Chłopak stał przede mną. Jego pierś unosiła się i opadała w szybkim tempie. Z jego twarzy dało się wyczytać wiele sprzecznych emocji. Popatrzył na mnie jakby się czegoś obawiał, a ja podążyłam wzrokiem do jego dłoni. Odskoczyłam do tyłu widząc w niej broń. Moje serce zaczęło szybciej bić, lecz nie mogłam się ruszyć. Harry ruszył w moją stronę, a ja szybko się ocknęłam i jak najszybciej umiałam zbiegłam po schodach, i o mało nie wpadając na drzwi wybiegłam na dwór. Wciągnęłam powietrze słysząc, że chłopak mnie woła. Rozejrzałam się wokół siebie. Jak mogłam być taka głupia, od początku był jakiś podejrzany, od momentu kiedy go pierwszy raz zobaczyłam wiedziałam, że jest niebezpieczny. Przewidywałam, że zaraz pojawi się obok mnie i wtedy już nie będę miała szansy na ucieczkę. Moim jednymym wyjściem było gdzieś się ukryć. Choć raz biegi przejałowe z ubiegłej szkoły się przydały. Zanim Harry zdążył jeszcze przekroczyć drzwi, a przynajmniej mam taką nadzieję znajdowałam się już z tyłu domu szukając jakiegoś schronienia. Przyjrzałam się siatce wychodzącej na czyjeś pole. W jednym miejscu była mała przerwa. Z całej siły pociągnęłam za rozerwane miejsce. Nagle poczułam w ręce ostry ból, nie wiedziałam co się stało dopóki nie zobaczyłam cieczy spływającej mi po ręce. Wydałam z siebie zduszony krzyk. Usłyszałam huk zamykanych drzwi i wiedząc, że nie zostało mi dużo czasu, starając się nie urazić ręki na czworakach przeszłam pod siatką. Usłyszałam jak Harry mnie woła, był już blisko. Nie wahając się chwili dłużej wbiegłam w mieszaninę pełną splątanych drzew i krzewów. W moich oczach pojawiły się co dopiero wyschnięte łzy. Ręka nie przestawała krwawić, przez całą jej szerokość przebiegała krwawa rana. Próbując uspokoić oddech chwyciłam z ziemi duży liść i przyłożyłam do ręki mając nadzieję, że to choć trochę zatamuje krwotok. Oglądnęłam się za siebie, na szczęście nigdzie nie zauważyłam Harry'ego, może dał sobie spokój.. Wstałam i zaczęłam przedzierać się przez gałęzie, które co raz waliły mnie po twarzy. Nie wiem ile tak szłam, gdy zobaczyłam zbliżające się burzowe chmury. Las wyglądał jakby nie miał końca, a ja po kolejny raz rozważałam zboczenie w stronę majaczących w oddali budynków. Spojrzałam na dłoń, rana wyglądała okropnie, lecz przynajmniej przestała krwawić. Teraz moim jedynym celem było dotarcie do domu Alyss, i nadzieja, że ją tam zastanę. Cały czas rozglądałam się mając nadzieję zobaczyć ścieżkę prowadzącą do jej ogrodu. Nagle zrobiło mi się słabo, obraz zaczął mi się zamazywać przed oczami. Wymacałam jakiś kamień i przysiadłam opierając się o zimną korę drzewa. Wciągnęłam powietrze próbując się uspokoić.
-Coś nie tak dziecko?-obróciłam się i znieruchomiałam widząc przed sobą starą kobietę. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie, w ręce trzymała laskę, którą się podpierała. W głowie zaczęło mi szumieć, zawroty powróciły, oparłam się o drzewo by się nie przewrócić. Uświadomiłam sobie, że skądś ją kojarzę.. to u niej Harry był razem z Rebecką. Z trudem otworzyłam oczy i przyjrzałam się jej, nagle czując coś dziwnego. Uczucie jakbym nie widziała jej wtedy po raz pierwszy, jakby.. Pokręciłam głową.
-Tak, już wszystko dobrze.-posłałam jej lekki uśmiech i zdrową ręką sięgnęłam do naszyjnika, jego obecność dodawała mi otuchy. W tym momencie twarz kobiety zmieniła się, najpierw pojawiło się na niej niedowierzanie, a w jej oczach zalśniły łzy, lecz w tym samym momencie zarysowało się na niej zaniepokojenie.
-Co ci się stało w rękę?-spytała i podeszła do mnie, biorąc moją dłoń i oglądając ranę.
-Nic takiego. Zachaczyłam o siatkę.-postanowiłam w tej sprawie powiedzieć prawdę.
-Nie jesteś stąd?-pokręciłam głową-Chodź, pójdziemy do mnie do domu i opatrzę ci dłoń.
-Ale.. nie trzeba. Jestem już..
-Trzeba, trzeba. Tylko tego by brakowało by wdało się zakażenie.-kobieta nie czekając na moją odpowiedź pociągnęła mnie w stronę ścieżki, której wcześniej nie zauważyłam. Zdziwiłam się, gdy po niecałej minucie przed nami pojawiła się znajoma mi już chatka. Nie zmieniła się od ostatniego razu, chociaż może była trochę bardziej zniszczona. Usłyszałam w oddali grzmot, miałam rację, że zapowiadało się na deszcz. Mimo wszystko ucieszyłam się, bo to oznaczało, że jestem już blisko domu Alyss. Kobieta przepuściła mnie w drzwiach i weszłyśmy do środka. Domek był większy niż mi się wydawało. W jednym pomieszczeniu znajdowała się jakaś prowizoryczna kuchnia z półkami pełnymi jakichś dziwnych rzeczy, kompotów i przypraw. Za to z drugiej strony była stara kanapa, a obok niej duży stół, który zawalony był papierami i książkami. Mimo powierzchownego bałaganu, wszystko wydawało się mieć tu swoje miejsce. Najbardziej zdziwiło mnie to, gdy uświadomiłam sobie, że nie ma tu prądu. Podłogę przykrywał staroświecki dywan, który mimo wszystko nadawał pomieszczeniu wiele uroku. W powietrzu unosił się zapach kurzu i dziwnej nutki, jakiegoś znajomego zioła, lecz za nic nie mogłam sobie go przypomnieć.
-Kaminek-kobieta uśmiechnęła się i pokiwała głową, odpowiedziałam jej tym samym, lecz nigdy o czymś takim nie słyszałam.-Usiądź tutaj.-wskazała na kanapę i zaczęła przeszukiwać szafki. Zrobiłam co mówiła, lecz nie mogłam się powstrzymać przed zerkaniem we wnętrza otwartych półek. Posłała mi znaczący uśmiech. Odwróciła się plecami i otworzyła jeden ze słoików. Rozniósł się nieprzyjemny zapach. Mimowolnie skrzywiłam się.-Może nie pachnie najlepiej.. ale zaraz po twojej ranie nie będzie ani śladu.-pokiwałam głową i patrzyłam jak wyciąga jakąś puszkę. Podeszła do mnie i wzięła moją dłoń.-Teraz może trochę zaboleć, ale za parę sekund zobaczysz- ręka będzie jak nowa. Nałożyła na palec coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na maść. Może nie zrobiłam dobrze, przychodząc tutaj? Zanim zdążyłam zaprotestować nałożyła szarą maź na moją ranę, a ja poczułam niewyobrażalny ból. Chciałam wyrwać dłoń, lecz trzymała ją bardzo mocno. Czułam się jakby moją rękę rozrywano na tysiące kawałeczków. Spojrzałam na nią, bojąc się co zobaczę. Co dziwne maść wyglądała jakby wchłaniała się w skórę, po chwili ból przeszedł w przyjemny chłód. Rana zaczęła się zakrzepiać, a ja wydałam zduszony krzyk widząc powoli znikające rozcięcie. Zanim zdążyłam cokolwiek więcej dojrzeć położyła mi na niej jakiś dziwny opatrunek. Wyglądał jakby..
-Co robiłaś w lesie? Gdy się go nie zna, bardzo łatwo się zagubić, wyglądałaś na przestraszoną.
-To przez to wszystko-wskazałam na dłoń, kobieta pokiwała głową, lecz widziałam po jej twarzy, że nie do końca mi wierzy.
-Twój naszyjnik.. jest bardzo ładny. Wydaje mi się, że widziałam gdzieś już podobny, moja córka..-starsza pani przerwała, wpatrując się na drzewa kołysające się za oknem. Zbliżała się burza.
-Z daleka się tu przeprowadziłaś?-spytała zamyślona
-Z Londynu-opowiedziałam i podskoczyłam słysząc za oknem kolejny grzmot-Ja już powinnam iść, zaraz rozpęta się całkiem rozpada. To już tylko parę minut-dodałam, starsza pani nie patrząc na mnie pokiwała głową i spojrzała na swoje dłonie intensywnie się nad czymś zastanawiając. Gdy dotknęłam klamki usłyszałam za plecami głos.
-Do widzenia, Caroline.
-Do zobaczenia-odpowiedziałam i wyszłam na dwór. Od razu poczułam na skórze silne podmuchy wiatru, gałęzie latały jak szalone, zaczynało kropić. Co dziwne, ale czasem uwielbiam taką pogodę. Po burzy świat wyglądał jakby od nowa odradzał się do życia.. a ja razem z nim. Jest tak świeżo i rześko. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam kobietę przyglądającą mi się zza okna. Natychmiast zniknęła w głębi domu. Do głowy uderzyła mi to co powiedziała chwilę temu. Skąd ona wiedziała jak mam na imię? Przeszedł mnie dreszcz.. na pewno jej się nie przedstawiałam, a przynajmniej nie przypominam sobie. Nie oglądając się już ruszyłam w drogę powrotną- ścieżką, którą przechodziłam jakiś czas temu. Gdy w oddali zamajaczył mi dach domu Alyss, nagle zerwał się jeszcze większy wiatr, a niebo przecięła błyskawica. Mimowolnie zakryłam głowę rękami. Zrobiłam parę kroków, lecz przystanęłam czując dziwnie mrowienie na plecach. Obejrzałam się za siebie, nie zauważając nic podejrzanego. Szum wiatru, ptaki wylutające z między drzew by znaleźć schronienie, łamane gałęzie, jakiś cień.. Obróciłam się i nagle poczułam jak ktoś mocno łapie mnie za ręce i zasłania usta. Potem pamiętam tylko jakiś dziwny zapach i mrok zapadający zaraz po nim.
_______________________________________________________________________________
Heej, jak się podoba rozdział? Na blogu pojawił się nowy szablon, mi osobiście bardzo się podoba. Zapraszam wszystkich, którzy to czytają do komentowania. :)))
Cudwny rozdział.
OdpowiedzUsuńDziwna ta kobieta. Ciekawe co to za super maść. Pomogła bynajmniej.
Czekam na kolejny jak zawsze . Weny.
@angelharry99
Jak zawsze świetny ❤
OdpowiedzUsuńHarry z bronią - uuulala
Musiał się chłopak naprawdę wkurzyć
Miła ta kobieta, ale skąd zna imię Caro?
Czemu zawsze kończysz w takich momentach no
Z niecierpliwością czekam na next
Życzę weny. Buziaki :) @Mrs_Hazza94
Zostałaś nominowana do LA. Więcej informacji znajdziesz na: http://one-love-mrshazza.blogspot.com/2015/03/liebster-award.html xx
OdpowiedzUsuń