sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział VI

Poczułam silny ból głowy i z trudem otworzyłam oczy. W pokoju było ciemno, okna były zasłonięte.
Gdzie ja jestem? Usiadłam na łóżku, a po chwili zaczęłam rozróżniać większe kształty. Chciałam wstać, lecz moje nogi nie chciały mnie posłuchać. Ostatnie co pamiętam to, że wracałam do domu, potem chyba się wywróciłam a dalej była już tylko pustka. Po chwili  przypomniałam też sobie Harry'ego, który oblał mnie błotem. W końcu udało mi się złapać równowagę, zrobiłam krok i znieruchomiałam. Na korytarzu rozległy się głosy. Jak najciszej mogłam szybko wróciłam do łóżka i położyłam się starając się wychwycić każdy wyraz.
-Będzie spała jeszcze parę godzin, rano może się trochę źle czuć- powiedział jakiś facet, gdzieś już słyszałam ten głos. W pewnym momencie wymacałam pod łóżkiem moją książkę, którą zostawiłam tam dziś rano. To znaczy, że jestem u siebie. Chociaż to.
-Co się tak właściwie stało?-to była na pewno Nadia
-Nie wiem.  Ktoś ją śledził, w tym kto to był, to akurat mamy pewność.
-Ale przecież ona nie ma z tym nic wspólnego- usłyszałam podniesiony głos Nadii
-Uspokój się, sama mówisz, że nic nie wie, na pewno nic jej nie grozi- jakiś nieznany mi damski głos
-A ten naszyjnik? To musi coś znaczyć, skąd go wzięła? Oni będą..
-Słuchaj, było wtedy wielkie zamieszanie, mógł się gdzieś zawieruszyć. Wzięli go ze sobą, może go znalazła, a może- głosy zaczęły się oddalać, po chwili słyszałam już tylko przyspieszone bicie mojego serca. O co chodzi? Co z tym wszystkim ma wspólnego mój naszyjnik. Odetchnęłam szczęśliwa, trzymając go w ręce. Nadal go mam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minęło parę dni od tamtego zdarzenia. Dzisiaj był czwartek. Tamtej nocy, po paru chwilach dopadło mnie zmęczenie. Moja głowa bezwładnie opadła na poduszki i pochłonął mnie sen. Musieli mi coś podać, jakieś tabletki nasenne, czy coś. Nadia powiedziała mi, że zemdlałam. Ani słowem nie wspomniałam o tym, że podsłuchałam ich rozmowę. Od tego momentu postanowiłam sobie, że nie mogę już jej ufać. Rodzice nie  oddzwonili, nie dają znaku życia, tak samo Billy. Nie wiem, czy mam jeszcze dokąd wrócić. Cały czas myślałam o tym wszystkim, chwile wytchnienia miałam tylko w szkole. W towarzystwie Alyss i Cartera, o wszystkim zapominam i cieszę się chwilą. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku do przyjaźni. Szkoła i nauczyciele nie są takie najgorsze. Z okazji, że nowy rok dopiero się rozpoczął nie mamy tak dużo nauki. Alyss ma dobry humor, a Carter spędza cały czas z nami, a nie tak jak wcześniej z Maddie, jej koleżankami i Harrym. Co do niego, to  od rozpoczęcia roku nie pojawił się w szkole, nikogo z resztą to nie dziwi. Wczoraj Alyss, niestety bez Cartera, który musiał pomóc swojemu młodszemu bratu w projekcie oprowadziła mnie po całym miasteczku. Bardzo mi się spodobało. Opowiedziałam jej o tym co zrobił Harry, obiecała się na nim za to zemścić. Już mu współczuję. Wielkie było moje zdziwienie, gdy dzisiaj na długiej przerwie, pojawił się w drzwiach stołówki. O mało nie udławiłam się piciem, Alyss posłała mi rozbawiony uśmiech.
-No to zaczynamy zabawę- zatarła ręce ze złowieszczym błyskiem w oku
-A co masz jakiś pomysł?
-Nie-zrobiła smutną minę i z namaszczeniem wytarła wyimaginowaną łzę- Ale,  jeszcze na coś wpadnę.
W tym czasie Harry usiadł razem z Maddie, jej koleżankami i Carterem, który nas dzisiaj zostawił, pewnie wcześniej był poinformowany o powrocie Harry'ego, przez co Alyss ma okropny humor. A  ciągle mówi, że jej się nie podoba i nie zależy jej na jego obecności. Zajęłam się jedzeniem. Jeszcze tylko biologia i dom. Niestety. Jedyna lekcja, której nie dzielę z Alyss. Chwilę przed dzwonkiem, gdy stałam już pod drzwiami klasy, usłyszałam dochodzący z nich głos Harry'ego. Po już któryś raz odkąd tu jestem złamałam swoją zasadę i nachyliłam się by usłyszeć chociaż część rozmowy. Korytarz na szczęście był pusty.
-Dobrze, piętnaście minut. Czekaj tam gdzie zwykle.- usłyszałam kroki i szybko odsunęłam się stając pod ścianą. Chłopak zmierzył mnie chłodnym spojrzeniem i wyszedł. Nie wiem, dlaczego ale przyszło mi do głowy, czy za nim nie iść. Na szczęście nie zrobiłam tego, bo po chwili zadzwonił dzwonek i przede mną pojawił  się nauczyciel. Był to młody czarnowłosy mężczyzna, którego zbytnio nie polubiłam. To dopiero druga lekcja z nim w tym  roku, a już zapowiedział nam kartkówkę. Razem z resztą klasy zajęłam miejsca, i z zadziwiającą łatwością zaczęłam wypełniać znajdujące się na niej zadania. W byłej szkole był to jedyny przedmiot z którego miałam dobre oceny. Teraz nie chcę tego zawalić. Po oddaniu kartek, nauczyciel rozpoczął nową lekcję. Po chwili przestałam go słuchać i bezmyślnie zaczęłam przepisywać notatki. Cały czas po głowie chodziło mi, gdzie poszedł Harry, w końcu zaprzestałam tego. W końcu to nie moja sprawa. Alyss skończyła lekcje godzinę temu. Obiecałam, że jak skończę pójdę do niej i razem przygotujemy projekt na historię. Chciała na mnie poczekać, lecz wyperswadowałam jej to. Byłam u niej już dwa razy i powinnam sama trafić. W końcu zadzwonił ubłagany dzwonek, a ja szybko spakowałam rzeczy i skierowałam się do drzwi.
-Caroline?-usłyszałam głos nauczyciela, przybrałam na twarz sztuczny uśmiech i obróciłam się
-Tak?
-Sprawdziłem twoją kartkówkę. Dostałaś pięć. Plus. Napisałaś wszystko dobrze, a niektóre rzeczy nawet ponad program.
-Dziękuję- czy mogę już iść?
-Jak dalej będzie ci tak dobrze szło, to mam dla ciebie i oczywiście dla innych uczniów propozycję. W połowie października uczniowie,, którzy będą mieli najwyższą średnią pojadą do Londynu na weekend biologiczno-chemiczny. Co ty na to?
-Naprawdę? Oczywiście- powiedziałam nawet nazbyt szczęśliwym głosem, bardzo mi się spodobał ten pomysł, w byłej szkole nie miałabym na to szansy. Zawsze o tym marzyłąm.
-W takim razie dalej się tak ucz, a za 2 miesiące spotkamy się w Londynie-powiedział z uśmiechem. Szczęśliwa pożegnałam się i ruszyłam w kierunku szafek. Schowałam niepotrzebne książki do torby i ruszyłam do wyjścia. Drzwi zamknęły się z wielkim hukiem, a ja z trudem próbowałam się odsłonić od padających na moją twarz ostrych promieni. Pierwszy raz od paru dni wyszło słońce i od razu dzień staje się piękniejszy. Z uśmiechem ruszyłam przed siebie. Skręciłam w główną uliczkę prowadzącą do domu Alyss i po chwili ujrzałam mały ładny domek z wielkim ogrodem. Zapukałam do drzwi by po chwili razem z dziewczyną pójść do jej pokoju. Był trochę większy od mojego, jego ściany były koloru zielonego, co mnie na początku trochę zdziwiło. Panował w nim lekki bałagan co dodawało mu przyjemnego nastroju.
-Gdzie są twoi rodzice?-spytałam
-Chyba jeszcze w pracy.- w pomieszczeniu rozległ się dzwonek telefonu-Chwila.-szybko wstała i zeszła na dół zostawiając mnie samą. Rozejrzałam się wokół siebie. Na ścianach wisiały biało-czarne zdjęcia, co było kontrastem dla rysunków, jak się domyślam jej siostry na drugiej stronie. Po minutach Alyss wróciła i usiadła koło mnie.
-Kto dzwonił?
-Moja mama, nie zdąży odebrać Reb. Muszę po nią iść. Idziesz ze mną? To tylko parę minut.
-Jasne-posłałam jej uśmiech i po chwili byłyśmy już na dworze. Po chwili śmiejąc się przekroczyłyśmy próg szkoły, z której ledwo pół godziny temu wyszłam. Skierowałyśmy się do klasy na pierwszym piętrze. Nie miałam okazji jeszcze poznać Rebecki, a Alyss przemilczała ten temat. Drzwi się uchyliły i zobaczyłam dziesięcio-jedenastoletnio dziewczynkę siedzącą w pierwszej ławce. Nieruchomo patrzyła się w zeszyt. Miała długie brązowe włosy, które zasłaniały jej całą twarz. Nie mogłam nic więcej dojrzeć. Nauczycielka lekko uśmiechnęła się, gdy nas zobaczyła. Grzecznie się przywitałyśmy. Po chwili ze spojrzeniem pełnym troski zerknęła na dziewczynkę.
-Rebecko- powiedziała delikatnym głosem -Alyss przyszła.-lekko podniosła głowę. Posłała Alyss nieśmiałe spojrzenie i delikatnym ruchem schowała książki. Gdy obaczyła mnie, znieruchomiała. O mało nie wypuściła rzeczy z ręki. Spojrzałam na przyjaciółkę.
-Rebecko, to Caroline moja przyjaciółka. Pamiętasz? Mówiłam ci. Niedawno się tu przeprowadziła- nieufnie podeszła do nas i zapięła brązowy płaszczyk.
-Alyss?-spytała nauczycielka-Możemy porozmawiać? Nie chciałam niepokoić twojej mamy, ale.-Alyss pokiwała głową-Caroline, tak? Może weźmiesz Rebeckę na krótki spacer, może by cię trochę oprowadziła.-spojrzałam na dziewczynkę. W ogóle nie zareagowała. Po chwili wyszła za drzwi. Co zrozumiałam za niemą zgodę. Kobieta patrzyła na mnie wyczekująco. Cicho się pożegnałam i szybko dogoniłam Rebeckę, która już prawie była przy drzwiach wyjściowych. Zrównałam się z nią i posłałam uśmiech, nawet nie podniosła wzroku. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę.
-To.. oprowadzisz mnie?-spytałam niepewnie, choć nie wiedziałam czy w ogóle mi odpowie i posłałam jej uśmiech. Wahając się podniosła głowę. Tak jak myślałam nie odpowiedziała. Zaczęła się kierować jakąś dróżką, pośpieszyłam za nią. Może się mnie boi, ale przecież nie ma powodu. Chociaż zanim mnie zobaczyła, też była jakaś nieobecna, cicha. Weszłyśmy do małego lasku i po chwili znalazłyśmy się nad małym jeziorkiem. Widok był olśniewający.
-Jak tu pięknie!- nie mogłam powstrzymać zachwytu i niewiele myśląc pociągnęłam dziewczynkę za rękę bliżej wody. Poczułam, że się, co dziwne nie wyrwała dłoni. Spojrzałam na nią, jej wargi nieco podniosły się do góry, lecz nadal nie patrzyła na mnie. Pewnie często tu przychodziła. Słońce zaczęło już zachodzić i jego czerwień pięknie odbijała się w wodzie, na drzewach.. Usłyszałam jakiś krzyk. Podskoczyłam zaskoczona. Rebecki to w ogóle nie ruszyło, dalej podziwiała zachód słońca. Obróciłam się. Usłyszałam jakieś szamotanie niedaleko nas. Spojrzałam w tamtą stronę, dało się usłyszeć jakąś ostrą kłótnię, potem usłyszałam trzask. Spojrzałam na nieco zaniepokojoną Rebeckę. Nie wiele myśląc, puściłam dziewczynkę i skierowałam się w tamtą stronę. Nagle poczułam małą rączkę Rebecki na ramieniu, odskoczyła, gdy odwróciłam się w jej stronę. Posłałam w jej stronę uspokajające spojrzenie,
-Poczekaj tu chwilkę, dobrze?-patrzyła w ziemię, ale lekko kiwnęła głową- Zaraz wracam, nie martw się.
Z mocno bijącym sercem poszłam w kierunku dochodzącego hałasu. To co ujrzałam, wmurowało mnie w ziemię.






~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Heeej! Dawno nie było rozdziału, ale teraz będą pojawiać się częściej, ponieważ wszystko już mam poukładane. Jeśli przeczytałeś to zostaw komentarz, dają taki zapał.. Ahaaa zapomniałabym, zapraszam do zaglądnięcia do zakładki bohaterów :DDD 

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział :)
    Jestem mega ciekawa o co chodzi z Nadią i tym całym naszyjnikiem
    Bardzo podejrzana sprawa
    Nie wiem czemu, ale trochę biję się Rebecki. Wiem, że jest małą dziewczynką, ale to jej zachowanie jest dziwne
    Czyżby Harry bił się z kimś w lesie?
    Dodaj szybko nowy rozdział, bo skręca mnie z ciekawości
    Życzę weny @Mrs_Hazza94

    OdpowiedzUsuń