do domu. Pomogła mi się spakować i życzyła powodzenia. Nawet nie zdziwiło mnie to, że na początku nie chciała mi nawet pozwolić jechać. Potem ktoś do niej zadzwonił i nagle zmieniła zdanie. Zbiegłam na dół i szybko pochłonęłam całe śniadanie. Buchałam entuzjazmem. Dokończyłam ostatnie przygotowania i pół godziny później stałam przed autobusem, czekając na pojawienie się reszty uczniów. Na początku myślałam, że jestem sama, lecz po chwili z autobusu wyłonił się młody mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Był wysoki, z czarnymi włosami i co niepokojące z tego samego koloru oczami. Popatrzył na mnie przez zmrużone powieki, lecz po chwili jakby dostając olśnienia posłał mi delikatny uśmiech.
-Dzień dobry-powiedziałam nie pewnie.-Pan jest jednym z opiekunów?-spytałam cicho, na co pokiwał głową.
-Tak, i nie mogę się już doczekać, jak będziemy na miejscu. Pierwszy raz sam zająłem się zorganizowaniem tego wszystkiego.
-Pan nie uczył w naszej szkole?
-Nie, ale..-przerwał mu kierowca, który właśnie wysiadł z autobusu.-Przepraszam cię na chwilę-powiedział i odszedł w jego kierunku. Powoli uczniowie zaczęli się schodzić, a ja w końcu skorzystałam z okazji i podeszłam do mojego wcześniejszego rozmówcy.
-Ja chciałam zapytać..Na planie nie było to zapisane, ale czy będzie możliwość wyjścia z hotelu? Chciałabym odwiedzić koleżankę.-spytałam, rezygnując z mówienia o moim prawdziwym celu. Coś w środku podpowiadało mi, że to nie byłby najlepszy pomysł. Mężczyzna zamyślił się i spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Mieszkałaś wcześniej w Londynie, tak?-pokiwałam głową-Zobaczę co da się zrobić.-odpowiedział i niepokojąco szybko zniknął w tłumie ludzi. Po piętnastu minutach zajęliśmy miejsca, powoli ruszając. Serce biło mi nadzwyczajnie szybko. Koło mnie usiadła jakaś dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam. Spróbowałam się przywitać, lecz mnie zignorowała. Westchnęłam i wzięłam się za czytanie dawno kupionej już książki. Po chwili odłożyłam ją, bo i tak nic z niej nie zrozumiałam. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Nagle pojazd zatrzymał się a ja gwałtownie wstałam o mało nie skręcając kostki. Na dworze było już ciemno, musiałam usnąć. Ale.. zaraz.. droga miała trwać góra trzy godziny.. jak to.. jak to możliwe, że nastała już noc?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Autobus zatrzymał się, a ja wszedłem do środka próbując nie przewrócić się w ciemnościach. Nawet nie starałem się być cicho, wiedziałem , że nikt mnie nie zauważy. To niemożliwe. Podszedłem do jednego z chłopaków zwalając mu czapkę, nawet się nie ruszył. Roześmiałem się. W końcu w ciemnościach zamajaczył mi mój cel. Podszedłem do śpiącej dziewczyny i wyciągnąłem rękę w kierunku jej szyi. Nagle jej oczy otworzyły się, a ona spojrzała na mnie oczami pełnymi strachu. Cholera.
___________________________________________________________________________
Heeej, jak na razie podoba wam się ta historia? Zapraszam do komentowania i wyrażania opinii :))) Wow.. już dwadzieścia rozdziałów.. :**
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzyżby to Harry wsiadł na końcu do autobusu?
Ale ta ręka wyciągnięta w kierunku Caro mnie przeraża. Udusić ją chciał czy jak
Zrobił śniadanko kochany :)
Życzę weny i do następnego @Mrs_Hazza94