Zaraz uderzyło we mnie zimne powietrze, czując na swojej skórze kropelki wody, postanowiłam wrócić się po parasol. Jak mogłam zapomnieć o tym, że pada? Przynajmniej już nie ma burzy. Cicho weszłam do środka i skierowałam się do kuchni. Niestety z domu nie wzięłam parasola, także muszę go pożyczyć od Nadii. Stojąc w drzwiach, zobaczyłam kuzynkę stojącą tyłem do mnie. Chyba nie słyszała jak weszłam, gdy się obróciła zauważyłam w jej rękach mój naszyjnik. Popatrzyłam się na nią zdziwiona.
- Co ty tu robisz?- spytała, siląc się na sztywny uśmiech
- Yyy.. zapomniałam parasola z domu, pożyczysz mi swój?-pokiwała głową- Znalazłaś mój naszyjnik?-spytałam trochę podejrzliwie, dopiero mówiła, że go nie widziała.
- Hm.. tak. Był pod stołem, musiał ci widocznie wczoraj upaść- uśmiechnęłam się idąc do niej i odbierając moją własność, podała mi ją z skrępowanym uśmiechem. Nie wspomniałam o tym, że wcale go wczoraj nie miałam, był w mojej walizce. Prawdopodobnie. Nie chciałam jej denerwować, może rzeczywiście go jakoś upuściłam, i tak Nadia od wczoraj ma straszny humor, na co byłby jej mój stary naszyjnik?
-Parasol- podała mi rzecz, na co jej podziękowałam, zauważyłam na ladzie małą szkatułkę, lecz ona szybko, skutecznie ją zasłoniła. Westchnęłam, i żegnając się z kuzynką ruszyłam w kierunku szkoły. Życzyła mi powodzenia, cóż na pewno się przyda.
Idąc rozmyślałam o tym miejscu, tu wszystko było takie inne, wyjątkowe, spokojne, no spokojne może nie do końca. Na szczęście droga była przez tereny zabudowane, nie mam ochoty w najbliższym czasie wybierać się do lasu. Wkrótce moim oczom ukazał się stary, ceglany budynek. Niebo trochę się rozjaśniło, lecz nic nie zmieni faktu, że szkoła ma bardzo ponury wygląd. Poczułam nieprzyjemne uczucie w żołądku, chyba się denerwuję. Ale czym? Nie ma czym. Starałam się sama siebie o tym przekonać. Skierowałam jak mi się wydaje do drzwi wejściowych. Na murku przed wejściem siedziała jakaś blondynka, nie miała na sobie kurtki, siedziała popalając papierosa i patrząc się przed siebie. W pewnym momencie przeniosła wzrok na mnie, gdy byłam już blisko, wypuściła ostatni raz dym i zgasiła papierosa, rzucając go na chodnik. Wstała i spojrzała się na mnie z dziwnym uśmiechem.
- Hej- powiedziała- Caro, co nie? Jestem Alyss.-przedstawiła się śmiejąc jakby powiedziała jakiś dobry żart
-Yy.. tak, znamy się?
- Już tak. Nadia mnie prosiła bym się tobą zajęła, a akurat nie mam nic lepszego do roboty. Co ty na to bym cię oprowadziła?-posłałam jej uśmiech i pokiwałam głową
-Znacie się?-zadałam chyba oczywiste pytanie
- No, w pewnym sensie, mogę ci powiedzieć, że często się z nią spotykam. Aż się dziwię, że mi to zaproponowała. Więc najpierw pokazać ci tą jakże kochaną szkołę, czy chcesz ruszyć do 'pracy'?-mówiąc to pokazała nawias w powietrzu
- Nie wiem, jak wolisz, możemy iść popracować. Chociaż jak się domyślam i tak nie będziemy nic robić?-spytałam z uśmiechem
- Masz rację, szybko się uczysz-wyszczerzyła się w uśmiechu
Pociągnęła mnie za rękę i ruszyłyśmy jakimś długim korytarzem, po chwili do moich uszu dobiegły głosy wielu uczniów. Gdy chciałam ruszyć w ich kierunku nagle Alyss mnie powstrzymała, tak że o mało nie wpadłam na jakiegoś chłopaka. Popatrzyłam na nią zdziwiona
-Nie idziemy tam?-spytałam
-No co ty? Pewnie, że nie. Tam drugie klasy ćwiczą jakieś durne przedstawienis. My idziemy tam- podążyłam za jej ręką i moim oczom ukazały się wysokie schody
-Gdzie?
-Oj na górę, na strych właściwie.
-Po co?
-Ale jesteś ciekawska, zaraz zobaczysz.
Po chwili wahania ruszyłam za nią, po trzech piętrach miałam już dosyć. Z zewnątrz ta szkoła nie byłą taka wysoka. W końcu się zatrzymałyśmy przed jakimiś drewnianymi drzwiami. Alyss zaczęła czegoś szukać w kieszeniach, prawdopodobnie klucza.
-Trzymaj.- podała mi paczkę papierosów, a po chwili drzwi otwarły się z głośnym skrzypnięciem. Dziewczyna mocno je pchnęła i przepuściła mnie pierwszą. Weszłam do środka i zamrugałam kilka razy zdziwiona. Przede mną stał wielki stół zawalony jakimiś kolorowymi papierami i bibułą. Na ziemi pałętały się zwinki taśmy i kawałki drewna. Po prawej pod oknem, które chyba od stu lat nie było myte leżały czyjeś plecaki. Na końcu strychu znajdowała się jakaś mała scena, od niej odchodziły drzwi jak podejrzewam na zaplecze. Co dziwne w powietrzu unosił się zapach alkoholu. Co my tu właściwie robimy?
- I jak ci się podoba? Co nie, że pięknie?-nic nie odpowiedziałam-Zostaw tam torbę i zabieramy się do 'pracy'!
- A tak właściwie to co my będziemy robić?
- Jak to, nie wiesz? Przed tobą stoi najlepsza i oczywiście najpiękniejsza artystka wszech czasów..
- A co? Wypuścili cię już z więzienia?- nagle zza zaplecza wyszła jakaś niska brunetka, do twarzy miała przyklejony sztuczny uśmiech i patrzyła się na nas kpiąco- Alyss! Jak miło, znalazłaś sobie nową koleżankę?-popatrzyła na mnie z politowanie-Przykro mi, może jakoś to przeżyjesz-powiedziała z udawanym uśmiechem
-Maddie poznaj Caroline, Caroline poznaj tą oto tutaj piękną panią, która swoim rozumem powali cię na podłogę-uśmiechnęła się do mnie i znowu zwróciła się do tej dziewczyny- A gdzie masz Harry'ego? Czyżby już się znudził ciągłym chodzeniem z tobą na zakupy i twoimi jakże mądrymi stwierdzeniami?- nagle ze składzika zaczęły dochodzić różne dziwne szumy, nagle coś upadło i dało się słyszeć jak ktoś ze złością rzuca przekleństwami. Po chwili zza drzwi wyszedł chłopak, a moje serce zostało wstrzymane.
-Harry, dobrze że jesteś, Alyss znowu mnie obraża. Biedulka dalej nie może tego znieść, że nie dostała się do naszej paczki. Chyba powinniśmy jej w końcu powiedzieć, że pani Wilson zaprosiła ją tutaj z litości, że..- Maddie przerwała patrząc się na jak podejrzewam swojego chłopaka. Lecz on stał i patrzył się na mnie zimnym spojrzeniem z domieszką zdziwienia.- A tak to..
-Caroline- przerwałam jej, chłopak podszedł do mnie i mocno uścisnął mi dłoń
-Harry. Miło poznać.-patrząc na to co powiedział, jego twarz wyrażała coś kompletnie innego. Jak to się stało, że znowu go spotykam? Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami. Nagle drzwi otwarły się z hukiem, a ja szybko puściłam jego rękę. Do pokoju weszło dwoje ludzi, pierwsza blondynka, a za nią wysoki chłopak z brązowymi włosami. Dziewczyna nawet na nas nie patrząc szybko podbiegła przywitać się z Maddie i pociągnęła ją za rękę na zaplecze. Gdy odchodziły słyszałam niezbyt miłe słowa rzucane pod naszym adresem
-Harry idziesz?-spytała brunetka, chłopak pokiwał głową i wyszedł na korytarz, przy okazji potrącając stojącego przed drzwiami chłopaka.
-Coś się stało? Nie przejmujcie się nim. Jestem Carter, a ty? Jesteś nowa, co nie?- spytał podając mi rękę, na jego twarz widniał szeroki uśmiech
-Tak. Jestem Caroline.
-Tak myślałem, inaczej już bym cię zauważył-puścił mi oczko-W każdym razie na pewno ci się tu spodoba, wszyscy są bardzo mili-zrobił przerwę- no prawie wszyscy. Widzę, że zaprzyjaźniłaś się z Alyss, też bym chętnie to zrobił, ale jakoś mnie nie lubi-zrobił smutną minkę i popatrzył na dziewczynę
-Może dlatego, że się z NIMI przyjaźnisz?
-Oj nie przesadzaj, po prostu czasem hmm.. się z nimi po prostu spotykam.
-Jasne-ucięła Alyss- ale weźmy się do roboty.
-Tak właściwie to co będziemy robić?-wtrąciłam się do ich wymiany zdań- mówiłaś, że..
-Wiem co mówiłam. Ale oni się nie ruszą. Jako, że są w samorządzie, ich 'zadaniem' jest przystrojenie i zorganizowanie wszystkiego. Ale tak to tylko się nazywa, dziwi mnie, że wogóle przyszli.
-Przecież zawsze przychodzimy-sprzeciwił się Carter.
-Właśnie. Wybaczcie. Poradzicie sobie sami?- ze schowka wyszła Maddie wraz ze swoją przyjaciółką-Dopiero sobie przypomniałam, że obiecałam Chloe, że pomogę jej jakoś zebrać do kupy to ich przedstawienie.- szybko się ulotniła, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Jasne, i tak nie jesteś tu potrzebna, ale nie myśl, że tym razem się wywiniesz-wrzasnęła za nią Alyss.- Więc tak, ty Caro, weź wszystko co potrzebne i stwórz napis 'Witamy w nowym roku szkolnym', czy coś. A ja na chwilę wpadnę po coś do składzika- na to zdaniem Carter wybuchł śmiechem- No co? A potem zajmę się robieniem plakatu, a następnie ty Carter pomożesz mi to wszystko na dole przymocować. Na razie pomóż Caroline i staraj się niczego nie zepsuć- chłopak zasalutował jej ze śmiechem.
-Więc, Caroline, jak ci się tutaj podoba?-wskazał na pomieszczenie- Uwierz zaraz będzie jeszcze lepiej.- spojrzał tęsknym okiem na składzik
-Co tam tak właściwie jest?-przerwało mi gwałtowne wejście Alyss niosącej karton, z kolorowymi farbami i papierami.
-Co tak się patrzysz?- spytała się chłopaka
-Zabiję cię-popatrzył na nią i szybko pobiegł do składzika, dziewczyna posłała mi rozbawiony uśmiech i zabrała się do pracy. Postanowiłam zrobić to samo i odłożyć na później rozmyślanie co się tam znajduje. Spojrzałam na mój naszyjnik i przypomnieli mi się rodzice i dom. Dziwne, że do mnie chociaż nie zadzwonili, widocznie już ich kompletnie nie interesuję. Tylko szkoda, że Billy się nie odezwał, to do niego niepodobne.
-Ty wiedźmo!-nagle do pokoju wbiegł Carter, trzymający w ręce pustą butelkę, jak się domyślam po winie- Jak mogłaś? Powiem wszystko Maddie.. i Harr'emu. Albo najlepiej pani Wilson, nie upiecze ci się tym razem!
-Kto to właściwie ta pani Wilson, odkąd tu przyjechałam cały czas o niej słyszę.- postanowiłam zaspokoić tak swoją ciekawość, skoro Nadia mi nic nie powie.
-Nikt taki, zajmuje się podstawówką. Ogólnie mówiąc wszystkim. A co?
-Nic, chodź Carter musisz iść ze mną po drabinę.- Alyss mówiąc to szybko pociągnęła go za drzwi.- Caro, tylko pamiętaj nie przesuwaj tej belki-wskazała na drewno pod drzwiami- Bo inaczej bez klucza się nie otworzysz- jak to powiedziała, równie szybko zniknęła. A ja pozwoliłam sobie na chwilę odpocząć od pracy. Co właściwie Harry tutaj robi? Harry? Chyba dobrze zapamiętałąm. W sumie to chyba normalne, w końcu jest w moim wieku, musi chodzić do szkoły. Ale i tak mnie to nie pokoiło. Ostatnio mi się nie śnił. Jak to dziwnie brzmi.. Przynajmniej dzisiaj wyglądał w miarę normalnie. Miał białą koszulę i czarne rurki. W sumie z wyglądu nie był taki najgorszy, ale nawet nie chcę sobie wyobrazić co robił w tym lesie, może byłą z nim Maddie? Nie ważne, pomyślałam i wróciłam do pracy. Nagle w pokoju zrobił się przeciąg, z myślą, że to Alyss i Carter wrócili, spytałam nie przerywając naklejania litery R, czy czegoś nie zapomnieli. Odskoczyłam słysząc.. Harry'eg?
Szybko się odwróciłam, rozglądał się po strychu, jakby kogoś szukając.
-Gdzie są wszyscy?-zapytał, zdziwiło mnie to, że w ogóle się mnie o coś spytał- odpowiesz mi?- spytał kpiącym głosem
-Nie- odpowiedziałam, przewrócił oczami, już mnie wkurza.-Maddie i ta jak tam ma na imię poszły pomóc w przedstawieniu, a Alyss i Carter po jakieś rzeczy.
-Dziękuję- odparł chłodnym głosem.- Co robisz?
- A interesuje cię to?- odparłam próbując naśladować jego głoc
-Masz rację, w sumie nie. Kto wszystko wypił?- spytał wychodząc ze składzika
Podszedł do zajmowanego przeze mnie stołu i zabrał się za naklejanie litery S. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Mogłabyś mi powiedzieć co robiłaś wtedy w lesie?- spytał nie podnosząc na mnie wzroku
-Mogłabym cię spytać o to samo.-westchnął zrezygnowany
-Wiem, że przeprowadziłaś się tu niedawno, nie powinnaś zapuszczać się tak daleko- spojrzał na mnie naglącym spojrzeniem
-Niby dlaczego nie? Będę chodzić gdzie mi się podoba, może nawet, pójdę tam na biwak i będę zbierać sobie grzyby,
-Tylko cię ostrzegam, nie wszędzie jest bezpiecznie, szczególnie dla ciebie.
-I tak nagle się o mnie matrwisz?
-Szczerze nie, gówno mnie obchodzi co zrobisz, możesz sobie tam iść i się zgubić niech cię ktoś porwie i zabije- zaczął mówić coraz bardziej spiętym głosem, na co popatrzyłam na niego kpiąco- Po prostu nie chcę byś znowu mi przeszkadzała?
-Przeszkadzała? Niby w czym? O nie, nie mów, nawet nie chcę wiedzieć. Wiesz co jesteś dziwny, idę pomóc Alyss i Carterowi, on przynajmniej jako jedyny z was jest miły i.. normalny- Harry wzdrygnął się na imię chłopaka. Chwyciłam torbę i ruszyłam w kierunku, drzwi nawet nie wiedząc gdzie zamierzam iść.
-Uważaj- odparł chłopak, na co puszczając klamkę spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. Drzwi zamknęły się z głośnym hukiem, na co poczułam dreszcz nie pokoju. Szybko chwyciłam klamkę, próbując otworzyć drzwi, nic się nie stało. Na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, spojrzałam na wkurzonego chłopaka.
Więc to jest tak jakby pierwszy rozdział z Harry'm. Mam nadzieję, że ta historia was zaciekawi. Zapraszam do czytania i komentowania. :**:*
+ w zakładce pojawili się nowi bohaterowie
Nadia dziwnie się zachowuje. Ciekawa jestem dlaczego zabrała naszyjnik Caro.
OdpowiedzUsuńNo, no. Caro i Harry zatrzasneli się w składziku :)
Swoją drogą ciekawe co Harry robił w lesie, że nie chciał, by Caroline mu przeszkadzała
@Mrs_Hazza94
Jezuu, nie mogę przestać czytać
OdpowiedzUsuńWspaniały ff!:)