sobota, 21 lutego 2015

Rozdział XV

Weszłam do środka, zamykając drzwi. Tylko tego mi brakowało, by Harry się obudził. Stałam w pokoju z wieloma półkami doszczętnie wypełnionymi książkami. Stoły były zawalone mapami i różnymi papierami. Jakieś przedmioty walały się po ziemi. Nie przypominały mi niczego co widziałam dotychczas, ku mojej radości pośród nich znajdował się pierścionek Alyss. Zaczęłam przeglądać papiery i teczki, chociaż wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Było w nich pełno dat, numerów i jak się domyślam adresów. Przysiadłam za biurkiem i otworzyłam laptop. Postanowiłam pozwolić działać losowi, jeśli jest rozładowany to trudno. Na pulpicie pojawiła się strona startowa, automatycznie pokierowałam myszką na otwartą kartę. Wydałam z siebie cichy okrzyk widząc co jest w niej zawarte. Było tam moje zdjęcie z dowodu osobistego, a pod spodem dane na mój temat: imiona i nazwisko, data i miejsce urodzenia, nazwiska rodziców, krótki opis, miejsce zamieszkania, zawód rodziców. Nie zwracając uwagi na niepokojące hałasy przyjrzałam się temu wszystkiemu. Coś mi tu nie pasowało..
-Szukasz czegoś?-podskoczyłam zwalając laptop na podłogę, odwróciłam się i spotkałam rozzłoszczone spojrzenie Harry'ego.
-Em.. ja.. musiałam pomylić pokoje. Chciałam ci zanieść..
-I tak zupełnie przypadkiem zaczęłaś grzebać w moich rzeczach, nie mówiąc już o laptopie?
-Ja.. nie, to nie tak-chłopak zmrużył oczy
-Wyjdź-powiedział, wyglądał jakby ostatkiem sił się powstrzymywał przed powiedzeniem czegoś gorszego.. lub przed zabiciem mnie. Spojrzałam na niego ostatni raz, lecz odwrócił wzrok. Spełniłam jego prośbę i po chwili siedziałam na masce samochodu zastanawiając się co właściwie stało się z moim życiem. Jak byłam mała chciałam przeżyć coś niezwykłego, lecz gdybym wiedziała o wszystkim co się stanie, gdy tu przyjadę, broniłabym się przed tym ostatkiem sił. Zmrużyłam oczy. Co ja mam teraz zrobić? Na pewno drugi raz nie wsiądę do tej maszyny śmierci. Zastanawiałam się nad tym co ja właściwie zobaczyłam. Znowu w mojej głowie pojawiła się twarz Harry'ego, przed oczami stanęło mi wszystko co przeżyłam odkąd pierwszy raz go zobaczyłam. Te wszystkie niewyjaśnione rzeczy, te niedopowiedzenia..
 Błądząc w ciemnościach skierowałam się do domu, wiedząc, że tym razem się nie poddam. Tym razem się dowiem. Nie wiedziałam, że to tak daleko, ale gdy ujrzałam go w oddali zaczęło się już przejaśniać. Odrzuciłam od siebie wszystkie negatywne myśli, i także tą, która co chwilę nawiedzała mój umysł. Gdzie jest Alyss? Czemu Carter tak się zdenerwował i co ma z tym wspólnego Harry? I kim był ten facet? Mitchell. Powtórzyłam na głos parę razy to imię i nagle wydało mi się niepokojąco znajome. Przeszłam przez bramkę. Głowa znowu zaczęła pękać. Tym razem nie obchodziło mnie jak Nadia zareaguje, że mnie nie było całą noc, sięgnęłam ręką do dzwonka nieruchomiejąc, gdy zza drzwi rozległy się głosy.
-Musimy jej coś powiedzieć.-dobiegł mnie zduszony przez ścianę głos kuzynki-Za tydzień jedzie do Londynu, będzie chciała się z nimi spotkać.-moje serce o mało nie wypadło mi z piersi, wiedziałam o czym mówią-I tak stała się już zbyt podejrzliwa.
-Mogłaś jej lepiej pilnować, miałaś jedno jedyne zadanie i co? Oczywiście zawaliłaś! Miała sobie tutaj w spokoju żyć czekając na odpowiedni moment. Ale nie, twoje urazy przyćmiły ci całe pole logicznego myślenia. Nie wiem jak i co zrobisz, ale masz ją przekonać, że nie ma już do czego wracać, że tylko tutaj może żyć w szczęściu z przyjaciółmi i rodziną.-po mojej twarzy zaczęły spływać łzy, poderwałam się, gdy mężczyzna złapał za klamkę-A i jeszcze jedno, trzymaj ją z dala od Harry'ego, Cartera i tych wszystkich. Przyjaźń z Alyss też jej nie wyjdzie na dobre, nie może się zbliżyć do tego wszystkiego. Jasne?-zatykając sobie usta, by nie wybuchnąć szlochem ukryłam się za ścianą i starałam się unormować oddech. Z domu wyszedł mężczyzna trochę starszy od Nadii, nigdy wcześniej go nie widziałam, a przynajmniej tak mi się wydawało dopóki się nie obrócił. Modliłam się by móc wniknąć w ścianę znajdującą się za moimi plecami. Wszedł do samochodu i odjechał nawet nie patrząc już w moim kierunku. Nie widział mnie. Nie mogłam wejść do środka. Wstrząsnął mną spazm i wybuchłam szlochem, którego już nie mogłam dłużej wstrzymać. Ciężko oddychając, nic nie widząc po drodze skierowałam się do domu. Do jedynego domu, w którym mogłam dostać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Ani razu nie zatrzymałam się, łzy przestały spływać po mojej twarzy, lecz jedynie mogłam sobie tylko wyobrazić jak okropnie teraz wyglądam. Kucnęłam próbując złapać oddech, stanęłam przed drzwiami, otarłam oczy wierzchem dłoni, nie odpuszczę, nie teraz. Dowiem się wszystkiego. Gdzieś w głębi duszy czułam, że to sobie wmawiam, może tak naprawdę znowu popełniam jakiś błąd. Otworzyłam drzwi, spodziewałam się, że nie będą zamknięte. Powstrzymując kolejne łzy, które chciały znowu wypłynąć na moją twarz wbiegłam po schodach i tym razem nie myląc pokoi znalazłam się u swojego celu.
-Caroline?-chłopak poderwał się, a na jego twarzy malował się strach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W środku nocy obudził mnie telefon. Spojrzałem na zegarek, była dwudziesta trzecia.
-Halo?-spytałem ziewając.
-Sorry, że tak późno, ale wydaje mi się, że to nie mogło czekać do rana. Byłem dzisiaj sprawdzić gdzie jest nasz ukochany Nate i nie uwierzysz co zastałem..
-Gadaj do cholery.
-Nie było go. Zniknął. Ale nie to jest najlepsze, nie zgadniesz gdzie jest.-pod drugiej stronie słuchawki rozległ się śmiech.
-Czy mi się wydaje, czy ciebie to bawi? To dopiero tydzień, a wy już zdążyliście zgłupieć.
-No niech ci będzie. Czekaj, wyślę ci adres.-rozłączyłem się i odebrałam wiadomość. Wpatrywałem się w niego przez chwilę nic nie rozumiejąc. Co do cholery? Wziąłem bluzę i potrzebne rzeczy i zapakowałem się do auta. Łamiąc wszystkie prawa w piętnaście minut znalazłem się na miejscu. Z całej siły walnąłem w kierownicę. Za późno! Nigdzie nie było poszukiwanego samochodu. Wyciągnąłem laptopa i szybko sprawdziłem lokalizację. Droga powinna zająć mi góra dwadzieścia minut, odpaliłem auto mając nadzieję, że nic jeszcze nie jest stracone. Przyspieszyłem do dwustu na godzinę mając nadzieję, że nikt mi nagle nie stanie na drodze. Przeszedł mnie dreszcz, gdy stanąłem przy opuszczonym budynku. Zaparkowałem w najbardziej zacienionym miejscu i cicho skierowałem się pod jego mury. Spojrzałem na telefon zauważając, że straciłam zasięg. Nate nie mógł się ot tak sobie wyparować w powietrzu. Było cicho jak makiem zasiał, może dlatego to wszystko wydało mi się takie podejrzane. Poczułem nieprzyjemne  ściśnięcie w żołądku. Obszedłem budynek dookoła, znajdując otwarte okno. Nie zwracając uwagi na ból w ręce wspiąłem się po rynnie i znalazłem w środku. Nic nie widziałem, dla bezpieczeństwa odpuściłem sobie świecenie telefonem. Wszedłem na pierwsze piętro, szukając jakiegoś śladu. Drzwi do jednego z pokoi były otwarte, znieruchomiałem widząc leżącą na łóżku nieprzytomną dziewczynę. Ku swojemu strachowi uświadomiłem sobie co w tym wszystkim było takie niepokojącego. To wszystko było za proste. To była pułapka.


_______________________________________________________________________________


*Hejka. Zastanawiałam się ostatnio nam rozpoczęciem pisania nowego bloga, mam już pomysł co do jego fabuły, co wy na to? Niedługo powinien się też pojawić nowy szablon, nie  mogę się doczekać. Zapraszam do komentowania. :-P Jeśli się wam podoba ta historia to mam prośbę, jeśli chcecie polecajcie tego bloga, byłabym wdzięczna. Chciałabym by przybyło nowych czytelników. :)))*

1 komentarz:

  1. Jak zawsze świetny rozdział :)
    Caroline a racje. Musi się wszystkiego dowiedzieć i wyjaśnić to wszystko
    Czyżby w pokoju Caro siedział Carter?
    Harry zdaje się wiedzieć o co chodzi z tym wszystkim. Caro powinna go podpytać
    Mam nadzieję, że Harry'emu nic się nie stanie w tym opuszczonym miejscu. I co to a nieprzytomna dziewczyna na łóżku?
    Czekam na next i życzę weny kochana @Mrs_Hazza94

    OdpowiedzUsuń