- Myślałaś, że mi uciekniesz? - obróciłam się na pięcie w kierunku słyszanego przeze mnie głosu i odruchowo cofnęłam, lecz przede mną rozciągał się pusty korytarz.
- Jestem tutaj. - chwilę zajęło mi ocknięcie z osłupienia, ponownie oglądnęłam się za siebie.. Nikogo nie ma, jestem sama. Czyżbym zaczynała wariować?
- Stęskniłaś się?- nagle poczułam na mojej ręce mocny uścisk. W pomieszczeniu zapanował chłód, a ja nie mogłam się ruszyć. Okno otworzyło się powodując zimny podmuch wiatru. Serce mocno biło w mojej piersi. Drzwi zamknęły się z hukiem wzmagając mój strach. Chciałam ruszyć do ucieczki, lecz stałam jak wmurowana. Do moich uszu doszedł szorstki śmiech. Zaczynałam bać się o swoją psychikę, to wszystko było takie realistyczne, a jednocześnie niemożliwe. Po chwili uścisk zniknął, a wokół zapanował niepokojący spokój. Poczułam straszny gorąc i gdy miałam już sprawdzić jaka jest jego przyczyna, poczułam jak coś przypiera mnie do ściany. To wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zauważyłam cienia mężczyzny stojącego niecały metr przede mną. Poruszył się, a wiatr uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Poczułam ból w tylnej części czaszki. Rozwarłam powieki próbując dojrzeć coś, oprócz ciemności, przez którą przebijało się rażące mnie światło. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i ciągnie w swoją stronę. Próbowałam stanąć, lecz nogi miałam jak z waty. Mężczyzna wziął mnie na ręce, a ja sama czułam się jakbym miała zaraz stracić przytomność. Drzwi otwarły się z dużą siłą uderzając w ścianę, a po chwili poczułam jak opadam na ziemię. Leżałam na zimnej posadzce, dopóki nie zostałam postawiona do pozycji siedzącej.
-Nic ci nie jest?-usłyszałam ochrypły głos tuż koło swojej głowy. Otworzyłam powieki trzymając się za bolące miejsce. Nawet nie musiałam tego robić, bo wiedziałam kto właśnie uratował mi życie. Harry patrzył na mnie niespokojnie, podczas, gdy ja nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Dzi..dzięki-powiedziałam w końcu, lecz wyszedł z tego cichy szept. Na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech. Rozejrzałam się, nie wiedząc co właściwie się stało. Byliśmy w ciemnym pokoju, który najprawdopodobniej pozbawiony był światła. Roztrzęsiona spojrzałam na drzwi, Harry jakby widząc moją niepewność postanowił mnie uspokoić. Podał mi coś, co później okazało się wodą i usiadł obok mnie. Ostrożnie odkręciłam zakrętkę i wzięłam parę łyków. Patrzyłam się tępo w ścianę. Nie wiem ile minęło czasu, kiedy w końcu postanowiłam się odezwać.
-Co.. o co w tym wszystkim chodzi?- spytałam obracając się do Harry'ego i patrząc mu prosto w oczy. Malował się w nich strach i coś czego nie potrafiłam jeszcze zidentyfikować. Spojrzał na mnie niepewnie przełykając ślinę. - Harry!- uderzyłam go w ramię, kiedy nadal się nie odzywał.
-Co?- warknął- A skąd mam to niby wiedzieć?! To ty odkąd się tu pojawiłaś ściągasz na siebie i na innych tylko kłopoty. Zamiast mi podziękować, jeszcze na mnie wrzeszczysz żądając jakich wyjaśnień, a ja sam do cholery nie mam pojęcia co się stało i o co w tym wszystkim chodzi! Jasne?-podniósł głos nawet na mnie nie spoglądając. - Gdzie idziesz? - spytał już spokojnie, gdy zaczęłam się podnosić.
-Nie twój interes.- wstałam i nie czekając na jego odpowiedź, wyszłam na korytarz. Dopiero tam uświadomiłam sobie, że może nie był to najlepszy pomysł. Szybkim krokiem starając nie patrzyć się za siebie i nie zatrzymywać ruszyłam w kierunku basenu. Miałam tego nie robić, ale teraz no cóż.. zrobię wszystko by zapomnieć o tym co zdarzyło się zaledwie godzinę temu, bo podejrzewam, że właśnie tyle czasu spędziliśmy zamknięci w schowku. Minęłam ratownika i weszłam do damskich przebieralni. Zatrzymałam się w pół kroku widząc Naylli płaczącą na jednej z ławek.
~*~
Wyciągnęłam słuchawki i z powrotem schowałam je do torebki. Wiem, że to co postanowiłam zrobić jest nieodpowiedzialne, ale nie mam innego wyjścia. Po tym jak znalazłam Naylli, nie udało mi się od niej nic wyciągnąć. Modliłam się by chodziło o chłopaka lub o to, że pokłóciła się z Patricią, chociaż sama chyba w to nie wierzyłam. Samo wyjście chyba jednak nie jest takie trudne, nie wiem czemu moim wcześniejszym planem było wymknięcie i to na dodatek w środku nocy. Teraz cieszę się, że nie wypaliło. Odwróciłam się zaskoczona, gdy ktoś pociągnął mnie za rękę. Przewróciłam oczami, gdy zobaczyłam, że przede mną stoi Harry.
-Mogę wiedzieć, gdzie się wybierasz?-spytał niezbyt przyjaźnie.
-A czy nie pamiętasz, jak mówiłam ci, że to nie twoja sprawa?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie i obróciłam się odchodząc.
Co dziwne nie słyszałam już kroków za sobą, czyżby sobie odpuścił? Całe grono nauczycielskie nie licząc jednej z praktykantek wyszło załatwić wejściówki na jedną z uczelni. Tamta zapewne już smacznie chrapie w swoim pokoju, jeśli w ogóle nie opuściła swojego stanowiska. Przybierając neutralną minę wyszłam przez drzwi i w przeciągu pięciu minut znalazłam się na przystanku. Autobus powinien był niedługo się pojawić. Usiadłam na ławce i rozglądnęłam się wokół siebie. Podziwiałam ruch i zgiełk tego miasta, naprawdę się za nim stęskniłam. To tutaj spędziłam całe swoje życie nie licząc pojedynczych wyjazdów na których oczywiście brakowało rodziców. Wsiadłam do jednego z czerwonych autobusów i zatopiłam się w myślach patrząc na zachmurzone niebo. Byłam pewna, że zaraz spadnie deszcz. Mijaliśmy znajome mi uliczki, a mnie z każdą chwilą ogarniał coraz większy spokój. Stara szkoła, dom mojej byłej przyjaciółki, osiedlowy sklep i park do którego zawsze przychodziłam, gdy miałam dość tego wszystkiego.. pozostały jedynie wspomnienia.. Pojazd zatrzymał się, a ja wyszłam nie oglądając za siebie. Na dworze rozpadało się na dobre, po mojej twarzy spływały zimne krople wody. Podniosłam twarz ku nieba i pozwoliłam płynąć im po moich policzkach jednocześnie oczyszczając mnie ze wszystkich zmartwień. Uśmiechnęłam się szeroko, ciesząc, że wszystko poszło po mojej myśli. Właśnie stoję przed domem, w którym się wychowałam, w którym spotykały mnie złe, jak i te dobre rzeczy. Nagle ktoś mocno pociągnął mnie ku sobie. Zachwiałam się i wpadłam w ramiona mężczyzny, który później niestety okazał się Harrym. Miałam ochotę go uderzyć, albo zrobić coś jeszcze gorszego. Jakim prawem miesza się w moje życie? Wyrwałam się i popatrzyłam na niego oskarżycielskim wzrokiem.
-Czego chcesz? Czemu mnie śledziłeś? Nie mam na ciebie wpływu, ale z tobą serio musi być coś nie tak! Kto normalny..-chłopak przerwał mi gwałtownie przyciskając mnie do zimnej ściany jednego z budynków. Jego dłoń znalazła się na moich ustach, a przez to ja nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Próbowałam się wyrwać, gdy nagle zauważyłam poruszenie w domu naprzeciwko. Moim domu. Dwóch mężczyzn ubranych na czarno wychodziło przez ciemne drzwi. Jeden z nich trzymał w ręku coś na wzór szkatułki. Odpycham mocno Harry'ego, gdy rozpoznałam trzymany przez niego przedmiot.W następnej chwili z moich ust wyrywa się pisk, a reszta dzieje się tak szybko, że nawet nie wiem kiedy poczułam ten palący ból w klatce piersiowej.
~*~
Witam i od razu przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Co napisałam, to usuwałam i wyszło z tego coś takiego. Mam nadzieję, że nie jest tak najgorzej i zapraszam do komentowania, gdyż chcę wiedzieć, czy jej sens dalszego pisania tej historii. Chciałabym poznać wasze opinie! :)))
WOW WOW WOW
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem końcówki. Tak bardzo chciałabym przeczytać już kolejny rozdział
Uwielbiam sceny, których występuje Harry
Są takie ekscytujące *.*
Jestem mega ciekawa co to za mężczyźni i o co chodzi z tą szkatułką
Oczywiście, że jest sens dalszego pisania. Chcę wiedzieć jak potoczą się losy naszych bohaterów
Pozdrawiam @Mrs_Hazza94
Musiałam odswiezyc informacje. Wszystko już pamiętam.
OdpowiedzUsuńCudowny rrozdział. Nie kończ pisania błagam. Lubię to ff. Ma dobra fabułę @angelharry99