sobota, 30 maja 2015

Rozdział XXV

   Byłam w pokoju pełnym luster. Podeszłam do jednego z nich i delikatnie przejechałam palcem po jego strukturze. Przedstawiona w nim była mała dziewczynka, która razem ze swoją matką biegała po polanie łapiąc różnokolorowe motyle. Była szczęśliwa. Tak jak jej rodzicielka miała piękny błysk w oczach i szczery uśmiech. Na następnym ta sama dziewczynka, starsza o góra parę miesięcy siedziała w wielkiej jadalni bawiąc się widelcem w talerzu pełnym przeróżnych smakołyków. Z jej twarzy znikł ten radosny uśmieszek. Była sama. W pomieszczeniu, które bardzie przypominało komnatę nie było światła oprócz kilku zapalonych mrocznie świec. Zza okna bił złowieszczy błysk, a ona wpatrywała się w niego jak zaczarowana. Po obejrzeniu kolejnego z nich w moich oczach pojawiły się łzy. Tym razem nie był to nieruchomy obraz.. to działo się naprawdę. Dziewczynka w krótkiej brązowej sukience i włosach związanych w warkocz stała na pustej polanie. Dopiero później zauważyłam, że po jej twarzy spływają łzy, mogła mieć góra trzy, najwyżej cztery lata. Nagle ziemia zaczęła się wznosić, by po chwili rozwarć się i ukazać leżącego w niej mężczyznę. Jego oczy były zamknięte, a twarz rozciągnięta w grymasie bólu. Na jego widok moje serce zaczęło bić dwa razy mocniej, a ja sama poczęłam się kruszyć. Czułam się jak to dziecko, wręcz rozumiałam jej ból i więź jaka łączyła ją z tym człowiekiem. Niebo zachmurzyło się zasłaniając ostatnie promienie słońca. Wiatr wzrósł na sile. Dziewczynka w skupieniu wpatrując się w swego martwego ojca sięgnęła pod sukienkę i wyciągnęła spod niej coś co mogło okazać się prawdą tylko w najgorszych koszmarach. Za jej mała postacią pojawił się cień, który już gotowy był schwytać ją w swoje szpony. Krzyknęłam próbując przywrócić ją do świata żywych, lecz ona jak zaklęta nadal wpatrywała się w swojego ojca. Nic nie mogłam zrobić.

~*~

-Caroline! Caroline! Proszę, obudź się!- krzyk Harry'ego wyrwał mnie z osłupienia. Stałam w swoim stary domu nie mogąc się ruszyć. Chciałam się odezwać, lecz nie mogłam. Nagle znajome ciepło znikło. Powoli odwróciłam się i natychmiast padłam na ziemię. Rozejrzałam się wokół siebie. Nie byłam już w salonie, teraz byłam w jakiejś ciemnej celi. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Usłyszałam za sobą krzyk i w ostatniej chwili schyliłam się by uniknąć zderzenia z jarzącym się w tej chwili przedmiotem. Zbliżyłam się do niego, lecz w tym samym momencie dostrzegłam mężczyznę, który jakimś dziwnym sposobem znalazł się tuż za mną. Nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że kojarzę skądś tą surową i pociągłą twarz. Przed oczami stanął mi mój dom. Pięciu mężczyzn w ciemnych strojach, moja matka wrzeszcząca o pomoc i ojciec szukający drogi ucieczki. Za nimi przeszukujący dom mężczyzna. Billy. Wydałam z siebie głośny pisk spowodowany strachem, a on zwrócił się w moją stronę z przebiegłym uśmiechem. Zaczął zbliżać się w moim kierunku..
-Caroline! To nie jest na prawdę! Możesz to przerwać! Obudź się!- nagle w mojej głowie rozległ się rozpaczliwy głos Harry'ego. Zamknęłam oczy nie wiedząc o czym mówi. Marzyłam tylko o tym, by to wszystko się skończyło. Wmawiałam sobie, że to tylko sen, że moja zbyt wybujała wyobraźnia znowu się odzywa.. Mężczyzna był coraz bliżej, gdy w ostatniej chwili dopadła mnie ciemność. Wzniosłam się w innym kierunku, bezpiecznie odlatując- z dala od moich zmartwień i niebezpieczeństw. Mimo tego nie byłam szczęśliwa, chciałam tam powrócić by nie dopuścić do tego co miało się zaraz stać.

~*~

-Cholera! Caroline, słyszysz mnie? Nic ci nie jest? Od początku wiedziałem, że to jest zły pomysł!- ktoś mocno potrząsnął mną za ramie. Z trudem otworzyłam oczy jednocześnie słysząc westchnienie oznaczające ulgę. Ostatnie co zauważyłam to czekoladowe tęczówki, a po chwili na powrót zapanowała ciemność.

~*~

Poderwałam się do góry wykrzywiając usta w niemym krzyku. Rozejrzałam się wokół siebie. Nade mną pochylał się zrozpaczony Harry, jego rysy zmiękczyły się wyrażając wyraźną ulgę. Oddychałam szybko bojąc się tego co może się za chwilę zdarzyć. Leżałam na zimnej posadzce, a Harry podtrzymywał mnie jedną ręką przed kolejnym upadkiem.
-Jak się czujesz?-spytał natychmiast. Poderwałam się do pozycji siedzącej, a potem natychmiast wstałam nie zaszczycając go spojrzeniem. Jedynym moim celem był dom znajdujący się zaledwie parę metrów ode mnie. Ruszyłam w jego kierunku nie zważając na ostrzeżenia chłopaka. Mimo to nie powstrzymywał mnie, wiedział, że to byłoby niemożliwe. Mocno kopnęłam drzwi, które nie chciały się otworzyć. Wcześniej nigdy bym tego nie zrobiła, ale teraz.. Pisnęłam, gdy drzwi z hukiem uderzyły o kamienną posadzkę. Roztrzęsiona weszłam do środka, a tuż za mną Harry, który z jakiegoś powodu nie odezwał się ani razu. To co zobaczyłam zwaliło mnie na kolana. Cały salon.. albo właściwie to co kiedyś było salonem.. wszystko zniszczone.. obrazy pozrywane ze ścian, szafki powywracane i drzwiczki powyciągane z zawiasów. Nasze wspólne zdjęcia, które jeszcze niedawno leżały schludnie poukładane na ścianach leżały rozbite na podłodze. W ustach zrobiło mi się sucho, przymykając oczy przebiegłam przez dalszą część domu prosto do swojego pokoju. Niczym nie różnił się od pozostałej części mieszkania, a szczerze mówiąc można powiedzieć, że było jeszcze gorzej. Wszystkie moje rzeczy, wszystko co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie zpstało zniszczone. Usiadłam na łóżku, które teraz pozbawione było chociażby materaca i schowałam twarz w dłoniach. Usłyszałam ciężkie kroki i roztrzęsiona nie mogąc uwierzyć, że to prawda podniosłam głowę do góry. Spojrzałam na Harry'ego i w tym czasie zrozumiałam coś co przyprawiło mnie o mocne ból w sercu. Podniosłam się krzycząc imiona rodziców. Zbiegłam na dół i szaleńczo przeszukiwałam wszystkie pokoje szukając tych jakże drogich mi osób. Nagle poczułam jak ktoś mocno łapie mnie w pasie i obraca w swoją stroną. Stanęłam twarzą w twarz z Harrym, który patrzył się na mnie ze spokojem.
-Ich tu nie ma. - powiedział beznamiętnie. Wyrwałam swoje dłonie, wrzeszcząc do niego niezrozumiałe słowa. Oni tu są. To nie może być prawda. Może się przeprowadzili, a może... Złapałam się za głowę uświadamiając sobie, że mówię to wszystko na głos.
-Wiedziałeś o tym! - spojrzałam na Harry'ego i skierowałam się w jego kierunku. - Wiedziałeś! Widzę to po tobie! Jak mogłeś mi nie powiedzieć?! To dlatego chciałeś mnie zatrzymać!-złapałam go za koszulę i spojrzałam w jego zimne i spokojne oczy - Wiedziałeś!
- Caroline! Uspokój się.
- Nie uspokoję się! Nie wiesz jak to jest! Masz wszystko! Wiedziesz spokojne życie! Nagle wyjeżdżasz na koniec świata, a gdy wracasz nie zastajesz nic! Nic! Ani domu ani rodziny do cholery! Nawet nie wiesz jak to jest stracić wszystko w jednej chwili! Stracić wszystko na czym ci zależało! To jak stracić całe swoje życie, a ty mi każesz jeszcze się uspokoić?! Całe życie żyłeś sobie w tym swoim idealnym świecie, każdy był na twoich usługach! Nawet teraz nie musisz chodzić do szkoły ani się uczyć? A to dlaczego? Bo twoja matka jest jakąś cholerną dyrektorką!
-Ona. Nie. Jest. Moją. Matką.- powiedział sycząc, spojrzałam w jego teraz czarne oczy wiedząc, że nie powinnam była tego wszystkiego mówić. -I kto tu mówi o idealnym życiu?! Od dziecka żyłaś w pałacach, a to teraz? To jest nic! Spróbuj spędzić całe swoje życie, z wiedzą, że nigdy nie spotkasz swoich rodziców! Że nigdy ich nie zobaczysz, nie usłyszysz ich głosu! Dałbym wszystko by móc spędzić z nimi choć chwilę! By nawrzeszczeli na mnie za złe oceny lub chociaż bym mógł marudzić na ich chore zasady! Lecz to jest niemożliwe! To nigdy się nie spełni! Nigdy ich nie poznałem i nie poznam, a ty.. ty..będziesz mi tu jeszcze mówić jakiego to masz pecha.. jakie to masz okropne życie! Spróbuj się postawić na moim miejscu.. Ja nawet.. nawet nie wiem jak oni mieli na imię..jak wyglądali.. nie wiem po kim moje włosy są kręcone ani po kim mam ten chory charakter.. Ja po prostu.. po prostu chciałbym chociaż jak to jest! Jak to jest, gdy wracasz do domu, a tam ktoś na ciebie czeka! Ktoś.. ktoś cię kocha i.. i zależy mu na tobie.. oddałby za ciebie wszystko..ja..ja..- nawet nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się tak blisko siebie, spojrzałam w jego pełne smutku oczy. Chciałam go jakoś pocieszyć, lecz wiedziałam, że to nie jest możliwe. Nie da się zastąpić pustki w sercu. Można się starać ją zapełnić, lecz ona i tak pozostanie i będzie cię uwierać do końca życia.
-Harry..



~*~

Związałam mokre włosy  w kucyka i szybko zanim przemoczyłyby mój podkoszulek nałożyłam na nie mój świeżo zakupiony ręcznik. Aż pachniał nowością. Spojrzałam w lustro, lecz szybko odwróciłam wzrok. Ubrałam moje ukochane materiałowe krótkie spodenki i wyszłam z łazienki.
-Hej! Gdzie byłaś cały dzień?-podskoczyłam słysząc donośny głos Naylii. Przeglądała właśnie jakieś durne kolorowe pisemko wylegując się na moim łóżku.
-Byłam odwiedzić ro..rodziców.- mruknęłam krótko, lecz później uświadamiając sobie, że to nie ona odpowiada za mój okropny humor uśmiechnęłam się lekko. Nie dopuszczałam do siebie tego, czego dzisiaj się dowiedziałam.
-Coś się stało? Nie wiem co zrobiłaś, ale Mitchell od waszego ostatniego spotkania jest strasznie wkurzony.
-Co? Jakiego spotkania? -spytałam patrząc się na nią tępo
- Co? O czym ty mówisz? Pytałam się jak ci minął dzień.- wzruszyła ramionami. Jestem pewna, że mówiła coś o Mitchellu.. chyba, że zaczynam już wariować, co jest równie prawdopodobną opcją.
-Halo! Caroline!- wyszłam z pokoju ignorując nawoływania przyjaciółki. Wiem, że będę ją musiała potem przeprosić, ale teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Jutro wracamy do domu, a ja chcę to załatwić teraz i tylko teraz. Boję się, a nawet jestem pewna, że po powrocie już bym się na to nie zdobyła. Muszę.. chcę porozmawiać z Harrym.. chcę go pocieszyć..? Nie. Nawet nie wiem co zamierzam zrobić.. Po prostu odkąd wróciliśmy nie odezwał się ani słowem.. a ja.. nawet nie wiem czemu, ale on jest teraz jedyną osobą jakiej potrzebuję. Zapukałam cicho do jego drzwi ignorując to niepokojące uczucie w żołądku. Był pusty. No oczywiście, tak to mnie prześladuje, a raz jak ja coś od niego chcę to go oczywiście nie ma. Wmawiałam sobie, że wcale nie czuję się zawiedziona, lecz wiedziałam, że.. Nie, nie mogę tak myśleć. Koniec z tym. Muszę zapomnieć i żyć dalej, nawet nie jestem pewna do czego skierowane są te słowa.
Weszłam do środka i rozejrzałam się. Przyłożyłam ucho do drzwi łazienki, lecz nie dochodziły z niej żadne odgłosy. Od mojego powrotu czuję się nieco dziwnie, co jakby spojrzeć na to co się dzisiaj wydarzyło jest w zupełności normalne. Ale to nie to. To jest coś innego- uczucie, którego nie doświadczyłam jeszcze nigdy wcześniej i nie wiem z czym je utożsamiać. Już się boję, gdy dowiem się o nim prawdy. Gdy miałam już się odwrócić i odejść, nagle monitor laptopa rozjaśnił się, a ja kierowana przeczuciem nie odwróciłam głowy, tylko zbliżyłam się jeszcze bardziej. Z mocniej bijącym sercem zerknęłam w ekran, choć gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że to co zobaczę zmieni moje życie. Na zawsze.



                   "Caroline Elizabeth Wisdom-Sagecity,
         urodzona 17.07.1995. 
     Data adopcji:
  23.09.1998
Państwo Carl i Natalie Blackowie."


"Drzwi otwarły się a w nich stanął chłopak z burzą loków. Spojrzał w moje oczy, które wyrażały tylko i wyłącznie smutek. Jego dłoń otwarła się wypuszczając rzecz wokół, której kręci się całe moje życie. Naszyjnik upadł z hukiem otwierając się i niszcząc moje życie na małe kawałeczki. Rozpadłam się, a wraz ze mną wszystko co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Wiedziałam, że to miejsce przyniesie tylko ból, jednakże zgodziłam się tu przyjechać i  jednocześnie popełnić największy błąd w swoim zyciu."



Koniec części pierwszej..



~*~

Heejka! Więc teraz poproszę Was o jedną rzecz, a mianowicie o jeden chociażby króciutki komentarz. Chcę wierzyć, że przez całą tę część nie czytały tego bloga tylko dwie osoby. (tak na marginesie to bardzo i to bardzo im dziękuje za motywację :** kocham Was) Prosiłabym o opinie i podsumowanie całej tej części, wskazanie błędów i o odpowiedź, czy warto jest pisać kolejne rozdziały. Więc, jeśli przeczytałeś ten rozdział błagam skomentuj! :)) Będę wdzięczna nawet za głupią kropkę. :)) Mam nadzieję, że ta historia Was wciągnęła i chociaż odrobinę zaintrygowała, sama mam nadzieję, że widać też różnicę w moim pisaniu między pierwszym a ostatnimi rozdziałami. Zastanawiam się też, czy nie byłoby lepiej pisać tego bloga na Wattpad, co o tym myślicie? :)) ( tak na marginesie.. cuś długie mi to wyszło, chyba się nie zanudziliście? xD) :))


















~*~

2 komentarze:

  1. To już koniec? Nie zgadzam się. To fanfiction jest takie tajemnicze, wciągające. Musisz napisac kolejną część i to jak najszybciej.
    Rozdział cudowny. Historia rodziców Harry'ego mnie wzruszyła, on ich nigdy nie poznał i nie zrobi tego, bo nie żyją. Wzruszyłam się.
    Z Caro również mnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się tego.
    Myślałam, ze zakończysz rozdział pocałunkiem czy coś a tu ....
    Informuj mnie o nowej części i już teraz dodaj do czytelników
    @angelharry99

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdziwiłam się, że to koniec tej części
    Mam nadzieję, że będzie część druga
    Od początku podejrzewałam, że Caro została adoptowana jak była mała
    Tak bardzo szkoda mi Harry'ego. Gdy czytałam fragment o tym, że chciałby mieć rodziców łza mi się woku zakręciła
    Jesteś naprawdę utalentowana i kocham to opowiadanie
    Bardzo Ci za nie dziękuję
    Pozdrawiam @Mrs_Hazza94 ILY <3

    OdpowiedzUsuń