poniedziałek, 26 stycznia 2015
Rozdział VII
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~15 lat temu~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Był środek nocy, nie mogłam usnąć. Muszę posłuchać taty i nigdy więcej nie oglądać horrorów przed snem. Usłyszałam na schodach ciężkie kroki, postanowiłam udawać, że śpię. Mam jutro sprawdzian z matmy, a przez to wszystko kompletnie o nim zapomniałam. Drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich tata. Moja matka zniknęła, gdy miałam dwa lata. Z tego co udało mi się podsłuchać po prostu wyszła z domu do pracy i już nie wróciła. Całe szczęście, że byłam wtedy mała i nic nie pamiętam.
-Nadia? Wiem, że nie śpisz- usłyszałam łagodny głos mojego ojca, bardzo go kochałam. Starał się stworzyć mi ciepły i radosny dom i jak do tej pory mu to wychodziło wyśmienicie, mimo, że czasem się kłóciliśmy. Nagle nastąpił wielki huk, zaskoczona szybko wstałam z łóżka i podeszłam do taty wyglądającego przez okno. Przez chwilę niebo wyglądało jakby rozprysło na nim tysiąc fajerwerków.
Weszłam na parapet by więcej dojrzeć. Następnie na horyzoncie najbliższych drzew rozprysł ogień. Najpierw myślałam, że to las płonie, dopiero po chwili pomyślałam o dziwnej rodzinie, która przeprowadziła się tu półtora roku temu. Rzadko kiedy wychodzili z domu, wiem, że przyjechali z dziećmi, lecz żadne z nich nie chodziło do szkoły. Spojrzałam na tatę. Jego twarz spochmurniała.
-Chyba będę musiał tam iść- mój ojciec pracuje w wolnych chwilach, w ochotniczej straży pożarnej, to było jego marzenie od dziecka. Gdy dostał się na dobre studia i znalazł pracę musiał z tego zrezygnować. Jak widać nie zrobił tego całkiem.
-Ty? A czemu nie na przykład Ben? Przecież to ty jechałeś ostatnio.-spytałam z wyrzutem. Nie chciałam by szedł. Ostatnim razem, na szczęście było to już parę miesięcy temu, jakiś odłam z dachu spadł mu na stopę. Od tamtego czasu kuleje. Boję się, że coś mu się stanie. Ale dlaczego? Przecież tysiące ludzi się tym zajmuje i rzadko zdarzają się takie wypadki. W sumie racja, gdyby nie to, że nie mają chociażby odpowiedniego sprzętu, nie mówiąc już że prawie wszyscy są ochotnikami. Na posiłki z najbliższego miasta, trzeba czekać ponad pół godziny, w tym czasie może wszystko się zdarzyć.
-Ben nie może, miał dzisiaj ślub siostrzenicy, teraz zapewne trwa wesele. Nie możemy mu zepsuć tak pięknego dnia.
-Ale..
-Nadia posłuchaj-przerwał mi-nic mi się nie stanie. Przyjdę za godzinkę lub dwie, wszystko będzie dobrze. Jesteś już duża, kładź się spać. Jak się obudzisz, rano będę w domu-zrezygnowałam z dalszych próśb i tak byłyby bezsensowne. Przytulił mnie i wyszedł z pokoju. Zdenerwowana usiadłam na łóżku. Na dworze panowała wichura, przez co ogień tylko zwiększał swoją siłę. Usłyszałam jak tata ubiera się na dole. Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Jak najciszej umiałam wstałam z łóżka i skierowałam się na schody. Był już prawie gotowy, podeszłam i złapałam go za ramię. Posłałam mu proszące spojrzenie. On tylko pokręcił głową i chwycił za klamkę.
-Nie to nie-krzyknęłam i szybko pobiegłam na górę. Przykryłam twarz kołdrą i rzuciłam wcześniej czytaną książką na drugi koniec pokoju. Wiem, że zachowuję się dziecinnie, ale mam złe przeczucia.
Nie mogłam usnąć, co chwilę wstawałam i wyglądałam przez okno. Momentami wydawało mi się, że ogień gaśnie, ale po chwili zmieniało się to o sto osiemdziesiąt stopni. Zaczęłam liczyć wskazówki zegara. Minęło dopiero pół godziny. Nawet nie wiem kiedy, ale pochłonął mnie sen.
Obudziły mnie dochodzące z dołu hałasy, tata wrócił. Nie wiem po co się zamartwiałam, szybko ubrałam szlafrok i zbiegłam na dół.
-Ta..- zaczęłam i przerwałam, to co zobaczyłam wmurowało mnie w podłogę. Zapomniałam jak się oddycha, zaczęłam się trząść. Przy blacie kuchennym stała nieznana mi kobieta. Była nieco młodsza od taty. Tylko tyle udało mi się zarejestrować. Posłała mi delikatny, ale pewny siebie uśmiech. Na jej twarzy malowało się współczucie.
-Gdzie jest tata?-spytałam drżącym głosem, oczy zaczęły mnie piec. Tylko się nie rozbecz, powiedziałam do siebie.
-Nadi..
-Nadia- przerwałam jej, tylko mój tata może tak do mnie mówić. Posłała mi pełen wyrozumiałości uśmiech.
-Usiądź proszę, musimy porozmawiać.-miałam ochotę wrzeszczeć, to wszystko.. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Prawie upadając, nogi trzęsły mi się jak galareta, dziwi mnie to, że w ogóle doszłam do stołu. Przysiadłam na końcu krzesła, gdy miałam już zacząć krzyczeć
-Twój ojciec.. on..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zobaczyłam Harry'ego podnoszącego się z ziemi. Z jego wargi leciała krew. Był sam. Spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Czego chcesz?-spytał pełnym złości głosem, nie zwróciłam na to uwagi.
-Co się stało?-podeszłam bliżej niego.
-Nic.
-Właśnie widać. Pobiłeś się z kimś?-rozejrzałam się dookoła, nikogo nie zobaczyłam-Sam byś sobie chyba tego nie zrobił..- przeszedł parę kroków w bok, chowając coś do kieszeni.
-Słuchaj. To nie jest twoja sprawa. Wracaj do domu i daj mi spokój-jego głos był wyjątkowo spokojny-Zresztą..-nagle zza drzew w naszym kierunku wybiegła Rebecka. Cholera, zapomniałam o niej, Alyss mnie zabije. Harry spojrzał na nią zdziwiony, a może trochę przestraszony. Pewnie tak jak ja, nie spodziewał się jej przybycia. Popatrzył na mnie i szybko odwrócił wzrok w kierunku biegnącej dziewczynki. To co zobaczyłam później, nie wyobraziłabym sobie tego w najśmielszych snach. Rebecka minęła mnie i podbiegła do Harry'ego. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować objęła go swoimi małymi rączkami i wtuliła twarz w jego bluzę, która szczerze mówiąc była ubrudzona ciągle lecącą krwią. Nie mogłam się ruszyć. Co dziwne chłopak nie odepchnął jej, tylko odwzajemnił uścisk. Miałam mętlik w głowie? Czy oni się znają? I czemu.. Przerwałam znowu zwracając uwagę na rozgrywającą się przed moimi oczami scenę. Czy nie powinnam, no nie wiem. Harry odciągnął ją od siebie uśmiechając się. Pierwszy raz zobaczyłam na jego twarzy taki szczery uśmiech. W jego policzkach pokazały się małe dołeczki. Ale jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że Rebecka odpowiedziała mu tym samym i nie było to tylko lekkie podniesienie ust. Zobaczyłam, że coś jej mówi, lecz nic nie mogłam dosłyszeć. Po chwili ona lekko pokiwała głową i nie odwracając się w moją stronę pobiegła w stronę jeziorka. Pociągnęłam za nią wzrokiem, zastanawiając się co zrobić i co się właśnie przed chwilą wydarzyło. Spojrzałam w miejsce gdzie ostatni raz zobaczyłam Harry'ego i podskoczyłam zaskoczona widząc puste miejsce. Ale ona tam był, jeszcze przed chwilą.. Przecież to nie możliwe.. on..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~3 lata wcześniej~
Z całej siły pchnąłem drzwi i zrezygnowany opadłem na krzesło. Nagle wszystko do mnie doszło, zacząłem przeszukiwać papiery, w końcu odnalazłem upragniony. Jak zaczarowany wpatrywałem się w napisane na niej wyrazy. Nagle moich uszu dobiegł huk, szybko odłożyłem kartkę i ruszyłem do kominka udając, że dokładam drewna.
-Co ty tu robisz?-usłyszałem donośny głos i mimo, że byłem na to przygotowany o małą nie włożyłem ręki do ognia
-Emm..- z głowy wyleciały mi wszystkie wymówki
-Wysłowisz się w końcu?-spytał zirytowany i z wielkim zgrzytem usiadł za biurkiem
-Tak. Przyszedłem ci to dać.- szybko podałem mu plik kartek
-Co to jest?
-To jest..
-Czyżby to były dane naszej królewny?-spytał z fałszywym uśmiechem, pokiwałem lekko głową. Zaczął się śmiać- W końcu po tylu latach.. wyślij tam ludzi.-zacząłem kierować się ku wyjściu. Udało się. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Dopiero teraz zacznie się zabawa. Już niedługo..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, ten rozdział trochę krótki, za to następny postaram się zrobić prawie cały z punktu widzenia Harry'ego. Na razie trochę nudno, lecz od następnych rozdziałów będzie się robić coraz ciekawiej. Mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do komentowania. xx
sobota, 24 stycznia 2015
Rozdział VI
Poczułam silny ból głowy i z trudem otworzyłam oczy. W pokoju było ciemno, okna były zasłonięte.
Gdzie ja jestem? Usiadłam na łóżku, a po chwili zaczęłam rozróżniać większe kształty. Chciałam wstać, lecz moje nogi nie chciały mnie posłuchać. Ostatnie co pamiętam to, że wracałam do domu, potem chyba się wywróciłam a dalej była już tylko pustka. Po chwili przypomniałam też sobie Harry'ego, który oblał mnie błotem. W końcu udało mi się złapać równowagę, zrobiłam krok i znieruchomiałam. Na korytarzu rozległy się głosy. Jak najciszej mogłam szybko wróciłam do łóżka i położyłam się starając się wychwycić każdy wyraz.
-Będzie spała jeszcze parę godzin, rano może się trochę źle czuć- powiedział jakiś facet, gdzieś już słyszałam ten głos. W pewnym momencie wymacałam pod łóżkiem moją książkę, którą zostawiłam tam dziś rano. To znaczy, że jestem u siebie. Chociaż to.
-Co się tak właściwie stało?-to była na pewno Nadia
-Nie wiem. Ktoś ją śledził, w tym kto to był, to akurat mamy pewność.
-Ale przecież ona nie ma z tym nic wspólnego- usłyszałam podniesiony głos Nadii
-Uspokój się, sama mówisz, że nic nie wie, na pewno nic jej nie grozi- jakiś nieznany mi damski głos
-A ten naszyjnik? To musi coś znaczyć, skąd go wzięła? Oni będą..
-Słuchaj, było wtedy wielkie zamieszanie, mógł się gdzieś zawieruszyć. Wzięli go ze sobą, może go znalazła, a może- głosy zaczęły się oddalać, po chwili słyszałam już tylko przyspieszone bicie mojego serca. O co chodzi? Co z tym wszystkim ma wspólnego mój naszyjnik. Odetchnęłam szczęśliwa, trzymając go w ręce. Nadal go mam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Minęło parę dni od tamtego zdarzenia. Dzisiaj był czwartek. Tamtej nocy, po paru chwilach dopadło mnie zmęczenie. Moja głowa bezwładnie opadła na poduszki i pochłonął mnie sen. Musieli mi coś podać, jakieś tabletki nasenne, czy coś. Nadia powiedziała mi, że zemdlałam. Ani słowem nie wspomniałam o tym, że podsłuchałam ich rozmowę. Od tego momentu postanowiłam sobie, że nie mogę już jej ufać. Rodzice nie oddzwonili, nie dają znaku życia, tak samo Billy. Nie wiem, czy mam jeszcze dokąd wrócić. Cały czas myślałam o tym wszystkim, chwile wytchnienia miałam tylko w szkole. W towarzystwie Alyss i Cartera, o wszystkim zapominam i cieszę się chwilą. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku do przyjaźni. Szkoła i nauczyciele nie są takie najgorsze. Z okazji, że nowy rok dopiero się rozpoczął nie mamy tak dużo nauki. Alyss ma dobry humor, a Carter spędza cały czas z nami, a nie tak jak wcześniej z Maddie, jej koleżankami i Harrym. Co do niego, to od rozpoczęcia roku nie pojawił się w szkole, nikogo z resztą to nie dziwi. Wczoraj Alyss, niestety bez Cartera, który musiał pomóc swojemu młodszemu bratu w projekcie oprowadziła mnie po całym miasteczku. Bardzo mi się spodobało. Opowiedziałam jej o tym co zrobił Harry, obiecała się na nim za to zemścić. Już mu współczuję. Wielkie było moje zdziwienie, gdy dzisiaj na długiej przerwie, pojawił się w drzwiach stołówki. O mało nie udławiłam się piciem, Alyss posłała mi rozbawiony uśmiech.
-No to zaczynamy zabawę- zatarła ręce ze złowieszczym błyskiem w oku
-A co masz jakiś pomysł?
-Nie-zrobiła smutną minę i z namaszczeniem wytarła wyimaginowaną łzę- Ale, jeszcze na coś wpadnę.
W tym czasie Harry usiadł razem z Maddie, jej koleżankami i Carterem, który nas dzisiaj zostawił, pewnie wcześniej był poinformowany o powrocie Harry'ego, przez co Alyss ma okropny humor. A ciągle mówi, że jej się nie podoba i nie zależy jej na jego obecności. Zajęłam się jedzeniem. Jeszcze tylko biologia i dom. Niestety. Jedyna lekcja, której nie dzielę z Alyss. Chwilę przed dzwonkiem, gdy stałam już pod drzwiami klasy, usłyszałam dochodzący z nich głos Harry'ego. Po już któryś raz odkąd tu jestem złamałam swoją zasadę i nachyliłam się by usłyszeć chociaż część rozmowy. Korytarz na szczęście był pusty.
-Dobrze, piętnaście minut. Czekaj tam gdzie zwykle.- usłyszałam kroki i szybko odsunęłam się stając pod ścianą. Chłopak zmierzył mnie chłodnym spojrzeniem i wyszedł. Nie wiem, dlaczego ale przyszło mi do głowy, czy za nim nie iść. Na szczęście nie zrobiłam tego, bo po chwili zadzwonił dzwonek i przede mną pojawił się nauczyciel. Był to młody czarnowłosy mężczyzna, którego zbytnio nie polubiłam. To dopiero druga lekcja z nim w tym roku, a już zapowiedział nam kartkówkę. Razem z resztą klasy zajęłam miejsca, i z zadziwiającą łatwością zaczęłam wypełniać znajdujące się na niej zadania. W byłej szkole był to jedyny przedmiot z którego miałam dobre oceny. Teraz nie chcę tego zawalić. Po oddaniu kartek, nauczyciel rozpoczął nową lekcję. Po chwili przestałam go słuchać i bezmyślnie zaczęłam przepisywać notatki. Cały czas po głowie chodziło mi, gdzie poszedł Harry, w końcu zaprzestałam tego. W końcu to nie moja sprawa. Alyss skończyła lekcje godzinę temu. Obiecałam, że jak skończę pójdę do niej i razem przygotujemy projekt na historię. Chciała na mnie poczekać, lecz wyperswadowałam jej to. Byłam u niej już dwa razy i powinnam sama trafić. W końcu zadzwonił ubłagany dzwonek, a ja szybko spakowałam rzeczy i skierowałam się do drzwi.
-Caroline?-usłyszałam głos nauczyciela, przybrałam na twarz sztuczny uśmiech i obróciłam się
-Tak?
-Sprawdziłem twoją kartkówkę. Dostałaś pięć. Plus. Napisałaś wszystko dobrze, a niektóre rzeczy nawet ponad program.
-Dziękuję- czy mogę już iść?
-Jak dalej będzie ci tak dobrze szło, to mam dla ciebie i oczywiście dla innych uczniów propozycję. W połowie października uczniowie,, którzy będą mieli najwyższą średnią pojadą do Londynu na weekend biologiczno-chemiczny. Co ty na to?
-Naprawdę? Oczywiście- powiedziałam nawet nazbyt szczęśliwym głosem, bardzo mi się spodobał ten pomysł, w byłej szkole nie miałabym na to szansy. Zawsze o tym marzyłąm.
-W takim razie dalej się tak ucz, a za 2 miesiące spotkamy się w Londynie-powiedział z uśmiechem. Szczęśliwa pożegnałam się i ruszyłam w kierunku szafek. Schowałam niepotrzebne książki do torby i ruszyłam do wyjścia. Drzwi zamknęły się z wielkim hukiem, a ja z trudem próbowałam się odsłonić od padających na moją twarz ostrych promieni. Pierwszy raz od paru dni wyszło słońce i od razu dzień staje się piękniejszy. Z uśmiechem ruszyłam przed siebie. Skręciłam w główną uliczkę prowadzącą do domu Alyss i po chwili ujrzałam mały ładny domek z wielkim ogrodem. Zapukałam do drzwi by po chwili razem z dziewczyną pójść do jej pokoju. Był trochę większy od mojego, jego ściany były koloru zielonego, co mnie na początku trochę zdziwiło. Panował w nim lekki bałagan co dodawało mu przyjemnego nastroju.
-Gdzie są twoi rodzice?-spytałam
-Chyba jeszcze w pracy.- w pomieszczeniu rozległ się dzwonek telefonu-Chwila.-szybko wstała i zeszła na dół zostawiając mnie samą. Rozejrzałam się wokół siebie. Na ścianach wisiały biało-czarne zdjęcia, co było kontrastem dla rysunków, jak się domyślam jej siostry na drugiej stronie. Po minutach Alyss wróciła i usiadła koło mnie.
-Kto dzwonił?
-Moja mama, nie zdąży odebrać Reb. Muszę po nią iść. Idziesz ze mną? To tylko parę minut.
-Jasne-posłałam jej uśmiech i po chwili byłyśmy już na dworze. Po chwili śmiejąc się przekroczyłyśmy próg szkoły, z której ledwo pół godziny temu wyszłam. Skierowałyśmy się do klasy na pierwszym piętrze. Nie miałam okazji jeszcze poznać Rebecki, a Alyss przemilczała ten temat. Drzwi się uchyliły i zobaczyłam dziesięcio-jedenastoletnio dziewczynkę siedzącą w pierwszej ławce. Nieruchomo patrzyła się w zeszyt. Miała długie brązowe włosy, które zasłaniały jej całą twarz. Nie mogłam nic więcej dojrzeć. Nauczycielka lekko uśmiechnęła się, gdy nas zobaczyła. Grzecznie się przywitałyśmy. Po chwili ze spojrzeniem pełnym troski zerknęła na dziewczynkę.
-Rebecko- powiedziała delikatnym głosem -Alyss przyszła.-lekko podniosła głowę. Posłała Alyss nieśmiałe spojrzenie i delikatnym ruchem schowała książki. Gdy obaczyła mnie, znieruchomiała. O mało nie wypuściła rzeczy z ręki. Spojrzałam na przyjaciółkę.
-Rebecko, to Caroline moja przyjaciółka. Pamiętasz? Mówiłam ci. Niedawno się tu przeprowadziła- nieufnie podeszła do nas i zapięła brązowy płaszczyk.
-Alyss?-spytała nauczycielka-Możemy porozmawiać? Nie chciałam niepokoić twojej mamy, ale.-Alyss pokiwała głową-Caroline, tak? Może weźmiesz Rebeckę na krótki spacer, może by cię trochę oprowadziła.-spojrzałam na dziewczynkę. W ogóle nie zareagowała. Po chwili wyszła za drzwi. Co zrozumiałam za niemą zgodę. Kobieta patrzyła na mnie wyczekująco. Cicho się pożegnałam i szybko dogoniłam Rebeckę, która już prawie była przy drzwiach wyjściowych. Zrównałam się z nią i posłałam uśmiech, nawet nie podniosła wzroku. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę.
-To.. oprowadzisz mnie?-spytałam niepewnie, choć nie wiedziałam czy w ogóle mi odpowie i posłałam jej uśmiech. Wahając się podniosła głowę. Tak jak myślałam nie odpowiedziała. Zaczęła się kierować jakąś dróżką, pośpieszyłam za nią. Może się mnie boi, ale przecież nie ma powodu. Chociaż zanim mnie zobaczyła, też była jakaś nieobecna, cicha. Weszłyśmy do małego lasku i po chwili znalazłyśmy się nad małym jeziorkiem. Widok był olśniewający.
-Jak tu pięknie!- nie mogłam powstrzymać zachwytu i niewiele myśląc pociągnęłam dziewczynkę za rękę bliżej wody. Poczułam, że się, co dziwne nie wyrwała dłoni. Spojrzałam na nią, jej wargi nieco podniosły się do góry, lecz nadal nie patrzyła na mnie. Pewnie często tu przychodziła. Słońce zaczęło już zachodzić i jego czerwień pięknie odbijała się w wodzie, na drzewach.. Usłyszałam jakiś krzyk. Podskoczyłam zaskoczona. Rebecki to w ogóle nie ruszyło, dalej podziwiała zachód słońca. Obróciłam się. Usłyszałam jakieś szamotanie niedaleko nas. Spojrzałam w tamtą stronę, dało się usłyszeć jakąś ostrą kłótnię, potem usłyszałam trzask. Spojrzałam na nieco zaniepokojoną Rebeckę. Nie wiele myśląc, puściłam dziewczynkę i skierowałam się w tamtą stronę. Nagle poczułam małą rączkę Rebecki na ramieniu, odskoczyła, gdy odwróciłam się w jej stronę. Posłałam w jej stronę uspokajające spojrzenie,
-Poczekaj tu chwilkę, dobrze?-patrzyła w ziemię, ale lekko kiwnęła głową- Zaraz wracam, nie martw się.
Z mocno bijącym sercem poszłam w kierunku dochodzącego hałasu. To co ujrzałam, wmurowało mnie w ziemię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Heeej! Dawno nie było rozdziału, ale teraz będą pojawiać się częściej, ponieważ wszystko już mam poukładane. Jeśli przeczytałeś to zostaw komentarz, dają taki zapał.. Ahaaa zapomniałabym, zapraszam do zaglądnięcia do zakładki bohaterów :DDD
Gdzie ja jestem? Usiadłam na łóżku, a po chwili zaczęłam rozróżniać większe kształty. Chciałam wstać, lecz moje nogi nie chciały mnie posłuchać. Ostatnie co pamiętam to, że wracałam do domu, potem chyba się wywróciłam a dalej była już tylko pustka. Po chwili przypomniałam też sobie Harry'ego, który oblał mnie błotem. W końcu udało mi się złapać równowagę, zrobiłam krok i znieruchomiałam. Na korytarzu rozległy się głosy. Jak najciszej mogłam szybko wróciłam do łóżka i położyłam się starając się wychwycić każdy wyraz.
-Będzie spała jeszcze parę godzin, rano może się trochę źle czuć- powiedział jakiś facet, gdzieś już słyszałam ten głos. W pewnym momencie wymacałam pod łóżkiem moją książkę, którą zostawiłam tam dziś rano. To znaczy, że jestem u siebie. Chociaż to.
-Co się tak właściwie stało?-to była na pewno Nadia
-Nie wiem. Ktoś ją śledził, w tym kto to był, to akurat mamy pewność.
-Ale przecież ona nie ma z tym nic wspólnego- usłyszałam podniesiony głos Nadii
-Uspokój się, sama mówisz, że nic nie wie, na pewno nic jej nie grozi- jakiś nieznany mi damski głos
-A ten naszyjnik? To musi coś znaczyć, skąd go wzięła? Oni będą..
-Słuchaj, było wtedy wielkie zamieszanie, mógł się gdzieś zawieruszyć. Wzięli go ze sobą, może go znalazła, a może- głosy zaczęły się oddalać, po chwili słyszałam już tylko przyspieszone bicie mojego serca. O co chodzi? Co z tym wszystkim ma wspólnego mój naszyjnik. Odetchnęłam szczęśliwa, trzymając go w ręce. Nadal go mam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Minęło parę dni od tamtego zdarzenia. Dzisiaj był czwartek. Tamtej nocy, po paru chwilach dopadło mnie zmęczenie. Moja głowa bezwładnie opadła na poduszki i pochłonął mnie sen. Musieli mi coś podać, jakieś tabletki nasenne, czy coś. Nadia powiedziała mi, że zemdlałam. Ani słowem nie wspomniałam o tym, że podsłuchałam ich rozmowę. Od tego momentu postanowiłam sobie, że nie mogę już jej ufać. Rodzice nie oddzwonili, nie dają znaku życia, tak samo Billy. Nie wiem, czy mam jeszcze dokąd wrócić. Cały czas myślałam o tym wszystkim, chwile wytchnienia miałam tylko w szkole. W towarzystwie Alyss i Cartera, o wszystkim zapominam i cieszę się chwilą. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku do przyjaźni. Szkoła i nauczyciele nie są takie najgorsze. Z okazji, że nowy rok dopiero się rozpoczął nie mamy tak dużo nauki. Alyss ma dobry humor, a Carter spędza cały czas z nami, a nie tak jak wcześniej z Maddie, jej koleżankami i Harrym. Co do niego, to od rozpoczęcia roku nie pojawił się w szkole, nikogo z resztą to nie dziwi. Wczoraj Alyss, niestety bez Cartera, który musiał pomóc swojemu młodszemu bratu w projekcie oprowadziła mnie po całym miasteczku. Bardzo mi się spodobało. Opowiedziałam jej o tym co zrobił Harry, obiecała się na nim za to zemścić. Już mu współczuję. Wielkie było moje zdziwienie, gdy dzisiaj na długiej przerwie, pojawił się w drzwiach stołówki. O mało nie udławiłam się piciem, Alyss posłała mi rozbawiony uśmiech.
-No to zaczynamy zabawę- zatarła ręce ze złowieszczym błyskiem w oku
-A co masz jakiś pomysł?
-Nie-zrobiła smutną minę i z namaszczeniem wytarła wyimaginowaną łzę- Ale, jeszcze na coś wpadnę.
W tym czasie Harry usiadł razem z Maddie, jej koleżankami i Carterem, który nas dzisiaj zostawił, pewnie wcześniej był poinformowany o powrocie Harry'ego, przez co Alyss ma okropny humor. A ciągle mówi, że jej się nie podoba i nie zależy jej na jego obecności. Zajęłam się jedzeniem. Jeszcze tylko biologia i dom. Niestety. Jedyna lekcja, której nie dzielę z Alyss. Chwilę przed dzwonkiem, gdy stałam już pod drzwiami klasy, usłyszałam dochodzący z nich głos Harry'ego. Po już któryś raz odkąd tu jestem złamałam swoją zasadę i nachyliłam się by usłyszeć chociaż część rozmowy. Korytarz na szczęście był pusty.
-Dobrze, piętnaście minut. Czekaj tam gdzie zwykle.- usłyszałam kroki i szybko odsunęłam się stając pod ścianą. Chłopak zmierzył mnie chłodnym spojrzeniem i wyszedł. Nie wiem, dlaczego ale przyszło mi do głowy, czy za nim nie iść. Na szczęście nie zrobiłam tego, bo po chwili zadzwonił dzwonek i przede mną pojawił się nauczyciel. Był to młody czarnowłosy mężczyzna, którego zbytnio nie polubiłam. To dopiero druga lekcja z nim w tym roku, a już zapowiedział nam kartkówkę. Razem z resztą klasy zajęłam miejsca, i z zadziwiającą łatwością zaczęłam wypełniać znajdujące się na niej zadania. W byłej szkole był to jedyny przedmiot z którego miałam dobre oceny. Teraz nie chcę tego zawalić. Po oddaniu kartek, nauczyciel rozpoczął nową lekcję. Po chwili przestałam go słuchać i bezmyślnie zaczęłam przepisywać notatki. Cały czas po głowie chodziło mi, gdzie poszedł Harry, w końcu zaprzestałam tego. W końcu to nie moja sprawa. Alyss skończyła lekcje godzinę temu. Obiecałam, że jak skończę pójdę do niej i razem przygotujemy projekt na historię. Chciała na mnie poczekać, lecz wyperswadowałam jej to. Byłam u niej już dwa razy i powinnam sama trafić. W końcu zadzwonił ubłagany dzwonek, a ja szybko spakowałam rzeczy i skierowałam się do drzwi.
-Caroline?-usłyszałam głos nauczyciela, przybrałam na twarz sztuczny uśmiech i obróciłam się
-Tak?
-Sprawdziłem twoją kartkówkę. Dostałaś pięć. Plus. Napisałaś wszystko dobrze, a niektóre rzeczy nawet ponad program.
-Dziękuję- czy mogę już iść?
-Jak dalej będzie ci tak dobrze szło, to mam dla ciebie i oczywiście dla innych uczniów propozycję. W połowie października uczniowie,, którzy będą mieli najwyższą średnią pojadą do Londynu na weekend biologiczno-chemiczny. Co ty na to?
-Naprawdę? Oczywiście- powiedziałam nawet nazbyt szczęśliwym głosem, bardzo mi się spodobał ten pomysł, w byłej szkole nie miałabym na to szansy. Zawsze o tym marzyłąm.
-W takim razie dalej się tak ucz, a za 2 miesiące spotkamy się w Londynie-powiedział z uśmiechem. Szczęśliwa pożegnałam się i ruszyłam w kierunku szafek. Schowałam niepotrzebne książki do torby i ruszyłam do wyjścia. Drzwi zamknęły się z wielkim hukiem, a ja z trudem próbowałam się odsłonić od padających na moją twarz ostrych promieni. Pierwszy raz od paru dni wyszło słońce i od razu dzień staje się piękniejszy. Z uśmiechem ruszyłam przed siebie. Skręciłam w główną uliczkę prowadzącą do domu Alyss i po chwili ujrzałam mały ładny domek z wielkim ogrodem. Zapukałam do drzwi by po chwili razem z dziewczyną pójść do jej pokoju. Był trochę większy od mojego, jego ściany były koloru zielonego, co mnie na początku trochę zdziwiło. Panował w nim lekki bałagan co dodawało mu przyjemnego nastroju.
-Gdzie są twoi rodzice?-spytałam
-Chyba jeszcze w pracy.- w pomieszczeniu rozległ się dzwonek telefonu-Chwila.-szybko wstała i zeszła na dół zostawiając mnie samą. Rozejrzałam się wokół siebie. Na ścianach wisiały biało-czarne zdjęcia, co było kontrastem dla rysunków, jak się domyślam jej siostry na drugiej stronie. Po minutach Alyss wróciła i usiadła koło mnie.
-Kto dzwonił?
-Moja mama, nie zdąży odebrać Reb. Muszę po nią iść. Idziesz ze mną? To tylko parę minut.
-Jasne-posłałam jej uśmiech i po chwili byłyśmy już na dworze. Po chwili śmiejąc się przekroczyłyśmy próg szkoły, z której ledwo pół godziny temu wyszłam. Skierowałyśmy się do klasy na pierwszym piętrze. Nie miałam okazji jeszcze poznać Rebecki, a Alyss przemilczała ten temat. Drzwi się uchyliły i zobaczyłam dziesięcio-jedenastoletnio dziewczynkę siedzącą w pierwszej ławce. Nieruchomo patrzyła się w zeszyt. Miała długie brązowe włosy, które zasłaniały jej całą twarz. Nie mogłam nic więcej dojrzeć. Nauczycielka lekko uśmiechnęła się, gdy nas zobaczyła. Grzecznie się przywitałyśmy. Po chwili ze spojrzeniem pełnym troski zerknęła na dziewczynkę.
-Rebecko- powiedziała delikatnym głosem -Alyss przyszła.-lekko podniosła głowę. Posłała Alyss nieśmiałe spojrzenie i delikatnym ruchem schowała książki. Gdy obaczyła mnie, znieruchomiała. O mało nie wypuściła rzeczy z ręki. Spojrzałam na przyjaciółkę.
-Rebecko, to Caroline moja przyjaciółka. Pamiętasz? Mówiłam ci. Niedawno się tu przeprowadziła- nieufnie podeszła do nas i zapięła brązowy płaszczyk.
-Alyss?-spytała nauczycielka-Możemy porozmawiać? Nie chciałam niepokoić twojej mamy, ale.-Alyss pokiwała głową-Caroline, tak? Może weźmiesz Rebeckę na krótki spacer, może by cię trochę oprowadziła.-spojrzałam na dziewczynkę. W ogóle nie zareagowała. Po chwili wyszła za drzwi. Co zrozumiałam za niemą zgodę. Kobieta patrzyła na mnie wyczekująco. Cicho się pożegnałam i szybko dogoniłam Rebeckę, która już prawie była przy drzwiach wyjściowych. Zrównałam się z nią i posłałam uśmiech, nawet nie podniosła wzroku. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę.
-To.. oprowadzisz mnie?-spytałam niepewnie, choć nie wiedziałam czy w ogóle mi odpowie i posłałam jej uśmiech. Wahając się podniosła głowę. Tak jak myślałam nie odpowiedziała. Zaczęła się kierować jakąś dróżką, pośpieszyłam za nią. Może się mnie boi, ale przecież nie ma powodu. Chociaż zanim mnie zobaczyła, też była jakaś nieobecna, cicha. Weszłyśmy do małego lasku i po chwili znalazłyśmy się nad małym jeziorkiem. Widok był olśniewający.
-Jak tu pięknie!- nie mogłam powstrzymać zachwytu i niewiele myśląc pociągnęłam dziewczynkę za rękę bliżej wody. Poczułam, że się, co dziwne nie wyrwała dłoni. Spojrzałam na nią, jej wargi nieco podniosły się do góry, lecz nadal nie patrzyła na mnie. Pewnie często tu przychodziła. Słońce zaczęło już zachodzić i jego czerwień pięknie odbijała się w wodzie, na drzewach.. Usłyszałam jakiś krzyk. Podskoczyłam zaskoczona. Rebecki to w ogóle nie ruszyło, dalej podziwiała zachód słońca. Obróciłam się. Usłyszałam jakieś szamotanie niedaleko nas. Spojrzałam w tamtą stronę, dało się usłyszeć jakąś ostrą kłótnię, potem usłyszałam trzask. Spojrzałam na nieco zaniepokojoną Rebeckę. Nie wiele myśląc, puściłam dziewczynkę i skierowałam się w tamtą stronę. Nagle poczułam małą rączkę Rebecki na ramieniu, odskoczyła, gdy odwróciłam się w jej stronę. Posłałam w jej stronę uspokajające spojrzenie,
-Poczekaj tu chwilkę, dobrze?-patrzyła w ziemię, ale lekko kiwnęła głową- Zaraz wracam, nie martw się.
Z mocno bijącym sercem poszłam w kierunku dochodzącego hałasu. To co ujrzałam, wmurowało mnie w ziemię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Heeej! Dawno nie było rozdziału, ale teraz będą pojawiać się częściej, ponieważ wszystko już mam poukładane. Jeśli przeczytałeś to zostaw komentarz, dają taki zapał.. Ahaaa zapomniałabym, zapraszam do zaglądnięcia do zakładki bohaterów :DDD
piątek, 9 stycznia 2015
Rozdział V
-Caroline- uścisnęłam dłoń dziewczyny
-Miło cię poznać, Nadia wspominała, że przyjedziesz.-posłała mi ciepły uśmiech
-Ty jesteś tą przyjaciółką, co mieszka w Stanach?- na to pytanie na jej twarzy pojawiło się coś na wzór zdziwienia, chociaż może mi się wydawało, bo zaraz pokiwała głową
-Tak, ale postanowiłam już wrócić, stęskniłam się za tym miejscem-w pokoju zapadła niezręczna cisza-Hm.. no tak, ja już chyba pójdę, obiecałam mamie, że spędzę z nią trochę czasu. Nadia..
-Tak? Czekaj, odprowadzę cię do drzwi. Caro, nie zdążyłam zrobić obiadu. Może zamówimy sobie pizzę, co ty na to?-pokiwałam głową-Ok, to ty zamów a ja zaraz wracam. Gdy zostałam sama w kuchni, odruchowo skierowałam głowę do drzwi. Skarciłam się w myślach za takie zachowanie. Pierwszy raz od dawna się spotkały, na pewno mają sobie wiele do powiedzenia. Wzięłam do ręki telefon, gdy nagle zaczął dzwonić. Zastanawiając się co zrobić, postanowiłam odebrać.
-Halo? Nadia?- po drugiej stronie rozległ się męski głos
-Nie. Tu jej kuzynka, Nadii chwilowo nie ma.
-Aha..powiedz jej, że czekam do piątku. Ona będzie wiedziała o co chodzi.
-A kto mówi?- nie zdążyłam spytać bo usłyszałam dźwięk oznajmiający zakończenie połączenia
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-No nie wiem.. ta czy ta?-spytałam Alyss, która przyszła po mnie już pół godziny temu. Dalej nie wiem skąd miała mój adres. Gdy spytałam się jej co się stało wczoraj, powiedziała, że wszystko opowie mi w drodze.
-Ta pierwsza. Chociaż, nie.. Tak, zdecydowanie ta pierwsza. Idź się ubrać i wychodzimy.
Za piętnaście minut zaczyna się rozpoczęcie, a ja nadal nie jestem gotowa. A to wszystko przez Alyss, bo nie podobało jej się moje wcześniejsze ubranie. Uważała, że jest nudne i zwykłe. Po przyglądnięciu się, też to zauważyłam. Po zmierzeniu prawie całej mojej szafy padło na białą koszulę bez rękawów i czarną spódnicę z wysokim stanem. Po wczorajszej burzy nadal kropiło, a na drodze było pełno błota. Dokonałam ostatnich poprawek i byłam gotowa. Szybko ubrałam płaszcz i razem wyszłyśmy przed dom. Jak wstałam Nadii już nie było, napisała mi karteczkę, że musiała dzisiaj wcześniej wyjść. Wczoraj, gdy przekazałam jej wiadomość od tego faceta, szybko wyszła i nie było jej cały wieczór. Martwiłam się o nią, strasznie się zdenerwowała tym wszystkim. Gdy wróciła była cała mokra i poszła prosto do łóżka. O nic jej nie pytałam bo i tak wiedziałam, że nie odpowie. Postaram się dzisiaj coś z niej wyciągnąć.
-To co? Jak to się stało, że rzuciłaś się na Maddie?-spytałam z uśmiechem na twarzy
-Oh no wiesz, nie wiem co ci powiedział Carter, ale wcale się na nią nie rzuciłam.-powiedziała z miną niewiniątka- Ja tylko.. ja tylko pomogłam szklance wody trafić na jej twarz, a potem to jakoś się tak samo optoczyło. Mówię ci sama mnie o to prosiła.
-Żałuję, że tego nie widziałam-powiedziałam za śmiechem- A gdzie później zniknęłaś?
-No ty sobie poszłaś, co zupełnie rozumiem, tak samo reszta. Nie skończyliśmy..
-Właśnie przepraszam cię, po tym wszystkim jakoś to mi z głowy wyleciało-przerwałam jej
-Nie masz za co-posłała mi uśmiech- Dyrektorka kazała mi i Maddie wszystko przygotować. Oczywiście w oddzielnych pokojach, potem Carter przyszedł i pomógł nam po przywieszać plakaty. Sorry, że cię ze sobą wtedy nie wzięłam. Właściwie to co robiliście, nie chciał cię zabić?
-Oczywiście, że chciał, na szczęście twój chłopak mnie uratował- posłałam jej rozbawiony uśmiech
-To nie jest mój chłopak!-wrzasnęła i nagle wszystkie pary oczu odwróciły się w naszym kierunku, przed nami zamajaczył już budynek szkoły
-Jasne, jasne, ale w sumie pasowalibyście do siebie..
-Kto by z kim pasował?- odwróciłam się zaskoczona. Carter stał za nami i patrzył się na nas podejrzliwie, gdy już miałam mu coś zmyślić nagle odezwała się Alyss
-Caroline i..-pośpiesznie zatkałam jej usta i uśmiechnęłam się do chłopaka
-Cześć Carter, idziesz z nami?Alyss chodź już. Musicie mi pokazać jak wam to wszystko wyszło.-dziewczyna niechętnie ruszyła za nami przebiegle się uśmiechając.
-Właściwie..-przerwałam rozglądając się dookoła, gdzie oni poszli? Spojrzałam w kąt i stanęłam jak wmurowana, gdy zobaczyłam Alyss szeptającą coś Carterowi. Po chwili chłopak roześmiał się i odszedł w drugim kierunku
-Co ty mu powiedziałaś?-szybko zrównałam się z dziewczyną
-Nic takiego.. Tylko, że..- przerwał jej głoszony komunikat oznajmiający o zaczynającym się za 5 minut rozpoczęciu. Alyss szybko porwała mnie za rękę i pociągnęła długim korytarzem. Nie dała mi to żadnej szansy na odezwanie. Po chwili stałyśmy już w sali gimnastycznej. Pod główną ze ścian zbudowano wielką scenę, była już udekorowana, a w kierunku mikrofonu szła jak się domyślam dyrektorka. Nad nią wisiał.. mój plakat? Na szczęście, nie wyglądał tak okropnie jak wczoraj, widzę, że ktoś go dokończył. Zapewne Alyss. Po chwili dziewczyna pociągnęła mnie do przodu i o mało nie wpadłam na jakiegoś człowieka.
-Dzień dobry pani- usłyszałam jak Alyss wita się z jakąś starszą wysoką kobietą. Skądś ją kojarzyłam. Po chwili sobie uświadomiłam, że przede mną stoi pani Wilson, we własnej osobie
-Dzień dobry-powiedziała z uśmiechem-Alyss pani dyrektor mówiła mi co się wczoraj stało. Obiecałaś, że to się już nie powtórzy- po chwili jej wzrok spoczął na mnie, nie był już taki przyjemny jak przed chwilą.
-To jest Caroline-przedstawiła mnie dziewczyna, lecz kobieta już jej chyba nie słyszała, bo właśnie ktoś zawołał ją pod scenę. Szybko ustawiłyśmy się, bo właśnie rozległ się hymn szkoły i późniejsze przemówienia. Starałam się nie usnąć, gdy w pewnym momencie na scenę wyszła Maddie, jedna z jej koleżanek i Carter. Ach tak, zapomniałam, że jest ona przewodniczącą szkoły. Czy przewodniczący nie powinien być miły i koleżeński? Kto ją w takim razie wybrał?
-Witam was wszystkich w nowym roku szkolnym i jeszcze raz dziękuję za to, że- poczułam lekkie szturchnięcie i obróciłam się w stronę Alyss. Ledwo pohamowałam śmiech patrząc jak naśladuje mówiącą dziewczynę. Po piętnastu minutach, które chyba trwały wieki zeszli ze sceny, a na ich miejsce weszła pani Wilson. Zauważyłam pod ścianą stojącą Nadię, po chwili jej uwagę odwrócił telefon i pospiesznie wyszła z pomieszczenia. Tak właściwie co ona tu robi, z tego co wiem podstawówka ma rozpoczęcie za godzinę i to w innej części szkoły.
-Witam was drodzy uczniowie. Mam nadzieję, że wszyscy miło spędziliście wakacje. Teraz zaczynamy nowy rok, przed nami nowe wyzwania i..- w jej głosie pojawiło się zawahanie, rozejrzałam się po sali. Nagle spojrzenia wszystkich skierowały się do drzwi, które zamknęły się z wielkim hukiem. Do środka wszedł Harry. Kobieta kontynuowała przemówienie. Spojrzałam na Alyss, która powiedziała coś pod nosem, poczułam przemożną chęć obejrzenia się w bok. Nie mogłam się dłużej powstrzymać, zauważyłam Cartera mówiącego coś Harremu do ucha. Ten z kolei posyłał mi zimne spojrzenie. Szybko odwróciłam głowę i postarałam się skupić na słuchaniu. Utrudniało mi to, że ciągle czułam na sobie jego wzrok.
-Na pewno cię nie odprowadzić, mam dużo czasu.
-Nie dzięki-uśmiechnęłam się- Poradzę sobie jakoś, a ty mówiłaś wcześniej, że masz coś do załatwienia.
-No jak chcesz, ale pamiętaj przyjdę jutro po ciebie o 7. Masz być gotowa.- pożegnałyśmy się i Alyss powolnym krokiem ruszyła w swoją stronę. Podobno mieszka gdzieś, koło jakiegoś jeziorka.
-Ej, miałaś mi powiedzieć skąd znasz mój adres- zawołałam, lecz już się nie odwróciła.Chyba mnie nie słyszała.
Skierowałam się w stronę domu, drogę tam opanowałam już do perfekcji. Dzisiaj ma mi przyjść przesyłka z książkami do szkoły. Wczoraj Billy miał mi dosłać resztę moich rzeczy, lecz odkąd wyjechałam się nie odezwał, tak samo rodzice. Wieczorem nie mogłam się powstrzymać i zadzwoniłam do nich, niestety abonament był nie dostępny. Może do mnie..
-Cholera!- w jednej chwili byłam cała mokra, jakiś palant ochlapał mnie wodą z kałuży. Wściekła spojrzałam w kierunku odjeżdżającego samochodu, w lusterku zamajaczyła mi postać Harry'ego. Mogłam się domyślić, tylko on wpadłby na taki chory pomysł, zab.. Nagle upadłam na chodnik i poczułam rozsadzający ból w okolicach kolana. W tym samym czasie w krzakach coś zamajaczyło. Zrezygnowana z wielkim bólem stanęłam na nogi i rozejrzałam się, to pewnie jakiś lis. Spojrzałam na kolano, całe rajtuzy były potargane, a z rany sączyła się krew. Pieprzony Styles! Chwila, skąd ja wiem jak ona ma na nazwisko. Po chwili obraz przed moimi oczyma się rozmył, a ja poczułam oplatające mnie w talii ramiona i całkiem odpłynęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dylan
-Wejść!-zza ściany rozległ się donośny głos, zrezygnowany chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Ubrałem na twarz kamienną maskę i przekroczyłem próg.
-Macie ją?- spytał ostrym tonem i wstał zza biurka zrzucając na podłogę wszystkie teczki
-Nie, ale..
-A jego?
-Też nie, ale..
-To po co w ogóle tu przychodzisz?! Masz czas do piątku inaczej..
-Pojawiła się nowa dziewczyna.
-Jaka dziewczyna?- na chwilę z jego twarzy zniknęła złość i pojawiło się zaciekawienie
-Podobno.. kuzynka Nadii.
-Przecież Nadia nie ma żadnej rodziny, a tym bardziej kuzynki-zamyślił się, a ja nerwowo patrzyłem się w ścianę, powstrzymując się od zadania siedzącego mi w głowie pytania
-Dobrze.. obserwuj ją i donoś mi o wszystkim. A on.. on, masz coś nowego?-zasiadł na krześle, nalewając sobie wina
-Yy.. można tak powiedzieć. Ostatnio coraz bardziej węszy, znalazł chatkę Rosalie.-popatrzył na mnie z wyczekiwaniem- Na szczęście ona nic nie pamięta, więc to nie powinno niczego zmienić. A reszta dalej stoi w miejscu, nie ma się czym przejmować. Powoli im się to nudzi, niedługo sami się poddadzą. Nie zauważają najważniejszych rzeczy.
-Poślij Drake, niech się z nim spotka. Trzeba to szybko skończyć. I śledź tą nową, wie o wszystkim?
-Z tego co wiem nie.
-Może nam się przydać, idź już. Muszę pomyśleć co zrobić z tym ich "szefem".
-Oczywiście jeszcze jedna rzecz, ta... ta dziewczyna, ona ma..- głośno przełknąłem ślinę i spojrzałem przed siebie. Zapadła cisza, po chwili lekko pokiwałem głową, teraz wszystko może się zmienić. Jesteśmy bliżej prawdy niż kiedykolwiek.
-Miło cię poznać, Nadia wspominała, że przyjedziesz.-posłała mi ciepły uśmiech
-Ty jesteś tą przyjaciółką, co mieszka w Stanach?- na to pytanie na jej twarzy pojawiło się coś na wzór zdziwienia, chociaż może mi się wydawało, bo zaraz pokiwała głową
-Tak, ale postanowiłam już wrócić, stęskniłam się za tym miejscem-w pokoju zapadła niezręczna cisza-Hm.. no tak, ja już chyba pójdę, obiecałam mamie, że spędzę z nią trochę czasu. Nadia..
-Tak? Czekaj, odprowadzę cię do drzwi. Caro, nie zdążyłam zrobić obiadu. Może zamówimy sobie pizzę, co ty na to?-pokiwałam głową-Ok, to ty zamów a ja zaraz wracam. Gdy zostałam sama w kuchni, odruchowo skierowałam głowę do drzwi. Skarciłam się w myślach za takie zachowanie. Pierwszy raz od dawna się spotkały, na pewno mają sobie wiele do powiedzenia. Wzięłam do ręki telefon, gdy nagle zaczął dzwonić. Zastanawiając się co zrobić, postanowiłam odebrać.
-Halo? Nadia?- po drugiej stronie rozległ się męski głos
-Nie. Tu jej kuzynka, Nadii chwilowo nie ma.
-Aha..powiedz jej, że czekam do piątku. Ona będzie wiedziała o co chodzi.
-A kto mówi?- nie zdążyłam spytać bo usłyszałam dźwięk oznajmiający zakończenie połączenia
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-No nie wiem.. ta czy ta?-spytałam Alyss, która przyszła po mnie już pół godziny temu. Dalej nie wiem skąd miała mój adres. Gdy spytałam się jej co się stało wczoraj, powiedziała, że wszystko opowie mi w drodze.
-Ta pierwsza. Chociaż, nie.. Tak, zdecydowanie ta pierwsza. Idź się ubrać i wychodzimy.
Za piętnaście minut zaczyna się rozpoczęcie, a ja nadal nie jestem gotowa. A to wszystko przez Alyss, bo nie podobało jej się moje wcześniejsze ubranie. Uważała, że jest nudne i zwykłe. Po przyglądnięciu się, też to zauważyłam. Po zmierzeniu prawie całej mojej szafy padło na białą koszulę bez rękawów i czarną spódnicę z wysokim stanem. Po wczorajszej burzy nadal kropiło, a na drodze było pełno błota. Dokonałam ostatnich poprawek i byłam gotowa. Szybko ubrałam płaszcz i razem wyszłyśmy przed dom. Jak wstałam Nadii już nie było, napisała mi karteczkę, że musiała dzisiaj wcześniej wyjść. Wczoraj, gdy przekazałam jej wiadomość od tego faceta, szybko wyszła i nie było jej cały wieczór. Martwiłam się o nią, strasznie się zdenerwowała tym wszystkim. Gdy wróciła była cała mokra i poszła prosto do łóżka. O nic jej nie pytałam bo i tak wiedziałam, że nie odpowie. Postaram się dzisiaj coś z niej wyciągnąć.
-To co? Jak to się stało, że rzuciłaś się na Maddie?-spytałam z uśmiechem na twarzy
-Oh no wiesz, nie wiem co ci powiedział Carter, ale wcale się na nią nie rzuciłam.-powiedziała z miną niewiniątka- Ja tylko.. ja tylko pomogłam szklance wody trafić na jej twarz, a potem to jakoś się tak samo optoczyło. Mówię ci sama mnie o to prosiła.
-Żałuję, że tego nie widziałam-powiedziałam za śmiechem- A gdzie później zniknęłaś?
-No ty sobie poszłaś, co zupełnie rozumiem, tak samo reszta. Nie skończyliśmy..
-Właśnie przepraszam cię, po tym wszystkim jakoś to mi z głowy wyleciało-przerwałam jej
-Nie masz za co-posłała mi uśmiech- Dyrektorka kazała mi i Maddie wszystko przygotować. Oczywiście w oddzielnych pokojach, potem Carter przyszedł i pomógł nam po przywieszać plakaty. Sorry, że cię ze sobą wtedy nie wzięłam. Właściwie to co robiliście, nie chciał cię zabić?
-Oczywiście, że chciał, na szczęście twój chłopak mnie uratował- posłałam jej rozbawiony uśmiech
-To nie jest mój chłopak!-wrzasnęła i nagle wszystkie pary oczu odwróciły się w naszym kierunku, przed nami zamajaczył już budynek szkoły
-Jasne, jasne, ale w sumie pasowalibyście do siebie..
-Kto by z kim pasował?- odwróciłam się zaskoczona. Carter stał za nami i patrzył się na nas podejrzliwie, gdy już miałam mu coś zmyślić nagle odezwała się Alyss
-Caroline i..-pośpiesznie zatkałam jej usta i uśmiechnęłam się do chłopaka
-Cześć Carter, idziesz z nami?Alyss chodź już. Musicie mi pokazać jak wam to wszystko wyszło.-dziewczyna niechętnie ruszyła za nami przebiegle się uśmiechając.
-Właściwie..-przerwałam rozglądając się dookoła, gdzie oni poszli? Spojrzałam w kąt i stanęłam jak wmurowana, gdy zobaczyłam Alyss szeptającą coś Carterowi. Po chwili chłopak roześmiał się i odszedł w drugim kierunku
-Co ty mu powiedziałaś?-szybko zrównałam się z dziewczyną
-Nic takiego.. Tylko, że..- przerwał jej głoszony komunikat oznajmiający o zaczynającym się za 5 minut rozpoczęciu. Alyss szybko porwała mnie za rękę i pociągnęła długim korytarzem. Nie dała mi to żadnej szansy na odezwanie. Po chwili stałyśmy już w sali gimnastycznej. Pod główną ze ścian zbudowano wielką scenę, była już udekorowana, a w kierunku mikrofonu szła jak się domyślam dyrektorka. Nad nią wisiał.. mój plakat? Na szczęście, nie wyglądał tak okropnie jak wczoraj, widzę, że ktoś go dokończył. Zapewne Alyss. Po chwili dziewczyna pociągnęła mnie do przodu i o mało nie wpadłam na jakiegoś człowieka.
-Dzień dobry pani- usłyszałam jak Alyss wita się z jakąś starszą wysoką kobietą. Skądś ją kojarzyłam. Po chwili sobie uświadomiłam, że przede mną stoi pani Wilson, we własnej osobie
-Dzień dobry-powiedziała z uśmiechem-Alyss pani dyrektor mówiła mi co się wczoraj stało. Obiecałaś, że to się już nie powtórzy- po chwili jej wzrok spoczął na mnie, nie był już taki przyjemny jak przed chwilą.
-To jest Caroline-przedstawiła mnie dziewczyna, lecz kobieta już jej chyba nie słyszała, bo właśnie ktoś zawołał ją pod scenę. Szybko ustawiłyśmy się, bo właśnie rozległ się hymn szkoły i późniejsze przemówienia. Starałam się nie usnąć, gdy w pewnym momencie na scenę wyszła Maddie, jedna z jej koleżanek i Carter. Ach tak, zapomniałam, że jest ona przewodniczącą szkoły. Czy przewodniczący nie powinien być miły i koleżeński? Kto ją w takim razie wybrał?
-Witam was wszystkich w nowym roku szkolnym i jeszcze raz dziękuję za to, że- poczułam lekkie szturchnięcie i obróciłam się w stronę Alyss. Ledwo pohamowałam śmiech patrząc jak naśladuje mówiącą dziewczynę. Po piętnastu minutach, które chyba trwały wieki zeszli ze sceny, a na ich miejsce weszła pani Wilson. Zauważyłam pod ścianą stojącą Nadię, po chwili jej uwagę odwrócił telefon i pospiesznie wyszła z pomieszczenia. Tak właściwie co ona tu robi, z tego co wiem podstawówka ma rozpoczęcie za godzinę i to w innej części szkoły.
-Witam was drodzy uczniowie. Mam nadzieję, że wszyscy miło spędziliście wakacje. Teraz zaczynamy nowy rok, przed nami nowe wyzwania i..- w jej głosie pojawiło się zawahanie, rozejrzałam się po sali. Nagle spojrzenia wszystkich skierowały się do drzwi, które zamknęły się z wielkim hukiem. Do środka wszedł Harry. Kobieta kontynuowała przemówienie. Spojrzałam na Alyss, która powiedziała coś pod nosem, poczułam przemożną chęć obejrzenia się w bok. Nie mogłam się dłużej powstrzymać, zauważyłam Cartera mówiącego coś Harremu do ucha. Ten z kolei posyłał mi zimne spojrzenie. Szybko odwróciłam głowę i postarałam się skupić na słuchaniu. Utrudniało mi to, że ciągle czułam na sobie jego wzrok.
-Na pewno cię nie odprowadzić, mam dużo czasu.
-Nie dzięki-uśmiechnęłam się- Poradzę sobie jakoś, a ty mówiłaś wcześniej, że masz coś do załatwienia.
-No jak chcesz, ale pamiętaj przyjdę jutro po ciebie o 7. Masz być gotowa.- pożegnałyśmy się i Alyss powolnym krokiem ruszyła w swoją stronę. Podobno mieszka gdzieś, koło jakiegoś jeziorka.
-Ej, miałaś mi powiedzieć skąd znasz mój adres- zawołałam, lecz już się nie odwróciła.Chyba mnie nie słyszała.
Skierowałam się w stronę domu, drogę tam opanowałam już do perfekcji. Dzisiaj ma mi przyjść przesyłka z książkami do szkoły. Wczoraj Billy miał mi dosłać resztę moich rzeczy, lecz odkąd wyjechałam się nie odezwał, tak samo rodzice. Wieczorem nie mogłam się powstrzymać i zadzwoniłam do nich, niestety abonament był nie dostępny. Może do mnie..
-Cholera!- w jednej chwili byłam cała mokra, jakiś palant ochlapał mnie wodą z kałuży. Wściekła spojrzałam w kierunku odjeżdżającego samochodu, w lusterku zamajaczyła mi postać Harry'ego. Mogłam się domyślić, tylko on wpadłby na taki chory pomysł, zab.. Nagle upadłam na chodnik i poczułam rozsadzający ból w okolicach kolana. W tym samym czasie w krzakach coś zamajaczyło. Zrezygnowana z wielkim bólem stanęłam na nogi i rozejrzałam się, to pewnie jakiś lis. Spojrzałam na kolano, całe rajtuzy były potargane, a z rany sączyła się krew. Pieprzony Styles! Chwila, skąd ja wiem jak ona ma na nazwisko. Po chwili obraz przed moimi oczyma się rozmył, a ja poczułam oplatające mnie w talii ramiona i całkiem odpłynęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dylan
-Wejść!-zza ściany rozległ się donośny głos, zrezygnowany chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Ubrałem na twarz kamienną maskę i przekroczyłem próg.
-Macie ją?- spytał ostrym tonem i wstał zza biurka zrzucając na podłogę wszystkie teczki
-Nie, ale..
-A jego?
-Też nie, ale..
-To po co w ogóle tu przychodzisz?! Masz czas do piątku inaczej..
-Pojawiła się nowa dziewczyna.
-Jaka dziewczyna?- na chwilę z jego twarzy zniknęła złość i pojawiło się zaciekawienie
-Podobno.. kuzynka Nadii.
-Przecież Nadia nie ma żadnej rodziny, a tym bardziej kuzynki-zamyślił się, a ja nerwowo patrzyłem się w ścianę, powstrzymując się od zadania siedzącego mi w głowie pytania
-Dobrze.. obserwuj ją i donoś mi o wszystkim. A on.. on, masz coś nowego?-zasiadł na krześle, nalewając sobie wina
-Yy.. można tak powiedzieć. Ostatnio coraz bardziej węszy, znalazł chatkę Rosalie.-popatrzył na mnie z wyczekiwaniem- Na szczęście ona nic nie pamięta, więc to nie powinno niczego zmienić. A reszta dalej stoi w miejscu, nie ma się czym przejmować. Powoli im się to nudzi, niedługo sami się poddadzą. Nie zauważają najważniejszych rzeczy.
-Poślij Drake, niech się z nim spotka. Trzeba to szybko skończyć. I śledź tą nową, wie o wszystkim?
-Z tego co wiem nie.
-Może nam się przydać, idź już. Muszę pomyśleć co zrobić z tym ich "szefem".
-Oczywiście jeszcze jedna rzecz, ta... ta dziewczyna, ona ma..- głośno przełknąłem ślinę i spojrzałem przed siebie. Zapadła cisza, po chwili lekko pokiwałem głową, teraz wszystko może się zmienić. Jesteśmy bliżej prawdy niż kiedykolwiek.
niedziela, 4 stycznia 2015
Rozdział IV
Nadia
Deszcz z ogromną siłą walił o szyby. Droga zamazywała mi się, pomimo szybko ruszających się wycieraczek. Byłam roztrzęsiona, kierownica parę razy o mało nie wypadła mi z rąk. Zatrzymałam się pod znajomym garażem, kliknęłam przycisk i drzwi głośno się otwarły. Wjechałam do niego i wyciągnęłam kluczyk ze stacyjki. Weszłam do chwilowo pustego domu i pożyczyłam jeden z parasoli. Umówiłam się z Michealem na miejscu, miał podobno dla mnie jakąś niespodziankę. Przez niego zmarnowałam ostatnie godziny moich wakacji. Wszystko zamykając wyszłam z domu chłopaka i skrócając sobie drogę przez las ruszyłam w drogę powrotną. Lepiej by było dla Micheala by w najbliższym czasie trzymał się ode mnie z daleka. Wiatr wzmógł się do takich rozmiarów, że ledwo utrzymałam parasol w ręce. Krople deszczu z ogromną siłą waliły mi w twarz. Zrezygnowana nałożyłam kaptur i po chwili moim oczom ukazał się znajomy brunatno-zielony dach. Wytarłam buty o wycieraczkę i zwinęłam mokry parasol. Wyciągając klucze uświadomiłam sobie, że drzwi są otwarte. Nie wiedząc co mnie czeka, cicho weszłam do środka, Caroline na pewno jest jeszcze w szkole. Nikt inny nie miał kluczy.. chyba że..
-Hej- ściągnęłam kaptur i znieruchomiałam widząc na kanapie siedzącą chudą brunetkę, która obdarzała mnie niewinnym uśmiechem.
Caroline
Harry zwinnym krokiem wstał z krzesła i szybko ruszył w kierunku drzwi. Zeszłam mu z drogi i przyglądałam się co zamierza zrobić. Gwałtownie złapał klamkę i ruszał nią w różne strony, próbując je otworzyć.
-Tylko jej nie wyrwij- powiedziałam to co mi siedziało w głowie, muszę się nauczyć trzymać język za zębami
-Wielkie dzięki, nie wpadłbym na to- popatrzył na mnie ze złością i zrezygnowany usiadł na schodku przy scenie. Niewiele myśląc postanowiłam zająć się pracą, najlepiej będzie jak będę udawać, że go tu nie ma. Na pewno zaraz przyjdzie Alyss z Carterem i nas otworzą, i w końcu się od niego uwolnię.
-Alyss nie przyjdzie-powiedział chłopak jakby czytając mi w myślach-chyba musimy się przygotować, że spędzimy tutaj jakiś czas- odparł z kwaśnym uśmieszkiem
-Co? Czemu? Przecież poszli tylko po drabinę..- podeszłam do niego, a Harry wyciągnął w moją stronę telefon- Co to ma być?
-Ach tak, mam ci przekazać, że Alyss niestety została zmuszona do wyjścia, a Carter jako, że ona jest 'miłością' jego życia musiał jej w tym towarzyszyć.
-O czym ty mówisz?- wyrwałam mu telefon z ręki, na co spojrzał na mnie wściekłym spojrzeniem, dziwne, że mi go nie zabrał. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym wyświetlona była ich rozmowa. Carter pisał w niej, że jako znane już wybuchowe oblicze Alyss znowu wyszło na jaw, byli zmuszeni zostać eskortowani do dyrektora. Razem z Maddie. Podobno Alyss się na nią rzuciła. Na to na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Jak nas wypuszczą muszę się wszystkiego dowiedzieć. Po chwili zrozumiałam co to oznacza. Nie przyjdą po nas. A na Maddie i jej koleżanki też raczej nie mogłam liczyć.
-Szybko, przecież masz telefon, zadzwoń po kogoś!- szturchnęłam Harry'ego w ramię podając mu telefon. Popatrzył na mnie zirytowany
-Brawo. Jak mogłem o tym nie pomyśleć, jestem takim idiotą-powiedział z sarkazmem
-No przynajmniej to już sobie ustaliliśmy- popatrzyłam na niego z uśmiechem, a on posłał mi mordercze spojrzenie.- A teraz mi powiedz co jest nie tak z twoim telefon? Czy może nie masz do kogo się zwrócić po pomoc? To przykre.- powiedziałam z udawanym smutkiem i pokiwałam głową. To, że mnie wkurzał, zupełnie wyeliminowało mój strach.
-No wyobraź sobie, że mam. A twoja koleżanka, jest pierwsza w kolejności- popatrzyłam na niego zdziwiona, chyba nie chodziło mu o Alyss, to o kogo?- Ale wyobraź też sobie, że mam zero złotych na koncie.
-Aż tak jesteś rozchwytywany przez te swoje wyimaginowane laski?- na mojej twarzy pojawiło się udawane zrozumienie
-A co zazdrosna jesteś?-popatrzył na mnie z kpiącym uśmieszkiem na twarzy
-Po pierwsze nie mam o co, po drugie o kogo, a po trzecie wcale cię nie znam i nie zamierzam poznać- wstałam kończąc rozmowę i skierowałam się do mojego stołu.
-A ty co? Nie masz telefonu?-spytał wstając i siadając na krześle naprzeciwko mnie
-No wyobraź sobie, że się rozładował.
-Taak, na pewno. Czy..- nie zdążył nic powiedzieć, bo przerwał mu dzwonek przychodzącego smsa. Wziął telefon do ręki, a ja podeszłam do drzwi nasłuchując, czy może ktoś tędy nie przechodzi. Z całej siły walnęłam w drzwi, ale nic to nie dało.
-Uważaj, bo jeszcze je rozwalisz- stwierdził z sarkazmem
-Kto to? Mamusia?- spytałam
-No patrz, co za niespodzianka! Tym razem nie. Carter pisze, że czegoś zapomniał i zaraz tu wróci. Szybko do niego podbiegłam i wyrwałam mu komórkę z ręki. Nic tam nie było, wkurzona chciałam rzucić w niego telefonem, lecz się powstrzymałam. W ostatniej chwili wpadłam na pomysł. Weszłam w smsy i zaczęłam udawać, że czytam jedną z nich.
-Ooo ta jest dobra! Harry, muszę ci coś powiedzieć. To co było..-wybuchnął śmiechem. Nagle moją uwagę zwróciło coś dziwnego, jak chce to proszę bardzo. Szybkim krokiem poszłam na zaplecze i zamknęłam się w nim, złapałam za klamkę, by ich nie otworzył. Zaczęłam czytać pierwszą wiadomość, która się nawinęła.
-Mamy złą wiadomość stary-zaczęłam udawać męski głos, usłyszałam, że Harry zrywa się z krzesła i już po chwili szarpał się ze mną klamką, kontynuowałam czytanie- Nie mamy nic nowego, ostatni..-nagle poczułam mocne szarpnięcie drzwi i wypadłam na zewnątrz. Chłopak złapał mnie za ramię i wyszarpał mi telefon.
-Uwierz mi radzę ci, nigdy nie mieszaj się w cudze sprawy. To samo tyczy się mojej komórki- powiedział ze złowieszczym błyskiem w oku i szybko się odsunął wchodząc do schowka.
Wkurzona usiadłam na schodach i gapiłam się w drzwi. Co z niego za palant! Po chwili wyszedł z niego pijąc jakiegoś szampana. Widzę, że najwyraźniej mają tu duże zapasy.
-Chcesz trochę?-powiedział z chytrym uśmieszkiem, widzę, że szybko mu przeszło.
Pokiwałam przecząco głową i usiadłam za stołem. Zrezygnowana zaczęłam bawić się swoim naszyjnikiem. Zastanawiałam się o co w tym wszystkim chodzi. Nie zauważyłam jak przy mnie pojawił się Harry. Podniosłam na niego wzrok, lesz zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, już w dłoni trzymał mój naszyjnik. Chciałam go wyrwać, lecz nie chciał go puścić.
-Skąd go masz? To nie..- nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Carter! Korzystając z jego nieuwagi wyszarpnęłam naszyjnik i szybko chwyciłam torbę, kierując się do drzwi. Przeminęłam zdziwionego Cartera i ruszyłam w kierunku schodów.
-W czymś przeszkodziłem?-usłyszałam pytający głos chłopaka
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wyszłam z auta Cartera jeszcze raz dziękując mu za podwózkę. To naprawdę miło było z jego strony. Nie miałam zbytniej ochoty gadać, więc jechaliśmy słuchając nieznanych mi kawałków z jego płyt. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie zapytałam go o Alyss. Trudno, jutro z nią pogadam. Pomachałam mu i weszłam do.. otwartego domu.Odruchowo skierowałam się do kuchni.
-Powinnyśmy jej powiedzieć, ona musi..- usłyszałam nieznajomy głos, i nagle wszystkie pary oczu zatrzymały się na mnie.
-Co musi?- spytałam zmieszana, nie wiedząc o kim mowa, po chwili znowu moją uwagę odwróciła nieznajoma dziewczyna
-Jestem Lucy- przedstawiła mi się brunetka idąca w moim kierunku..
Zapraszam do czytania i komentowania :))
Deszcz z ogromną siłą walił o szyby. Droga zamazywała mi się, pomimo szybko ruszających się wycieraczek. Byłam roztrzęsiona, kierownica parę razy o mało nie wypadła mi z rąk. Zatrzymałam się pod znajomym garażem, kliknęłam przycisk i drzwi głośno się otwarły. Wjechałam do niego i wyciągnęłam kluczyk ze stacyjki. Weszłam do chwilowo pustego domu i pożyczyłam jeden z parasoli. Umówiłam się z Michealem na miejscu, miał podobno dla mnie jakąś niespodziankę. Przez niego zmarnowałam ostatnie godziny moich wakacji. Wszystko zamykając wyszłam z domu chłopaka i skrócając sobie drogę przez las ruszyłam w drogę powrotną. Lepiej by było dla Micheala by w najbliższym czasie trzymał się ode mnie z daleka. Wiatr wzmógł się do takich rozmiarów, że ledwo utrzymałam parasol w ręce. Krople deszczu z ogromną siłą waliły mi w twarz. Zrezygnowana nałożyłam kaptur i po chwili moim oczom ukazał się znajomy brunatno-zielony dach. Wytarłam buty o wycieraczkę i zwinęłam mokry parasol. Wyciągając klucze uświadomiłam sobie, że drzwi są otwarte. Nie wiedząc co mnie czeka, cicho weszłam do środka, Caroline na pewno jest jeszcze w szkole. Nikt inny nie miał kluczy.. chyba że..
-Hej- ściągnęłam kaptur i znieruchomiałam widząc na kanapie siedzącą chudą brunetkę, która obdarzała mnie niewinnym uśmiechem.
Caroline
Harry zwinnym krokiem wstał z krzesła i szybko ruszył w kierunku drzwi. Zeszłam mu z drogi i przyglądałam się co zamierza zrobić. Gwałtownie złapał klamkę i ruszał nią w różne strony, próbując je otworzyć.
-Tylko jej nie wyrwij- powiedziałam to co mi siedziało w głowie, muszę się nauczyć trzymać język za zębami
-Wielkie dzięki, nie wpadłbym na to- popatrzył na mnie ze złością i zrezygnowany usiadł na schodku przy scenie. Niewiele myśląc postanowiłam zająć się pracą, najlepiej będzie jak będę udawać, że go tu nie ma. Na pewno zaraz przyjdzie Alyss z Carterem i nas otworzą, i w końcu się od niego uwolnię.
-Alyss nie przyjdzie-powiedział chłopak jakby czytając mi w myślach-chyba musimy się przygotować, że spędzimy tutaj jakiś czas- odparł z kwaśnym uśmieszkiem
-Co? Czemu? Przecież poszli tylko po drabinę..- podeszłam do niego, a Harry wyciągnął w moją stronę telefon- Co to ma być?
-Ach tak, mam ci przekazać, że Alyss niestety została zmuszona do wyjścia, a Carter jako, że ona jest 'miłością' jego życia musiał jej w tym towarzyszyć.
-O czym ty mówisz?- wyrwałam mu telefon z ręki, na co spojrzał na mnie wściekłym spojrzeniem, dziwne, że mi go nie zabrał. Spojrzałam na wyświetlacz, na którym wyświetlona była ich rozmowa. Carter pisał w niej, że jako znane już wybuchowe oblicze Alyss znowu wyszło na jaw, byli zmuszeni zostać eskortowani do dyrektora. Razem z Maddie. Podobno Alyss się na nią rzuciła. Na to na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Jak nas wypuszczą muszę się wszystkiego dowiedzieć. Po chwili zrozumiałam co to oznacza. Nie przyjdą po nas. A na Maddie i jej koleżanki też raczej nie mogłam liczyć.
-Szybko, przecież masz telefon, zadzwoń po kogoś!- szturchnęłam Harry'ego w ramię podając mu telefon. Popatrzył na mnie zirytowany
-Brawo. Jak mogłem o tym nie pomyśleć, jestem takim idiotą-powiedział z sarkazmem
-No przynajmniej to już sobie ustaliliśmy- popatrzyłam na niego z uśmiechem, a on posłał mi mordercze spojrzenie.- A teraz mi powiedz co jest nie tak z twoim telefon? Czy może nie masz do kogo się zwrócić po pomoc? To przykre.- powiedziałam z udawanym smutkiem i pokiwałam głową. To, że mnie wkurzał, zupełnie wyeliminowało mój strach.
-No wyobraź sobie, że mam. A twoja koleżanka, jest pierwsza w kolejności- popatrzyłam na niego zdziwiona, chyba nie chodziło mu o Alyss, to o kogo?- Ale wyobraź też sobie, że mam zero złotych na koncie.
-Aż tak jesteś rozchwytywany przez te swoje wyimaginowane laski?- na mojej twarzy pojawiło się udawane zrozumienie
-A co zazdrosna jesteś?-popatrzył na mnie z kpiącym uśmieszkiem na twarzy
-Po pierwsze nie mam o co, po drugie o kogo, a po trzecie wcale cię nie znam i nie zamierzam poznać- wstałam kończąc rozmowę i skierowałam się do mojego stołu.
-A ty co? Nie masz telefonu?-spytał wstając i siadając na krześle naprzeciwko mnie
-No wyobraź sobie, że się rozładował.
-Taak, na pewno. Czy..- nie zdążył nic powiedzieć, bo przerwał mu dzwonek przychodzącego smsa. Wziął telefon do ręki, a ja podeszłam do drzwi nasłuchując, czy może ktoś tędy nie przechodzi. Z całej siły walnęłam w drzwi, ale nic to nie dało.
-Uważaj, bo jeszcze je rozwalisz- stwierdził z sarkazmem
-Kto to? Mamusia?- spytałam
-No patrz, co za niespodzianka! Tym razem nie. Carter pisze, że czegoś zapomniał i zaraz tu wróci. Szybko do niego podbiegłam i wyrwałam mu komórkę z ręki. Nic tam nie było, wkurzona chciałam rzucić w niego telefonem, lecz się powstrzymałam. W ostatniej chwili wpadłam na pomysł. Weszłam w smsy i zaczęłam udawać, że czytam jedną z nich.
-Ooo ta jest dobra! Harry, muszę ci coś powiedzieć. To co było..-wybuchnął śmiechem. Nagle moją uwagę zwróciło coś dziwnego, jak chce to proszę bardzo. Szybkim krokiem poszłam na zaplecze i zamknęłam się w nim, złapałam za klamkę, by ich nie otworzył. Zaczęłam czytać pierwszą wiadomość, która się nawinęła.
-Mamy złą wiadomość stary-zaczęłam udawać męski głos, usłyszałam, że Harry zrywa się z krzesła i już po chwili szarpał się ze mną klamką, kontynuowałam czytanie- Nie mamy nic nowego, ostatni..-nagle poczułam mocne szarpnięcie drzwi i wypadłam na zewnątrz. Chłopak złapał mnie za ramię i wyszarpał mi telefon.
-Uwierz mi radzę ci, nigdy nie mieszaj się w cudze sprawy. To samo tyczy się mojej komórki- powiedział ze złowieszczym błyskiem w oku i szybko się odsunął wchodząc do schowka.
Wkurzona usiadłam na schodach i gapiłam się w drzwi. Co z niego za palant! Po chwili wyszedł z niego pijąc jakiegoś szampana. Widzę, że najwyraźniej mają tu duże zapasy.
-Chcesz trochę?-powiedział z chytrym uśmieszkiem, widzę, że szybko mu przeszło.
Pokiwałam przecząco głową i usiadłam za stołem. Zrezygnowana zaczęłam bawić się swoim naszyjnikiem. Zastanawiałam się o co w tym wszystkim chodzi. Nie zauważyłam jak przy mnie pojawił się Harry. Podniosłam na niego wzrok, lesz zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, już w dłoni trzymał mój naszyjnik. Chciałam go wyrwać, lecz nie chciał go puścić.
-Skąd go masz? To nie..- nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Carter! Korzystając z jego nieuwagi wyszarpnęłam naszyjnik i szybko chwyciłam torbę, kierując się do drzwi. Przeminęłam zdziwionego Cartera i ruszyłam w kierunku schodów.
-W czymś przeszkodziłem?-usłyszałam pytający głos chłopaka
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wyszłam z auta Cartera jeszcze raz dziękując mu za podwózkę. To naprawdę miło było z jego strony. Nie miałam zbytniej ochoty gadać, więc jechaliśmy słuchając nieznanych mi kawałków z jego płyt. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie zapytałam go o Alyss. Trudno, jutro z nią pogadam. Pomachałam mu i weszłam do.. otwartego domu.Odruchowo skierowałam się do kuchni.
-Powinnyśmy jej powiedzieć, ona musi..- usłyszałam nieznajomy głos, i nagle wszystkie pary oczu zatrzymały się na mnie.
-Co musi?- spytałam zmieszana, nie wiedząc o kim mowa, po chwili znowu moją uwagę odwróciła nieznajoma dziewczyna
-Jestem Lucy- przedstawiła mi się brunetka idąca w moim kierunku..
Zapraszam do czytania i komentowania :))
piątek, 2 stycznia 2015
Rozdział III cz.II
Zaraz uderzyło we mnie zimne powietrze, czując na swojej skórze kropelki wody, postanowiłam wrócić się po parasol. Jak mogłam zapomnieć o tym, że pada? Przynajmniej już nie ma burzy. Cicho weszłam do środka i skierowałam się do kuchni. Niestety z domu nie wzięłam parasola, także muszę go pożyczyć od Nadii. Stojąc w drzwiach, zobaczyłam kuzynkę stojącą tyłem do mnie. Chyba nie słyszała jak weszłam, gdy się obróciła zauważyłam w jej rękach mój naszyjnik. Popatrzyłam się na nią zdziwiona.
- Co ty tu robisz?- spytała, siląc się na sztywny uśmiech
- Yyy.. zapomniałam parasola z domu, pożyczysz mi swój?-pokiwała głową- Znalazłaś mój naszyjnik?-spytałam trochę podejrzliwie, dopiero mówiła, że go nie widziała.
- Hm.. tak. Był pod stołem, musiał ci widocznie wczoraj upaść- uśmiechnęłam się idąc do niej i odbierając moją własność, podała mi ją z skrępowanym uśmiechem. Nie wspomniałam o tym, że wcale go wczoraj nie miałam, był w mojej walizce. Prawdopodobnie. Nie chciałam jej denerwować, może rzeczywiście go jakoś upuściłam, i tak Nadia od wczoraj ma straszny humor, na co byłby jej mój stary naszyjnik?
-Parasol- podała mi rzecz, na co jej podziękowałam, zauważyłam na ladzie małą szkatułkę, lecz ona szybko, skutecznie ją zasłoniła. Westchnęłam, i żegnając się z kuzynką ruszyłam w kierunku szkoły. Życzyła mi powodzenia, cóż na pewno się przyda.
Idąc rozmyślałam o tym miejscu, tu wszystko było takie inne, wyjątkowe, spokojne, no spokojne może nie do końca. Na szczęście droga była przez tereny zabudowane, nie mam ochoty w najbliższym czasie wybierać się do lasu. Wkrótce moim oczom ukazał się stary, ceglany budynek. Niebo trochę się rozjaśniło, lecz nic nie zmieni faktu, że szkoła ma bardzo ponury wygląd. Poczułam nieprzyjemne uczucie w żołądku, chyba się denerwuję. Ale czym? Nie ma czym. Starałam się sama siebie o tym przekonać. Skierowałam jak mi się wydaje do drzwi wejściowych. Na murku przed wejściem siedziała jakaś blondynka, nie miała na sobie kurtki, siedziała popalając papierosa i patrząc się przed siebie. W pewnym momencie przeniosła wzrok na mnie, gdy byłam już blisko, wypuściła ostatni raz dym i zgasiła papierosa, rzucając go na chodnik. Wstała i spojrzała się na mnie z dziwnym uśmiechem.
- Hej- powiedziała- Caro, co nie? Jestem Alyss.-przedstawiła się śmiejąc jakby powiedziała jakiś dobry żart
-Yy.. tak, znamy się?
- Już tak. Nadia mnie prosiła bym się tobą zajęła, a akurat nie mam nic lepszego do roboty. Co ty na to bym cię oprowadziła?-posłałam jej uśmiech i pokiwałam głową
-Znacie się?-zadałam chyba oczywiste pytanie
- No, w pewnym sensie, mogę ci powiedzieć, że często się z nią spotykam. Aż się dziwię, że mi to zaproponowała. Więc najpierw pokazać ci tą jakże kochaną szkołę, czy chcesz ruszyć do 'pracy'?-mówiąc to pokazała nawias w powietrzu
- Nie wiem, jak wolisz, możemy iść popracować. Chociaż jak się domyślam i tak nie będziemy nic robić?-spytałam z uśmiechem
- Masz rację, szybko się uczysz-wyszczerzyła się w uśmiechu
Pociągnęła mnie za rękę i ruszyłyśmy jakimś długim korytarzem, po chwili do moich uszu dobiegły głosy wielu uczniów. Gdy chciałam ruszyć w ich kierunku nagle Alyss mnie powstrzymała, tak że o mało nie wpadłam na jakiegoś chłopaka. Popatrzyłam na nią zdziwiona
-Nie idziemy tam?-spytałam
-No co ty? Pewnie, że nie. Tam drugie klasy ćwiczą jakieś durne przedstawienis. My idziemy tam- podążyłam za jej ręką i moim oczom ukazały się wysokie schody
-Gdzie?
-Oj na górę, na strych właściwie.
-Po co?
-Ale jesteś ciekawska, zaraz zobaczysz.
Po chwili wahania ruszyłam za nią, po trzech piętrach miałam już dosyć. Z zewnątrz ta szkoła nie byłą taka wysoka. W końcu się zatrzymałyśmy przed jakimiś drewnianymi drzwiami. Alyss zaczęła czegoś szukać w kieszeniach, prawdopodobnie klucza.
-Trzymaj.- podała mi paczkę papierosów, a po chwili drzwi otwarły się z głośnym skrzypnięciem. Dziewczyna mocno je pchnęła i przepuściła mnie pierwszą. Weszłam do środka i zamrugałam kilka razy zdziwiona. Przede mną stał wielki stół zawalony jakimiś kolorowymi papierami i bibułą. Na ziemi pałętały się zwinki taśmy i kawałki drewna. Po prawej pod oknem, które chyba od stu lat nie było myte leżały czyjeś plecaki. Na końcu strychu znajdowała się jakaś mała scena, od niej odchodziły drzwi jak podejrzewam na zaplecze. Co dziwne w powietrzu unosił się zapach alkoholu. Co my tu właściwie robimy?
- I jak ci się podoba? Co nie, że pięknie?-nic nie odpowiedziałam-Zostaw tam torbę i zabieramy się do 'pracy'!
- A tak właściwie to co my będziemy robić?
- Jak to, nie wiesz? Przed tobą stoi najlepsza i oczywiście najpiękniejsza artystka wszech czasów..
- A co? Wypuścili cię już z więzienia?- nagle zza zaplecza wyszła jakaś niska brunetka, do twarzy miała przyklejony sztuczny uśmiech i patrzyła się na nas kpiąco- Alyss! Jak miło, znalazłaś sobie nową koleżankę?-popatrzyła na mnie z politowanie-Przykro mi, może jakoś to przeżyjesz-powiedziała z udawanym uśmiechem
-Maddie poznaj Caroline, Caroline poznaj tą oto tutaj piękną panią, która swoim rozumem powali cię na podłogę-uśmiechnęła się do mnie i znowu zwróciła się do tej dziewczyny- A gdzie masz Harry'ego? Czyżby już się znudził ciągłym chodzeniem z tobą na zakupy i twoimi jakże mądrymi stwierdzeniami?- nagle ze składzika zaczęły dochodzić różne dziwne szumy, nagle coś upadło i dało się słyszeć jak ktoś ze złością rzuca przekleństwami. Po chwili zza drzwi wyszedł chłopak, a moje serce zostało wstrzymane.
-Harry, dobrze że jesteś, Alyss znowu mnie obraża. Biedulka dalej nie może tego znieść, że nie dostała się do naszej paczki. Chyba powinniśmy jej w końcu powiedzieć, że pani Wilson zaprosiła ją tutaj z litości, że..- Maddie przerwała patrząc się na jak podejrzewam swojego chłopaka. Lecz on stał i patrzył się na mnie zimnym spojrzeniem z domieszką zdziwienia.- A tak to..
-Caroline- przerwałam jej, chłopak podszedł do mnie i mocno uścisnął mi dłoń
-Harry. Miło poznać.-patrząc na to co powiedział, jego twarz wyrażała coś kompletnie innego. Jak to się stało, że znowu go spotykam? Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami. Nagle drzwi otwarły się z hukiem, a ja szybko puściłam jego rękę. Do pokoju weszło dwoje ludzi, pierwsza blondynka, a za nią wysoki chłopak z brązowymi włosami. Dziewczyna nawet na nas nie patrząc szybko podbiegła przywitać się z Maddie i pociągnęła ją za rękę na zaplecze. Gdy odchodziły słyszałam niezbyt miłe słowa rzucane pod naszym adresem
-Harry idziesz?-spytała brunetka, chłopak pokiwał głową i wyszedł na korytarz, przy okazji potrącając stojącego przed drzwiami chłopaka.
-Coś się stało? Nie przejmujcie się nim. Jestem Carter, a ty? Jesteś nowa, co nie?- spytał podając mi rękę, na jego twarz widniał szeroki uśmiech
-Tak. Jestem Caroline.
-Tak myślałem, inaczej już bym cię zauważył-puścił mi oczko-W każdym razie na pewno ci się tu spodoba, wszyscy są bardzo mili-zrobił przerwę- no prawie wszyscy. Widzę, że zaprzyjaźniłaś się z Alyss, też bym chętnie to zrobił, ale jakoś mnie nie lubi-zrobił smutną minkę i popatrzył na dziewczynę
-Może dlatego, że się z NIMI przyjaźnisz?
-Oj nie przesadzaj, po prostu czasem hmm.. się z nimi po prostu spotykam.
-Jasne-ucięła Alyss- ale weźmy się do roboty.
-Tak właściwie to co będziemy robić?-wtrąciłam się do ich wymiany zdań- mówiłaś, że..
-Wiem co mówiłam. Ale oni się nie ruszą. Jako, że są w samorządzie, ich 'zadaniem' jest przystrojenie i zorganizowanie wszystkiego. Ale tak to tylko się nazywa, dziwi mnie, że wogóle przyszli.
-Przecież zawsze przychodzimy-sprzeciwił się Carter.
-Właśnie. Wybaczcie. Poradzicie sobie sami?- ze schowka wyszła Maddie wraz ze swoją przyjaciółką-Dopiero sobie przypomniałam, że obiecałam Chloe, że pomogę jej jakoś zebrać do kupy to ich przedstawienie.- szybko się ulotniła, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Jasne, i tak nie jesteś tu potrzebna, ale nie myśl, że tym razem się wywiniesz-wrzasnęła za nią Alyss.- Więc tak, ty Caro, weź wszystko co potrzebne i stwórz napis 'Witamy w nowym roku szkolnym', czy coś. A ja na chwilę wpadnę po coś do składzika- na to zdaniem Carter wybuchł śmiechem- No co? A potem zajmę się robieniem plakatu, a następnie ty Carter pomożesz mi to wszystko na dole przymocować. Na razie pomóż Caroline i staraj się niczego nie zepsuć- chłopak zasalutował jej ze śmiechem.
-Więc, Caroline, jak ci się tutaj podoba?-wskazał na pomieszczenie- Uwierz zaraz będzie jeszcze lepiej.- spojrzał tęsknym okiem na składzik
-Co tam tak właściwie jest?-przerwało mi gwałtowne wejście Alyss niosącej karton, z kolorowymi farbami i papierami.
-Co tak się patrzysz?- spytała się chłopaka
-Zabiję cię-popatrzył na nią i szybko pobiegł do składzika, dziewczyna posłała mi rozbawiony uśmiech i zabrała się do pracy. Postanowiłam zrobić to samo i odłożyć na później rozmyślanie co się tam znajduje. Spojrzałam na mój naszyjnik i przypomnieli mi się rodzice i dom. Dziwne, że do mnie chociaż nie zadzwonili, widocznie już ich kompletnie nie interesuję. Tylko szkoda, że Billy się nie odezwał, to do niego niepodobne.
-Ty wiedźmo!-nagle do pokoju wbiegł Carter, trzymający w ręce pustą butelkę, jak się domyślam po winie- Jak mogłaś? Powiem wszystko Maddie.. i Harr'emu. Albo najlepiej pani Wilson, nie upiecze ci się tym razem!
-Kto to właściwie ta pani Wilson, odkąd tu przyjechałam cały czas o niej słyszę.- postanowiłam zaspokoić tak swoją ciekawość, skoro Nadia mi nic nie powie.
-Nikt taki, zajmuje się podstawówką. Ogólnie mówiąc wszystkim. A co?
-Nic, chodź Carter musisz iść ze mną po drabinę.- Alyss mówiąc to szybko pociągnęła go za drzwi.- Caro, tylko pamiętaj nie przesuwaj tej belki-wskazała na drewno pod drzwiami- Bo inaczej bez klucza się nie otworzysz- jak to powiedziała, równie szybko zniknęła. A ja pozwoliłam sobie na chwilę odpocząć od pracy. Co właściwie Harry tutaj robi? Harry? Chyba dobrze zapamiętałąm. W sumie to chyba normalne, w końcu jest w moim wieku, musi chodzić do szkoły. Ale i tak mnie to nie pokoiło. Ostatnio mi się nie śnił. Jak to dziwnie brzmi.. Przynajmniej dzisiaj wyglądał w miarę normalnie. Miał białą koszulę i czarne rurki. W sumie z wyglądu nie był taki najgorszy, ale nawet nie chcę sobie wyobrazić co robił w tym lesie, może byłą z nim Maddie? Nie ważne, pomyślałam i wróciłam do pracy. Nagle w pokoju zrobił się przeciąg, z myślą, że to Alyss i Carter wrócili, spytałam nie przerywając naklejania litery R, czy czegoś nie zapomnieli. Odskoczyłam słysząc.. Harry'eg?
Szybko się odwróciłam, rozglądał się po strychu, jakby kogoś szukając.
-Gdzie są wszyscy?-zapytał, zdziwiło mnie to, że w ogóle się mnie o coś spytał- odpowiesz mi?- spytał kpiącym głosem
-Nie- odpowiedziałam, przewrócił oczami, już mnie wkurza.-Maddie i ta jak tam ma na imię poszły pomóc w przedstawieniu, a Alyss i Carter po jakieś rzeczy.
-Dziękuję- odparł chłodnym głosem.- Co robisz?
- A interesuje cię to?- odparłam próbując naśladować jego głoc
-Masz rację, w sumie nie. Kto wszystko wypił?- spytał wychodząc ze składzika
Podszedł do zajmowanego przeze mnie stołu i zabrał się za naklejanie litery S. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Mogłabyś mi powiedzieć co robiłaś wtedy w lesie?- spytał nie podnosząc na mnie wzroku
-Mogłabym cię spytać o to samo.-westchnął zrezygnowany
-Wiem, że przeprowadziłaś się tu niedawno, nie powinnaś zapuszczać się tak daleko- spojrzał na mnie naglącym spojrzeniem
-Niby dlaczego nie? Będę chodzić gdzie mi się podoba, może nawet, pójdę tam na biwak i będę zbierać sobie grzyby,
-Tylko cię ostrzegam, nie wszędzie jest bezpiecznie, szczególnie dla ciebie.
-I tak nagle się o mnie matrwisz?
-Szczerze nie, gówno mnie obchodzi co zrobisz, możesz sobie tam iść i się zgubić niech cię ktoś porwie i zabije- zaczął mówić coraz bardziej spiętym głosem, na co popatrzyłam na niego kpiąco- Po prostu nie chcę byś znowu mi przeszkadzała?
-Przeszkadzała? Niby w czym? O nie, nie mów, nawet nie chcę wiedzieć. Wiesz co jesteś dziwny, idę pomóc Alyss i Carterowi, on przynajmniej jako jedyny z was jest miły i.. normalny- Harry wzdrygnął się na imię chłopaka. Chwyciłam torbę i ruszyłam w kierunku, drzwi nawet nie wiedząc gdzie zamierzam iść.
-Uważaj- odparł chłopak, na co puszczając klamkę spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. Drzwi zamknęły się z głośnym hukiem, na co poczułam dreszcz nie pokoju. Szybko chwyciłam klamkę, próbując otworzyć drzwi, nic się nie stało. Na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, spojrzałam na wkurzonego chłopaka.
Więc to jest tak jakby pierwszy rozdział z Harry'm. Mam nadzieję, że ta historia was zaciekawi. Zapraszam do czytania i komentowania. :**:*
+ w zakładce pojawili się nowi bohaterowie
- Co ty tu robisz?- spytała, siląc się na sztywny uśmiech
- Yyy.. zapomniałam parasola z domu, pożyczysz mi swój?-pokiwała głową- Znalazłaś mój naszyjnik?-spytałam trochę podejrzliwie, dopiero mówiła, że go nie widziała.
- Hm.. tak. Był pod stołem, musiał ci widocznie wczoraj upaść- uśmiechnęłam się idąc do niej i odbierając moją własność, podała mi ją z skrępowanym uśmiechem. Nie wspomniałam o tym, że wcale go wczoraj nie miałam, był w mojej walizce. Prawdopodobnie. Nie chciałam jej denerwować, może rzeczywiście go jakoś upuściłam, i tak Nadia od wczoraj ma straszny humor, na co byłby jej mój stary naszyjnik?
-Parasol- podała mi rzecz, na co jej podziękowałam, zauważyłam na ladzie małą szkatułkę, lecz ona szybko, skutecznie ją zasłoniła. Westchnęłam, i żegnając się z kuzynką ruszyłam w kierunku szkoły. Życzyła mi powodzenia, cóż na pewno się przyda.
Idąc rozmyślałam o tym miejscu, tu wszystko było takie inne, wyjątkowe, spokojne, no spokojne może nie do końca. Na szczęście droga była przez tereny zabudowane, nie mam ochoty w najbliższym czasie wybierać się do lasu. Wkrótce moim oczom ukazał się stary, ceglany budynek. Niebo trochę się rozjaśniło, lecz nic nie zmieni faktu, że szkoła ma bardzo ponury wygląd. Poczułam nieprzyjemne uczucie w żołądku, chyba się denerwuję. Ale czym? Nie ma czym. Starałam się sama siebie o tym przekonać. Skierowałam jak mi się wydaje do drzwi wejściowych. Na murku przed wejściem siedziała jakaś blondynka, nie miała na sobie kurtki, siedziała popalając papierosa i patrząc się przed siebie. W pewnym momencie przeniosła wzrok na mnie, gdy byłam już blisko, wypuściła ostatni raz dym i zgasiła papierosa, rzucając go na chodnik. Wstała i spojrzała się na mnie z dziwnym uśmiechem.
- Hej- powiedziała- Caro, co nie? Jestem Alyss.-przedstawiła się śmiejąc jakby powiedziała jakiś dobry żart
-Yy.. tak, znamy się?
- Już tak. Nadia mnie prosiła bym się tobą zajęła, a akurat nie mam nic lepszego do roboty. Co ty na to bym cię oprowadziła?-posłałam jej uśmiech i pokiwałam głową
-Znacie się?-zadałam chyba oczywiste pytanie
- No, w pewnym sensie, mogę ci powiedzieć, że często się z nią spotykam. Aż się dziwię, że mi to zaproponowała. Więc najpierw pokazać ci tą jakże kochaną szkołę, czy chcesz ruszyć do 'pracy'?-mówiąc to pokazała nawias w powietrzu
- Nie wiem, jak wolisz, możemy iść popracować. Chociaż jak się domyślam i tak nie będziemy nic robić?-spytałam z uśmiechem
- Masz rację, szybko się uczysz-wyszczerzyła się w uśmiechu
Pociągnęła mnie za rękę i ruszyłyśmy jakimś długim korytarzem, po chwili do moich uszu dobiegły głosy wielu uczniów. Gdy chciałam ruszyć w ich kierunku nagle Alyss mnie powstrzymała, tak że o mało nie wpadłam na jakiegoś chłopaka. Popatrzyłam na nią zdziwiona
-Nie idziemy tam?-spytałam
-No co ty? Pewnie, że nie. Tam drugie klasy ćwiczą jakieś durne przedstawienis. My idziemy tam- podążyłam za jej ręką i moim oczom ukazały się wysokie schody
-Gdzie?
-Oj na górę, na strych właściwie.
-Po co?
-Ale jesteś ciekawska, zaraz zobaczysz.
Po chwili wahania ruszyłam za nią, po trzech piętrach miałam już dosyć. Z zewnątrz ta szkoła nie byłą taka wysoka. W końcu się zatrzymałyśmy przed jakimiś drewnianymi drzwiami. Alyss zaczęła czegoś szukać w kieszeniach, prawdopodobnie klucza.
-Trzymaj.- podała mi paczkę papierosów, a po chwili drzwi otwarły się z głośnym skrzypnięciem. Dziewczyna mocno je pchnęła i przepuściła mnie pierwszą. Weszłam do środka i zamrugałam kilka razy zdziwiona. Przede mną stał wielki stół zawalony jakimiś kolorowymi papierami i bibułą. Na ziemi pałętały się zwinki taśmy i kawałki drewna. Po prawej pod oknem, które chyba od stu lat nie było myte leżały czyjeś plecaki. Na końcu strychu znajdowała się jakaś mała scena, od niej odchodziły drzwi jak podejrzewam na zaplecze. Co dziwne w powietrzu unosił się zapach alkoholu. Co my tu właściwie robimy?
- I jak ci się podoba? Co nie, że pięknie?-nic nie odpowiedziałam-Zostaw tam torbę i zabieramy się do 'pracy'!
- A tak właściwie to co my będziemy robić?
- Jak to, nie wiesz? Przed tobą stoi najlepsza i oczywiście najpiękniejsza artystka wszech czasów..
- A co? Wypuścili cię już z więzienia?- nagle zza zaplecza wyszła jakaś niska brunetka, do twarzy miała przyklejony sztuczny uśmiech i patrzyła się na nas kpiąco- Alyss! Jak miło, znalazłaś sobie nową koleżankę?-popatrzyła na mnie z politowanie-Przykro mi, może jakoś to przeżyjesz-powiedziała z udawanym uśmiechem
-Maddie poznaj Caroline, Caroline poznaj tą oto tutaj piękną panią, która swoim rozumem powali cię na podłogę-uśmiechnęła się do mnie i znowu zwróciła się do tej dziewczyny- A gdzie masz Harry'ego? Czyżby już się znudził ciągłym chodzeniem z tobą na zakupy i twoimi jakże mądrymi stwierdzeniami?- nagle ze składzika zaczęły dochodzić różne dziwne szumy, nagle coś upadło i dało się słyszeć jak ktoś ze złością rzuca przekleństwami. Po chwili zza drzwi wyszedł chłopak, a moje serce zostało wstrzymane.
-Harry, dobrze że jesteś, Alyss znowu mnie obraża. Biedulka dalej nie może tego znieść, że nie dostała się do naszej paczki. Chyba powinniśmy jej w końcu powiedzieć, że pani Wilson zaprosiła ją tutaj z litości, że..- Maddie przerwała patrząc się na jak podejrzewam swojego chłopaka. Lecz on stał i patrzył się na mnie zimnym spojrzeniem z domieszką zdziwienia.- A tak to..
-Caroline- przerwałam jej, chłopak podszedł do mnie i mocno uścisnął mi dłoń
-Harry. Miło poznać.-patrząc na to co powiedział, jego twarz wyrażała coś kompletnie innego. Jak to się stało, że znowu go spotykam? Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami. Nagle drzwi otwarły się z hukiem, a ja szybko puściłam jego rękę. Do pokoju weszło dwoje ludzi, pierwsza blondynka, a za nią wysoki chłopak z brązowymi włosami. Dziewczyna nawet na nas nie patrząc szybko podbiegła przywitać się z Maddie i pociągnęła ją za rękę na zaplecze. Gdy odchodziły słyszałam niezbyt miłe słowa rzucane pod naszym adresem
-Harry idziesz?-spytała brunetka, chłopak pokiwał głową i wyszedł na korytarz, przy okazji potrącając stojącego przed drzwiami chłopaka.
-Coś się stało? Nie przejmujcie się nim. Jestem Carter, a ty? Jesteś nowa, co nie?- spytał podając mi rękę, na jego twarz widniał szeroki uśmiech
-Tak. Jestem Caroline.
-Tak myślałem, inaczej już bym cię zauważył-puścił mi oczko-W każdym razie na pewno ci się tu spodoba, wszyscy są bardzo mili-zrobił przerwę- no prawie wszyscy. Widzę, że zaprzyjaźniłaś się z Alyss, też bym chętnie to zrobił, ale jakoś mnie nie lubi-zrobił smutną minkę i popatrzył na dziewczynę
-Może dlatego, że się z NIMI przyjaźnisz?
-Oj nie przesadzaj, po prostu czasem hmm.. się z nimi po prostu spotykam.
-Jasne-ucięła Alyss- ale weźmy się do roboty.
-Tak właściwie to co będziemy robić?-wtrąciłam się do ich wymiany zdań- mówiłaś, że..
-Wiem co mówiłam. Ale oni się nie ruszą. Jako, że są w samorządzie, ich 'zadaniem' jest przystrojenie i zorganizowanie wszystkiego. Ale tak to tylko się nazywa, dziwi mnie, że wogóle przyszli.
-Przecież zawsze przychodzimy-sprzeciwił się Carter.
-Właśnie. Wybaczcie. Poradzicie sobie sami?- ze schowka wyszła Maddie wraz ze swoją przyjaciółką-Dopiero sobie przypomniałam, że obiecałam Chloe, że pomogę jej jakoś zebrać do kupy to ich przedstawienie.- szybko się ulotniła, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Jasne, i tak nie jesteś tu potrzebna, ale nie myśl, że tym razem się wywiniesz-wrzasnęła za nią Alyss.- Więc tak, ty Caro, weź wszystko co potrzebne i stwórz napis 'Witamy w nowym roku szkolnym', czy coś. A ja na chwilę wpadnę po coś do składzika- na to zdaniem Carter wybuchł śmiechem- No co? A potem zajmę się robieniem plakatu, a następnie ty Carter pomożesz mi to wszystko na dole przymocować. Na razie pomóż Caroline i staraj się niczego nie zepsuć- chłopak zasalutował jej ze śmiechem.
-Więc, Caroline, jak ci się tutaj podoba?-wskazał na pomieszczenie- Uwierz zaraz będzie jeszcze lepiej.- spojrzał tęsknym okiem na składzik
-Co tam tak właściwie jest?-przerwało mi gwałtowne wejście Alyss niosącej karton, z kolorowymi farbami i papierami.
-Co tak się patrzysz?- spytała się chłopaka
-Zabiję cię-popatrzył na nią i szybko pobiegł do składzika, dziewczyna posłała mi rozbawiony uśmiech i zabrała się do pracy. Postanowiłam zrobić to samo i odłożyć na później rozmyślanie co się tam znajduje. Spojrzałam na mój naszyjnik i przypomnieli mi się rodzice i dom. Dziwne, że do mnie chociaż nie zadzwonili, widocznie już ich kompletnie nie interesuję. Tylko szkoda, że Billy się nie odezwał, to do niego niepodobne.
-Ty wiedźmo!-nagle do pokoju wbiegł Carter, trzymający w ręce pustą butelkę, jak się domyślam po winie- Jak mogłaś? Powiem wszystko Maddie.. i Harr'emu. Albo najlepiej pani Wilson, nie upiecze ci się tym razem!
-Kto to właściwie ta pani Wilson, odkąd tu przyjechałam cały czas o niej słyszę.- postanowiłam zaspokoić tak swoją ciekawość, skoro Nadia mi nic nie powie.
-Nikt taki, zajmuje się podstawówką. Ogólnie mówiąc wszystkim. A co?
-Nic, chodź Carter musisz iść ze mną po drabinę.- Alyss mówiąc to szybko pociągnęła go za drzwi.- Caro, tylko pamiętaj nie przesuwaj tej belki-wskazała na drewno pod drzwiami- Bo inaczej bez klucza się nie otworzysz- jak to powiedziała, równie szybko zniknęła. A ja pozwoliłam sobie na chwilę odpocząć od pracy. Co właściwie Harry tutaj robi? Harry? Chyba dobrze zapamiętałąm. W sumie to chyba normalne, w końcu jest w moim wieku, musi chodzić do szkoły. Ale i tak mnie to nie pokoiło. Ostatnio mi się nie śnił. Jak to dziwnie brzmi.. Przynajmniej dzisiaj wyglądał w miarę normalnie. Miał białą koszulę i czarne rurki. W sumie z wyglądu nie był taki najgorszy, ale nawet nie chcę sobie wyobrazić co robił w tym lesie, może byłą z nim Maddie? Nie ważne, pomyślałam i wróciłam do pracy. Nagle w pokoju zrobił się przeciąg, z myślą, że to Alyss i Carter wrócili, spytałam nie przerywając naklejania litery R, czy czegoś nie zapomnieli. Odskoczyłam słysząc.. Harry'eg?
Szybko się odwróciłam, rozglądał się po strychu, jakby kogoś szukając.
-Gdzie są wszyscy?-zapytał, zdziwiło mnie to, że w ogóle się mnie o coś spytał- odpowiesz mi?- spytał kpiącym głosem
-Nie- odpowiedziałam, przewrócił oczami, już mnie wkurza.-Maddie i ta jak tam ma na imię poszły pomóc w przedstawieniu, a Alyss i Carter po jakieś rzeczy.
-Dziękuję- odparł chłodnym głosem.- Co robisz?
- A interesuje cię to?- odparłam próbując naśladować jego głoc
-Masz rację, w sumie nie. Kto wszystko wypił?- spytał wychodząc ze składzika
Podszedł do zajmowanego przeze mnie stołu i zabrał się za naklejanie litery S. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Mogłabyś mi powiedzieć co robiłaś wtedy w lesie?- spytał nie podnosząc na mnie wzroku
-Mogłabym cię spytać o to samo.-westchnął zrezygnowany
-Wiem, że przeprowadziłaś się tu niedawno, nie powinnaś zapuszczać się tak daleko- spojrzał na mnie naglącym spojrzeniem
-Niby dlaczego nie? Będę chodzić gdzie mi się podoba, może nawet, pójdę tam na biwak i będę zbierać sobie grzyby,
-Tylko cię ostrzegam, nie wszędzie jest bezpiecznie, szczególnie dla ciebie.
-I tak nagle się o mnie matrwisz?
-Szczerze nie, gówno mnie obchodzi co zrobisz, możesz sobie tam iść i się zgubić niech cię ktoś porwie i zabije- zaczął mówić coraz bardziej spiętym głosem, na co popatrzyłam na niego kpiąco- Po prostu nie chcę byś znowu mi przeszkadzała?
-Przeszkadzała? Niby w czym? O nie, nie mów, nawet nie chcę wiedzieć. Wiesz co jesteś dziwny, idę pomóc Alyss i Carterowi, on przynajmniej jako jedyny z was jest miły i.. normalny- Harry wzdrygnął się na imię chłopaka. Chwyciłam torbę i ruszyłam w kierunku, drzwi nawet nie wiedząc gdzie zamierzam iść.
-Uważaj- odparł chłopak, na co puszczając klamkę spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. Drzwi zamknęły się z głośnym hukiem, na co poczułam dreszcz nie pokoju. Szybko chwyciłam klamkę, próbując otworzyć drzwi, nic się nie stało. Na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, spojrzałam na wkurzonego chłopaka.
Więc to jest tak jakby pierwszy rozdział z Harry'm. Mam nadzieję, że ta historia was zaciekawi. Zapraszam do czytania i komentowania. :**:*
+ w zakładce pojawili się nowi bohaterowie
czwartek, 1 stycznia 2015
Liebster Blogger Awards
Bardzo dziękuję :* od Gaby Pięknej z bloga Fool's Gold
Jeszcze raz dziękuję Ci za nominację i nominuję:
http://ghost-mrshazza.blogspot.com/
http://mess-in-this-world.blogspot.com/
http://differentrebellious.blogspot.com/
Oto pytania:
1. Jaki jest twój ulubiony cytat?
2. Chciałabyś swoją przyszłość wiązać z pisaniem?
3. Twoja ulubiona książka i film?
4. Najlepsze FF, które czytałaś?
5. Chcesz zacząć pisać nowe FF?
6. Jaką cechę musi mieć twój przyjaciel?
7. Co lubisz robić w wolnym czasie?
8. Jesteś w jakichś fandomach, jak tak to jakich?
9. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
10. Jaki jest najważniejszy cel w twoim życiu?
11. Kim chciałabyś być w przyszłości?
*.*
1. Motto życiowe?
Można powiedzieć, że inne każdego dnia.2. Plany na przyszłość?
Jeszcze nie jestem tak do końca pewna, w każdym razie są dziwne xD Ale na razie zamierzam kontynuować tego i bloga i sprawiać by z każdym rozdziałem był lepszy :-)3. Co cię wkurza w blogach?
Mhm..niezbyt lubię jak akcja rozwija się zbyt szybko. Wolę jak niektóre rzeczy są bardziej rozpisane, niż parę dni w jednym rozdziale, przez co często można się pogubić.4. Ulubieniec z 1D?
Trochę trudno mi tak wybrać. Harry lub Louis. :)5. Wierzysz w Larrego?
Trochę się tym interesuje, ale nigdy niczego nie można być pewnym.6. Ulubiony film?
Bardzo kocham wszystkie części Igrzysk Śmierci, ale tak poza tym to7. Znienawidzona cecha?
Zazdrość, fałszywość.8. Najlepszy FF?
Zawsze http://this-is-not-i.blogspot.com/ :*9. Danielle czy Sophia?
Zbytnio nigdy nie interesowała mnie Danielle, więc nie mam porównania. Ale Sophia.10. Czy gdy coś obiecujesz to robisz to co obiecałaś?
Zawsze staram się to robić. :)11. Liczba blogów?
Wcale nie trzy. :PJeszcze raz dziękuję Ci za nominację i nominuję:
http://ghost-mrshazza.blogspot.com/
http://mess-in-this-world.blogspot.com/
http://differentrebellious.blogspot.com/
Oto pytania:
1. Jaki jest twój ulubiony cytat?
2. Chciałabyś swoją przyszłość wiązać z pisaniem?
3. Twoja ulubiona książka i film?
4. Najlepsze FF, które czytałaś?
5. Chcesz zacząć pisać nowe FF?
6. Jaką cechę musi mieć twój przyjaciel?
7. Co lubisz robić w wolnym czasie?
8. Jesteś w jakichś fandomach, jak tak to jakich?
9. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
10. Jaki jest najważniejszy cel w twoim życiu?
11. Kim chciałabyś być w przyszłości?
*.*
Subskrybuj:
Posty (Atom)