Na twarzy chłopaka pojawił się niepewny uśmiech, lecz widziałam ile myśli kłębi się w jego głowie. Niepewna rozejrzałam się wokół siebie, a moje serce zabiło mocniej. Zanim zdążyłam bardziej się zastanowić, moje ciało zareagowało i delikatnie dotknęłam jego wystawionej dłoni. Pociągnął mnie lekko w swoim kierunku, a ja starając się najdalej jak to możliwe od niego umościłam się na łóżku. Przez chwilę okręcałam się na różne strony, aż w końcu chłopak wybuchł śmiechem.
-Wstań.-zrobiłam to o co prosił, a on w tym czasie odciągnął kołdrę na bok robiąc mi tym samym miejsce-Teraz chodź.-usiadłam i delikatnie położyłam się obok jednocześnie przykrywając pościelą. Spróbowałam zamknąć oczy, jednocześnie nie oglądając się na chłopaka. Wręcz czułam jego uśmiech. W tym samym momencie poczułam jego zimne ręce oplatające się wokół mojej talii. Pociągnął mnie do siebie i po chwili leżałam oparta na jego torsie, a jego ręka spoczywała na moim ramieniu.
-Tak będzie nam cieplej.-powiedział uśmiechając się szeroko. Wcześniej nie zauważyłam, że w pokoju nie ma ogrzewania. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Wiedziałam, że policzki mam całe czerwone.
-Możesz zgasić światło?-powiedziałam z nadzieją nie patrząc na Harry'ego. Znowu się zaśmiał.
-No nie wiem, nie wiem.-odburknął sarkastycznie, lecz po chwili spełnił moją prośbę.
Przymknęłam powieki, wsłuchując się w ciche bicie jego serca. Gdy byłam na granicy snu i jawy poczułam na włosach czyjąś rękę, słyszałam jakieś niewyraźne szmery. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka. Szybko wziął ode mnie dłoń i udawał, że śpi. Westchnęłam i zrobiłam to samo.
Obudziło mnie poruszenie pode mną. Zmrużyłam powieki i oglądnęłam się wokół siebie. Nadal panowała ciemność, a ja przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem.
-Nie śpisz?-usłyszałam głos Harry'ego przy swoim uchu i podskoczyłam zaskoczona. Co dziwne nie zaśmiał się, tylko nadal wpatrywał się we mnie poważnym wzrokiem. Podniósł dłoń, lecz zaraz ją opuścił. Jego oczy świeciły w ciemnościach. W końcu chwycił mnie delikatnie i pociągnął znowu do siebie. Jego serce biło teraz w szybszym tempie. Spróbowałam oddychać spokojnie. W pewnym momencie jego dłoń spotkała się z moją. Uraczyło mnie bijące od niej ciepło. Niepewnie splótł nasze palce.
-Możesz mi powiedzieć dlaczego płakałaś?-jego delikatny głos przeciął ciszę, wzdrygnęłam się. Pogładził mnie po ręce. Spojrzałam na niego wystraszona.
-Jak.. jak wróciłam od ciebie poszłam od razu do domu.. Gdy miałam już wejść, usłyszałam jakieś głosy..Na..Nadia mówiła, że.. że nie mam do czego wracać..i..-Harry przysunął mnie jeszcze bliżej siebie i delikatnie pogładził po włosach.-I ja.. mi się wydaje.. Boję się, że coś im się stało.-nawet nie zauważyłam, kiedy w moich oczach pojawiły łzy-Nigdy.. nigdy nie miałam z nimi naj..najlepszego kontaktu.. ale, ale.. jak sobie pomyślę, że..-chłopak delikatnie starł łzy z mojej twarzy i przytulił mnie do swojego boku. Kompletnie rozklejona płakałam w jego nagie ciało.-Ja.. ja ich kocham.-powiedziałam drżącym głosem.
-Wiem.. wiem.. Cii.-powiedział tuż przy moim uchu. Nie pewnie pocałował mnie w czoło i spojrzał przed siebie coś mrucząc do siebie. Zbliżył twarz do mojej głowy i dodał jakby nie mówiąc do mnie.
-Pomogę.. pomogę ci ich znaleźć.-powiedział, a ja chrząkając lekko pokiwałam głową. Potem jakby myślał, że już śpię dodał cichym głosem.
-Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.-obiecał pełnym wrażeń głosem.-Nikomu.-dodał głośniej.
-Harry?-podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka mokrymi oczami.-Dziękuję.-powiedziałam i wtuliłam się bardziej wciągając jego zapach. Mieszanka wody kolońskiej i czegoś, czego nie mogłam rozpoznać.
-Nie ma za co mała..-drgnęłam na to jak do mnie powiedział, lecz on jakby tego nie zauważył-Nie ma za co..-westchnął i wziął moją twarz w swoje wielkie dłonie.-Ale musisz mi coś obiecać.-pokiwałam głową.-Obiecaj mi, że nie wmieszasz się w kłopoty.. a także że będziesz na siebie uważać..obiecaj też, że jak gdyby coś.. zawsze do mnie przyjdziesz.. A na koniec najważniejsze obiecaj, że mi zaufasz.-podniósł moją twarz tak, że teraz znajdowała się na równym poziomie z jego. Z mocno bijącym sercem lekko kiwnęłam głową.
-Obiecaj.-powiedział ostrzej i starł ostatnie łzy pałętające się po mojej twarzy.
-Obiecuję.-powiedziałam najwyraźniej jak mogłam, jednocześnie zaglądając w jego oczy. Tęczówki miał wyraźnie powiększone. Chłopak przełknął głośno ślinę. Po uczuciach malujących się na jego twarzy, wiedziałam, że toczy jakąś wewnętrzną walkę.
-Możesz..-przerwałam, a on nie tracąc ani chwili przycisnął swoje usta do moich. W pierwszej chwili odskoczyłam zaskoczona, lecz po chwili lekko rozchylając wargi oddałam pocałunek. Harry westchnął uszczęśliwiony uśmiechając się. Wplotłam dłonie w jego włosy i lekko pociągnęłam. Chłopak wzmocnił pocałunek i w jednej chwili przewinął nas tak, że teraz ja znajdowałam się pod nim. Bałam się, że serce wyskoczy mi z piersi. Wtem jego usta przeniosły się na moją szyję, a ja mocno wciągnęłam powietrze.
Nagle poczułam pieczenie, a on zjechał niżej pozostawiając na ramieniu mokre ślady. Po chwili znowu natrafił na moje usta, lekko przygryzając mi wargę. Pocałunki stały się czulsze, a on dłońmi badał moją twarz. Nie mogłam się nadziwić miękkości jego ust i pragnęłam więcej. Pocałował mnie ostatni raz i biorąc mnie w ramiona tulił do siebie. Delikatnie głaskał mnie po włosach, oboje oddychaliśmy ciężko, lecz po chwili zaczęłam się uspokajać. Nie wiem ile trwaliśmy w tej pozycji, gdy z dołu dobiegły jakieś hałasy. Zanim zdążyłam zareagować usnęłam w ramionach Harry'ego szczęśliwa jak nigdy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Alyss~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Położyłam ostatnią miskę na stole przyglądając się temu wszystkiemu z zadowoleniem. Ciężka praca się opłaciła. Kolacja mieniła się kolorami i już wiedziałam, że będzie świetnie smakować.
Dzisiejszy dzień spędziłam z Zaynem i nawet nie wiedziałam, że może być tak świetnie. Chłopak był bardzo zabawny i opiekuńczy. Jestem mu bardzo wdzięczna za to co dla mnie zrobił. Z tego co opowiadał zobaczył mnie na imprezie i wziął do siebie. Nic nie pamiętam, lecz bardzo się cieszę, że tam był, bo po pijanemu to wszystko mogło się źle skończyć. Jedynie martwię się o Caroline, od wczoraj jej nie widziałam.. Zayn powiedział, że podobno Nadia po nią przyjechała, lecz niezbyt w to wierzyłam. Z tego co mówił Carter widział, ją ostatni raz w barze, jak po chwili odjeżdżała z Harrym. Nie wiedziałam komu wierzyć.. ta druga opcja wydawała mi się nie możliwa. Z tego co zauważyłam nie darzą się zbytnią przyjaźnią.. chociaż w sumie przeciwieństwa się przyciągają. W każdym razie straciłam na telefony do niej minimum połowę pieniędzy na koncie. Poprawiłam sukienkę, którą chłopak nie tak dawno podarował mi w prezencie i najciszej jak umiałam weszłam po schodach na drugie piętro. Miałam nadzieję, że uda mi się go wystraszyć. Bez problemu trafiłam do jego pokoju. Otworzyłam lekko drzwi, mając nadzieję, że nie zaskrzypią i zamarłam z uśmiechem na ustach. Zayn nerwowo chodził po pokoju rozmawiając z kimś przez telefon.
-Jak to?-prawie krzyknął-Miałeś jej pilnować, do cholery.. Co z nią?-przysiadł na łóżku kręcąc głową.
Na słowa usłyszane w słuchawce wciągnął powietrze.
-Gdzie?-powiedział twardo. Po chwili wziął długopis i zapisał coś na kartce.
-Zaraz tam będę. Przyrzekam, jeśli coś pójdzie nie tak, to nie chcę być w twojej skórze.-chłopak podszedł do wentylatora i oderwał pokrywę. Wyjął coś z niej podchodząc do szafy. Nie zdążyłam zatkać ust, zanim wydostał się z nich krzyk. Zayn obrócił się w moim kierunku z bronią w dłoni.
______________________________________________________________
Hejka.. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Muszę przyznać się na początku miał być kompletnie inny lecz mnie troszeczkę poniosło.. ;))) Każdego kto to czyta proszę o komentarz, bardzo motywują do pisania xx
poniedziałek, 23 marca 2015
środa, 18 marca 2015
Rozdział XVIII
Nagle z dołu dobiegł czyjś krzyk, a ja z wielką siłą uderzyłam w głowę Harry'ego. Czułam, że powoli na moje policzki wpływa rumieniec i skarciłam się za to w myślach. Chłopak stał przede mną z zakłopotaną miną, lecz w jednej chwili jakby się otrząsnął.
-Chodź, zaprowadzę cię do pokoju.. Przebierz się, a ja sprawdzę co się dzieje.-właśnie w tym momencie zauważyłam, że jestem cała w błocie. Wzięłam od niego torbę z rzeczami i ruszyłam za nim do pokoju. Przepuścił mnie w drzwiach, a sam zszedł schodami na dół. Dopiero teraz doszło do mnie to, co prawie stało się w łazience. Walnęłam się otwartą dłonią w czoło, jak mogę być taka głupia, dopiero co gonił nas jakiś..
-Wow..-tylko tyle udało mi się z siebie wydusić. Stałam w wielkiej sypialni, trzy razy większej od tej, którą jeszcze miałam w starym domu. Ściany pomalowane na czarno idealnie kontrastowały z wielkim łożem położonym w centralnym miejscu pokoju. Po drugiej stronie znajdowała się tego samego koloru komoda, a obok niej półka wypełniona książkami. Przyjrzałam się jej z bliska, i westchnęłam nie rozpoznając żadnego z tytułów. Naprzeciwko wielkiego okna znajdowały się drzwi, które niestety były zamknięte. Położyłam na łóżku torbę i wysypałam wszystkie jej wnętrzności na pościel. Nie znajdując niczego w "swoim rozmiarze" zrezygnowana postanowiłam sprawdzić w szafie. Ubrania zdążyły mi już przemoknąć. Pociągnęłam za uchwyt, lecz za nic nie chciał mi ulec. Obróciłam się w kierunku łóżka i wzdychając sięgnęłam po jeden z podkoszulków. Po oględzinach stwierdziłam, że może nie będzie taki najgorszy. Ruszyłam w kierunku łazienki w drzwiach o mało nie wpadając na chłopaka. Spojrzał na mnie zakłopotany. Staliśmy przez chwilę w ciszy, a Harry wpatrywał się w moją twarz w zamyśleniu. W końcu postanowiłam to przerwać.
-I?-spytałam
-Co?
-Byłeś..
-A tak, tak.. Nie martw się wszystko w porządku. Jakiś pies pałętał się pod domem.-przerwał mi
-Chociaż to..-chrząknęłam zerkając na chłopaka-Przepuścisz mnie?-posłał mi niepewny uśmiech i odsunął się. Intuicyjnie skierowałam się do najbliższych drzwi, mając nadzieję, że znajdę tam łazienkę. Gdy dotykałam klamki za mną rozległ się głos Harry'ego.
-Wykąp się i przyjdź na dół. Zrobię coś do jedzenia.-pokiwałam głową i weszłam do środka. Przyjrzałam się w lustrze swojej twarzy i otworzyłam najbliższą szafkę oczekując, że znajdę coś co będę mogła wykorzystać do zrobienia opatrunku. Osratecznie w jakimś zakurzonym pódełku zobaczyłam coś na wzór plastra. Przykleiłam w miejscu przecięcia wcześniej obmywając je wodą. Ściągnęłam przemoczone ubrania i weszłam pod prowizoryczny prysznic. Po paru minutach w końcu udało mi się ustawić go na dobrą temperaturę. Odpuściłam sobie mycie włosów. Po kąpieli wyszłam i przetarłam się jednym z ręczników, nie zwracając uwagi na jego niezbyt przyjemny zapach. Ubrałam bieliznę i koszulkę od chłopaka. Czarny podkoszulek sięgał mi do połowy ud. Sięgnęłam po moje dżinsy przejeżdżając po nich ręką. Na dłoniach zostały mi kawałki wilgotnego błota. Zerknęłam w swoje odbicie, wyglądałam okropnie. Przeczesałam włosy ręką i uważając na schodach, cicho weszłam do salonu. Z drzwi znajdujących się za mną dochodziły brzęki naczyń, ruszyłam w ich kierunku. Z całej siły popchnęłam je i o mało nie upadając znalazłam się w kuchni. Stanęłam na zimnych płytkach i rozejrzałam się po wnętrzu. W końcu zauważyłam stojącego w kącie Harry'ego, który kroił coś przy blacie. Obrócił się w moją stronę mierząc mnie wzrokiem, nie przestawał jednocześnie wykonywania swojego zajęcia. Nagle do moich uszu dobiegł syk, a jego palec powędrował do ust. Podeszłam do niego zerkając mu przez ramię.
-Sorry, nie zostałem uprzedzony, że będę musiał zabrać cię ze sobą.-zerknął wymownie na mój strój
-Było mnie nie śledzić-odbąknęłam i oparłam się o blat. Chłopak odwrócił się i podał mi talerze. Postawiłam je na stole. Nagle doszedł do mnie smakowity zapach jajecznicy, która już po chwili była gotowa. Co zadziwiające wyglądała znakomicie.
-Nie zatrułeś jej?-spytałam pół żartem
-Nie-uciął-Jedz, a ja idę wziąć prysznic.-Harry skierował się ku wyjściu.
-A ty.. nie jesz?
-Nie jestem głodny, zjem później.
Zostałam w kuchni sama i ostrożnie zbliżyłam do ust widelec. Zamrugałam zdziwiona, nie będąc pewna czy ona serio jest taka pyszna, czy tylko mi się wydaje. W parę sekund całkowicie ją pochłonęłam. Siedziałam bezmyślnie kiwając się na krześle i myśląc nad swoim życiem. Za każdym razem, gdy próbowałam zapomnieć o tym wszystkim, pojawiało się coś co mi na to nie pozwalało. Od czasu, do czasu też zastanawiam się nad powrotem do Londynu, lecz jakaś tajemnicza siła nie chciała mnie stąd wypuścić. Czuję się czasem, jakby całe moje wcześniejsze życie było kłamstwem.. jakby gdzieś.. gdzieś blisko mnie czaiło się coś niezwykłego, czy magicznego.
-Caroline?-Harry stanął nade mną i przypatrywał się wyżłobieniu nad moją głową. Po jego ciele spływały krople wody, a włosy potargane były na wszystkie strony. Nie miał koszulki, a jedynie szare spodnie od dresu. Na moje nieszczęście chyba zauważył, że się w niego wpatruję, bo odwrócił moją uwagę cicho chrząkając. Moja twarz spłynęła rumieńcem, na co odwróciłam głowę w stronę ściany. Niestety co musiałam przyznać wyglądał bardzo seksownie.. Nie myśląc pacnęłam się z całej siły w czoło. Przeklnęłam czując ostry ból. Jeśli nie przed chwilą, to teraz już na pewno byłam czerwona jak burak. Chłopak zaśmiał się cicho jeszcze bardziej mnie wkurzając. Wysiliłam się na uśmiech.
-Ta jajecznica była wyśmienita. Kto nauczył cię tak gotować?-spytałam próbując odwrócić od siebie jego uwagę.
-Queris..em.. ciotka.-przerwał i odwrócił się zakłopotany. Gdy miałam go spytać, czy coś się stało spojrzał na mnie chłodno.
-Jest już późno. Powinnaś iść spać, jutro czeka nas długa droga.
-Długa?-powtórzyłam machinalnie
-Wiesz, gdzie masz pokój? Ja muszę coś jeszcze załatwić.
-Co?-powiedziałam zaciekawiona, lecz już go nie było. Dziwne. Włożyłam naczynia do zlewu i ziewając weszłam po schodach na górę. Nie zwracałam uwagi na nic co działo się wokół mnie weszłam do pokoju. Zrobiłam się strasznie senna i nie zawracając sobie głowy gaszeniem światła padłam na łóżko.
Obudziłam się nie zdając sobie sprawy, gdzie jestem. Wokół mnie panował mrok. W końcu zrozumiałam co przerwało mój sen. Z bliżej nieokreślonego kierunku dobiegały czyjeś krzyki. Zerwałam się z łóżka wystraszona jednocześnie przypominając sobie o miejscu mojego pobytu. W ciemnościach wymacałam klamkę i wyszłam na korytarz. Strach przejął kontrolę nad moim umysłem. Usłyszałam trzask upadającego szkła. Niewidzialna siła popchnęła mnie w kierunku drzwi, z których dobiegały hałasy. Gdy dotknęłam klucza, przez moje ciało przepłynął prąd. Momentalnie odskoczyłam minimum metr do tyłu. Rozejrzałam się wokół siebie, lecz nie zauważając nic niepokojącego ponowiłam próbę. Tym razem przekroczyłam próg bez żadnych przeszkód. Znalazłam się w pokoju, który pogrążony był w egipskich ciemnościach. Nie mogłam wyróżnić żadnego ze kształtów. Asekurując się rękami wpadłam na coś co przypominało schody. Ostrożnie weszłam na pierwszy stopień, a niepokojące odgłosy uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Przemogłam strach i znalazłam się w pokoju ze zniżonym sufitem, z początku przypominającym strych. Zapełniony był różnymi papierami i porozrzucanymi ciuchami. Dopiero po chwili zauważyłam miotającego się na łóżku Harry'ego. Z moich ust wydobył się cichy pisk. Ostrożnie podeszłam do miejsca, obok którego lekko świeciła się mała lampka nocna.
-Nie.. nie idź...nie zostawiaj mnie.-z ust chłopaka zaczęły wydobywać się pojedyncze słowa, a mnie zmroziło. Nie wiedząc co zrobić cicho do niego podeszłam i zaczęłam potrząsać nim za ramię. Po jego czole spływały stróżki potu, a on zaczął krzyczeć coś niezrozumiale. Krzyknęłam głośno jego imię, i pociągnęłam z całej siły za ramię. Ciężko oddychając jego oczy otworzyły się ukazując mocno powiększone tęczówki. Patrzył na mnie przerażony. Usiadłam obok niego ostrożnie go obejmując mając nadzieję, że to go uspokoi. Z jego twarzy zaczął znikać strach. Popchnęłam go każąc mu się położyć. A sama usadowiłam się obok niego. Nie obchodziło mnie co ktokolwiek może sobie pomyśleć, w tej chwili obchodził mnie tylko on i strach, który powoli ustępował niedowierzaniu. Zastanawiałam się co mogło to wszystko spowodować. Jego oddech powoli unormował się i spojrzał na mnie pytająco.
-Chcesz o tym porozmawiać?-spytałam, nie wiedząc co innego mogłabym powiedzieć. Spojrzał na mnie kpiąco i obrócił się kończąc to wszystko.-Jak chcesz.-powiedziałam i wstałam z łóżka kierując się ku wyjściu. Skłamałabym nie mówiąc, że trochę się zawiodłam. Nagle poczułam na mojej dłoni delikatny dotyk. Obróciłam się, a usta chłopaka ułożyły się w jedno słowo.
-Zostań-powiedział cicho. Nie będąc pewna czy się nie przesłyszałam spojrzałam na twarz pełną sprzecznych emocji. Rozdarta obróciłam się w kierunku schodów. Podświadomie czułam, że moja zgoda oznaczałaby o wiele więcej, a od tego jednego wyrazu zależały całe nasze życie.
_________________________________________________________________________________
Heeeejka :* Jak się podobał rozdział? Zapraszam do komentowania. :)))
-Chodź, zaprowadzę cię do pokoju.. Przebierz się, a ja sprawdzę co się dzieje.-właśnie w tym momencie zauważyłam, że jestem cała w błocie. Wzięłam od niego torbę z rzeczami i ruszyłam za nim do pokoju. Przepuścił mnie w drzwiach, a sam zszedł schodami na dół. Dopiero teraz doszło do mnie to, co prawie stało się w łazience. Walnęłam się otwartą dłonią w czoło, jak mogę być taka głupia, dopiero co gonił nas jakiś..
-Wow..-tylko tyle udało mi się z siebie wydusić. Stałam w wielkiej sypialni, trzy razy większej od tej, którą jeszcze miałam w starym domu. Ściany pomalowane na czarno idealnie kontrastowały z wielkim łożem położonym w centralnym miejscu pokoju. Po drugiej stronie znajdowała się tego samego koloru komoda, a obok niej półka wypełniona książkami. Przyjrzałam się jej z bliska, i westchnęłam nie rozpoznając żadnego z tytułów. Naprzeciwko wielkiego okna znajdowały się drzwi, które niestety były zamknięte. Położyłam na łóżku torbę i wysypałam wszystkie jej wnętrzności na pościel. Nie znajdując niczego w "swoim rozmiarze" zrezygnowana postanowiłam sprawdzić w szafie. Ubrania zdążyły mi już przemoknąć. Pociągnęłam za uchwyt, lecz za nic nie chciał mi ulec. Obróciłam się w kierunku łóżka i wzdychając sięgnęłam po jeden z podkoszulków. Po oględzinach stwierdziłam, że może nie będzie taki najgorszy. Ruszyłam w kierunku łazienki w drzwiach o mało nie wpadając na chłopaka. Spojrzał na mnie zakłopotany. Staliśmy przez chwilę w ciszy, a Harry wpatrywał się w moją twarz w zamyśleniu. W końcu postanowiłam to przerwać.
-I?-spytałam
-Co?
-Byłeś..
-A tak, tak.. Nie martw się wszystko w porządku. Jakiś pies pałętał się pod domem.-przerwał mi
-Chociaż to..-chrząknęłam zerkając na chłopaka-Przepuścisz mnie?-posłał mi niepewny uśmiech i odsunął się. Intuicyjnie skierowałam się do najbliższych drzwi, mając nadzieję, że znajdę tam łazienkę. Gdy dotykałam klamki za mną rozległ się głos Harry'ego.
-Wykąp się i przyjdź na dół. Zrobię coś do jedzenia.-pokiwałam głową i weszłam do środka. Przyjrzałam się w lustrze swojej twarzy i otworzyłam najbliższą szafkę oczekując, że znajdę coś co będę mogła wykorzystać do zrobienia opatrunku. Osratecznie w jakimś zakurzonym pódełku zobaczyłam coś na wzór plastra. Przykleiłam w miejscu przecięcia wcześniej obmywając je wodą. Ściągnęłam przemoczone ubrania i weszłam pod prowizoryczny prysznic. Po paru minutach w końcu udało mi się ustawić go na dobrą temperaturę. Odpuściłam sobie mycie włosów. Po kąpieli wyszłam i przetarłam się jednym z ręczników, nie zwracając uwagi na jego niezbyt przyjemny zapach. Ubrałam bieliznę i koszulkę od chłopaka. Czarny podkoszulek sięgał mi do połowy ud. Sięgnęłam po moje dżinsy przejeżdżając po nich ręką. Na dłoniach zostały mi kawałki wilgotnego błota. Zerknęłam w swoje odbicie, wyglądałam okropnie. Przeczesałam włosy ręką i uważając na schodach, cicho weszłam do salonu. Z drzwi znajdujących się za mną dochodziły brzęki naczyń, ruszyłam w ich kierunku. Z całej siły popchnęłam je i o mało nie upadając znalazłam się w kuchni. Stanęłam na zimnych płytkach i rozejrzałam się po wnętrzu. W końcu zauważyłam stojącego w kącie Harry'ego, który kroił coś przy blacie. Obrócił się w moją stronę mierząc mnie wzrokiem, nie przestawał jednocześnie wykonywania swojego zajęcia. Nagle do moich uszu dobiegł syk, a jego palec powędrował do ust. Podeszłam do niego zerkając mu przez ramię.
-Sorry, nie zostałem uprzedzony, że będę musiał zabrać cię ze sobą.-zerknął wymownie na mój strój
-Było mnie nie śledzić-odbąknęłam i oparłam się o blat. Chłopak odwrócił się i podał mi talerze. Postawiłam je na stole. Nagle doszedł do mnie smakowity zapach jajecznicy, która już po chwili była gotowa. Co zadziwiające wyglądała znakomicie.
-Nie zatrułeś jej?-spytałam pół żartem
-Nie-uciął-Jedz, a ja idę wziąć prysznic.-Harry skierował się ku wyjściu.
-A ty.. nie jesz?
-Nie jestem głodny, zjem później.
Zostałam w kuchni sama i ostrożnie zbliżyłam do ust widelec. Zamrugałam zdziwiona, nie będąc pewna czy ona serio jest taka pyszna, czy tylko mi się wydaje. W parę sekund całkowicie ją pochłonęłam. Siedziałam bezmyślnie kiwając się na krześle i myśląc nad swoim życiem. Za każdym razem, gdy próbowałam zapomnieć o tym wszystkim, pojawiało się coś co mi na to nie pozwalało. Od czasu, do czasu też zastanawiam się nad powrotem do Londynu, lecz jakaś tajemnicza siła nie chciała mnie stąd wypuścić. Czuję się czasem, jakby całe moje wcześniejsze życie było kłamstwem.. jakby gdzieś.. gdzieś blisko mnie czaiło się coś niezwykłego, czy magicznego.
-Caroline?-Harry stanął nade mną i przypatrywał się wyżłobieniu nad moją głową. Po jego ciele spływały krople wody, a włosy potargane były na wszystkie strony. Nie miał koszulki, a jedynie szare spodnie od dresu. Na moje nieszczęście chyba zauważył, że się w niego wpatruję, bo odwrócił moją uwagę cicho chrząkając. Moja twarz spłynęła rumieńcem, na co odwróciłam głowę w stronę ściany. Niestety co musiałam przyznać wyglądał bardzo seksownie.. Nie myśląc pacnęłam się z całej siły w czoło. Przeklnęłam czując ostry ból. Jeśli nie przed chwilą, to teraz już na pewno byłam czerwona jak burak. Chłopak zaśmiał się cicho jeszcze bardziej mnie wkurzając. Wysiliłam się na uśmiech.
-Ta jajecznica była wyśmienita. Kto nauczył cię tak gotować?-spytałam próbując odwrócić od siebie jego uwagę.
-Queris..em.. ciotka.-przerwał i odwrócił się zakłopotany. Gdy miałam go spytać, czy coś się stało spojrzał na mnie chłodno.
-Jest już późno. Powinnaś iść spać, jutro czeka nas długa droga.
-Długa?-powtórzyłam machinalnie
-Wiesz, gdzie masz pokój? Ja muszę coś jeszcze załatwić.
-Co?-powiedziałam zaciekawiona, lecz już go nie było. Dziwne. Włożyłam naczynia do zlewu i ziewając weszłam po schodach na górę. Nie zwracałam uwagi na nic co działo się wokół mnie weszłam do pokoju. Zrobiłam się strasznie senna i nie zawracając sobie głowy gaszeniem światła padłam na łóżko.
Obudziłam się nie zdając sobie sprawy, gdzie jestem. Wokół mnie panował mrok. W końcu zrozumiałam co przerwało mój sen. Z bliżej nieokreślonego kierunku dobiegały czyjeś krzyki. Zerwałam się z łóżka wystraszona jednocześnie przypominając sobie o miejscu mojego pobytu. W ciemnościach wymacałam klamkę i wyszłam na korytarz. Strach przejął kontrolę nad moim umysłem. Usłyszałam trzask upadającego szkła. Niewidzialna siła popchnęła mnie w kierunku drzwi, z których dobiegały hałasy. Gdy dotknęłam klucza, przez moje ciało przepłynął prąd. Momentalnie odskoczyłam minimum metr do tyłu. Rozejrzałam się wokół siebie, lecz nie zauważając nic niepokojącego ponowiłam próbę. Tym razem przekroczyłam próg bez żadnych przeszkód. Znalazłam się w pokoju, który pogrążony był w egipskich ciemnościach. Nie mogłam wyróżnić żadnego ze kształtów. Asekurując się rękami wpadłam na coś co przypominało schody. Ostrożnie weszłam na pierwszy stopień, a niepokojące odgłosy uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Przemogłam strach i znalazłam się w pokoju ze zniżonym sufitem, z początku przypominającym strych. Zapełniony był różnymi papierami i porozrzucanymi ciuchami. Dopiero po chwili zauważyłam miotającego się na łóżku Harry'ego. Z moich ust wydobył się cichy pisk. Ostrożnie podeszłam do miejsca, obok którego lekko świeciła się mała lampka nocna.
-Nie.. nie idź...nie zostawiaj mnie.-z ust chłopaka zaczęły wydobywać się pojedyncze słowa, a mnie zmroziło. Nie wiedząc co zrobić cicho do niego podeszłam i zaczęłam potrząsać nim za ramię. Po jego czole spływały stróżki potu, a on zaczął krzyczeć coś niezrozumiale. Krzyknęłam głośno jego imię, i pociągnęłam z całej siły za ramię. Ciężko oddychając jego oczy otworzyły się ukazując mocno powiększone tęczówki. Patrzył na mnie przerażony. Usiadłam obok niego ostrożnie go obejmując mając nadzieję, że to go uspokoi. Z jego twarzy zaczął znikać strach. Popchnęłam go każąc mu się położyć. A sama usadowiłam się obok niego. Nie obchodziło mnie co ktokolwiek może sobie pomyśleć, w tej chwili obchodził mnie tylko on i strach, który powoli ustępował niedowierzaniu. Zastanawiałam się co mogło to wszystko spowodować. Jego oddech powoli unormował się i spojrzał na mnie pytająco.
-Chcesz o tym porozmawiać?-spytałam, nie wiedząc co innego mogłabym powiedzieć. Spojrzał na mnie kpiąco i obrócił się kończąc to wszystko.-Jak chcesz.-powiedziałam i wstałam z łóżka kierując się ku wyjściu. Skłamałabym nie mówiąc, że trochę się zawiodłam. Nagle poczułam na mojej dłoni delikatny dotyk. Obróciłam się, a usta chłopaka ułożyły się w jedno słowo.
-Zostań-powiedział cicho. Nie będąc pewna czy się nie przesłyszałam spojrzałam na twarz pełną sprzecznych emocji. Rozdarta obróciłam się w kierunku schodów. Podświadomie czułam, że moja zgoda oznaczałaby o wiele więcej, a od tego jednego wyrazu zależały całe nasze życie.
_________________________________________________________________________________
Heeeejka :* Jak się podobał rozdział? Zapraszam do komentowania. :)))
środa, 11 marca 2015
Rozdział XVII
__________________________________8 lat temu_______________________________________
Obudziła mnie cicha rozmowa z pokoju obok. Przytuliłam bardziej misia i zamknęłam oczy, starając się nie podsłuchiwać. Wsłuchałam się w tykanie wskazówek zegara. Gdy doliczyłam do stu, drzwi do mojego pokoju otwarły się i stanęła w nich moja mama. W jej oczach lśniły łzy. Bardzo rzadko zdarzało się by płakała, dlatego od razu wiedziałam, że stało się coś strasznego. Trzymając misia wstałam z łóżka, a ona wzięła mnie w ramiona.
-Reb..kochanie-słyszałam jak szepcze przy moim uchu, głos jej drżał. Odsunęła mnie od siebie i popatrzyła w oczy.-Pamiętasz ciocię Natalie?-pokiwałam lekko głową-A pamiętasz jej córeczkę? Tak świetnie się razem bawiłyście. Teraz zostawię cię z wujkiem i razem pojedziecie do cioci.-spojrzałam na nią, a w moich oczach pojawiły się łzy, które moja mama wytarła opuszkami palców. Po chwili znowu wzięła mnie w ramiona.
-Już czas.-za nami rozległ się męski głos, którego nigdy dotąd nie słyszałam.
-Znajdę cię, rozumiesz? Niedługo się zobaczymy. Wtedy..wtedy ja, ty.. i.. będziemy razem. Wszyscy będziemy razem.- kolejny raz jej ciałem wstrząsnął szloch i w tym samym czasie poczułam dojmującą pustkę. Ostatni raz spojrzałam w jej oczy. Zniknęła, a ja już nic nie czułam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Caroline, obudź się.-z ciemności wyłowiła się twarz kobiety, miała długie brązowe włosy i oczy z których biło naturalne ciepło. Uśmiechnęła się i wyciągnęła w moim kierunku dłoń. Zrobiłam to samo i, gdy do zetknięcia brakowały już milimetry poczułam jak ktoś ciągnie mnie w drugą stronę.
-Słyszysz mnie? Wstawaj.-otworzyłam oczy do połowy i zamknęłam je natychmiast czując wielki ból. Moja głowa rozpadała się na tysiące kawałeczków. Poczułam koło siebie czyjąś obecność i momentalnie podniosłam się napotykając na swojej drodze twardą przeszkodę.
-Leż.-usłyszałam przy swoim uchu głos Harry'ego. Podskoczyłam waląc głową w coś twardego. Obróciłam się i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że znajduje się na tylnym siedzeniu samochodu.
-Co? Gdzie ja jestem? Co się stało?-z moich ust wyleciał potok słów, wystraszona sięgnęłam do drzwi, ale były zamknięte. Na twarzy chłopaka pojawił się cień uśmiechu, który znikł natychmiast po zerknięciu nad moje ramię.
-Cholera-Harry obrócił się i przeklinając uruchomił samochód. Auto ruszyło z głośnym piskiem, zdenerwowana obróciłam się za siebie. Był to idealny moment by zauważyć czarny pojazd wyjeżdżający zza zakrętu. Z trudem wyprostowałam się na siedzeniu, a wtedy prędkość wbiła mnie w siedzenia.
-Zapnij pasy.-krzyknął chłopak w moim kierunku, zrobiłam co kazał i spojrzałam w tylną szybę. Czarny samochód z każdą sekundą niebezpiecznie zbliżał się do nas. Wytężyłam wzrok próbując dojrzeć twarz kierowcy. Niestety na nic. W głowie czułam pustkę, nie wiedziałam co się stało. Harry przeklinając sięgnął pod siedzenie i wyciągnął spod niej broń. Wydałam z siebie cichy krzyk, czując przypływ wspomnień. Złapałam się siedzenia i spróbowałam spokojnie oddychać, samochód był już tylko parę metrów za nami. Chłopak otworzył okno siłując się z kierownicą. Nagle nastąpił głośny huk i poczułam jak coś wali w nas z wielką siłą. Nagle poleciałam do przodu waląc głową w przednie siedzenie.
Przez chwilę zupełnie nic nie widziałam, lecz gdy znikły mroczki poczułam silny ból w okolicach czoła. Złapałam się za nie ręką i pisnęłam widząc na palcach krew. Harry oddychał ciężko, znad maski unosił się dym. Obrócił się do mnie i popatrzył ze strachem na twarzy. Ból nasilił się ze zdwojoną siłą, a ja zatopiłam się w mroku.
Gdy się obudziłam nie wiedziałam gdzie jestem. W ciemnościach rozpoznałam zarysy samochodu. Przypominając sobie powoli zdarzenia, które miały miejsce poderwałam się i rozejrzałam za drogą ucieczki. Moje ciało pulsowało od bólu, a ja uświadomiłam sobie, że jestem sama. Sięgnęłam do klamki mając wielką nadzieję, że będzie otwarta. Niestety nie.
-Cholera-rozglądnęłam się szukając czegoś, czym można by rozbić szybę, gdy usłyszałam zbliżające się kroki. Nie zastanawiając się co zrobić przymknęłam oczy. Ktoś otworzył drzwi i do środka wleciało zimne i orzeźwiające powietrze. Poczułam jak ktoś mnie łapie w talii i wyciąga z samochodu. Widząc szansę ucieczki natychmiast otwarłam oczy i zaczęłam się wyrywać.
-Nie ruszaj się-usłyszałam przy swojej twarzy ochrypły głos Harry'ego, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
-Puść mnie.-krzyknęłam i spróbowałam sama stanąć no nogach.
-Uspokój się, nic ci nie zrobię-powiedział opuszczając mnie na ziemię. Odsunął się dając mi miejsce do ucieczki, lecz nie wiedzieć czemu dalej stałam w miejscu wpatrując się w niego.
-Po co ci broń?-spytałam, patrząc na niego spod zmrużonych powiek
-Bardzo dobre pytanie. Jak widzisz się przydała, a teraz chodź.-pociągnął mnie za ramię w swoją stronę.
-Gdzie?-chłopak wskazał na znajdujący się za nim budynek, który ledwo wyróżniał się w ciemnościach. Szerze to bardziej przypominał ruinę, niż dom. Na jednej ścian widniał napis "Grozi zawaleniem, nie zbliżać się". Harry jakby wiedząc na co patrzę dodał-Nie, to tak tylko, by nikt się tu nie kręcił.
-Nigdzie nie idę.-powiedziałam stanowczo kręcąc głową.
-Posłuchaj: albo pójdziesz ze mną i zostaniesz tu do rana, albo czeka cię całonocna wędrówka na piechotę do domu.-słysząc to popatrzyłam na niego i z dumnie uniesioną głową ruszyłam w kierunku drogi. Dobiegł mnie śmiech Harry'ego.
-Wiesz, że idziesz w złą stronę?-powiedział ze śmiechem. Fuknęłam na niego i odwróciłam się wdeptując w coś miękkiego, po chwili leżałam na ziemi próbując powstrzymać się przed rzuceniem na chłopaka. Podszedł do mnie powolnym krokiem i ominął kierując się do samochodu. Wstałam trzymając się za głowę.
-Au.. gdzie idziesz?-spytałam chłopaka ziewając, nagle zachciało mi się spać. Harry uśmiechnął się.
-Po rzeczy.-otworzył bagażnik i wyciągnął z niego jakąś torbę.-Idziemy?
-Nie. Nie dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnisz.-powiedziałam stanowczo i zatrzymałam się.
-A co chcesz wiedzieć?
-Najpierw co to był za facet.
-Em.. były kolega.
-To chyba zbytnio się nie lubicie.-powiedziałam sarkastycznie.
-No nie.-Harry odwrócił się i zniknął w ciemnościach. Zastanawiałam się, czy serio mówił o odległości dzielącej nas od domu. Wahając się ruszyłam za nim, nic się przecież nie stanie, a może się czegoś dowiem. Stanęłam przy budynku i czekałam, aż chłopak w końcu otworzy drzwi. Przepuścił mnie i weszłam do środka. Po chwili pomieszczenie wypełniło się światłem.
-Witamy w naszych skromnych progach.-powiedział, a ja rozejrzałam się po wnętrzu
-Wow..-tylko tyle udało mi się wykrztusić. Staliśmy w wielkim salonie, podłoga była przyozdobiona wielkim dywanem, a na każdej ze ścian wisiało parę gitar. W samym centrum znajdował się plazmowy telewizor, a obok niego stół do bilardu. Obok były drzwi jak podejrzewam do kuchni.
-Ty tu mieszkasz?-spytałam
-Nie, to dom mojego kolegi.. Często go nie ma, więc jest to taki hotel tymczasowy.-Harry podniósł wzrok i spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem-Chodź, trzeba to przemyć.-właśnie w tej chwili poczułam piekące pulsowanie. Ruszył w kierunku drzwi, a ja nie wiedząc co zrobić podążyłam za nim. Trochę się pomyliłam, bo zamiast kuchni zastałam duży hol, na którego końcu mieściły się już trochę nadużyte schody.
-Jesteś pewny, że się nie zawalą?-spytałam niepewnie.
-Oczywiście, że nie.-Harry dla udowodnienia chwycił za wystający koniec barierki i zaczął nim potrząsać-Widzisz nic się nie stało-powiedział i popatrzył na mnie dziwnie, gdy ja w tym czasie zwijałam się ze śmiechu. Wskazałam na jego rękę, w której pozostał kawałek drewna. Harry roześmiał się, a na jego twarzy pojawiły się dołeczki. Pierwszy raz widzę by śmiał się tak naprawdę, a nie sztucznie jak zwykle. Minęłam go i z wysoko uniesioną górę zaczęłam się piąć po schodach. Z moich ust wydostał się krzyk, a ja wylądowałam w ramionach Harry'ego z cudem unikając zderzenia z ziemią.
-Mówiłeś, że są bezpieczne-powiedziałam z wyrzutem.
-Nie przypominam sobie..-pomimo moich sprzeciwów wziął mnie na ręce i wniósł na górę. Znaleźliśmy się w długim i ciemnym korytarzu. Harry błądząc otworzył któreś ze drzwi i posadził mnie na blacie. Rozejrzałam się, choć tak jak myślałam znaleźliśmy się w łazience. Chociaż, nie jestem pewna, czy można ją tak nazwać.. Nagle poczułam ostre pieczenie i odskoczyłam na bok. Harry z gazikiem w ręce popatrzył na mnie jakbym była dzieckiem i teatralnie westchnął. Przejrzałam się w lustrze i szybko odwróciłam wzrok, po prawej stronie czoła widniała okropna rana, z której na szczęście już nie sączyła się krew.
-Siadaj.-powiedział Harry. Zrobiłam co prosił, lecz gdy jego ręka zbliżyła się do rany odepchnęłam go.
-Co?-spytał
-Daj, sama to zrobię.-powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu.
-Nie.
-Tak. Daj mi to.-rozkazałam i wstałam próbując mu wyrwać wacik. Podniósł go do góry, a ja prychnęłam wkurzona.
-Proszę cię, usiądź.-westchnęłam i przystanęłam kiwając głową. Na jego twarzy zagościł uśmiech ulgi.
Na przekór jemu, gdy przyłożył gazik do rany, pociągnęłam go za rękę wyrywając jej zawartość. Nagle jego twarz znalazła się milimetry od mojej. Czułam na ustach jego ciepły oddech Spojrzałam w górę i napotkałam duże zielone oczy, w których znajdowały się białe plamki, których wcześniej nie zauważyłam. Moje serce zaczęło szybciej bić, gdy jego usta niebezpiecznie zbliżyły się do moich.
___________________________________________________________________________
Heeej <3 Jak się podobał rozdział ? :)) Zapraszam do komentowania :}}
Obudziła mnie cicha rozmowa z pokoju obok. Przytuliłam bardziej misia i zamknęłam oczy, starając się nie podsłuchiwać. Wsłuchałam się w tykanie wskazówek zegara. Gdy doliczyłam do stu, drzwi do mojego pokoju otwarły się i stanęła w nich moja mama. W jej oczach lśniły łzy. Bardzo rzadko zdarzało się by płakała, dlatego od razu wiedziałam, że stało się coś strasznego. Trzymając misia wstałam z łóżka, a ona wzięła mnie w ramiona.
-Reb..kochanie-słyszałam jak szepcze przy moim uchu, głos jej drżał. Odsunęła mnie od siebie i popatrzyła w oczy.-Pamiętasz ciocię Natalie?-pokiwałam lekko głową-A pamiętasz jej córeczkę? Tak świetnie się razem bawiłyście. Teraz zostawię cię z wujkiem i razem pojedziecie do cioci.-spojrzałam na nią, a w moich oczach pojawiły się łzy, które moja mama wytarła opuszkami palców. Po chwili znowu wzięła mnie w ramiona.
-Już czas.-za nami rozległ się męski głos, którego nigdy dotąd nie słyszałam.
-Znajdę cię, rozumiesz? Niedługo się zobaczymy. Wtedy..wtedy ja, ty.. i.. będziemy razem. Wszyscy będziemy razem.- kolejny raz jej ciałem wstrząsnął szloch i w tym samym czasie poczułam dojmującą pustkę. Ostatni raz spojrzałam w jej oczy. Zniknęła, a ja już nic nie czułam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Caroline, obudź się.-z ciemności wyłowiła się twarz kobiety, miała długie brązowe włosy i oczy z których biło naturalne ciepło. Uśmiechnęła się i wyciągnęła w moim kierunku dłoń. Zrobiłam to samo i, gdy do zetknięcia brakowały już milimetry poczułam jak ktoś ciągnie mnie w drugą stronę.
-Słyszysz mnie? Wstawaj.-otworzyłam oczy do połowy i zamknęłam je natychmiast czując wielki ból. Moja głowa rozpadała się na tysiące kawałeczków. Poczułam koło siebie czyjąś obecność i momentalnie podniosłam się napotykając na swojej drodze twardą przeszkodę.
-Leż.-usłyszałam przy swoim uchu głos Harry'ego. Podskoczyłam waląc głową w coś twardego. Obróciłam się i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że znajduje się na tylnym siedzeniu samochodu.
-Co? Gdzie ja jestem? Co się stało?-z moich ust wyleciał potok słów, wystraszona sięgnęłam do drzwi, ale były zamknięte. Na twarzy chłopaka pojawił się cień uśmiechu, który znikł natychmiast po zerknięciu nad moje ramię.
-Cholera-Harry obrócił się i przeklinając uruchomił samochód. Auto ruszyło z głośnym piskiem, zdenerwowana obróciłam się za siebie. Był to idealny moment by zauważyć czarny pojazd wyjeżdżający zza zakrętu. Z trudem wyprostowałam się na siedzeniu, a wtedy prędkość wbiła mnie w siedzenia.
-Zapnij pasy.-krzyknął chłopak w moim kierunku, zrobiłam co kazał i spojrzałam w tylną szybę. Czarny samochód z każdą sekundą niebezpiecznie zbliżał się do nas. Wytężyłam wzrok próbując dojrzeć twarz kierowcy. Niestety na nic. W głowie czułam pustkę, nie wiedziałam co się stało. Harry przeklinając sięgnął pod siedzenie i wyciągnął spod niej broń. Wydałam z siebie cichy krzyk, czując przypływ wspomnień. Złapałam się siedzenia i spróbowałam spokojnie oddychać, samochód był już tylko parę metrów za nami. Chłopak otworzył okno siłując się z kierownicą. Nagle nastąpił głośny huk i poczułam jak coś wali w nas z wielką siłą. Nagle poleciałam do przodu waląc głową w przednie siedzenie.
Przez chwilę zupełnie nic nie widziałam, lecz gdy znikły mroczki poczułam silny ból w okolicach czoła. Złapałam się za nie ręką i pisnęłam widząc na palcach krew. Harry oddychał ciężko, znad maski unosił się dym. Obrócił się do mnie i popatrzył ze strachem na twarzy. Ból nasilił się ze zdwojoną siłą, a ja zatopiłam się w mroku.
Gdy się obudziłam nie wiedziałam gdzie jestem. W ciemnościach rozpoznałam zarysy samochodu. Przypominając sobie powoli zdarzenia, które miały miejsce poderwałam się i rozejrzałam za drogą ucieczki. Moje ciało pulsowało od bólu, a ja uświadomiłam sobie, że jestem sama. Sięgnęłam do klamki mając wielką nadzieję, że będzie otwarta. Niestety nie.
-Cholera-rozglądnęłam się szukając czegoś, czym można by rozbić szybę, gdy usłyszałam zbliżające się kroki. Nie zastanawiając się co zrobić przymknęłam oczy. Ktoś otworzył drzwi i do środka wleciało zimne i orzeźwiające powietrze. Poczułam jak ktoś mnie łapie w talii i wyciąga z samochodu. Widząc szansę ucieczki natychmiast otwarłam oczy i zaczęłam się wyrywać.
-Nie ruszaj się-usłyszałam przy swojej twarzy ochrypły głos Harry'ego, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
-Puść mnie.-krzyknęłam i spróbowałam sama stanąć no nogach.
-Uspokój się, nic ci nie zrobię-powiedział opuszczając mnie na ziemię. Odsunął się dając mi miejsce do ucieczki, lecz nie wiedzieć czemu dalej stałam w miejscu wpatrując się w niego.
-Po co ci broń?-spytałam, patrząc na niego spod zmrużonych powiek
-Bardzo dobre pytanie. Jak widzisz się przydała, a teraz chodź.-pociągnął mnie za ramię w swoją stronę.
-Gdzie?-chłopak wskazał na znajdujący się za nim budynek, który ledwo wyróżniał się w ciemnościach. Szerze to bardziej przypominał ruinę, niż dom. Na jednej ścian widniał napis "Grozi zawaleniem, nie zbliżać się". Harry jakby wiedząc na co patrzę dodał-Nie, to tak tylko, by nikt się tu nie kręcił.
-Nigdzie nie idę.-powiedziałam stanowczo kręcąc głową.
-Posłuchaj: albo pójdziesz ze mną i zostaniesz tu do rana, albo czeka cię całonocna wędrówka na piechotę do domu.-słysząc to popatrzyłam na niego i z dumnie uniesioną głową ruszyłam w kierunku drogi. Dobiegł mnie śmiech Harry'ego.
-Wiesz, że idziesz w złą stronę?-powiedział ze śmiechem. Fuknęłam na niego i odwróciłam się wdeptując w coś miękkiego, po chwili leżałam na ziemi próbując powstrzymać się przed rzuceniem na chłopaka. Podszedł do mnie powolnym krokiem i ominął kierując się do samochodu. Wstałam trzymając się za głowę.
-Au.. gdzie idziesz?-spytałam chłopaka ziewając, nagle zachciało mi się spać. Harry uśmiechnął się.
-Po rzeczy.-otworzył bagażnik i wyciągnął z niego jakąś torbę.-Idziemy?
-Nie. Nie dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnisz.-powiedziałam stanowczo i zatrzymałam się.
-A co chcesz wiedzieć?
-Najpierw co to był za facet.
-Em.. były kolega.
-To chyba zbytnio się nie lubicie.-powiedziałam sarkastycznie.
-No nie.-Harry odwrócił się i zniknął w ciemnościach. Zastanawiałam się, czy serio mówił o odległości dzielącej nas od domu. Wahając się ruszyłam za nim, nic się przecież nie stanie, a może się czegoś dowiem. Stanęłam przy budynku i czekałam, aż chłopak w końcu otworzy drzwi. Przepuścił mnie i weszłam do środka. Po chwili pomieszczenie wypełniło się światłem.
-Witamy w naszych skromnych progach.-powiedział, a ja rozejrzałam się po wnętrzu
-Wow..-tylko tyle udało mi się wykrztusić. Staliśmy w wielkim salonie, podłoga była przyozdobiona wielkim dywanem, a na każdej ze ścian wisiało parę gitar. W samym centrum znajdował się plazmowy telewizor, a obok niego stół do bilardu. Obok były drzwi jak podejrzewam do kuchni.
-Ty tu mieszkasz?-spytałam
-Nie, to dom mojego kolegi.. Często go nie ma, więc jest to taki hotel tymczasowy.-Harry podniósł wzrok i spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem-Chodź, trzeba to przemyć.-właśnie w tej chwili poczułam piekące pulsowanie. Ruszył w kierunku drzwi, a ja nie wiedząc co zrobić podążyłam za nim. Trochę się pomyliłam, bo zamiast kuchni zastałam duży hol, na którego końcu mieściły się już trochę nadużyte schody.
-Jesteś pewny, że się nie zawalą?-spytałam niepewnie.
-Oczywiście, że nie.-Harry dla udowodnienia chwycił za wystający koniec barierki i zaczął nim potrząsać-Widzisz nic się nie stało-powiedział i popatrzył na mnie dziwnie, gdy ja w tym czasie zwijałam się ze śmiechu. Wskazałam na jego rękę, w której pozostał kawałek drewna. Harry roześmiał się, a na jego twarzy pojawiły się dołeczki. Pierwszy raz widzę by śmiał się tak naprawdę, a nie sztucznie jak zwykle. Minęłam go i z wysoko uniesioną górę zaczęłam się piąć po schodach. Z moich ust wydostał się krzyk, a ja wylądowałam w ramionach Harry'ego z cudem unikając zderzenia z ziemią.
-Mówiłeś, że są bezpieczne-powiedziałam z wyrzutem.
-Nie przypominam sobie..-pomimo moich sprzeciwów wziął mnie na ręce i wniósł na górę. Znaleźliśmy się w długim i ciemnym korytarzu. Harry błądząc otworzył któreś ze drzwi i posadził mnie na blacie. Rozejrzałam się, choć tak jak myślałam znaleźliśmy się w łazience. Chociaż, nie jestem pewna, czy można ją tak nazwać.. Nagle poczułam ostre pieczenie i odskoczyłam na bok. Harry z gazikiem w ręce popatrzył na mnie jakbym była dzieckiem i teatralnie westchnął. Przejrzałam się w lustrze i szybko odwróciłam wzrok, po prawej stronie czoła widniała okropna rana, z której na szczęście już nie sączyła się krew.
-Siadaj.-powiedział Harry. Zrobiłam co prosił, lecz gdy jego ręka zbliżyła się do rany odepchnęłam go.
-Co?-spytał
-Daj, sama to zrobię.-powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu.
-Nie.
-Tak. Daj mi to.-rozkazałam i wstałam próbując mu wyrwać wacik. Podniósł go do góry, a ja prychnęłam wkurzona.
-Proszę cię, usiądź.-westchnęłam i przystanęłam kiwając głową. Na jego twarzy zagościł uśmiech ulgi.
Na przekór jemu, gdy przyłożył gazik do rany, pociągnęłam go za rękę wyrywając jej zawartość. Nagle jego twarz znalazła się milimetry od mojej. Czułam na ustach jego ciepły oddech Spojrzałam w górę i napotkałam duże zielone oczy, w których znajdowały się białe plamki, których wcześniej nie zauważyłam. Moje serce zaczęło szybciej bić, gdy jego usta niebezpiecznie zbliżyły się do moich.
___________________________________________________________________________
Heeej <3 Jak się podobał rozdział ? :)) Zapraszam do komentowania :}}
Liebster Award
Bardzo dziękuję za nominację autorce: http://one-love-mrshazza.blogspot.com/
Pytania:
1.Jak masz na imię?
Kasia :))
Pytania:
1.Jak masz na imię?
Kasia :))
2.Należysz do jakiś fandomów?
Directioner
3.Ulubiony serial?
Pretty Little Liars
4.Ulubiona książka?
4.Ulubiona książka?
Hm.. chyba wszystkie części ,,Dotyku Julii" i ,,Czerwona królowa''
5.Ulubiona piosenka?
Nie wiem, trochę trudny wybór.
6.Masz jakieś zwierzątko?
2 psy i kota :-)
7.Co lubisz robić w wolnym czasie?
Czytać książki, pisać, słuchać muzyki, wyjść coś porobić na dwór, czy na miasto
8.Czy masz swoje ulubione opowiadanie/fanfiction?
Bardzo dużo mi się podoba, ale takie ulubione to chyba ''Who am I''
9.Masz jakiś ulubiony cytat? Jaki?
Ludzie śmieją się ze mnie, że jestem inna, a ja śmieję się z ludzi, bo są tacy sami :)
10.Co zainspirowało Cię do napisania opowiadania?
Dziwne seriale, jakie oglądałam jak byłam mała.
2 psy i kota :-)
7.Co lubisz robić w wolnym czasie?
Czytać książki, pisać, słuchać muzyki, wyjść coś porobić na dwór, czy na miasto
8.Czy masz swoje ulubione opowiadanie/fanfiction?
Bardzo dużo mi się podoba, ale takie ulubione to chyba ''Who am I''
9.Masz jakiś ulubiony cytat? Jaki?
Ludzie śmieją się ze mnie, że jestem inna, a ja śmieję się z ludzi, bo są tacy sami :)
10.Co zainspirowało Cię do napisania opowiadania?
Dziwne seriale, jakie oglądałam jak byłam mała.
11.Mandarynki
czy pomarańcze?
Chyba mandarynki
Nominowane blogi:
http://nelly-louis-hope.blogspot.com/
http://burn-harry-styles.blogspot.com/
http://would-you-know-my-name-1d.blogspot.com/
Pytania:
1. Należysz do jakichś fandomów?
2. Co lubisz robić w wolnym czasie?
3.Ulubiony film?
4.Co inspiruje cię do pisania?
5.Cecha, którą najbardziej cenisz w ludziach?
6.Gdybyś mogła mieć jakąś super moc, co by to było?
7.Gdzie chciałabyś pojechać na wakacje?
8.Co sprawia ci największą radość?
9.Chciałabyś by historia twoich bohaterów stała się w twoim życiu?
10.Ulubiona piosenka?
11.Ulubiona książka?
czwartek, 5 marca 2015
Rozdział XVI
Chłopak stał przede mną. Jego pierś unosiła się i opadała w szybkim tempie. Z jego twarzy dało się wyczytać wiele sprzecznych emocji. Popatrzył na mnie jakby się czegoś obawiał, a ja podążyłam wzrokiem do jego dłoni. Odskoczyłam do tyłu widząc w niej broń. Moje serce zaczęło szybciej bić, lecz nie mogłam się ruszyć. Harry ruszył w moją stronę, a ja szybko się ocknęłam i jak najszybciej umiałam zbiegłam po schodach, i o mało nie wpadając na drzwi wybiegłam na dwór. Wciągnęłam powietrze słysząc, że chłopak mnie woła. Rozejrzałam się wokół siebie. Jak mogłam być taka głupia, od początku był jakiś podejrzany, od momentu kiedy go pierwszy raz zobaczyłam wiedziałam, że jest niebezpieczny. Przewidywałam, że zaraz pojawi się obok mnie i wtedy już nie będę miała szansy na ucieczkę. Moim jednymym wyjściem było gdzieś się ukryć. Choć raz biegi przejałowe z ubiegłej szkoły się przydały. Zanim Harry zdążył jeszcze przekroczyć drzwi, a przynajmniej mam taką nadzieję znajdowałam się już z tyłu domu szukając jakiegoś schronienia. Przyjrzałam się siatce wychodzącej na czyjeś pole. W jednym miejscu była mała przerwa. Z całej siły pociągnęłam za rozerwane miejsce. Nagle poczułam w ręce ostry ból, nie wiedziałam co się stało dopóki nie zobaczyłam cieczy spływającej mi po ręce. Wydałam z siebie zduszony krzyk. Usłyszałam huk zamykanych drzwi i wiedząc, że nie zostało mi dużo czasu, starając się nie urazić ręki na czworakach przeszłam pod siatką. Usłyszałam jak Harry mnie woła, był już blisko. Nie wahając się chwili dłużej wbiegłam w mieszaninę pełną splątanych drzew i krzewów. W moich oczach pojawiły się co dopiero wyschnięte łzy. Ręka nie przestawała krwawić, przez całą jej szerokość przebiegała krwawa rana. Próbując uspokoić oddech chwyciłam z ziemi duży liść i przyłożyłam do ręki mając nadzieję, że to choć trochę zatamuje krwotok. Oglądnęłam się za siebie, na szczęście nigdzie nie zauważyłam Harry'ego, może dał sobie spokój.. Wstałam i zaczęłam przedzierać się przez gałęzie, które co raz waliły mnie po twarzy. Nie wiem ile tak szłam, gdy zobaczyłam zbliżające się burzowe chmury. Las wyglądał jakby nie miał końca, a ja po kolejny raz rozważałam zboczenie w stronę majaczących w oddali budynków. Spojrzałam na dłoń, rana wyglądała okropnie, lecz przynajmniej przestała krwawić. Teraz moim jedynym celem było dotarcie do domu Alyss, i nadzieja, że ją tam zastanę. Cały czas rozglądałam się mając nadzieję zobaczyć ścieżkę prowadzącą do jej ogrodu. Nagle zrobiło mi się słabo, obraz zaczął mi się zamazywać przed oczami. Wymacałam jakiś kamień i przysiadłam opierając się o zimną korę drzewa. Wciągnęłam powietrze próbując się uspokoić.
-Coś nie tak dziecko?-obróciłam się i znieruchomiałam widząc przed sobą starą kobietę. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie, w ręce trzymała laskę, którą się podpierała. W głowie zaczęło mi szumieć, zawroty powróciły, oparłam się o drzewo by się nie przewrócić. Uświadomiłam sobie, że skądś ją kojarzę.. to u niej Harry był razem z Rebecką. Z trudem otworzyłam oczy i przyjrzałam się jej, nagle czując coś dziwnego. Uczucie jakbym nie widziała jej wtedy po raz pierwszy, jakby.. Pokręciłam głową.
-Tak, już wszystko dobrze.-posłałam jej lekki uśmiech i zdrową ręką sięgnęłam do naszyjnika, jego obecność dodawała mi otuchy. W tym momencie twarz kobiety zmieniła się, najpierw pojawiło się na niej niedowierzanie, a w jej oczach zalśniły łzy, lecz w tym samym momencie zarysowało się na niej zaniepokojenie.
-Co ci się stało w rękę?-spytała i podeszła do mnie, biorąc moją dłoń i oglądając ranę.
-Nic takiego. Zachaczyłam o siatkę.-postanowiłam w tej sprawie powiedzieć prawdę.
-Nie jesteś stąd?-pokręciłam głową-Chodź, pójdziemy do mnie do domu i opatrzę ci dłoń.
-Ale.. nie trzeba. Jestem już..
-Trzeba, trzeba. Tylko tego by brakowało by wdało się zakażenie.-kobieta nie czekając na moją odpowiedź pociągnęła mnie w stronę ścieżki, której wcześniej nie zauważyłam. Zdziwiłam się, gdy po niecałej minucie przed nami pojawiła się znajoma mi już chatka. Nie zmieniła się od ostatniego razu, chociaż może była trochę bardziej zniszczona. Usłyszałam w oddali grzmot, miałam rację, że zapowiadało się na deszcz. Mimo wszystko ucieszyłam się, bo to oznaczało, że jestem już blisko domu Alyss. Kobieta przepuściła mnie w drzwiach i weszłyśmy do środka. Domek był większy niż mi się wydawało. W jednym pomieszczeniu znajdowała się jakaś prowizoryczna kuchnia z półkami pełnymi jakichś dziwnych rzeczy, kompotów i przypraw. Za to z drugiej strony była stara kanapa, a obok niej duży stół, który zawalony był papierami i książkami. Mimo powierzchownego bałaganu, wszystko wydawało się mieć tu swoje miejsce. Najbardziej zdziwiło mnie to, gdy uświadomiłam sobie, że nie ma tu prądu. Podłogę przykrywał staroświecki dywan, który mimo wszystko nadawał pomieszczeniu wiele uroku. W powietrzu unosił się zapach kurzu i dziwnej nutki, jakiegoś znajomego zioła, lecz za nic nie mogłam sobie go przypomnieć.
-Kaminek-kobieta uśmiechnęła się i pokiwała głową, odpowiedziałam jej tym samym, lecz nigdy o czymś takim nie słyszałam.-Usiądź tutaj.-wskazała na kanapę i zaczęła przeszukiwać szafki. Zrobiłam co mówiła, lecz nie mogłam się powstrzymać przed zerkaniem we wnętrza otwartych półek. Posłała mi znaczący uśmiech. Odwróciła się plecami i otworzyła jeden ze słoików. Rozniósł się nieprzyjemny zapach. Mimowolnie skrzywiłam się.-Może nie pachnie najlepiej.. ale zaraz po twojej ranie nie będzie ani śladu.-pokiwałam głową i patrzyłam jak wyciąga jakąś puszkę. Podeszła do mnie i wzięła moją dłoń.-Teraz może trochę zaboleć, ale za parę sekund zobaczysz- ręka będzie jak nowa. Nałożyła na palec coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na maść. Może nie zrobiłam dobrze, przychodząc tutaj? Zanim zdążyłam zaprotestować nałożyła szarą maź na moją ranę, a ja poczułam niewyobrażalny ból. Chciałam wyrwać dłoń, lecz trzymała ją bardzo mocno. Czułam się jakby moją rękę rozrywano na tysiące kawałeczków. Spojrzałam na nią, bojąc się co zobaczę. Co dziwne maść wyglądała jakby wchłaniała się w skórę, po chwili ból przeszedł w przyjemny chłód. Rana zaczęła się zakrzepiać, a ja wydałam zduszony krzyk widząc powoli znikające rozcięcie. Zanim zdążyłam cokolwiek więcej dojrzeć położyła mi na niej jakiś dziwny opatrunek. Wyglądał jakby..
-Co robiłaś w lesie? Gdy się go nie zna, bardzo łatwo się zagubić, wyglądałaś na przestraszoną.
-To przez to wszystko-wskazałam na dłoń, kobieta pokiwała głową, lecz widziałam po jej twarzy, że nie do końca mi wierzy.
-Twój naszyjnik.. jest bardzo ładny. Wydaje mi się, że widziałam gdzieś już podobny, moja córka..-starsza pani przerwała, wpatrując się na drzewa kołysające się za oknem. Zbliżała się burza.
-Z daleka się tu przeprowadziłaś?-spytała zamyślona
-Z Londynu-opowiedziałam i podskoczyłam słysząc za oknem kolejny grzmot-Ja już powinnam iść, zaraz rozpęta się całkiem rozpada. To już tylko parę minut-dodałam, starsza pani nie patrząc na mnie pokiwała głową i spojrzała na swoje dłonie intensywnie się nad czymś zastanawiając. Gdy dotknęłam klamki usłyszałam za plecami głos.
-Do widzenia, Caroline.
-Do zobaczenia-odpowiedziałam i wyszłam na dwór. Od razu poczułam na skórze silne podmuchy wiatru, gałęzie latały jak szalone, zaczynało kropić. Co dziwne, ale czasem uwielbiam taką pogodę. Po burzy świat wyglądał jakby od nowa odradzał się do życia.. a ja razem z nim. Jest tak świeżo i rześko. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam kobietę przyglądającą mi się zza okna. Natychmiast zniknęła w głębi domu. Do głowy uderzyła mi to co powiedziała chwilę temu. Skąd ona wiedziała jak mam na imię? Przeszedł mnie dreszcz.. na pewno jej się nie przedstawiałam, a przynajmniej nie przypominam sobie. Nie oglądając się już ruszyłam w drogę powrotną- ścieżką, którą przechodziłam jakiś czas temu. Gdy w oddali zamajaczył mi dach domu Alyss, nagle zerwał się jeszcze większy wiatr, a niebo przecięła błyskawica. Mimowolnie zakryłam głowę rękami. Zrobiłam parę kroków, lecz przystanęłam czując dziwnie mrowienie na plecach. Obejrzałam się za siebie, nie zauważając nic podejrzanego. Szum wiatru, ptaki wylutające z między drzew by znaleźć schronienie, łamane gałęzie, jakiś cień.. Obróciłam się i nagle poczułam jak ktoś mocno łapie mnie za ręce i zasłania usta. Potem pamiętam tylko jakiś dziwny zapach i mrok zapadający zaraz po nim.
_______________________________________________________________________________
Heej, jak się podoba rozdział? Na blogu pojawił się nowy szablon, mi osobiście bardzo się podoba. Zapraszam wszystkich, którzy to czytają do komentowania. :)))
-Coś nie tak dziecko?-obróciłam się i znieruchomiałam widząc przed sobą starą kobietę. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie, w ręce trzymała laskę, którą się podpierała. W głowie zaczęło mi szumieć, zawroty powróciły, oparłam się o drzewo by się nie przewrócić. Uświadomiłam sobie, że skądś ją kojarzę.. to u niej Harry był razem z Rebecką. Z trudem otworzyłam oczy i przyjrzałam się jej, nagle czując coś dziwnego. Uczucie jakbym nie widziała jej wtedy po raz pierwszy, jakby.. Pokręciłam głową.
-Tak, już wszystko dobrze.-posłałam jej lekki uśmiech i zdrową ręką sięgnęłam do naszyjnika, jego obecność dodawała mi otuchy. W tym momencie twarz kobiety zmieniła się, najpierw pojawiło się na niej niedowierzanie, a w jej oczach zalśniły łzy, lecz w tym samym momencie zarysowało się na niej zaniepokojenie.
-Co ci się stało w rękę?-spytała i podeszła do mnie, biorąc moją dłoń i oglądając ranę.
-Nic takiego. Zachaczyłam o siatkę.-postanowiłam w tej sprawie powiedzieć prawdę.
-Nie jesteś stąd?-pokręciłam głową-Chodź, pójdziemy do mnie do domu i opatrzę ci dłoń.
-Ale.. nie trzeba. Jestem już..
-Trzeba, trzeba. Tylko tego by brakowało by wdało się zakażenie.-kobieta nie czekając na moją odpowiedź pociągnęła mnie w stronę ścieżki, której wcześniej nie zauważyłam. Zdziwiłam się, gdy po niecałej minucie przed nami pojawiła się znajoma mi już chatka. Nie zmieniła się od ostatniego razu, chociaż może była trochę bardziej zniszczona. Usłyszałam w oddali grzmot, miałam rację, że zapowiadało się na deszcz. Mimo wszystko ucieszyłam się, bo to oznaczało, że jestem już blisko domu Alyss. Kobieta przepuściła mnie w drzwiach i weszłyśmy do środka. Domek był większy niż mi się wydawało. W jednym pomieszczeniu znajdowała się jakaś prowizoryczna kuchnia z półkami pełnymi jakichś dziwnych rzeczy, kompotów i przypraw. Za to z drugiej strony była stara kanapa, a obok niej duży stół, który zawalony był papierami i książkami. Mimo powierzchownego bałaganu, wszystko wydawało się mieć tu swoje miejsce. Najbardziej zdziwiło mnie to, gdy uświadomiłam sobie, że nie ma tu prądu. Podłogę przykrywał staroświecki dywan, który mimo wszystko nadawał pomieszczeniu wiele uroku. W powietrzu unosił się zapach kurzu i dziwnej nutki, jakiegoś znajomego zioła, lecz za nic nie mogłam sobie go przypomnieć.
-Kaminek-kobieta uśmiechnęła się i pokiwała głową, odpowiedziałam jej tym samym, lecz nigdy o czymś takim nie słyszałam.-Usiądź tutaj.-wskazała na kanapę i zaczęła przeszukiwać szafki. Zrobiłam co mówiła, lecz nie mogłam się powstrzymać przed zerkaniem we wnętrza otwartych półek. Posłała mi znaczący uśmiech. Odwróciła się plecami i otworzyła jeden ze słoików. Rozniósł się nieprzyjemny zapach. Mimowolnie skrzywiłam się.-Może nie pachnie najlepiej.. ale zaraz po twojej ranie nie będzie ani śladu.-pokiwałam głową i patrzyłam jak wyciąga jakąś puszkę. Podeszła do mnie i wzięła moją dłoń.-Teraz może trochę zaboleć, ale za parę sekund zobaczysz- ręka będzie jak nowa. Nałożyła na palec coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na maść. Może nie zrobiłam dobrze, przychodząc tutaj? Zanim zdążyłam zaprotestować nałożyła szarą maź na moją ranę, a ja poczułam niewyobrażalny ból. Chciałam wyrwać dłoń, lecz trzymała ją bardzo mocno. Czułam się jakby moją rękę rozrywano na tysiące kawałeczków. Spojrzałam na nią, bojąc się co zobaczę. Co dziwne maść wyglądała jakby wchłaniała się w skórę, po chwili ból przeszedł w przyjemny chłód. Rana zaczęła się zakrzepiać, a ja wydałam zduszony krzyk widząc powoli znikające rozcięcie. Zanim zdążyłam cokolwiek więcej dojrzeć położyła mi na niej jakiś dziwny opatrunek. Wyglądał jakby..
-Co robiłaś w lesie? Gdy się go nie zna, bardzo łatwo się zagubić, wyglądałaś na przestraszoną.
-To przez to wszystko-wskazałam na dłoń, kobieta pokiwała głową, lecz widziałam po jej twarzy, że nie do końca mi wierzy.
-Twój naszyjnik.. jest bardzo ładny. Wydaje mi się, że widziałam gdzieś już podobny, moja córka..-starsza pani przerwała, wpatrując się na drzewa kołysające się za oknem. Zbliżała się burza.
-Z daleka się tu przeprowadziłaś?-spytała zamyślona
-Z Londynu-opowiedziałam i podskoczyłam słysząc za oknem kolejny grzmot-Ja już powinnam iść, zaraz rozpęta się całkiem rozpada. To już tylko parę minut-dodałam, starsza pani nie patrząc na mnie pokiwała głową i spojrzała na swoje dłonie intensywnie się nad czymś zastanawiając. Gdy dotknęłam klamki usłyszałam za plecami głos.
-Do widzenia, Caroline.
-Do zobaczenia-odpowiedziałam i wyszłam na dwór. Od razu poczułam na skórze silne podmuchy wiatru, gałęzie latały jak szalone, zaczynało kropić. Co dziwne, ale czasem uwielbiam taką pogodę. Po burzy świat wyglądał jakby od nowa odradzał się do życia.. a ja razem z nim. Jest tak świeżo i rześko. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam kobietę przyglądającą mi się zza okna. Natychmiast zniknęła w głębi domu. Do głowy uderzyła mi to co powiedziała chwilę temu. Skąd ona wiedziała jak mam na imię? Przeszedł mnie dreszcz.. na pewno jej się nie przedstawiałam, a przynajmniej nie przypominam sobie. Nie oglądając się już ruszyłam w drogę powrotną- ścieżką, którą przechodziłam jakiś czas temu. Gdy w oddali zamajaczył mi dach domu Alyss, nagle zerwał się jeszcze większy wiatr, a niebo przecięła błyskawica. Mimowolnie zakryłam głowę rękami. Zrobiłam parę kroków, lecz przystanęłam czując dziwnie mrowienie na plecach. Obejrzałam się za siebie, nie zauważając nic podejrzanego. Szum wiatru, ptaki wylutające z między drzew by znaleźć schronienie, łamane gałęzie, jakiś cień.. Obróciłam się i nagle poczułam jak ktoś mocno łapie mnie za ręce i zasłania usta. Potem pamiętam tylko jakiś dziwny zapach i mrok zapadający zaraz po nim.
_______________________________________________________________________________
Heej, jak się podoba rozdział? Na blogu pojawił się nowy szablon, mi osobiście bardzo się podoba. Zapraszam wszystkich, którzy to czytają do komentowania. :)))
sobota, 21 lutego 2015
Rozdział XV
Weszłam do środka, zamykając drzwi. Tylko tego mi brakowało, by Harry się obudził. Stałam w pokoju z wieloma półkami doszczętnie wypełnionymi książkami. Stoły były zawalone mapami i różnymi papierami. Jakieś przedmioty walały się po ziemi. Nie przypominały mi niczego co widziałam dotychczas, ku mojej radości pośród nich znajdował się pierścionek Alyss. Zaczęłam przeglądać papiery i teczki, chociaż wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Było w nich pełno dat, numerów i jak się domyślam adresów. Przysiadłam za biurkiem i otworzyłam laptop. Postanowiłam pozwolić działać losowi, jeśli jest rozładowany to trudno. Na pulpicie pojawiła się strona startowa, automatycznie pokierowałam myszką na otwartą kartę. Wydałam z siebie cichy okrzyk widząc co jest w niej zawarte. Było tam moje zdjęcie z dowodu osobistego, a pod spodem dane na mój temat: imiona i nazwisko, data i miejsce urodzenia, nazwiska rodziców, krótki opis, miejsce zamieszkania, zawód rodziców. Nie zwracając uwagi na niepokojące hałasy przyjrzałam się temu wszystkiemu. Coś mi tu nie pasowało..
-Szukasz czegoś?-podskoczyłam zwalając laptop na podłogę, odwróciłam się i spotkałam rozzłoszczone spojrzenie Harry'ego.
-Em.. ja.. musiałam pomylić pokoje. Chciałam ci zanieść..
-I tak zupełnie przypadkiem zaczęłaś grzebać w moich rzeczach, nie mówiąc już o laptopie?
-Ja.. nie, to nie tak-chłopak zmrużył oczy
-Wyjdź-powiedział, wyglądał jakby ostatkiem sił się powstrzymywał przed powiedzeniem czegoś gorszego.. lub przed zabiciem mnie. Spojrzałam na niego ostatni raz, lecz odwrócił wzrok. Spełniłam jego prośbę i po chwili siedziałam na masce samochodu zastanawiając się co właściwie stało się z moim życiem. Jak byłam mała chciałam przeżyć coś niezwykłego, lecz gdybym wiedziała o wszystkim co się stanie, gdy tu przyjadę, broniłabym się przed tym ostatkiem sił. Zmrużyłam oczy. Co ja mam teraz zrobić? Na pewno drugi raz nie wsiądę do tej maszyny śmierci. Zastanawiałam się nad tym co ja właściwie zobaczyłam. Znowu w mojej głowie pojawiła się twarz Harry'ego, przed oczami stanęło mi wszystko co przeżyłam odkąd pierwszy raz go zobaczyłam. Te wszystkie niewyjaśnione rzeczy, te niedopowiedzenia..
Błądząc w ciemnościach skierowałam się do domu, wiedząc, że tym razem się nie poddam. Tym razem się dowiem. Nie wiedziałam, że to tak daleko, ale gdy ujrzałam go w oddali zaczęło się już przejaśniać. Odrzuciłam od siebie wszystkie negatywne myśli, i także tą, która co chwilę nawiedzała mój umysł. Gdzie jest Alyss? Czemu Carter tak się zdenerwował i co ma z tym wspólnego Harry? I kim był ten facet? Mitchell. Powtórzyłam na głos parę razy to imię i nagle wydało mi się niepokojąco znajome. Przeszłam przez bramkę. Głowa znowu zaczęła pękać. Tym razem nie obchodziło mnie jak Nadia zareaguje, że mnie nie było całą noc, sięgnęłam ręką do dzwonka nieruchomiejąc, gdy zza drzwi rozległy się głosy.
-Musimy jej coś powiedzieć.-dobiegł mnie zduszony przez ścianę głos kuzynki-Za tydzień jedzie do Londynu, będzie chciała się z nimi spotkać.-moje serce o mało nie wypadło mi z piersi, wiedziałam o czym mówią-I tak stała się już zbyt podejrzliwa.
-Mogłaś jej lepiej pilnować, miałaś jedno jedyne zadanie i co? Oczywiście zawaliłaś! Miała sobie tutaj w spokoju żyć czekając na odpowiedni moment. Ale nie, twoje urazy przyćmiły ci całe pole logicznego myślenia. Nie wiem jak i co zrobisz, ale masz ją przekonać, że nie ma już do czego wracać, że tylko tutaj może żyć w szczęściu z przyjaciółmi i rodziną.-po mojej twarzy zaczęły spływać łzy, poderwałam się, gdy mężczyzna złapał za klamkę-A i jeszcze jedno, trzymaj ją z dala od Harry'ego, Cartera i tych wszystkich. Przyjaźń z Alyss też jej nie wyjdzie na dobre, nie może się zbliżyć do tego wszystkiego. Jasne?-zatykając sobie usta, by nie wybuchnąć szlochem ukryłam się za ścianą i starałam się unormować oddech. Z domu wyszedł mężczyzna trochę starszy od Nadii, nigdy wcześniej go nie widziałam, a przynajmniej tak mi się wydawało dopóki się nie obrócił. Modliłam się by móc wniknąć w ścianę znajdującą się za moimi plecami. Wszedł do samochodu i odjechał nawet nie patrząc już w moim kierunku. Nie widział mnie. Nie mogłam wejść do środka. Wstrząsnął mną spazm i wybuchłam szlochem, którego już nie mogłam dłużej wstrzymać. Ciężko oddychając, nic nie widząc po drodze skierowałam się do domu. Do jedynego domu, w którym mogłam dostać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Ani razu nie zatrzymałam się, łzy przestały spływać po mojej twarzy, lecz jedynie mogłam sobie tylko wyobrazić jak okropnie teraz wyglądam. Kucnęłam próbując złapać oddech, stanęłam przed drzwiami, otarłam oczy wierzchem dłoni, nie odpuszczę, nie teraz. Dowiem się wszystkiego. Gdzieś w głębi duszy czułam, że to sobie wmawiam, może tak naprawdę znowu popełniam jakiś błąd. Otworzyłam drzwi, spodziewałam się, że nie będą zamknięte. Powstrzymując kolejne łzy, które chciały znowu wypłynąć na moją twarz wbiegłam po schodach i tym razem nie myląc pokoi znalazłam się u swojego celu.
-Caroline?-chłopak poderwał się, a na jego twarzy malował się strach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W środku nocy obudził mnie telefon. Spojrzałem na zegarek, była dwudziesta trzecia.
-Halo?-spytałem ziewając.
-Sorry, że tak późno, ale wydaje mi się, że to nie mogło czekać do rana. Byłem dzisiaj sprawdzić gdzie jest nasz ukochany Nate i nie uwierzysz co zastałem..
-Gadaj do cholery.
-Nie było go. Zniknął. Ale nie to jest najlepsze, nie zgadniesz gdzie jest.-pod drugiej stronie słuchawki rozległ się śmiech.
-Czy mi się wydaje, czy ciebie to bawi? To dopiero tydzień, a wy już zdążyliście zgłupieć.
-No niech ci będzie. Czekaj, wyślę ci adres.-rozłączyłem się i odebrałam wiadomość. Wpatrywałem się w niego przez chwilę nic nie rozumiejąc. Co do cholery? Wziąłem bluzę i potrzebne rzeczy i zapakowałem się do auta. Łamiąc wszystkie prawa w piętnaście minut znalazłem się na miejscu. Z całej siły walnąłem w kierownicę. Za późno! Nigdzie nie było poszukiwanego samochodu. Wyciągnąłem laptopa i szybko sprawdziłem lokalizację. Droga powinna zająć mi góra dwadzieścia minut, odpaliłem auto mając nadzieję, że nic jeszcze nie jest stracone. Przyspieszyłem do dwustu na godzinę mając nadzieję, że nikt mi nagle nie stanie na drodze. Przeszedł mnie dreszcz, gdy stanąłem przy opuszczonym budynku. Zaparkowałem w najbardziej zacienionym miejscu i cicho skierowałem się pod jego mury. Spojrzałem na telefon zauważając, że straciłam zasięg. Nate nie mógł się ot tak sobie wyparować w powietrzu. Było cicho jak makiem zasiał, może dlatego to wszystko wydało mi się takie podejrzane. Poczułem nieprzyjemne ściśnięcie w żołądku. Obszedłem budynek dookoła, znajdując otwarte okno. Nie zwracając uwagi na ból w ręce wspiąłem się po rynnie i znalazłem w środku. Nic nie widziałem, dla bezpieczeństwa odpuściłem sobie świecenie telefonem. Wszedłem na pierwsze piętro, szukając jakiegoś śladu. Drzwi do jednego z pokoi były otwarte, znieruchomiałem widząc leżącą na łóżku nieprzytomną dziewczynę. Ku swojemu strachowi uświadomiłem sobie co w tym wszystkim było takie niepokojącego. To wszystko było za proste. To była pułapka.
_______________________________________________________________________________
*Hejka. Zastanawiałam się ostatnio nam rozpoczęciem pisania nowego bloga, mam już pomysł co do jego fabuły, co wy na to? Niedługo powinien się też pojawić nowy szablon, nie mogę się doczekać. Zapraszam do komentowania. :-P Jeśli się wam podoba ta historia to mam prośbę, jeśli chcecie polecajcie tego bloga, byłabym wdzięczna. Chciałabym by przybyło nowych czytelników. :)))*
-Szukasz czegoś?-podskoczyłam zwalając laptop na podłogę, odwróciłam się i spotkałam rozzłoszczone spojrzenie Harry'ego.
-Em.. ja.. musiałam pomylić pokoje. Chciałam ci zanieść..
-I tak zupełnie przypadkiem zaczęłaś grzebać w moich rzeczach, nie mówiąc już o laptopie?
-Ja.. nie, to nie tak-chłopak zmrużył oczy
-Wyjdź-powiedział, wyglądał jakby ostatkiem sił się powstrzymywał przed powiedzeniem czegoś gorszego.. lub przed zabiciem mnie. Spojrzałam na niego ostatni raz, lecz odwrócił wzrok. Spełniłam jego prośbę i po chwili siedziałam na masce samochodu zastanawiając się co właściwie stało się z moim życiem. Jak byłam mała chciałam przeżyć coś niezwykłego, lecz gdybym wiedziała o wszystkim co się stanie, gdy tu przyjadę, broniłabym się przed tym ostatkiem sił. Zmrużyłam oczy. Co ja mam teraz zrobić? Na pewno drugi raz nie wsiądę do tej maszyny śmierci. Zastanawiałam się nad tym co ja właściwie zobaczyłam. Znowu w mojej głowie pojawiła się twarz Harry'ego, przed oczami stanęło mi wszystko co przeżyłam odkąd pierwszy raz go zobaczyłam. Te wszystkie niewyjaśnione rzeczy, te niedopowiedzenia..
Błądząc w ciemnościach skierowałam się do domu, wiedząc, że tym razem się nie poddam. Tym razem się dowiem. Nie wiedziałam, że to tak daleko, ale gdy ujrzałam go w oddali zaczęło się już przejaśniać. Odrzuciłam od siebie wszystkie negatywne myśli, i także tą, która co chwilę nawiedzała mój umysł. Gdzie jest Alyss? Czemu Carter tak się zdenerwował i co ma z tym wspólnego Harry? I kim był ten facet? Mitchell. Powtórzyłam na głos parę razy to imię i nagle wydało mi się niepokojąco znajome. Przeszłam przez bramkę. Głowa znowu zaczęła pękać. Tym razem nie obchodziło mnie jak Nadia zareaguje, że mnie nie było całą noc, sięgnęłam ręką do dzwonka nieruchomiejąc, gdy zza drzwi rozległy się głosy.
-Musimy jej coś powiedzieć.-dobiegł mnie zduszony przez ścianę głos kuzynki-Za tydzień jedzie do Londynu, będzie chciała się z nimi spotkać.-moje serce o mało nie wypadło mi z piersi, wiedziałam o czym mówią-I tak stała się już zbyt podejrzliwa.
-Mogłaś jej lepiej pilnować, miałaś jedno jedyne zadanie i co? Oczywiście zawaliłaś! Miała sobie tutaj w spokoju żyć czekając na odpowiedni moment. Ale nie, twoje urazy przyćmiły ci całe pole logicznego myślenia. Nie wiem jak i co zrobisz, ale masz ją przekonać, że nie ma już do czego wracać, że tylko tutaj może żyć w szczęściu z przyjaciółmi i rodziną.-po mojej twarzy zaczęły spływać łzy, poderwałam się, gdy mężczyzna złapał za klamkę-A i jeszcze jedno, trzymaj ją z dala od Harry'ego, Cartera i tych wszystkich. Przyjaźń z Alyss też jej nie wyjdzie na dobre, nie może się zbliżyć do tego wszystkiego. Jasne?-zatykając sobie usta, by nie wybuchnąć szlochem ukryłam się za ścianą i starałam się unormować oddech. Z domu wyszedł mężczyzna trochę starszy od Nadii, nigdy wcześniej go nie widziałam, a przynajmniej tak mi się wydawało dopóki się nie obrócił. Modliłam się by móc wniknąć w ścianę znajdującą się za moimi plecami. Wszedł do samochodu i odjechał nawet nie patrząc już w moim kierunku. Nie widział mnie. Nie mogłam wejść do środka. Wstrząsnął mną spazm i wybuchłam szlochem, którego już nie mogłam dłużej wstrzymać. Ciężko oddychając, nic nie widząc po drodze skierowałam się do domu. Do jedynego domu, w którym mogłam dostać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Ani razu nie zatrzymałam się, łzy przestały spływać po mojej twarzy, lecz jedynie mogłam sobie tylko wyobrazić jak okropnie teraz wyglądam. Kucnęłam próbując złapać oddech, stanęłam przed drzwiami, otarłam oczy wierzchem dłoni, nie odpuszczę, nie teraz. Dowiem się wszystkiego. Gdzieś w głębi duszy czułam, że to sobie wmawiam, może tak naprawdę znowu popełniam jakiś błąd. Otworzyłam drzwi, spodziewałam się, że nie będą zamknięte. Powstrzymując kolejne łzy, które chciały znowu wypłynąć na moją twarz wbiegłam po schodach i tym razem nie myląc pokoi znalazłam się u swojego celu.
-Caroline?-chłopak poderwał się, a na jego twarzy malował się strach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W środku nocy obudził mnie telefon. Spojrzałem na zegarek, była dwudziesta trzecia.
-Halo?-spytałem ziewając.
-Sorry, że tak późno, ale wydaje mi się, że to nie mogło czekać do rana. Byłem dzisiaj sprawdzić gdzie jest nasz ukochany Nate i nie uwierzysz co zastałem..
-Gadaj do cholery.
-Nie było go. Zniknął. Ale nie to jest najlepsze, nie zgadniesz gdzie jest.-pod drugiej stronie słuchawki rozległ się śmiech.
-Czy mi się wydaje, czy ciebie to bawi? To dopiero tydzień, a wy już zdążyliście zgłupieć.
-No niech ci będzie. Czekaj, wyślę ci adres.-rozłączyłem się i odebrałam wiadomość. Wpatrywałem się w niego przez chwilę nic nie rozumiejąc. Co do cholery? Wziąłem bluzę i potrzebne rzeczy i zapakowałem się do auta. Łamiąc wszystkie prawa w piętnaście minut znalazłem się na miejscu. Z całej siły walnąłem w kierownicę. Za późno! Nigdzie nie było poszukiwanego samochodu. Wyciągnąłem laptopa i szybko sprawdziłem lokalizację. Droga powinna zająć mi góra dwadzieścia minut, odpaliłem auto mając nadzieję, że nic jeszcze nie jest stracone. Przyspieszyłem do dwustu na godzinę mając nadzieję, że nikt mi nagle nie stanie na drodze. Przeszedł mnie dreszcz, gdy stanąłem przy opuszczonym budynku. Zaparkowałem w najbardziej zacienionym miejscu i cicho skierowałem się pod jego mury. Spojrzałem na telefon zauważając, że straciłam zasięg. Nate nie mógł się ot tak sobie wyparować w powietrzu. Było cicho jak makiem zasiał, może dlatego to wszystko wydało mi się takie podejrzane. Poczułem nieprzyjemne ściśnięcie w żołądku. Obszedłem budynek dookoła, znajdując otwarte okno. Nie zwracając uwagi na ból w ręce wspiąłem się po rynnie i znalazłem w środku. Nic nie widziałem, dla bezpieczeństwa odpuściłem sobie świecenie telefonem. Wszedłem na pierwsze piętro, szukając jakiegoś śladu. Drzwi do jednego z pokoi były otwarte, znieruchomiałem widząc leżącą na łóżku nieprzytomną dziewczynę. Ku swojemu strachowi uświadomiłem sobie co w tym wszystkim było takie niepokojącego. To wszystko było za proste. To była pułapka.
_______________________________________________________________________________
*Hejka. Zastanawiałam się ostatnio nam rozpoczęciem pisania nowego bloga, mam już pomysł co do jego fabuły, co wy na to? Niedługo powinien się też pojawić nowy szablon, nie mogę się doczekać. Zapraszam do komentowania. :-P Jeśli się wam podoba ta historia to mam prośbę, jeśli chcecie polecajcie tego bloga, byłabym wdzięczna. Chciałabym by przybyło nowych czytelników. :)))*
czwartek, 19 lutego 2015
Rozdział XIV
Patrzyłam na to wszystko nie mogąc się ruszyć, nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za rękę. Obróciłam się i zobaczyłam Cartera. Pociągnął mnie w stronę drzwi.
-Ale..
-Poczekaj tu chwilę..albo nie chodź ze mną.
-Nie powinniśmy ich rozdzielić, czy coś?-spytałam zdenerwowana
-Zaraz tam pójdę..O widzę Alyss, nie martw się.-zaciągnął mnie w kierunku dziewczyny. Gdy nas zobaczyła na jej twarzy pojawił się grymas. Przerwaliśmy jej pocałunek z jakimś blondynem.. zmienia chłopaków jak rękawiczki. Szczerze mówiąc to była już na tyle pijana by zbytnio nie kontaktować. Przyjaciółka podeszła do mnie i zamknęła w uścisku, nagle robiąc poważną minę. Carter zdążył już zniknąć, mam nadzieję, że nic się nie stanie.
-Chodźmy się napić!-powiedziała i wybuchła śmiechem. Nie mogąc się powstrzymać odpowiedziałam tym samym i pociągnęłam ją w kierunku baru. Muszę się wyluzować. Zamówiłyśmy kolejkę i przysiadłyśmy przy jakimś stoliku. Po chwili pojawiło się zamówienie, od razu sięgnęłam po drinka. I po jeszcze jednego. Zapominając o wszystkim zatraciłam się w tańcu, po jakimś czasie stanęła przy mnie rozbawiona przyjaciółka. Zdecydowanie ma słabą głowę.
-Mu..muszę ci coś powiedzieć-nie przestawała się śmiać- Ja, ja i..
-Caroline?-nagle przy mnie znowu pojawił się Carter, już zdążyłam o nim zapomnieć..-Możesz ze mną pójść..em.. Harry..-słysząc jego imię moje serce od razu zaczęło szybciej bić.
-Co.. co z nim?-chłopak pociągnął mnie w stronę korytarza, w którym znajdowało się wyjście ewakuacyjne. Wyprzedziłam go i otworzyłam drzwi na oścież, zdziwiłam się nikogo tam nie widząc.
-Nikogo tam nie ma.-spojrzałam na bruneta. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, otworzył usta by coś powiedzieć, gdy nagle do naszych uszu dobiegł krzyk.
Obróciłam się i razem za Carterem ruszyłam w kierunku z którego dochodził hałas. Znaleźliśmy się w jakimś ciemnym pokoju. Nie mogłam nic dojrzeć, w pewnym momencie na kogoś wpadłam i wylądowałam na ziemi. Usłyszałam śmiech tamtej osoby. Nagle korytarz rozświetlił się, musiałam zasłonić oczy. Carter podał mi rękę. Odwróciłam się i westchnęłam rozpoznując w leżącym mężczyźnie Harry'ego.
-Co to było? Gdzie jest Alyss?-spojrzałam na zdenerwowanego chłopaka. Harry w odpowiedzi roześmiał się, a Carter nim potrząsnął.-Gdzie ona jest?
-Na..Nataniell-jak na jakiś znak chłopak poderwał się i pobiegł korytarzem w kierunku sali. Jak najszybciej ruszyłam za nim. Wbiegłam w tłum tańczących ludzi i złapałam się za głowę wiedząc, że nigdy go tu nie znajdę. Czując kłucie w boku wybiegłam na dwór. Miałam wielką nadzieję go złapać. Wyszłam na drogę i rozejrzałam się dookoła. W oddali zamajaczyła mi jakaś sylwetka.
-Carter?-krzyknęłam i pobiegłam w jego kierunku. Nagle chłopak zatrzymał się, tak, że o mało na niego nie wpadłam.-Gdzie idziesz? Co się stało?
-Nic się nie stało. Muszę znaleźć Alyss.-powiedział szybko
-Idę z tobą-zdecydowałam
-Nie. Lepiej będzie, jak wrócisz z Harrym do domu. Ma kluczyki, weź mój samochód. Zadzwonię do ciebie jak już będzie po wszystkim.-obrócił się i zniknął w ciemnościach.
-Ale co się stało?!-krzyknęłam ostatkami sił, ale odpowiedziała mi cisza. Zmęczona powlokłam się w stronę baru. Do domu było może ze dwadzieścia kilometrów, powinno mi się udać dojść w parę godzin. Na samą myśl o czekającej mnie drodze zachciało mi się wymiotować. Przekroczyłam drzwi, nie zwracając uwagi na dziwnie patrzącego się na mnie ochroniarza. Muzyka tak jak wcześniej rozsadzała mi uszy. Miałam wielką ochotę się napić, lecz wiedziałam, że byłoby to nie odpowiedzialne, wtedy na pewno na nic bym nie wpadła. Rozważyłam zostanie tutaj, aż do białego rana, potem może Carter by po mnie wrócił. Westchnęłam, a jakbym wezwała taksówkę? Sięgnęłam po torebkę w poszukiwaniu jakiś drobnych i znieruchomiałam zauważając jej brak. Szczęście, że zostawiłam telefon u Alyss. Po cholerę w ogóle zgodziłam się na tą imprezę, o tej porze pewnie już normalnie spałabym we swoim milutkim łóżku, ale nie.. A może jednak pożyczę od Cartera ten samochód? W prawdzie nie miałam prawo jazdy, ale w tamte wakacje miałam parę lekcji u Billego. Może jakoś bym dojechała? Zanim zdecydowałam nogi same poniosły mnie do korytarza, w którym ostatni raz spotkałam Harry'ego. Nie wiem co zrobię, gdy go nie będzie. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech ulgi, gdy zaświeciłam światło, dalej leżał w tym samym miejscu. Jak mógł się aż tak bardzo upić? W tym samym czasie chłopak rozpaczliwie próbował zasłonić się przed światłem. Podeszłam do niego i trąciłam ręką próbując zwrócić jego uwagę. Popatrzył na mnie wielkimi oczami i obrócił się na drugi bok.
-Harry-walnęłam go w ramię-Wstawaj! Masz kluczyki?-potrząsnęłam nim. Zamruczał coś pod nosem.
-Ehh.. pieprzyć to.-sięgnęłam ręką do kurtki chłopaka i odetchnęłam z ulgą znajdując w niej szukaną rzecz. Nie wiem co bym zrobiła gdyby ich nie było Teraz najgorsze przede mną, chwilę rozważałam zostawienie go tu, lecz wiedziałam, że nigdy by mi tego nie wybaczył. Chociaż w sumie mi na tym nie zależy, może mnie lubić, albo nie.. mówi się trudno.
-Harry! Wstawaj!-krzyknęłam przy jego uchu-Cholera! Obudź się!-jak najmocniej mogłam chwyciłam go za ramię. Zatoczył się na ścianę, lecz szybko go złapałam by znowu się nie położył. Drugi raz nie udałoby mi się go podnieść. Spróbowałam pociągnąć go w stronę wyjścia, lecz w połowie drogi dostałam zadyszki. Szerokim łukiem ominęłam tańczących ludzi i wciągnęłam mocno powietrze, gdy poczułam chłód rozchodzący się po moim ciele. Ochroniarze znowu popatrzyli na mnie dziwnie, a w ich oczach migotało rozbawienie. Tak, bo to jest takie komiczne.. W mroku nie mogłam rozpoznać szukanego auta, znalazłam przycisk na pilocie i wcisnęłam. Skierowałam się w kierunku odgłosu mając nadzieję, że mój słuch nie zawiódł.
Pociągnęłam za drzwi, które na szczęście się otworzyły. Wpakowałam Harry'ego na tylne siedzenie mając nadzieję, że nie zwymiotuje w samochodzie. Zajęłam miejsce przed kierownicą i spróbowałam się uspokoić. Niestety przede mną pojawiła się kolejna kłoda. Gdzie ja mam jechać? Może mogłabym pojechać do domu, a Harry'ego zostawić w aucie. Po namyśle ta opcja odpadła, Nadia na pewno by się obudziła, a jeszcze tylko brakowałoby by znalazła śpiącego go w aucie. Dom Alyss? Odpada, nie mam kluczy.. Nagle jakiś pomysł zaświtał mi w głowie. Odpaliłam samochód i odetchnęłam próbując wyjechać na ulicę. Miałam ochotę krzyczeć z radości, gdy mi się udało. Na szczęście była noc, nie powinno być zbyt dużego ruchu, modliłam się by nie spotkać policji. Jechałam powoli, lecz i tak parę razy samochód zgasł i musiałam odpalać go od nowa. Raz o mało nie wjechałam do rowu. Wydałam okrzyk radości widząc oczekiwany dom. Miałam tylko nadzieję, że był pusty. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Harry patrzy na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Miał minę jakby zaraz miał zwymiotować. Wjechałam na podjazd i obeszłam auto próbując wyciągnąć z niego chłopaka. W pierwszej chwili odepchnął mnie, lecz po chwili poddał się zdając sobie sprawę, że sam nie da rady i dał mi się kierować. Przynajmniej trochę oprzytomniał i nie było mi już tak ciężko. Stanęliśmy przed drzwiami.
-Daj klucze.-powiedziałam i szturchnęłam go w ramię. Chłopak popatrzył na mnie jakby nie rozumiał co mówię i powoli sięgnął do kieszeni. Otworzyłam drzwi i przepuściłam go. Zataczając się wszedł do pokoju. Zaświeciłam światło i zdziwiłam się widząc wielki salon, a w nim ani grama bałaganu. Był strasznie ładnie urządzony i przestronny. Odskoczyłam słysząc brzęk tłuczonego szkła. Westchnęłam, a Harry roześmiał się.
-No.. to ja już chyba pójdę..-odwróciłam się. Czekała mnie długa noc. W samochodzie.
-Caroline?-usłyszałam za sobą głos Harry'ego. Obróciłam się w jego stronę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, doznałam szoku gdy zamknął mnie w uścisku. Moje serce zaczęło szybciej bić, westchnęłam. Usłyszałam jego cichy śmiech. Nie zwracając na niego uwagi odepchnęłam go i pociągnęłam za rękę na górę, ruszył za mną mamrocząc coś pod nosem. Za trzecim razem znalazłam odpowiedni pokój. Jak ten dom może być taki wielki? Mieszka tutaj sam? Wepchnęłam go do środka, chłopak od razu poszedł w kierunku łóżka i legł na nie od razu usypiając. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zeszłam na dół w poszukiwaniu jakiś tabletek, strasznie bolała mnie głowa, przy okazji postanowiłam, że zostawię mu coś na kaca, bo na pewno będzie czegoś potrzebował. W jednej z szafek znalazłam apteczkę, dziwnie się czułam szperając po jego domu bez jego wiedzy. Popiłam tabletkę wodą, jak ja nienawidzę lekarstw.. Wzięłam szklankę i tabletki dla niego, i skierowałam się na górę. Będąc na szczycie włączyłam światło i znieruchomiałam, gdy zgasło. Żarówka się wypaliła. Poczułam dreszcze. Dotykając ściany skierowałam się w stronę sypialni chłopaka. Weszłam do środka i znalazłam włącznik, odetchnęłam, gdy pokój się rozświetlił, lecz chwilę później znieruchomiałam. Nie dlatego, że pomyliłam pokoje, lecz dlatego co w nim zastałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeeeej! Taki trochę krótki ten rozdział, za to następny będzie wyjątkową długi i w całości poświęcony Car i Harremu. Zapraszam do komentowania, cały czas mi się wydaje jakby ten blog czytały tylko dwie osoby.. :)
-Ale..
-Poczekaj tu chwilę..albo nie chodź ze mną.
-Nie powinniśmy ich rozdzielić, czy coś?-spytałam zdenerwowana
-Zaraz tam pójdę..O widzę Alyss, nie martw się.-zaciągnął mnie w kierunku dziewczyny. Gdy nas zobaczyła na jej twarzy pojawił się grymas. Przerwaliśmy jej pocałunek z jakimś blondynem.. zmienia chłopaków jak rękawiczki. Szczerze mówiąc to była już na tyle pijana by zbytnio nie kontaktować. Przyjaciółka podeszła do mnie i zamknęła w uścisku, nagle robiąc poważną minę. Carter zdążył już zniknąć, mam nadzieję, że nic się nie stanie.
-Chodźmy się napić!-powiedziała i wybuchła śmiechem. Nie mogąc się powstrzymać odpowiedziałam tym samym i pociągnęłam ją w kierunku baru. Muszę się wyluzować. Zamówiłyśmy kolejkę i przysiadłyśmy przy jakimś stoliku. Po chwili pojawiło się zamówienie, od razu sięgnęłam po drinka. I po jeszcze jednego. Zapominając o wszystkim zatraciłam się w tańcu, po jakimś czasie stanęła przy mnie rozbawiona przyjaciółka. Zdecydowanie ma słabą głowę.
-Mu..muszę ci coś powiedzieć-nie przestawała się śmiać- Ja, ja i..
-Caroline?-nagle przy mnie znowu pojawił się Carter, już zdążyłam o nim zapomnieć..-Możesz ze mną pójść..em.. Harry..-słysząc jego imię moje serce od razu zaczęło szybciej bić.
-Co.. co z nim?-chłopak pociągnął mnie w stronę korytarza, w którym znajdowało się wyjście ewakuacyjne. Wyprzedziłam go i otworzyłam drzwi na oścież, zdziwiłam się nikogo tam nie widząc.
-Nikogo tam nie ma.-spojrzałam na bruneta. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, otworzył usta by coś powiedzieć, gdy nagle do naszych uszu dobiegł krzyk.
Obróciłam się i razem za Carterem ruszyłam w kierunku z którego dochodził hałas. Znaleźliśmy się w jakimś ciemnym pokoju. Nie mogłam nic dojrzeć, w pewnym momencie na kogoś wpadłam i wylądowałam na ziemi. Usłyszałam śmiech tamtej osoby. Nagle korytarz rozświetlił się, musiałam zasłonić oczy. Carter podał mi rękę. Odwróciłam się i westchnęłam rozpoznując w leżącym mężczyźnie Harry'ego.
-Co to było? Gdzie jest Alyss?-spojrzałam na zdenerwowanego chłopaka. Harry w odpowiedzi roześmiał się, a Carter nim potrząsnął.-Gdzie ona jest?
-Na..Nataniell-jak na jakiś znak chłopak poderwał się i pobiegł korytarzem w kierunku sali. Jak najszybciej ruszyłam za nim. Wbiegłam w tłum tańczących ludzi i złapałam się za głowę wiedząc, że nigdy go tu nie znajdę. Czując kłucie w boku wybiegłam na dwór. Miałam wielką nadzieję go złapać. Wyszłam na drogę i rozejrzałam się dookoła. W oddali zamajaczyła mi jakaś sylwetka.
-Carter?-krzyknęłam i pobiegłam w jego kierunku. Nagle chłopak zatrzymał się, tak, że o mało na niego nie wpadłam.-Gdzie idziesz? Co się stało?
-Nic się nie stało. Muszę znaleźć Alyss.-powiedział szybko
-Idę z tobą-zdecydowałam
-Nie. Lepiej będzie, jak wrócisz z Harrym do domu. Ma kluczyki, weź mój samochód. Zadzwonię do ciebie jak już będzie po wszystkim.-obrócił się i zniknął w ciemnościach.
-Ale co się stało?!-krzyknęłam ostatkami sił, ale odpowiedziała mi cisza. Zmęczona powlokłam się w stronę baru. Do domu było może ze dwadzieścia kilometrów, powinno mi się udać dojść w parę godzin. Na samą myśl o czekającej mnie drodze zachciało mi się wymiotować. Przekroczyłam drzwi, nie zwracając uwagi na dziwnie patrzącego się na mnie ochroniarza. Muzyka tak jak wcześniej rozsadzała mi uszy. Miałam wielką ochotę się napić, lecz wiedziałam, że byłoby to nie odpowiedzialne, wtedy na pewno na nic bym nie wpadła. Rozważyłam zostanie tutaj, aż do białego rana, potem może Carter by po mnie wrócił. Westchnęłam, a jakbym wezwała taksówkę? Sięgnęłam po torebkę w poszukiwaniu jakiś drobnych i znieruchomiałam zauważając jej brak. Szczęście, że zostawiłam telefon u Alyss. Po cholerę w ogóle zgodziłam się na tą imprezę, o tej porze pewnie już normalnie spałabym we swoim milutkim łóżku, ale nie.. A może jednak pożyczę od Cartera ten samochód? W prawdzie nie miałam prawo jazdy, ale w tamte wakacje miałam parę lekcji u Billego. Może jakoś bym dojechała? Zanim zdecydowałam nogi same poniosły mnie do korytarza, w którym ostatni raz spotkałam Harry'ego. Nie wiem co zrobię, gdy go nie będzie. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech ulgi, gdy zaświeciłam światło, dalej leżał w tym samym miejscu. Jak mógł się aż tak bardzo upić? W tym samym czasie chłopak rozpaczliwie próbował zasłonić się przed światłem. Podeszłam do niego i trąciłam ręką próbując zwrócić jego uwagę. Popatrzył na mnie wielkimi oczami i obrócił się na drugi bok.
-Harry-walnęłam go w ramię-Wstawaj! Masz kluczyki?-potrząsnęłam nim. Zamruczał coś pod nosem.
-Ehh.. pieprzyć to.-sięgnęłam ręką do kurtki chłopaka i odetchnęłam z ulgą znajdując w niej szukaną rzecz. Nie wiem co bym zrobiła gdyby ich nie było Teraz najgorsze przede mną, chwilę rozważałam zostawienie go tu, lecz wiedziałam, że nigdy by mi tego nie wybaczył. Chociaż w sumie mi na tym nie zależy, może mnie lubić, albo nie.. mówi się trudno.
-Harry! Wstawaj!-krzyknęłam przy jego uchu-Cholera! Obudź się!-jak najmocniej mogłam chwyciłam go za ramię. Zatoczył się na ścianę, lecz szybko go złapałam by znowu się nie położył. Drugi raz nie udałoby mi się go podnieść. Spróbowałam pociągnąć go w stronę wyjścia, lecz w połowie drogi dostałam zadyszki. Szerokim łukiem ominęłam tańczących ludzi i wciągnęłam mocno powietrze, gdy poczułam chłód rozchodzący się po moim ciele. Ochroniarze znowu popatrzyli na mnie dziwnie, a w ich oczach migotało rozbawienie. Tak, bo to jest takie komiczne.. W mroku nie mogłam rozpoznać szukanego auta, znalazłam przycisk na pilocie i wcisnęłam. Skierowałam się w kierunku odgłosu mając nadzieję, że mój słuch nie zawiódł.
Pociągnęłam za drzwi, które na szczęście się otworzyły. Wpakowałam Harry'ego na tylne siedzenie mając nadzieję, że nie zwymiotuje w samochodzie. Zajęłam miejsce przed kierownicą i spróbowałam się uspokoić. Niestety przede mną pojawiła się kolejna kłoda. Gdzie ja mam jechać? Może mogłabym pojechać do domu, a Harry'ego zostawić w aucie. Po namyśle ta opcja odpadła, Nadia na pewno by się obudziła, a jeszcze tylko brakowałoby by znalazła śpiącego go w aucie. Dom Alyss? Odpada, nie mam kluczy.. Nagle jakiś pomysł zaświtał mi w głowie. Odpaliłam samochód i odetchnęłam próbując wyjechać na ulicę. Miałam ochotę krzyczeć z radości, gdy mi się udało. Na szczęście była noc, nie powinno być zbyt dużego ruchu, modliłam się by nie spotkać policji. Jechałam powoli, lecz i tak parę razy samochód zgasł i musiałam odpalać go od nowa. Raz o mało nie wjechałam do rowu. Wydałam okrzyk radości widząc oczekiwany dom. Miałam tylko nadzieję, że był pusty. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Harry patrzy na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Miał minę jakby zaraz miał zwymiotować. Wjechałam na podjazd i obeszłam auto próbując wyciągnąć z niego chłopaka. W pierwszej chwili odepchnął mnie, lecz po chwili poddał się zdając sobie sprawę, że sam nie da rady i dał mi się kierować. Przynajmniej trochę oprzytomniał i nie było mi już tak ciężko. Stanęliśmy przed drzwiami.
-Daj klucze.-powiedziałam i szturchnęłam go w ramię. Chłopak popatrzył na mnie jakby nie rozumiał co mówię i powoli sięgnął do kieszeni. Otworzyłam drzwi i przepuściłam go. Zataczając się wszedł do pokoju. Zaświeciłam światło i zdziwiłam się widząc wielki salon, a w nim ani grama bałaganu. Był strasznie ładnie urządzony i przestronny. Odskoczyłam słysząc brzęk tłuczonego szkła. Westchnęłam, a Harry roześmiał się.
-No.. to ja już chyba pójdę..-odwróciłam się. Czekała mnie długa noc. W samochodzie.
-Caroline?-usłyszałam za sobą głos Harry'ego. Obróciłam się w jego stronę. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, doznałam szoku gdy zamknął mnie w uścisku. Moje serce zaczęło szybciej bić, westchnęłam. Usłyszałam jego cichy śmiech. Nie zwracając na niego uwagi odepchnęłam go i pociągnęłam za rękę na górę, ruszył za mną mamrocząc coś pod nosem. Za trzecim razem znalazłam odpowiedni pokój. Jak ten dom może być taki wielki? Mieszka tutaj sam? Wepchnęłam go do środka, chłopak od razu poszedł w kierunku łóżka i legł na nie od razu usypiając. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zeszłam na dół w poszukiwaniu jakiś tabletek, strasznie bolała mnie głowa, przy okazji postanowiłam, że zostawię mu coś na kaca, bo na pewno będzie czegoś potrzebował. W jednej z szafek znalazłam apteczkę, dziwnie się czułam szperając po jego domu bez jego wiedzy. Popiłam tabletkę wodą, jak ja nienawidzę lekarstw.. Wzięłam szklankę i tabletki dla niego, i skierowałam się na górę. Będąc na szczycie włączyłam światło i znieruchomiałam, gdy zgasło. Żarówka się wypaliła. Poczułam dreszcze. Dotykając ściany skierowałam się w stronę sypialni chłopaka. Weszłam do środka i znalazłam włącznik, odetchnęłam, gdy pokój się rozświetlił, lecz chwilę później znieruchomiałam. Nie dlatego, że pomyliłam pokoje, lecz dlatego co w nim zastałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeeeej! Taki trochę krótki ten rozdział, za to następny będzie wyjątkową długi i w całości poświęcony Car i Harremu. Zapraszam do komentowania, cały czas mi się wydaje jakby ten blog czytały tylko dwie osoby.. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)